Tych słów nie używaj w języku polskim

Marcin Kaźmierczak
Jednym z twórców certyfikatu prostego języka jest dr Grzegorz Zarzeczny z Instytutu Filologii Polskiej UWr
Jednym z twórców certyfikatu prostego języka jest dr Grzegorz Zarzeczny z Instytutu Filologii Polskiej UWr Marcin Kaźmierczak
Badacze z Instytutu Filologii Uniwersytetu Wrocławskiego - dr Tomasz Piekot i dr Grzegorz Zarzeczny wspomagani przez mgr Ewelinę Moroń walczą z bełkotem w urzędniczych pismach. Stworzyli certyfikat prostego języka, który przyznają firmom i instytucjom dbającym o przejrzystą i zrozumiałą polszczyznę.

Jak przebiega certyfikacja? Instytucje, urzędy i prywatne firmy mogą zgłosić się do Wydziału Filologicznego z prośbą o ocenę dowolnego tekstu lub zbioru tekstów. Może to być pismo, umowa, regulamin, strona internetowa, broszura, ale także portal internetowy czy nawet aplikacja mobilna. Ocenie podlegają przede wszystkim wygląd i kompozycja, dobór słownictwa, budowa zdań oraz relacje między nadawcą a odbiorcą, czyli jak bardzo tekst jest sformalizowany. Na podstawie wyników Pracownia decyduje, czy certyfikat przyznać, czy zwrócić tekst do poprawy, czy też wydać opinię negatywną.
- Tekst jest przystępny, jeśli nie sprawia problemów osobom z wykształceniem średnim - wyjaśnia dr Grzegorz Zarzeczny.

Co sprawiło, że naukowcy podjęli się tego zadania?
- Pomysł pojawił się z zewnątrz. Zgłosił się do nas jeden z banków, który chciał przeanalizować wysyłane do klientów teksty dotyczące bankowości mobilnej, w sumie ponad 200 stron maszynopisu - wspomina dr Zarzeczny.

Zdaniem filologa, jeszcze kilka lat temu ze zrozumiałością tekstów urzędowych był ogromny problem.
- Polski język urzędowy był pozostałością zaborów, po których, zwłaszcza z języka niemieckiego przetłumaczyliśmy dokumenty i procedury stosowane przez urzędy. Po II wojnie światowej władzom nie zależało, żeby język był przystępny i taki spadek otrzymaliśmy w 1989 r. - twierdzi dr Grzegorz Zarzeczny. - Na szczęście styl urzędowy zmienia się na korzyść, ale potrzeba czasu - dodaje.

Wynika to również z presji, której podlegają sami urzędnicy.
- Znacznie przejrzyściej komunikują się nowi, młodzi pracownicy. Później są poddawani niemalże „fali” - presji ze strony zwierzchników i zaczynają pisać w sposób bardziej skomplikowany. To wynika również z obawy. Jeśli napiszą o przepisach swoimi słowami, to może umknąć im coś, co zmieni ich znaczenie. Bezpieczniej jest więc zacytować jakiś prawniczy tekst - tłumaczy dr Zarzeczny.

Problemem są również tzw. "brukselizmy", które weszły do polskiego języka po 2004 r.
- Tak zwana "euromowa" jest najtrudniejszą odmianą języka polskiego z czterech względów - są to teksty jednocześnie urzędowe, prawne, przetłumaczone z obcego języka, a jednocześnie muszą być mniej więcej jednakowe we wszystkich krajach - wyjaśnia dr Zarzeczny. - W efekcie tego pojawiają się kalki językowe i modne ostatnio wyrazy, jak choćby innowacyjność, czy implementacja. To sprawia, że te teksty mają bardzo duży, kilkudziesięcioprocentowy odsetek trudnego słownictwa ze skomplikowaną składnią - kontynuuje.

Problemy z komunikacją mają także prywatne firmy.
- Jesienią na podstawie monitów wysyłanych przez firmy badaliśmy, jak komunikują się one z klientami w najtrudniejszych sytuacjach, choćby w przypadku zalegania z opłatami. Wyniki pokazały nam, że w komunikacji marketingowej wszystko wygląda pięknie, ale gdy klient na przykład zalega z opłatą i trzeba wysłać ponaglenie, ten styl natychmiast znika - mówi dr Grzegorz Zarzeczny. - Idealnie, gdy komunikacja w obu przypadkach jest spójna - podkreśla.

Zdaniem dr Grzegorza Zarzecznego z UWr, słowa i zjawiska językowe, które najczęściej wpływają na zawiłość tekstów tworzonych przez urzędy i instytucje to:

  • stosowanie "brukselizmów" - m.in. implementacja, innowacja, optymalizacja
  • tzw. mówienie o mówieniu, czyli stosowanie nadmiernej liczby słów bez konkretnych informacji - "niniejszym zawiadamia się, iż wzywa się do dostarczenia dokumentu" zamiast "proszę dostarczyć dokument" lub "organ rentowy właściwy ze względu na miejsce zamieszkania" zamiast "najbliższy oddział ZUS"
  • stosowanie trybu bezosobowego - "wzywa się, zawiadamia się" zamiast znacznie korzystniejszej formy osobowej, a urzędy są przecież dla obywateli, więc powinna to być komunikacja człowieka z człowiekiem
  • nadużywanie konstrukcji "dokonać czegoś" - w codziennej komunikacji dokonuje się przecież rzeczy niecodziennych – odkryć czy zbrodni, a w urzędzie dokonuje się wszystkiego, choćby wpłaty
  • unikanie narzędnika - "za pośrednictwem operatora pocztowego" zamiast po prostu "pocztą". Nie mówimy przecież, że smarujemy chleb za pośrednictwem noża. Po to przecież mamy wśród przypadków narzędnik
  • unikanie prostych słów i sformułowań - zaewidencjonowany zamiast zapisany, nupturient zamiast narzeczony, niniejszy zamiast ten, niezwłocznie zamiast natychmiast, wzmiankowany zamiast wspomniany
  • nadużywanie spójnika "iż" - spójnik "iż" w tekstach potocznych używany jest jedynie w 5 proc. przypadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tych słów nie używaj w języku polskim - Gazeta Wrocławska

Komentarze 75

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

B
Brawo
Kibice piłki nożnej zrozumieją treść umów :)
K
Ka
Uczmy dzieci w szkole terminologii prawniczej
J
Jellycusher
Czyli stosowanie w tekście przede wszystkim "oraz", czasem w ogóle zamiast "i".
e
eles1949
. . . mają tak to wbite do tych pustych łbów, że używają tych zwrotów po pracy, w domu, wobec swoich dzieci. Oni już inaczej nie potrafią . . . Jednym słowem - kalectwo !
t
tak
ale karzący nie są zbyt biegli w ortografii i nie wiedzą, czy mówi się 'KARZĘ" czy może "KAŻĘ" - dlatego wolą używać formy nie nastręczającej wątpliwości ortograficznych...
g
gimbus
Z tym "projektem" masz rację - wyraz ten jest nadużywany, przy czym niektórzy osiągają szczyty absurdu. W Trójce jest dziennikarz muzyczny, skądinąd zacny - (nazwisko pominę z litości) - dla którego wszystko jest "projektem". W jednej wypowiedzi potrafi on powiedzieć "projekt" zarówno o zespole muzycznym, jak i o płycie tegoż a także o konkretnym utworze z tej płyty. W praktyce wyszło to mniej więcej tak: "zaprezentuję państwu projekt (tu tytuł utworu) z projektu (tu tytuł płyty) projektu (tu nazwa kapeli). Żałuję, że nie nagrywałem audycji; następnym razem to zrobię...
Buractwo.
f
filolog
A tak serio - radosna twórczość urzędów i dziwaczna snoberia polonistów to dwie strony tego samego medalu. Język powinien być prosty, zrozumiały, praktyczny w użytkowaniu. Jako mgr filologii polskiej nie zgadzam się np. na to, by sztucznie utrzymywać przy życiu paskudztwa językowe typu "Daj mi tę książkę", tylko dlatego, że są one uzasadnione historycznie. OK, niech będzie forma "tę", ale i powinna być uznana za poprawną formą "tą", bo ona dla każdego brzmi naturalnie.
f
filolog
Źle mi się robi od czytania tej kalki z angielskiego ( ang. spot on) Czy my już naprawdę nie możemy używać normalnych słów? Czy już coś nie może być 'sednem sprawy' ? Czy nie można powiedzieć "o to właśnie chodzi"? Czy "trafne określenie" już jest archaizmem?
m
mgr inż.
mapa drogowa- zamiast plan działania, projekt - zamiast przedsięwzięcie, expost - zamiast po wykonaniu, ( i nie chodzi o to,że powinno się tłumaczyć z ang. na polski , ale o to, że można użyć słów polskich , które lepiej oddają sens - tak jest np. z nadużywanym słowem "projekt", - niektórzy mają nawet projekt "dziecko"..albo obiad dla teściów
K
Karol
oraz nazwisk :D teraz wszyscy są tylko w mianowniku, w szkołach już nie uczą deklinacji :D
j
jojo
Trzeba mieć niezły tupet żeby, samemu będąc( większość dziennikarzy GW) mocno na bakier z polszczyzną, krytykować innych za kiepską polszczyznę. Można to nawet nazwać bezczelnością. Przecież to, co i jak wypisuje choćby Pani Weronika S., woła o pomstę do nieba. Porządki zacznijcie od SIEBIE, inaczej wiarygodność waszego wkładu w walkę z bełkotem jest zerowa.
j
jojo
Trzeba mieć niezły tupet żeby, samemu będąc( większość dziennikarzy GW) mocno na bakier z polszczyzną, krytykować innych za kiepską polszczyznę. Można to nawet nazwać bezczelnością.
L
London Man
Hlopaki wyjehali do jukej i teras muwiom po angielsko rze ja cie krence
A najleprzy to som z kraszefic oni zondzom w londku i okolocach
P
Plums
Słowa "procent" oraz nazw miesięcy?
J
Januszz4
Innowacja, optymalizacja - te pojęcia nie są żadnym "brukselizmem"! Zresztą trudno je zastąpić jakimiś sformułowaniami oddającymi ich sens w języku Piasta Kołodzieja.
Wróć na i.pl Portal i.pl