Tragiczny pożar w Dryni w gminie Gielniów. Pani Bożenna straciła w nim męża i syna

JP
Tragiczny pożar w Dryni w gminie Gielniów. Pani Bożenna straciła w nim męża i syna.
Tragiczny pożar w Dryni w gminie Gielniów. Pani Bożenna straciła w nim męża i syna. Szymon Wykrota
- Nie mam już nic, spaliło się wszystko. Nie mam nawet telefonu, aby zadzwonić. Ale wszystko to nic, gdyby tylko oni żyli - mówi Bożenna Ptaszek, która w niedzielnym pożarze w Dryni straciła męża i syna. Sama cudem uratowała się, wyskakując przez okno i wyciągając drugiego syna.

Straż pożarna i pogotowie przyjechały szybko. Biegła do ulicy krzycząc: „Ratujcie ich !”. Syn jeszcze żył, długo go reanimowali. Bezskutecznie. W końcu sama z drugim synem została odwieziona do szpitala.

Zostali bez dachu nad głową

Pożar strawił doszczętnie wnętrze parterowego murowanego domu. Na zewnątrz, z ulicy nawet nie widać jednak aż tak bardzo dzieła zniszczenia, dokonanego przez ogień. Drzewa i krzewy zasłaniają widok. Stąd pewnie sporo osób we wsi w ogóle nie zauważyło, że coś się pali, choć było to niedzielne południe.

Strażacy wstępnie uznali, że pożar wybuchł od kuchni węglowej z fajerkami. Być może doszło do zaprószenia ognia od papierosa? Trudno to będzie ustalić z całą pewnością, bo w pogorzelisku trudno znaleźć jakiekolwiek ślady.

Szybkość, z jaką rozprzestrzeniał się pożar, była oszałamiająca, a przyczyniła się do tego z pewnością boazeria, którą obito wnętrze wszystkich pomieszczeń. Bożenna Ptaszek wraz z synem Arkadiuszem po badaniach wyszli już ze szpitala. Zamieszkali w letniej przybudówce, czekają na decyzję prokuratora w sprawie podwójnego pogrzebu.

Dramatyczne chwile

- Nie mamy już teraz nic. Co ja mam zrobić? Lodówka, mikrofalówka, pralka - powtarza 65 - letnia Bożenna Ptaszek. Dobrze zapamiętała wszystko.

- Byłam w ostatnim pokoju. Zrobiłam sobie kawę. Czytałam gazetę. Coś się dymiło na zewnątrz. Myślę sobie pewnie sąsiad tak napalił - mówi kobieta.

Otworzyła okno. Wtedy dym z sąsiedniego pokoju momentalnie wdarł się do jej pomieszczenia. Z sąsiedniego pokoju wciągnęła 41 - letniego syna. Sama pierwsza wyskoczyła przez okno. Potem wyciągała syna. Na posesji byli już pierwsi ludzie.

- Gdybyśmy próbowali wydostać się drzwiami, to już byśmy nie żyli. Raz tylko obejrzałam się i widziałam wielki języki ognia z boazerii - mówi kobieta.

Podwójna śmierć

Gdy przyjechała straż, a strażacy w wyposażeni w butle tlenowe weszli do środka, syn jeszcze oddychał. Ciało męża nie było nadpalone. Zapewne zmarł zatruty tlenkiem węgla.

Zmarły 45 - letni Norbert Ptaszek nigdzie nie pracował. Przed czterema laty przeżył tragedię. W pożarze zginęła jego żona. Prawdopodobną przyczyną tamtego pożaru było zaprószenie ognia od papierosa.

Arkadiusz, który uratował się z pożaru jest elektrykiem. Pracuje dorywczo. Trzeci syn Mariusz mieszka i pracuje w Holandii. W poniedziałek dołączył do zrozpaczonej mamy i brata.

- Trudno w to wszystko uwierzyć. Widocznie ludzie są zabiegani, niewiele interesują się tym co się dzieje obok. Bo przecież ktoś musiał zauważyć jakiś dym i szybko pomóc - mówi jeden z mieszkańców miejscowości.

Wójt: będzie pomoc dla rodziny

Władysław Czarnecki, wójt Gielniowa rodzinę zna bardzo dobrze. - Ta pani pracowała w bibliotece, odeszła na emeryturę. Z jej mężem dwa miesiące temu rozmawialiśmy na temat kopalni. On był górnikiem, a nas ten temat gospodarczo interesuje. Kto by się spodziewał takiej tragedii? W biały dzień, w południe... - mówi Władysław Czarnecki.

Wójt Czarnecki obiecuje, że rodzina nie zostanie bez pomocy. - Jesteśmy w stanie im pomóc, jak tylko zwrócą się o to. Mamy świetlicę, gdzie są pomieszczenia mieszkalne i tam możemy ich zakwaterować. Jeśli będą próbowali odbudować dom, też oczywiście im pomożemy - zapewnia wójt Gielniowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tragiczny pożar w Dryni w gminie Gielniów. Pani Bożenna straciła w nim męża i syna - Echo Dnia Radomskie

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

g
gosc 2

jak mozna tak klamac gdy by nie pomoc ludzi to i oni by zgineli bo nie chcieli  wyjsc z domu tylko na sile ich wyciągli

G
Gość

Gdyby nie sąsiedzka pomoc i pobliskich mieszkańców wszyscy by zginęli w pożarze!!!

P
Pati
Dokładnie stanowisko zobowiązuje: Panie wójcie
M
Miśka
Do pana Burmistrza: myślę że to pan powinien wyiść z iniciatywà pomocy dla tych ludzi. A nie oczekiwać że ludzie w obliczu takiej tragedii przyidą pana prosić o pomoc...
G
Gość
W dniu 17.01.2017 o 10:02, Rob napisał:

Jeden czujnik dymu za kilkadziesiąt zł.mógłby zapobiec tej tragedii i wielu innych.

A Ty masz?

R
Rob
Jeden czujnik dymu za kilkadziesiąt zł.mógłby zapobiec tej tragedii i wielu innych.
Wróć na i.pl Portal i.pl