Trwa protest opiekunów osób niepełnosprawnych. Jak wygląda ich życie na sejmowych korytarzach? "Będziemy walczyć. Mamy mnóstwo siły”

Kacper Rogacin
19.04.2018 warszawaprotest w sejmie rodzicow i dzieci niepelnosprawnychnz- niepelnosprawni w sejmie protest sejmfot bartek syta/ polska press
19.04.2018 warszawaprotest w sejmie rodzicow i dzieci niepelnosprawnychnz- niepelnosprawni w sejmie protest sejmfot bartek syta/ polska press Bartek Syta
Od 18 kwietnia w Sejmie trwa protest rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych, które ukończyły 18 lat. Jak wygląda ich życie na sejmowych korytarzach, czego najbardziej brakuje protestującym i czy mają nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy?

- O tej porze do protestujących? - pyta pracownik biura przepustek, podnosząc legitymację prasową i przyglądając się jej przez chwilę. - Teraz to już niewielu dziennikarzy tam siedzi. Będzie mógł pan spokojnie porozmawiać - dodaje, wpatrując się w maszynę, która drukuje przepustkę. - No! To moja ostatnia dzisiaj. Teraz do domu, a dyżur przejmuje kolega - mówi, podając dokument przez otwór w szybie.

Miał rację, jest wtorek, nie ma jeszcze godziny 19., a korytarze Sejmu świecą pustkami. Krzesła tuż obok miejsca, gdzie przebywają protestujący, są jednak pozajmowane - kilku dziennikarzy i kilkunastu operatorów wciąż jest na miejscu. Pewnie dlatego, że poseł PiS Stanisław Pięta zażądał niedawno, by „Straż Marszałkowska wyniosła protestujących i przekazała ich w ręce policji”. Żadna stacja telewizyjna nie chce przegapić ewentualnego zamieszania.

Pierwsze kroki kieruję do oddalonego o kilkanaście metrów pokoju dziennikarzy, gdzie zawsze stoi automat z kawą. Tym razem drzwi do pomieszczenia są zamknięte. „Pokój został udostępniony fizjoterapeutom” - głosi napis na kartce, przyczepionej do drzwi.

- I całe szczęście. Dzieci mają zastygnięte mięśnie i potrzebują masażu. A fizjoterapeutów wpuszczono do Sejmu dopiero niedawno - mówi Iwona Hartwich z Torunia, mama niepełnosprawnego Jakuba.

O tej porze większość rodziców i opiekunów ma w końcu chwilę dla siebie. Niektórzy z podopiecznych już śpią - na kocach i pościelach, rozłożonych przy balustradzie na korytarzu - inni korzystają z możliwości fizjoterapii.

- Dziewczyny, podsuńcie się - mówi pani Iwona do dwóch innych mam. - Niech pan tu z nami usiądzie - zaprasza. Sekundę później dzwoni jej telefon. - Kuba, tata chce z tobą porozmawiać - mówi do syna, poruszającego się na wózku inwalidzkim.

Pytam, czy noc spędzona na podłodze w Sejmie to dla nich i ich dzieci duże wyzwanie.

- Te noce są ciężkie, bo śpi się po prostu krótko. Późno chodzimy spać i bardzo wcześnie wstajemy. Ale nie narzekamy. W trakcie snu dokucza nam tylko włączona klimatyzacja. Jest zimno. Pan strażnik powiedział, że to jest taki system, którego nie można wyłączyć, a gdyby chciał, to trwałoby to kilka godzin. W dzień tego zimna się nie czuje, ale wieczorem już tak - mówi Iwona Hartwich. - Samo spanie nie jest dla nas problemowe. My już w 2014 roku tutaj na kafelkach spałyśmy - dodaje.

- Takie coś nie jest w stanie nas zniechęcić. Będziemy protestować do skutku, aż będą spełnione nasze postulaty. Przynajmniej te dwa główne. Na następne będziemy pracować później - dopowiada Alicja Jochymek, mama Kingi chorującej od urodzenia na małogłowie dziecięce.

Kątem oka dostrzegam, że do stolika, przy którym rodzice jedzą kolację, dosiadła się posłanka Agnieszka Ścigaj z Kukiz’15. Uwagę zwraca fakt, że rodzice są z panią poseł na „ty”.

- My się nie mieszamy w polityczne rozgrywki, dla nas to nie jest ważne. Dziękujemy każdemu, kto okaże nam zrozumienie i pomoc - mówi pani Marzena Stanewicz z Torunia, mama 25-letniego Dawida, cierpiącego na upośledzenie umysłowe w stopniu znacznym, zespół nadpobudliwości i wirusowe uszkodzenie wątroby tybu B. Dodaje, że rodzice są szczególnie wdzięczni Joannie Scheuring-Wielgus, która wprowadziła ich do Sejmu.

Posłankę Nowoczesnej krytykują ostatnio posłowie Prawa i Sprawiedliwości, zwracając uwagę, że jeszcze niedawno głosowała ona za projektem, który miałby pozwalać na aborcję w przypadku dzieci niepełnosprawnych. A teraz w Sejmie broni takich dzieci.

- O pani poseł na pewno opowie panu Adrian, jak tylko skończy fizjoterapię. A ja powiem tak - znam panią Scheuring-Wielgus prywatnie, z Torunia. Znałam ją dużo wcześniej, zanim została posłanką. Szukaliśmy u różnych osób, różnych klubów możliwości wejścia. Udało się akurat u pani Scheuring. Ona nie uczestniczy tu z nami w tym wszystkim. My mamy wolną rękę. Ona po prostu zrobiła jeden gest - wprowadziła nas. I za to bardzo jej dziękujemy. Bo mogła przecież zachować się jak pani premier Beata Szydło we wrześniu 2017 roku, kiedy przyjechaliśmy do niej, a ona do nas nie wyszła. Staliśmy pod KPRM i nie wyszła do nas w ogóle. Nikt nie chciał z nami rozmawiać - odpowiada pani Marzena.

Protestujące mamy wspólnie dochodzą do wniosku, że właściwie pierwszą osobą „z samej góry”, która zechciała ich wysłuchać i okazała im zrozumienie, był prezydent Andrzej Duda, który odwiedził protestujących w piątek 20 kwietnia.

- Pan prezydent to bardzo miła, spokojna, zrównoważona osoba. Był dla nas bardzo ciepły. Ja spotkałam pana prezydenta jeszcze podczas kampanii wyborczej. Zaczepiłyśmy go z kilkoma innymi matkami. On mówił, jak bardzo będzie dążył do tego, żeby pomóc takim grupom, kiedy zostanie prezydentem - mówi mama Dawida.

- Podczas ostatniego spotkania to potwierdził. Puściłyśmy mu filmik z jego wypowiedziami. Nie wyparł się ich, odpowiedział, że będzie walczył, by nasze postulaty zostały spełnione. Dał nam radość i nadzieję, że wszystko będzie dobrze...

- Ale tę nadzieję zabrał nam premier Morawiecki, który przyjechał do nas dwie godziny później - wtrąca się pani Alicja Jochymek. - Widać było, że premier ma bardzo małą wiedzę na temat osób niepełnosprawnych. W dodatku... Sprawiał wrażenie człowieka zimnego jak lód. Podczas rozmowy nie było kontaktu wzrokowego. Patrzył w jeden punkt, recytował przygotowaną formułkę, a na pytania odpowiadał, powtarzając te same zdania. Pan premier nie miał nam po prostu nic do powiedzenia. Kiedy Kuba i Adrian zadali panu premierowi pytania, to on nawet na nich nie spojrzał. Człowiek lodu - opisuje pani Alicja.

Podjeżdża do nas Adrian, 22-letni chłopak z Olsztyna, poruszający się na wózku inwalidzkim. Pytam go, czy ma ochotę porozmawiać. - Jasne - odpowiada.

- Czego mi najbardziej brakuje? Na pewno przyjaciół, ich wsparcia. Ale też siatkówki. Siatkówka to moja pierwsza miłość, jeszcze zanim pojawiła się moja dziewczyna - śmieje się Adrian.

- Jestem kibicem AZS-u Olsztyn, jeżdżę za nimi i jestem na prawie każdym meczu, nawet na wyjazdach. Tutaj nie mam jak oglądać meczów, ale słucham relacji radiowych - wyjaśnia.

Podczas rozmowy Adrian, cierpiący na spastyczność mięśni, co chwila zsuwa się z wózka inwalidzkiego i musi się często podciągać.

- Przepraszam cię za to. Normalnie powinienem być przypięty pasami, żeby się nie zsunąć, ale po fizjoterapii dałem sobie trochę luzu - mówi. Dodaje, że możliwość fizjoterapii jest dla niego i jego kolegów bardzo ważna, bo po zabiegu wszystkie mięśnie są rozciągnięte, co przekłada się na większy zakres ruchów.

- Słyszałem, że pytałeś o panią Asię [Scheuring-Wielgus - red.]. To jest super kobieta! Jest niesamowicie ciepłą osobą, zawsze do nas przyjdzie, porozmawia. Bardzo ją lubię - mówi Adrian. Po chwili dodaje:

- Tęsknię za pisaniem. Gdybym teraz był w domu, to na pewno bym pisał wiersz albo opowiadanie. Opisuję w nich, jak brnę przez życie ze swoją przypadłością. Bo według mnie to nie jest w ogóle niepełnosprawność, tylko przypadłość. W pewnym momencie się z nią pogodziłem. Teraz potrafię cieszyć się naprawdę małą rzeczą, którą sam zrobię. Na przykład tym, że w miarę szybko uda mi się ubrać buta. Albo tym, że uda mi się coś dobrze napisać, bo mam trudności z pisaniem. Opowiadania piszę na komputerze, albo nagrywam je na dyktafon i później obrabiam - opowiada.

Adrian dodaje, że lżej mu się protestuje, ponieważ wiele osób niepełnosprawnych, które są w Sejmie, to jego znajomi. Bardzo dobrze rozumie się zwłaszcza z Kubą, z którym wspólnie rozmawiali z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim.

- Pan premier wydał mi się człowiekiem bez uczuć. Nie ma empatii, nie jest w ogóle dostępny dla ludzi. Mówił - za przeproszeniem - jakieś brednie i nawet się na nas przy tym nie spojrzał. Patrzył w jeden punkt, tak jakby mówił do płyty. Z kolei pan prezydent wlał troszkę nadziei w nas. Ale jak widać, nasz rząd nadal jest głuchy na nasze prośby, czy wręcz żądania, bo teraz już żądamy wręcz szybkiego rozwiązania tej sprawy. Na razie się na to nie zanosi, ale będziemy walczyć - mówi Adrian.

- Wiesz co, nie jest lekko, ale ja podchodzę do życia z optymizmem. Mamy bardzo dużo siły i w końcu nam się uda - mówi na pożegnanie. Umówiliśmy się, że rozmowę dokończymy w środę rano. Nie udało się - Kancelaria Sejmu zawiesiła wydawanie przepustek dla dziennikarzy bez stałej akredytacji.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl