Tyberiusz Kowalczyk: Wychowałem się na jednej ulicy z Popkiem

Piotr Janas
W sobotę w KSW zadebiutuje legniczanin Tyberiusz Kowalczyk. Na gali „Colosseum” na PGE Narodowym w Warszawie jego rywalem będzie inny były strongman - Mariusz Pudzianowski. W rozmowie z nami Kowalczyk ocenia swoje szanse oraz wspomina... znajomość z Popkiem, z którym wychowywał się na jednej ulicy w Legnicy.

Walka z Mariuszem Pudzianowskim będzie dla Pana największym wyzywaniem w dotychczasowej karierze w MMA?

Pod względem sportowym zdecydowanie tak. Jestem dopiero początkującym fighterem, tych walk na koncie nie mam zbyt wielu, a tym bardziej z tak rozpoznawalnym przeciwnikiem, jakim jest Mariusz.

Dotychczas walczył Pan m.in. dla wrocławskiej organizacji MMA Fight Exclusive Night. Co sprawiło, że podpisał Pan kontrakt z KSW? Pieniądze, czy możliwość bicia się z najlepszymi? Tak szczerze...

Jedno i drugie. Nie ukrywam, że dostałem propozycję nie do odrzucenia. Co do FEN-u, to nie chciałbym już do tego wracać, bo musiałbym dalej pogrążać tę organizację. Byłem przez nią źle traktowany, nie szanowano mnie tam, a potem jeszcze miałem z nią różne inne perturbacje. KSW to zupełnie inny poziom, jedna z największych federacji w Europie, zrzeszająca wielkie gwiazdy tego sportu. Fajnie jest pośród nich być.

Dosyć późno rozpoczęła się Pańska przygoda w oktagonie. Jakie cele Panu przyświecają?

Moim celem było doprowadzenie do walki z Mariuszem Pudzianowskim i to już zostało zrealizowane. Kolejnym jest wygrana z nim w najbliższą sobotę.

A później?

A później zobaczymy, co los przyniesie. Kontrakt mam podpisany na cztery walki, więc pewnie jeszcze kibice będą mieli okazję, żeby zobaczyć mnie w oktagonie KSW.

Wszystkie dotychczasowe walki wygrywał pan przed upływem trzech minut. Nie obawia się Pan, że walka z „Pudzillą” może nie zakończyć się na dystansie jednej rundy?

Liczę się z tym, ale proszę być spokojnym. Jestem przygotowany na różne scenariusze i mam w głowie już co najmniej kilka wariantów. Będę gotowy na wszystkie trzy rundy, choć oczywiście zrobię wszystko, by ta walka zakończyła się tak jak moje poprzednie, czyli przed upływem regulaminowego czasu, oczywiście po moim nokautującym rywala ciosie czy poddaniu.

Pudzianowski stoczył więcej walk od Pana, więc siłą rzeczy ma większe doświadczenie. A jakie są Pana zdaniem jego słabe strony?

O tych mówić mi nie wypada, choć oczywiście je znam. Zachowam to dla siebie i postaram się obnażyć je w sobotę w klatce. Mogę za to powiedzieć o jednym z największych atutów Mariusza, jakim bez wątpienia jest strona mentalna. On zawsze idzie do przodu. To silny facet, który nie boi się bić i chętnie wchodzi w wymiany w stójce. Co by się nie działo zawsze wstaje i podejmuje walkę. Ja lubię takich zawodników, więc jedno mogę powiedzieć na pewno - damy sobie z Mariuszem po gębach i stworzymy niezłe show. Nie ma szans, żeby któryś z nas odpuścił. Myślę, że ta walka skończy się przed czasem.

Obaj jesteście byłymi strongmanami, więc z Pudzianowskim widywaliście się bardzo często. Jak to jest walczyć z kimś, kogo tak dobrze się zna?

Pewnie że się znamy i nie jeden obiad razem zjedliśmy, ale porównałbym tę sytuację do piłki nożnej. Piłkarze też się znają, często wychowywali się razem w jednym klubie, a po kilku latach spotkali się po dwóch różnych stronach barykady. Nadal się lubią, ale na boisku nie ma oszczędzania ani sentymentów. Nikt nogi nie odstawia i dąży do zwycięstwa, ale już po końcowym gwizdku przybijają sobie piątki i gratulują występu. Podobnie jest tutaj. W klatce będziemy lali się po mordach, ale nie znaczy to, że już nigdy więcej nie będziemy ze sobą rozmawiali.

Przed tą walką nie brakuje złej krwi. Ani Pan nie oszczędza „Pudziana” w wywiadach, ani on Pana. Zastanawiam się czy to niezbędne przed wejściem do klatki, czy bardziej chodzi o wypromowanie waszej walki?

Nie wiem jak Mariusz do tego podchodzi, ale jeśli o mnie chodzi, to ja mu po prostu wytknąłem kilka rzeczy, które on chodził i rozpowiadał po naszych wspólnych znajomych. Że nie mam kondycji itp., a przecież on nie wie jak ja trenuje. A promocja? Pewnie, to też jest ważne.

Trenerzy ułożyli już panu scenariusz tej walki?

Próbowaliśmy wspólnie stworzyć coś takiego, ale to życie pisze najlepsze scenariusze. Jak mawiał Mike Tyson: cały plan runie w momencie, w którym dostanie się w ryj. Nie mam założeń pod tytułem wychodzę i od razu rzucam mu się w nogi i sprowadzam walkę do parteru. Zobaczymy, jak to starcie będzie się układało. Przecież można być nie wiadomo jak przygotowanym, mieć nie wiadomo jak precyzyjny i perfekcyjny plan, a potem otrzymać jeden cios, po którym wszystko się posypie. To waga ciężka, tu każde uderzenie może odwrócić losy walki o 180 stopni. Dobrym przykładem była walka Michała Materli z Mamedem Chalidowem. Materla był przecież świetnie przygotowany, a otrzymał jedno kolano, po którym nie było czego zbierać.

Pojawiają się ciarki, kiedy myśli Pan o tym, że areną waszego pojedynku będzie PGE Narodowy?

Nie da się ukryć. Rozmawiając z uczestnikami tej gali przy różnych okazjach ten temat cały czas się przewija. To będzie pierwsza w Europie gala MMA z taką widownią. Być może potem będą następne, ale ta będzie pierwsza i to my zapiszemy się na kartach historii.

Na koniec mam jeszcze jedno pytanie: zna się Pan z Popkiem, kontrowersyjnym raperem „Królem Albanii”, który tak jak Pan walczy w KSW i pochodzi z Legnicy?

Tak! Wiele osób mnie o to pyta, ale niewielu wie, że my wychowywaliśmy się przy tej samej ulicy. Za dzieciaka razem się ganialiśmy. Trzymam za niego kciuki.

Rozmawiał - Piotr Janas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tyberiusz Kowalczyk: Wychowałem się na jednej ulicy z Popkiem - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl