Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Suszku na Pomorzu. ZHR nie zrezygnuje z obozów w lasach

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Janina Waszczuk
ZHR chce poprawić bezpieczeństwo na obozach, ale nie zrezygnuje z biwakowania w lasach. Rodzice łódzkich dzieci poprosili o pomoc psychologa.

Mimo śmierci dwóch harcerek Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej nie zrezygnuje z obozów w lasach. Rzecznik łódzkiego okręgu ZHR Grzegorz Bielawski podkreśla, że jedną z metod wychowawczych związku jest tzw. puszczaństwo. - To przebywanie w lasach i poznawanie ich - mówi Grzegorz Bielawski.

Po tragedii na obozie w Suszku ZHR rozważa jednak wprowadzenie ostrzejszych zasad bezpieczeństwa. - Będziemy starali się analizować sytuację i wyciągnąć wnioski, aby zapewnić jak największe bezpieczeństwo - mówi rzecznik ZHR. - Chcemy jednak, aby forma obozu była zachowana.

Pierwsze zaostrzenie przepisów ZHR wprowadził pięć lat temu, po śmierci 11-latki z Wielkopolski przygniecionej przez drzewo na obozie. Powstała wówczas instrukcja opisująca sposoby ewakuacji obozu i radzenia sobie z traumą.

W poniedziałek z Suszka do Łodzi przywiezione zostały rzeczy osobiste uczestników obozu i sprzęt należący do ZHR.

- Uczestnicy byli ewakuowani dosłownie w tym, w czym stali - mówi Grzegorz Bielawski.

Zobacz też:Tragedia w Suszku na Pomorzu. Ocalali harcerze wrócili do Łodzi [ZDJĘCIA, FILM]

Rzeczy popakowane w worki foliowe trafiły do jednej ze szkół na łódzkim Złotnie. ZHR organizuje punkt ich wydawania.

Cały czas działa sztab kryzysowy powołany przez wojewodę. W poniedziałek w południe w szpitalach pozostawały jeszcze dwie uczestniczki obozu: jedna w Bydgoszczy, druga w Gdańsku.

Do łódzkiego magistratu zgłosili się rodzice 15 uczniów jednej z łódzkich szkół. Poprosili o objęcie ich dzieci opieką psychologiczną. Dzieci będą mieć spotkania z psychologiem od początku września.

Do tragedii doszło na obozie Łódzkiego Okręgu ZHR w Suszku w województwie pomorskim. W nocy z piątku na sobotę przed północą nad obozem przeszła wyjątkowo silna burza. Dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat zginęły przygniecione przez upadające drzewa. 37 osób zostało rannych i trafiło do szpitali.

Teren obozu został odcięty od świata. Pierwsi ratownicy dotarli o godz. 4 nad ranem w sobotę. Tego samego dnia uczestnicy wrócili do Łodzi. Śledztwo w sprawie śmierci dziewczynek prowadzi prokuratura rejonowa w Chojnicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki