1/10
Przykładem na to, że rozpowszechniane fake newsy, które nie...
fot. EAST NEWS

1. Whatsapp, porwania dzieci i lincze.

Przykładem na to, że rozpowszechniane fake newsy, które nie zostały jeszcze zweryfikowane, potrafią być szczególnie niebezpieczne, jest głośna w pierwszej połowie tego roku sprawa z domniemanym porywaniem dzieci w Indiach. W kwietniu na popularnym komunikatorze internetowym WhatsApp, wśród indyjskich użytkowników (warto nadmienić, że WhatsApp, który należy do Facebooka, działa w Indiach najbardziej prężnie na świecie, korzysta z niego bowiem ponad 200 milionów mieszkańców tego kraju) zaczął krążyć film, na którym widać ludzi, m.in. dwóch mężczyzn na motorze, którzy porywają z ulic dzieci.

W rzeczywistości nagranie było fałszywką - wyglądającą wyjątkowo realnie przeróbką spotu kampanii społecznej, który ostrzega przed uprowadzeniami nieletnich. Jednak większość ludzi, którzy zobaczyli to krótkie wideo, było przekonanych, że film jest prawdziwy i zaczęli tropić tożsamość rzekomych porywaczy. Doprowadziło to do masowych linczów i zabójstw osób, które miały zagrażać bezpieczeństwu dzieci, a w rzeczywistości były niewinne.

Skutki tego bezmyślnego fake newsa były tragiczne. Od kwietnia do lipca w różnych częściach Indii (szczególnie na obszarach wiejskich) zginęło około 30 osób. Jedną z nich był mężczyzna w północno-wschodnim stanie Tripura, który, zatrudniony przez lokalne władze, odwiedzał wioski i przez megafon ostrzegał ich mieszkańców, aby nie wierzyli w plotki rozsiewane przez media społecznościowe. Rozsierdzony tłum rzucił się na niego, przekonany, że on także był zamieszany w porwania.

Indyjska policja podkreśla, że informowała, że film jest fałszywy, lecz twierdzi, że „była bez szans”. - Obecnie ludzie z terenów wiejskich w szczególności są zalewani informacjami i nie potrafią odróżnić prawdy od fałszu. Są oni skłonni uwierzyć we wszystko, co się im wyśle - powiedział BBC Pratik Sinha, założyciel demaskatorskiej strony internetowej Alt News. Cała sprawa zszokowała Indie i doprowadziła do wprowadzenia zmian użytkowania WhatsAppa (m.in. w Indiach ograniczono liczbę osób, do których można jednocześnie wysłać wiadomość). Jak podkreślił bowiem indyjski rząd premiera Narendry Modiego, firma WhatsApp nie „może unikać odpowiedzialności” za treści, które udostępniają jej użytkownicy. Władze nie poprzestają tylko na tym. Kilka dni temu indyjski minister cyfryzacji Ravi Shankar Prasad spotkał się z nowym dyrektorem WhatsApp Chrisem Danielsem w Nowym Delhi. - Komunikator musi znaleźć rozwiązanie tych problemów, które są bez wątpienia przestępstwami i które naruszają indyjskie prawo - mówił Prasad. Jak podał CNN, Daniels nie wyjawił, co zrobi teraz WhatsApp.

2/10
16 lipca 2018 r. FBI aresztowało mieszkającą w Waszyngtonie...
fot. AP/EAST NEWS

2. Rosyjska agentka w białym domu

16 lipca 2018 r. FBI aresztowało mieszkającą w Waszyngtonie Rosjankę Marię Butinę pod zarzutami szpiegowania na rzecz Rosji. 29-letnia kobieta miała odegrać dużą rolę w działaniach Kremla na rzecz wpłynięcia na wynik amerykańskich wyborców w listopadzie 2016 r.

Kwestia, czy Kreml rzeczywiście ingerował w wybory, które zwyciężył republikanin Donald Trump, rozgrzała (i wciąż rozgrzewa) Amerykanów do czerwoności, a FBI prowadzi już w tej sprawie głośne dochodzenie (mimo że Trump twierdzi, że nic nie wiedział i nazywa całą sprawę „polowaniem na czarownice”). Nic więc dziwnego, że na fali tej rosyjskiej histerii pojawił się fake news, który był chętnie udostępniany w sieci.

Krótko po zatrzymaniu Butiny na Twitterze zaczęto bowiem udostępniać zdjęcie z maja 2017 r., na którym domniemana Butina stoi w Gabinecie Owalnym w Białym Domu (wśród innych pracowników i członków delegacji), kiedy prezydent Donald Trump wita szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa. W sieci zawrzało: czy agentka Kremla faktycznie miała dostęp do Białego Domu?

Niektórzy użytkownicy Twittera nie stracili jednak głowy i zestawili ze sobą zdjęcie Butiny i zdjęcie kobiety stojącej w Gabinecie Owalnym. Wniosek był jeden: ta druga, mimo dużego podobieństwa i podobnych, ognistorudych włosów, z całą pewnością nie jest zatrzymaną Rosjanką. Źródło z Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) potwierdziło to w rozmowie z portalem BuzzFeed i wyjawiło, że w rzeczywistości tajemnicza kobieta to pracownica NSC Cari Lutkins.

3/10
Od przełomu 2017 i 2018 r. w mediach często pojawiają się...
fot. AFP/EAST NEWS

3. Benedykt XVI nie żyje

Od przełomu 2017 i 2018 r. w mediach często pojawiają się informacje o coraz gorszym stanie zdrowia, a nawet o rzekomej śmierci emerytowanego papieża Benedykta XVI. Nie uniknęły ich nawet szanowane portale informacyjne, których artykuły pod tytułem „Benedykt XVI nie żyje” siały ferment we Włoszech i poza nimi. Źródłem tego rodzaju nieprawdziwych wiadomości (91-letni poprzednik Franciszka, który „przeszedł na emeryturę” 28 lutego 2013 r., wciąż bowiem żyje) jest także serwis YouTube, gdzie można znaleźć niepokojąco realnie wyglądające filmy pod tytułem „Śmierć papieża Benedykta XVI” czy „Pogrzeb papieża Benedykta XVI”.

W październiku ubiegłego roku interweniować musiał sekretarz byłego Ojca Świętego, który zdementował te pogłoski. W lutym 2018 r. sam Benedykt XVI napisał list, który opublikowała redakcja włoskiego dziennika „Corriere della Sera”. „W obliczu stopniowego słabnięcia sił fizycznych wewnętrznie pielgrzymuję do Domu. Jest dla mnie wielką łaską to, że na tym ostatnim odcinku drogi, czasami trochę męczącym, otacza mnie wielka miłość i dobroć, których nie mogłem sobie nawet wyobrazić”, napisał papież, nawiązując do wspierających go wiernych wypytujących o jego zdrowie.

Informacje o śmierci emerytowanego papieża wciąż co jakiś czas pojawiają się jednak w sieci. Na pytanie, czy emerytowany Ojciec Święty żyje, czy też nie, można również znaleźć odpowiedź... na stronie inter-netowej deadoraliveinfo.

4/10
Latem tego roku media społecznościowe, głównie Twitter,...
fot. ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK

4.Trump i wojskowe cmentarze

Latem tego roku media społecznościowe, głównie Twitter, obiegła informacja, że prezydent USA Donald Trump przekazał całą swoją pensję w wysokości 400 tysięcy dolarów Departamentowi Zasobów Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych w celu odbudowania wojskowych cmentarzy w całym kraju. Na Twitterze pisał m.in. o tym konserwatywny dziennikarz radiowy Mark Simone, który krytykował amerykańskie media za to, że w ogóle o tym nie informowały, a za to skupiają się na krytyce działań republikańskiego i kontrowersyjnego prezydenta.

Fake newsowa analiza przeprowadzona przez portal Scopes nie wykazała jednak żadnych dowodów na to, że Trump w rzeczywistości przekazał pieniądze na ten cel. Nie ma o tym m.in. wzmianki w corocznym raporcie, dotyczącym pensji pracowników Białego Domu, przedstawianym Kongresowi. Co więcej, nie mówił o tym sam Donald Trump, który dzieli się praktycznie wszystkim na Twitterze. Wniosek Scopes: żadnych dowodów, a więc to najprawdopodobniej fake news udostępniany przez zwolenników amerykańskiego przywódcy, który ma ocieplić jego wizerunek. Warto przypomnieć, że największym wrogiem fake newsów jest właśnie... prezydent Trump.

Pozostało jeszcze 6 zdjęć.

Polecamy

Tusk: Te wybory są jednymi z najważniejszych w historii Polski powojennej

Tusk: Te wybory są jednymi z najważniejszych w historii Polski powojennej

Największe wyjazdy kibiców w kwietniu. Gigantyczna liczba Widzewa Łódź

Największe wyjazdy kibiców w kwietniu. Gigantyczna liczba Widzewa Łódź

20 lat Polski w Unii Europejskiej. Tak się wtedy ubieraliśmy. Pamiętacie tamte czasy?

20 lat Polski w Unii Europejskiej. Tak się wtedy ubieraliśmy. Pamiętacie tamte czasy?

Zobacz również

Tajemniczy adorator Sabalenki. Podobnie jak poprzedni samobójca również jest żonaty

Tajemniczy adorator Sabalenki. Podobnie jak poprzedni samobójca również jest żonaty

Yanosik. Majówka 2024 na polskich drogach. Czego możemy się spodziewać?

Yanosik. Majówka 2024 na polskich drogach. Czego możemy się spodziewać?