Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień w Krakowskiej Polityce. Wyborcze wyjście przed szereg

Grzegorz Skowron
Grzegorz Skowron
Bratobójcza walka najbardziej widoczna jest wśród kandydatów PiS. Bo to na niej różnice w liczbie głosów decydujące o zdobyciu mandatów będą najmniejsze.

Mamy nowego posła z Krakowa. To Arkadiusz Mularczyk z PiS. Wybrany do Sejmu z okręgu nowosądeckiego parlamentarzysta niespodziewanie pojawił się na sesji Rady Miasta Krakowa i wyraził zainteresowanie problemami, z jakimi boryka się nasze miasto. Szkoda, że tak późno, bo dla samorządu poseł może znacznie więcej zrobić w polskim Sejmie niż w Parlamencie Europejskim, do którego właśnie wybiera się Arkadiusz Mularczyk.

Jego wizyta w krakowskim magistracie pokazuje dobitnie, co jest głównym celem kampanii wyborczej prowadzonej przez pojedynczych kandydatów. Nie chodzi wcale o przekonywanie niezdecydowanych - najważniejsza jest rozpoznawalność wśród własnych wyborców.

Pojawiając się w Krakowie poseł Mularczyk pokazuje zwolennikom PiS, że on też kandyduje, nie tylko Beata Szydło czy Patryk Jaki. Taka wewnętrzna rywalizacja nie grozi tym, że przekonany do PiS zrezygnuje z głosowania na listę partii rządzącej, ale może spowodować, że zamiast głosu na Szydło czy Jakiego będzie krzyżyk przy nazwisku Mularczyka.

Żeby nie było wątpliwości - wewnętrzna rywalizacja toczy się także wśród kandydatów Koalicji Europejskiej. W Krakowie byli już Adam Jarubas z PSL i Andrzej Szejna z SLD. Obaj są z Kielc i obaj próbują pokazać się zwolennikom opozycyjnej koalicji wyborczej, że są kandydatami nie PO, a ludowców (Jarubas) i lewicy (Szejna).

Ale prawda jest też taka, że wewnętrzna walka jest najbardziej widoczna wśród kandydatów PiS. A to dlatego, że zdecydowaną większość głosów przejmie liderka listy, była premier Beata Szydło, a różnice pomiędzy pozostałymi kandydatami PiS będą już dużo mniejsze. I to one zdecydują, kto za kilka miesięcy zasiądzie w Parlamencie Europejskim i będzie zarabiał kilka razy więcej niż poseł w Polsce.

Wybory to oczywiście polityka, ale w przypadku eurowyborów to także pieniądze. Dlatego przez najbliższe sześć tygodni, które pozostały do niedzieli wyborczej 26 maja, będziemy świadkami jeszcze wielu prób pokazania, iż jest się lepszym kandydatem niż kolega z listy.

A próby przejęcia głosów wyborców własnego ugrupowania mogą odbywać się kosztem kandydatów z tej samej listy, więc kolegów partyjnych. Kiedy Beata Szydło, liderka listy PiS, odmówiła debaty z Różą Thun, jedynką na liście Koalicji Europejskiej, sytuację chciał wykorzystać Patryk Jaki, który oznajmił, że to on może stanąć w słowne szranki z krakowską europosłanką Platformy.

To nie tylko próba obniżenia znaczenia kandydatki z konkurencyjnej listy, ale także pomniejszanie roli byłej premier. Bo gdyby Patryk Jaki, trzeci na liście PiS, chciał debaty z trójką z Koalicji Europejskiej (Andrzejem Szejną), nie służyłoby to podniesieniu rangi wiceministra sprawiedliwości, tylko pokazywałoby jego miejsce w szeregu. A tu chodzi o wyjście przed szereg.

POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski