Tomek uciekł z Łabowej, by zwiedzić cały świat. Dziś podróżuje z kilkuletnią córką

Janusz Bobrek
15 lat temu Tomasz Biskup z Łabowej zapragnął wyruszyć na poszukiwanie przygody. Chętnie wybiera miejsca w górach. Tu jest w Patagonii - w tle góra Fitz Roy
15 lat temu Tomasz Biskup z Łabowej zapragnął wyruszyć na poszukiwanie przygody. Chętnie wybiera miejsca w górach. Tu jest w Patagonii - w tle góra Fitz Roy Archiwum Tomasza Biskupa
Tomasz Biskup zwiedził ponad pół setki państw na czterech kontynentach. Pływał po oceanach, wszedł nawet na „pięciotysięcznik”. A wszystko to poza trasami wyznaczonymi w przewodnikach, z budżetem mniejszym niż cena biletu lotniczego do ciepłych krajów.

Zaczęło się od gór. Tomek schodził wszystkie szlaki w Beskidach i Tatrach. W schronisku na Łabowskiej Hali poznał swojego pierwszego towarzysza podróży, który namówił go na wyprawę do Maroka. I tak w wieku 20 lat wyjechał z Łabowej, mając w kieszeni zaledwie 150 euro. Do domu wrócił dopiero po jedenastu miesiącach.

- To była najlepsza decyzja w moim życiu, mimo że nie znałem jeszcze dobrze angielskiego i nie byłem do tej wyprawy dobrze przygotowany - wspomina Tomasz Biskup. W podróż udał się autostopem i promem.

Po Maroku, w którym głównym celem była wspinaczka w górach Atlas, przyszedł czas na Hiszpanię, Niemcy i Szkocję, gdzie udało mu się trochę zwolnić bieg i znaleźć pracę.

Nietypowe zajęcia

Zawsze z minimalnym budżetem - to jedna z dewiz niszowego podróżowania. Można wtedy poznać ciekawych ludzi i miejsca, zwłaszcza jeśli potrafi się czerpać przyjemność z tego, co się robi.

- Pracowałem w różnych krajach. Nie lubię rutyny i nie wyobrażam sobie siebie w fabryce przy taśmie. Dlatego najciekawsza jest dla mnie praca na farmie, to jedne z najfajniejszych zajęć - zaznacza.

Tomek ma zasadę, że nigdzie w trasie nie pracuje w jednym miejscu dłużej niż trzy miesiące, ale bywa też kilka dni. Czasem zarobkowe zajęcie proponował mu kierowca, którego łapał na stopa.

- Na Nowej Zelandii udało mi się zaliczyć najciekawszą pracę. Prze kilka dni strzygłem owce. W Australii pracowałem na farmie, gdzie wokoło pływały krokodyle - opowiada, że zajęcia czasami były tak ciekawe, że mógłby je wykonywać nawet za darmo.

I zdarza mu się też robić coś bezinteresownie jak np. dwie edycje Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Norwegii (w tym roku udało się tam uzbierać ok. 150 tys. zł). Był też przez dwa miesiące wolontariuszem Green Peace na Fidżi.

Dalej w drogę

Po pierwszym niespełna rocznym trampie Biskup wrócił do domu na Sądecczyźnie, ale miejsca długo tu nie zagrzał. Tym razem zamarzył mu się Bliski Wschód. Jak zaznacza w rozmowie, najlepiej czuje się w górzystych krajach, ale na nizinach też może być fajnie. Dużo zależy jaki środek lokomocji wybierze. Jachtostopem udał się z Tajlandii do Australii i Nowej Zelandii, zaliczył też marzenie wielu miłośników gór - Patagonię.

- Faworyt wśród krajów? Zdecydowanie Indonezja, zwłaszcza że podróżowałem po niej ze świetnym kompanem z Czech. We wszystkim się zgadzaliśmy. Na przykład widzimy wulkan, to od razu ładujemy się na górę - odpowiada.

W Indonezji spotkał też najwięcej przyjaciół. Ujęły go zwłaszcza dzieci, które na każdym kroku zaczepiały go, żeby poćwiczyć angielski.

15 lat temu Tomasz Biskup z Łabowej zapragnął wyruszyć na poszukiwanie przygody. Chętnie wybiera miejsca w górach. Tu jest w Patagonii - w tle góra Fitz
15 lat temu Tomasz Biskup z Łabowej zapragnął wyruszyć na poszukiwanie przygody. Chętnie wybiera miejsca w górach. Tu jest w Patagonii - w tle góra Fitz Roy Archiwum Tomasza Biskupa

Ryzykownie

Bywały też bardzo ekstremalne wyprawy. Na przykład zimowy rajd po Norwegii i spanie w namiocie przy -30 stopniach Celsjusza. Ale jedną z najbardziej niebezpiecznych przygód Tomek Biskup przeżył na Bliskim Wschodzie, w Turcji. Tam zamarzyła mu się góra Ararat (5137 m.n.p.m).

- Siedziałem któregoś dnia z poznanym w drodze Niemcem i gapiłem się na tę piękną, wybijającą się do nieba górę. Powiedziałem wówczas: idę, chociaż nie miałem nawet odpowiedniego ubrania.

W trakcie samotnej wspinaczki okazało się, że trzeba będzie zaliczyć tzw. biwak na pięciu tysiącach metrów. Co prawda nie dopadła go choroba wysokościowa, ale podczas nocy na górze Tomek odmroził sobie stopę. Szybko wtedy zapragnął być w Polsce i tak zaczęła się jego walka z czasem, żeby uratować nogę.

Stopem udało mu się dotrzeć do Istambułu i tak etapami dojechał aż do Nowego Targu. Na ostatniego stopa złapał chirurga, z którym omówił temat leczenia odmrożeń. W krynickim szpitalu powiedziano mu, że stopa może być amputowana, ale na szczęście po kilku miesiącach leczenia udało się ją uratować. Na pamiątkę został mu skurczony duży palec, na którym nie ma już paznokcia. Trochę też wtedy odpoczął od podróżowania.

Tata w kapciach?

Beztroską wędrówkę, w której nie brakowało ryzyka oraz nonszalancji, przerwało ojcostwo. Tomkowi urodziła się córka. Osiadł w Norwegii, bo jak wspomina ten kraj odpowiadał mu z powodu górzystego terenu. Zrezygnował już z kilkumiesięcznych wojaży. Choć nie do końca...

- Owszem spoważniałem, stałem się bardziej odpowiedzialny, ale nie wyobrażałem sobie, że oto teraz zostanę w domu i założę miękkie kapcie, bo jestem tatą - zaznacza.

Okazało się, że dobrym kopanem do podróżowania może być mała córeczka.

W wieku sześciu lat Lilka objechała stopem wraz z ojcem Islandię w dwa tygodnie - przed samą podróżą wypadł jej pierwszy mleczak. Po wyspie gejzerów, razem z rodzicami dwa tygodnie spędziła w Gruzji, była też w Rumunii, zaliczając po drodze inne kraje.

- Teraz planujemy wyprawę na Nordkapp, jak tylko skończy pierwszą klasę. Już nie mogę doczekać się tej wyprawy - mówi Tomek. Pojadą oczywiście autostopem.

Nie obawia się, że taka podróż może być niebezpieczna dla siedmioletniego dziecka.

Na swojej drodze Biskup poznał wcześniej dużo par, które podróżowały z dziećmi, będąc nawet po kilka lat poza domem. Zobaczył, że można dziecko zarazić swoimi globtroterskimi pasjami. Zwłaszcza, jeśli zamiast podróży do galerii handlowych, zabiera się je pod namiot czy na górskie wędrówki. Tak buduje się, jego zdaniem, najlepsze relacje.

Tomek na śladach bloga

Kiedyś ruszając w jedną ze swoich zwariowanych podróży, za namową kolegi, założył bloga.

- Chciałem, żeby znajomi mogli śledzić, gdzie akurat prowadzą moje ścieżki - opowiada.

I tak w sieci powstał nietypowy pamiętnik z podróży. Począwszy od tych pierwszych, gdzie nie liczył się z ryzykiem, do tych odbywanych wspólnie z córką.

Obok wrażeń z niezwykłych miejsc, do których większość z nas może zaprowadzić jedynie kanał telewizyjny w rodzaju National Geographic Travel, można w tych wpisach znaleźć manifestację potrzeby wolności i poznawania świata. O podróżach Tomasza Biskupa można poczytać na stronie: jazdakuwolnosci.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tomek uciekł z Łabowej, by zwiedzić cały świat. Dziś podróżuje z kilkuletnią córką - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl