Tragiczny sylwester w Bukowinie. Mistrz judo zabił, broniąc rodziny?

Artur Drożdżak
27-letni oskarżony Gruzin Beka B. doprowadzany w konwoju policyjnym na salę rozpraw Sądu Okręgowego w Krośnie. Nie przyznał się do winy, mówił, że ciosy nożem zadawał, ale na oślep i tylko w  samoobronie
27-letni oskarżony Gruzin Beka B. doprowadzany w konwoju policyjnym na salę rozpraw Sądu Okręgowego w Krośnie. Nie przyznał się do winy, mówił, że ciosy nożem zadawał, ale na oślep i tylko w samoobronie Artur Drożdżak
W Bukowinie Tatrzańskiej, w lokalu „Pod Świerkiem”, w sylwestrową noc spotkały się dwie grupy gości. Gruzin Beka B. zabił wtedy młodego chłopaka. Dziś mówi, że zadał cios, ale w samoobronie.

Zdjęcia: Artur Drożdżak

To miał być wyjątkowy sylwester. Paczka znajomych spod Krosna wybrała się do Zakopanego, by przywitać rok 2015. Pięciu chłopaków i cztery dziewczyny po drodze popijało alkohol, bo bez niego zabawa nie jest taka fajna. Zwiedzili miasto, pokręcili się pod Gubałówką, ale dłużej tu nie zostali. Ktoś ich nastraszył, że o północy na Krupówkach bywa niebezpiecznie. W Zakopanem nigdy nie brakowało pijanych, którzy świętowali z przytupem i rzucali pustymi butelkami. Łatwo wówczas o wypadek.

Paczka z Krosna zdecydowała więc, że wraca na miejsce noclegu, do Bukowiny Tatrzańskiej. Byli tam po chwili, ale nie zagrzali długo miejsca na kwaterze, bo usłyszeli skoczną muzykę z pobliskiej karczmy „Pod Świerkiem”. Weszli, zsunęli stoliki, zamówili alkohol. Postanowili się bawić aż do białego rana.

Gruzin w Bukowinie

Dla Gruzina Beki B. to też miał być wyjątkowy sylwester. Z żoną Polką i jej siostrzeńcem dużo wcześniej znaleźli kwatery w Bukowinie. Towarzyszył im Nodar, kolega Gruzina z żoną i dwójką małych dzieci.

Pojeździli na nartach, a do gospody „Pod Świerkiem” przyszli koło 22.00. Od tej chwili każda z grup podaje swoją wersję zdarzeń. Beka B. pamięta, że już przy wejściu ktoś ich zaczepił i prosił o ogień.

- Ty, ku..., daj zapalniczkę - padły wulgarne słowa. Gruzin zwrócił uwagę agresywnym młodym ludziom, by mówili grzeczniej. Ktoś podał zapalniczkę, więc Beka B. z rodziną i bliskimi poszli na piętro karczmy i zajęli swoje miejsca.

Trener Stanisław Michałowski: Gruzin był bardzo zdolnym zawodnikiem judo, miał sukcesy w Pucharze Polski

Niezbyt im się podobało, zbyt głośna muzyka, nieciekawe towarzystwo, więc Gruzin z kolegą wyskoczyli na zewnątrz, by się rozejrzeć w poszukiwaniu innego lokalu, ale w taką noc to nie było możliwe. Wrócili do gospody po 20 minutach i wtedy po chwili na piętrze pojawiło się dwóch młodych ludzi. Stanęli nad stolikiem towarzystwa z Gruzji, wrogo patrzyli. Dało się wyczuć stres kobiet i niepokój dzieci. Coś wisiało w powietrzu. Coś złego.

Wersja „grupy krośnieńskiej”

Daniel G. z „grupy krośnieńskiej” pamięta, że faktycznie kogoś zapytali o ogień i jakiś chłopak dał im zapalniczkę. Po chwili ją oddali, wszystko odbyło się grzecznie i bez wulgaryzmów. Potem gospodyni przyniosła im swoją zapalniczkę.

- W pewnym momencie z kolegą poszedłem na piętro zwiedzić lokal. Wyszedłem na górę i wówczas bez ostrzeżenia dwa razy dostałem pięścią po głowie. Kolega też został poturbowany bez powodu, ktoś rozdarł mu koszulę - nie krył później Daniel G.

Zgłosili sprawę właścicielowi lokalu, który puszczał muzykę i powiedzieli mu, że na piętrze są agresywne osoby. Odparł, że „za darmo nikt nie dostaje”. Dziś nie potwierdza słów Daniela G.

- Bo to on z kolegą szukał zaczepki z Gruzinami i poszedł na piętro. Musiałem ich uspokajać. Co się zdarzyło na górze, tego jednak nie widziałem - opowiada góral, właściciel karczmy w Bukowinie.

„Grupa krośnieńska” na chwilę zajście puściła w niepamięć. Minęło ze 40 minut, gdy zauważyła, że obcokrajowcy wychodzą z gospody. - Jeden z nich rzucił w naszą stronę „polskie ku...” i zrobił gest dłonią, jakby zapraszał nas do wyjścia - mówi Daniel G. Poczuł, że krew uderza mu do głowy.

- Każdy ma jakiś honor. Podniosłem się urażony i wyszedłem, by wyjaśnić sytuację. Nie byłem pierwszy z naszej grupy, która wyszła na zewnątrz - przypomniał sobie Daniel G. Potem wdał się w szarpaninę z niższym Gruzinem, czterech jego kolegów skoczyło do wyższego, do Beki B. Gonili się po parkingu, przepychali. Nie widział, by ktoś z kumpli miał nóż lub butelkę.

- Z naszej grupy, a znam się z chłopakami z 15 lat, nikt takich rzeczy ze sobą nie nosił - zapewniał. W pewnej chwili dwaj mężczyźni z „grupy krośnieńskiej” przemieścili się z Gruzinem w miejsce, gdzie było bardzo ciemno. Nikt nie widział, co się wtedy stało, ale okazało się, że 23-letni Artur S. i o rok młodszy Jakub K. mocno krwawią. Jeden z nich nie przeżył. Biegły medyk Jan Kołodziej powie potem podczas rozprawy, że zmarły Artur S., piłkarz klubu LKS Moderówka, otrzymał cios w przedramię, a drugi prosto w serce.

- Nie miał szans na przeżycie. Gdyby dostał takie uderzenie nożem np. na sali operacyjnej w szpitalu to też nie byłoby możliwości, by go uratować - nie krył biegły z 30-letnim doświadczeniem. Jakub K. miał pięć ran, w tym trzy cięte w okolicy pleców, zagrażały jego życiu i tylko szybka operacja uratowała go przed śmiercią. Prokurator Rafał Porębski z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem jest przekonany, że oskarżony Gruzin działał z zamiarem zabójstwa.

- Chciał zabić, był to zamiar nagły - uważa śledczy. Dlatego takie zarzuty postawił obcokrajowcowi. Za zabójstwo i próbę zabójstwa grozi mu dożywocie. Od stycznia Beka B. przebywa w areszcie. Został zatrzymany trzy dni po zajściu już w Warszawie, gdzie się schronił.Zastanawiał się, czy samemu zgłosić się na policję, ale zrezygnował.

- To była trudna decyzja. Na pasku w telewizji widziałam informację, że trwają poszukiwania mojego męża, którego określano słowem nożownik - nie kryła jego żona Sylwia B. Beka B. nie uciekł też za granicę, a nie miałby z tym kłopotu. Gdyby tylko chciał.

Średniego wzrostu, krępy, z kręconymi włosami. Pod koszulą prężą się stalowe mięśnie. Z wykształcenia jest fizjoterapeutą po akademii medycznej w Gruzji. Był karany za pobicie. W Polsce mieszka od kilku lat i uprawia judo.

Judoka z medalem

- Jako junior był mistrzem Gruzji, w mistrzostwach Polski nie mógł brać udziału, ale w Pucharze Polski już tak. Raz był 7., potem 5. i 3. Zdobycie brązowego medalu to jego sukces. To zdolny, pracowity zawodnik - podkreśla jego trener Stanisław Michałowski z Politechniki Warszawskiej. Opowiada, że zawodnicy w ciężkich kategoriach wagowych, do 90 kg, przeważnie są łagodni i spokojni. - I on taki właśnie był - nie kryje trener. Uważa, że Beka B. miał „wyjątkowy niefart”, że znalazł się w tamtym miejscu i czasie.

- Był atakowany przez większą grupę, miał prawo się bronić - mówi. Nigdy nie widział, by Beka B. chodził z nożem. Jego zdaniem Gruzin, gdy opuści areszt, ma jeszcze szansę na sukcesy sportowe. Ma doświadczenie i nie jest za stary.

Wójt Bukowiny Stanisław Łukaszczyk mówi, że to, co się stało, nie ma wpływu na zmniejszenie się ruchu turystycznego w regionie. - Wydarzyła się wielka tragedia, na szczęście bez udziału górali - zauważa.

____________________

Sąd Okręgowy w Krośnie zajmuje się procesem oskarżonego Gruzina, bo to jest podyktowane ekonomiką sprawy. Najpierw śledztwem dotyczącym zabójstwa i usiłowania zabójstwa w Bukowinie Tatrzańskiej zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Zakopanem. Akt oskarżenia przed wakacjami wysłała do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, który przekazał go jednak do Krosna, bo tutaj mieszka większość świadków. Będą mieli znacznie bliżej na rozprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tragiczny sylwester w Bukowinie. Mistrz judo zabił, broniąc rodziny? - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl