3. Producenci specjalistycznego sprzętu medycznego, zwłaszcza respiratorów. Respiratory stały się dziś urządzeniami bardziej pożądanymi od telewizorów, lodówek czy pralek. Widząc przebieg epidemii we Włoszech niemal wszystkie rządy świata rzuciły się na zakupy - wielu pacjentów przechodzących infekcję w sposób ostry w krytycznym stadium choroby nie jest w stanie samodzielnie oddychać (na własnej skórze przekonał się o tym m.in. premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson); ratunkiem jest respirator. W przytłaczającej większości państw takich urządzeń jest wielokrotnie zbyt mało, więc od początku pandemii zapotrzebowanie na nie skokowo wzrosło. Ich produkcję rozpoczęło też wiele firm, które nie wytwarzały dotąd sprzętu medycznego, m.in. amerykańskie Tesla, Ford, General Motors czy chiński Foxconn. Producenci sprzętu medycznego generalnie zyskują krocie – a to dlatego, że kraje zachodnie dostrzegły nagle (?), że ich służba zdrowia jest koszmarnie niedoinwestowana i próbują to na chybcika zmienić. A jak się kupuje szybko, przy nikłej podaży (koronakryzys zatrzymał na tygodnie wiele fabryk w Chinach), to trzeba słono zapłacić…

2. Producenci i dostawcy środków dezynfekcyjnych oraz sprzętu i wyposażenia zapewniającego bezpieczeństwo lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom (maseczki, rękawiczki, przyłbice, fartuchy, kombinezony), a także odczynników laboratoryjnych. Od stycznia zyskuje – notowana na warszawskiej giełdzie – spółka Mercator Medical, królująca na rynku jednorazowych rękawiczek lateksowych (zaopatruje m.in. placówki zdrowia w 70 krajach). Mocną pozycję mają Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych, holding skupiający m.in. producentów wyrobów higienicznych, sterylizatorni oraz maseczek.

1. Firmy medyczne, farmaceutyczne i laboratoria pracujące nad szczepionką na koronawirusa oraz produkujące leki znane wcześniej, które dają obiecujące rezultaty w leczeniu choroby. Jeśli szczepionka zostanie wynaleziona, w zasadzie wszystkie rządy na świecie będą musiały ją kupić, nic dziwnego, że inwestorzy windują notowania firm zaangażowanych w prace badawcze. Od stycznia (gdy zanotowano pierwsze przypadki zakażeń w USA i Europie) gwałtownie rośnie wartość spółek biotechnologicznych w USA i Europie, także w Polsce. Równocześnie firmy otrzymują zewsząd hojne dotacje (od rządów, koncernów, fundacji, celebrytów) na przyspieszenie prac. Od 27 marca, gdy notowana na warszawskiej giełdzie spółka BioMaxima ogłosiła, że będzie sprzedawać tzw. szybkie testy do wykrywania COVID-19 (ma ich dostarczać 50 tys. na tydzień), wartość jej akcji wzrosła z 7 do ponad 30 zł. 13 marca, tuż po wprowadzeniu przez polski rząd pierwszych znaczących ograniczeń w związku z epidemią, od dna odbiły notowania Biomedu-Lublin - w ciągu trzech tygodni akcje tej firmy zdrożały prawie… dziewięciokrotnie. Biomed produkuje nie tylko szczepionki i surowice, w tym stosowaną od lat szczepionkę na gruźlicę (która – wszystko na to wskazuje – może uodparniać na COVID-19 lub łagodzić skutki zakażenia), ale też odczynniki i preparaty stosowane w diagnostyce laboratoryjnej.