Trener Franciszek Smuda: Wyszukałem już nowego Roberta Lewandowskiego

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Rozmawiamy z trenerem Franciszkiem Smudą, byłym trenerem reprezentacji Polski, uczestnikiem finałów mistrzostw Europy 2012.

Jak sobie poradzimy na Euro?

Przed samym turniejem jest okres wielkiej niewiadomej. Jest nowy trener Paulo Sousa, który buduje nową drużynę. Portugalczyk poznał zespół bardziej, nikt nie może mu zarzucić, że porusza się po omacku. O wszystkich piłkarzach ma już wyrobioną opinię.

Zaskoczyły Pana powołania trenera Paulo Sousy do reprezentacji?

Najwięcej emocji wywołuje nieobecność Kamila Grosickiego, ale Paulo Sousa wie, czego oczekuje od zawodników i dopasowuje piłkarzy do swojej koncepcji gry. Portugalczyk zdaje sobie sprawę jakiego pokroju zawodników potrzebuje. Nie można powiedzieć, że tego lub innego gracza skrzywdził. My nie wiemy teraz, czy jeden lub drugi, którego nie ma w kadrze w tej chwili, może po prostu nie pasował trenerowi do koncepcji.

Ma Pan jakiegoś cichego faworyta w naszej kadrze?

Nasza kadra pod względem umiejętności piłkarskich to nie jest zła. My mamy dobrą kadrę. Jest wielu młodych, którzy naprawdę są bardzo utalentowani. I już pierwsze kroki w reprezentacji postawili.

Jak Pan ocenia siłę naszej kadry?

My nie należymy do elity, ani do słabeuszy. Jesteśmy drużyną środka, która jest w stanie sprawić niejedną niespodziankę w finałach wielkich turniejów. Może tak się stanie na Euro 2021.

Na szczęście mamy więcej kandydatów do gry w kadrze niż za pańskiej kadencji...

Sam to przeżywałem, to wiem. Wracam nieraz wspomnieniami do finałów Euro 2012. Czy porównuję obie drużyny. Dam panu jeden przykład: Robert Lewandowski wtedy i Robert Lewandowski teraz. To mówi wszystko. Inni zawodnicy są uzupełnieniem. Ponadto za moich czasów tych uzupełniających kadrę nie było tak wielu, jak teraz. Nie było graczy na miarę reprezentacji Polski.

Wtedy Pan musiał szukać zawodników, którzy nawet nie potrafili mówić po polsku.

Odgrzewało się kotlety. Jak jechaliśmy do Ameryki na dwa sparingi z USA w Chicago i z Ekwadorem do Montrealu, to trzeba było szukać kadrowiczów ze świecą. Ciężko było oprzeć kadrę na samych zawodnikach z polskiej ekstraklasy.

Ogląda Pan polskie kluby. Co najbardziej Pana zaskoczyło?

Smutno mi było, gdy Widzew nie awansował do strefy barażowej o ekstraklasę. Widzew musi kolejny raz organizacyjnie i jeśli chodzi o sztab szkoleniowy i niektóre ogniwa w zarządzie, spokojnie zastanowić się i stworzyć przede wszystkim właściwe zarządzanie klubem. Posada dyrektora sportowego ma kluczowe znaczenie. Trzeba nawiązać właściwe relacje z menedżerami i wzmocnić zespół. Potrzebny jest dyrektor, który się zna i zaoszczędzi pieniądze dla klubu, a nie straci.

Panie trenerze, taka posada dyrektora sportowego jest przecież idealna dla Pana....

Ech, ja powiem tak. Ja miałem różne okresy pracy w swojej karierze, ale Widzew to jest taki klub, jak moje dziecko. Co tu dużo ukrywać. Jest obojętne, czy krzywdę mi zrobili, czy po ryju dali, to ja zawsze to dziecko będę przytulał i zawsze będę się starał pomóc.

Znam Pana dobrze i zapewne nie namówię Pana na wytypowanie wyników polskiej reprezentacji ze Słowacją, Hiszpanią i Szwecją?

Ja tego nie lubię. Nawet jak czasami mój brat, gdy grał u bukmacherów, pytał, jaki będzie wynik, to odpowiadałem mu, że mu nie odpowiem. Wie pan, kto najlepiej typuje wyniki spotkań piłkarskich? Ten, kto się w ogóle na piłce nie zna.

Zgadzam się z tym całkowicie. I jeszcze trafia doskonale Panu znany kierownik wielkiej drużyny Widzewa Tadeusz Gapiński. Kiedyś przewidział, z jakimi drużynami zagramy w finałach mistrzostw świata 2002. Przed losowaniem...

No proszę, to duże osiągnięcie. Tadzio Gapiński, jak ja go znam, bardziej starał się zaskoczyć jakimś żartem wszystkich i być może dlatego niekiedy jego typy pokrywały się z rzeczywistością.

Panie trenerze, czym się Pan teraz zajmuje? Co Panu zabiera najwięcej czasu?

Jeżdżę na mecze od ekstraklasy do trzeciej ligi. Zaglądam nawet na spotkania Centralnej Ligi Juniorów. Oglądam grę młodzieżowych drużyn. To mnie pociąga, robię to z przyjemnością. Znalazłem już kogoś, no nie wiem, może wypalić. Jak Robert.

Proszę powiedzieć, czy to jakiś wielce utalentowany piłkarz?

Tak, ale nie powiem, nie zdradzę. Zresztą wielu rodziców dzwoni do mnie, żebym się zainteresował ich dzieckiem, by poprowadzić ich pociechę. Ludzie myślą, że ja znowu odkryję nowego Marka Citko czy Roberta Lewandowskiego.

A dlaczegóż by nie miało się tak stać. Ma Pan przecież wytrawnego nosa.

Może tak też być.

Zamienia Pan fach trenerski na menedżerkę i skauting?

Menedżerem nie jestem. Ja mogę doradzać, mogę podjąć się współpracy z prezesami klubów i postaram się im pomóc. Na pewno każdy prezes klubu, pracując ze mną, zaoszczędzi dużo kasy na transfery. Lewandowskiego kupiliśmy z Pruszkowa do Poznania za 250 tysięcy, a sprzedaliśmy go za 6,5 milionów euro. To jest interes. Nie sztuką jest wyrzucać dużą kasę w błoto. Wracam na ławkę trenerską w Wieczystej Kraków.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trener Franciszek Smuda: Wyszukałem już nowego Roberta Lewandowskiego - Dziennik Łódzki

Wróć na i.pl Portal i.pl