Tombiński: W tych trudnych czasach niezbędna jest wrażliwość i solidarność. Rok 2021 będzie cięższy niż poprzedni, ale potem nastąpi poprawa

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
- Budownictwo przechodzi kryzys suchą stopą dzięki temu, że nie wstrzymano publicznych inwestycji, ale też dlatego, że mieszkania sprzedają się bardzo dobrze. W Krakowie można by ich sprzedać jeszcze więcej – mówi ANDRZEJ TOMBIŃSKI, krakowski przedsiębiorca, darczyńca, mecenas kultury i sztuki, były konsul honorowy Austrii w Krakowie

Ciężko pan TO przeszedł?
Szczęśliwie – łagodnie. Mam nadzieję, że bez długofalowych skutków.

 Jak pan się zaraził?
W budownictwie z natury rzeczy nie da się pracować zdalnie. Trzeba w określonym miejscu w określonym czasie coś zbudować, co wymaga fizycznej obecności ludzi na budowie. Myśmy od razu wprowadzili na naszych budowach dezynfekcję rąk, zapewniliśmy pracownikom środki ochrony. I wyłączywszy kilka przypadków, gdy na dwa tygodnie znikały nam z powodu zakażenia całe brygady, w miarę dobrze udało nam się przez tę trudną sytuację przebrnąć. Budowy szły bez opóźnień.

Ale wróćmy do pana…
Paradoks polega na tym, że ja zaraziłem się w biurze, gdzie pracujemy rotacyjnie w reżimie sanitarnym. Mimo to na przełomie października i listopada 2020 r. kilka osób, w tym ja, złapało koronawirusa. Zagrożenie wydaje się trudne do uniknięcia w sytuacji, gdy jednak trzeba spotykać się z ludźmi.

Krakowscy hotelarze mówią mi, że będą musieli wymyślić swój biznes na nowo. Na gruntowne zmiany gotuje się branża wystawiennicza, eventowa, targowa. A w budownictwie coś się przez pandemię i po pandemii zmieni?
W samym procesie budowania chyba nie. Natomiast może się zmienić to, co budujemy. Na przykład zupełną zagadką jest dziś dla wszystkich przyszłość rynku biurowców.

W 2020 r. powstało w Krakowie ponad 140 tys. m kw. nowych biur. Z drugiej strony przybyło pustostanów, a w wynajętych biurowcach też często hula wiatr. Bo większość ludzi pracuje w domach…
Właśnie. I nikt nie wie, na ile to się utrwali. A ponieważ nikt nie wie, to przygotowywane od pewnego czasu projekty biurowe stoją pod znakiem zapytania.

Młodzi, dwudziestolatkowie, mówią mi jednak, że mają po dziurki w nosie tego home office, pragną wrócić do ludzi, spotkań…
I to jest jakaś nadzieja dla biur. W bardzo prężnej w Krakowie branży, jaką są zaawansowane usługi dla biznesu, pracuje już 80 tys. osób, głównie młodych. Od dłuższego czasu faktycznie słyszę, że oni mają już serdecznie dosyć pracy w domach.

Pada hasło: jak się tylko zaszczepimy, to wracamy do biur.
Mnie się to początkowo wydawało mało prawdopodobne, a to dlatego, że niewielu ludzi – nie tylko w Polsce – deklarowało chęć zaszczepienia się. Teraz to się szczęśliwie, pod wpływem różnych czynników, zmieniło i faktycznie, o ile pojawi się odpowiednia liczba szczepionek i ludzie dadzą się zaszczepić, to…

Będzie jak wcześniej?
Zapewne nie. No i to wszystko będzie trwało. Politycy niemieccy, z kanclerz Merkel na czele, deklarują, że w ciągu lata będą w stanie zaoferować wszystkim obywatelom możliwość szczepienia. Gdyby u nas było podobnie, to perspektywa względnej normalizacji od jesieni wydaje się być realna.

Kierowana przez Pana firma RE-Bau, przez ponad dwie dekady wybudowała lub współtworzyła wiele obiektów, które odmieniły oblicze Krakowa – i nie tylko, od osiedli mieszkalnych, hoteli i biurowców (z Urzędem Marszałkowskim i Audytorium Maximum UJ na czele), przez efektowne centra handlowe (w tym Stary Browar w Poznaniu) po Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach, Centrum Olimpijskie w Warszawie, instytuty UJ i międzynarodowe centrum targowo-kongresowe EXPO. Teraz realizujecie kilkanaście inwestycji, m.in. dla AGH i Uniwersytetu Ekonomicznego oraz dla miasta Krakowa (Muzeum Fotografii)… Wygląda na to, że mimo kryzysu firma realizuje kolejne projekty.
W ciągu 25 lat naszej działalności udawało nam się przechodzić w miarę łagodnie przez wszystkie, także te większe, wahania koniunktury. Tak było w czasie globalnego kryzysu pod koniec XX wieku, podobnie w latach 2007-2008. Więc jak jakiś segment budownictwa ma problemy…

Jak teraz biura…
Tak, to wtedy udaje się realizować inne zamówienia. Przez te wszystkie lata, niezależnie od spowolnień, udawało nam się dzięki niezwykle zaangażowanym współpracownikom rozwijać firmę. Podobnie było w pandemicznym 2020 r. I to jest bardzo ważne, bo wiadomo przecież, że jeśli kryzys dopada budownictwo, to on się zaraz rozlewa na wszystkie inne branże i trudno z tego wyjść. Trzeba więc zrobić wszystko, by budownictwo pozostało jednym z kół zamachowych gospodarki.

Covid temu zagroził?
Wszyscy wiemy, że ten kryzys jest całkiem inny niż poprzednie. W marcu 2020 r., kiedy mieliśmy w Polsce dosłownie kilka zachorowań dziennie, wszyscy wpadli w kompletne przerażenie, pojawiły się twarde lockdowny i to, oczywiście, również dotknęło budownictwo. Część osób przestało wychodzić z domu w obawie przed zarażeniem, część musiała zająć się małymi dziećmi, które przestały chodzić do szkół i przedszkoli, część inwestycji została z dnia na dzień wstrzymana…

I?
Większość z została potem uruchomiona, niektóre wręcz niezwłocznie. Ludzie wrócili do pracy, oczywiście w reżimie zabezpieczeń. Największy niepokój zapanował wśród inwestorów w branżach najsilniej dotkniętych pandemią i ograniczeniami: turystyka, hotele, gastronomia, wspomniane biura. Szczęśliwie inwestycje publiczne były kontynuowane. Uważam to za dowód na odpowiedzialność, wręcz dalekowzroczną politykę decydentów na poziomie samorządów i instytucji państwowych. Bo to w dużej mierze zdecydowało, że kryzys widoczny w tylu branżach nie rozlał się na budownictwo.

Pan chwali władzę?
Tak. Mimo że miasto Kraków straciło przez pandemię setki milionów złotych i nadal ponosi straty, choćby z powodu wielomiesięcznego zamrożenia tak kluczowego sektora, jak turystyka, to budżet na inwestycje w roku 2021 nie został okrojony. Władze najwyraźniej rozumieją, że w sytuacjach kryzysowych inwestycje publiczne mogą pobudzić gospodarkę do rozwoju, albo chociaż pomagają nam ją ochronić przed nakręceniem spirali kryzysu. Budownictwo przeszło pandemiczny 2020 rok w miarę suchą stopą i w dużej mierze wynika to z faktu, że myśmy realizowane były kontrakty zawarte przed erą Covid-19.

Fot. Andrzej Banaś

Praca wre nie tylko na budowach finansowanych ze środków publicznych, ale i w mieszkaniówce.
Tak. Wynika to z faktu, że w kryzysie popyt na mieszkania nie zmalał, a może nawet się zwiększył.

Bo nie wszystkim w pandemii wiedzie się źle? Wedle GUS wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wzrosły w 2020 r. w Małopolsce o 9,3 proc., czyli więcej niż w 2019 r.
To jeden z powodów. Pamiętajmy, że są w Krakowie branże, choćby IT, w których ten wzrost jest jeszcze wyższy. Z kolei tym, którzy nie dysponują wystarczającą gotówką, pomagają bardzo niskie stopy procentowe, za sprawą których oprocentowanie kredytów mieszkaniowych jest rekordowo niskie.

Poniżej 3 procent. To zachęca?
Bardzo. Szczególnie, że po przejściowym zaostrzeniu warunków udzielania kredytów na początku pandemii banki je ostatnio poluzowały. Dlatego jestem spokojny o wszystkie realizowane przez nas inwestycje mieszkaniowe – w Krakowie oraz w Katowicach i Łodzi. Wszędzie developerzy bez trudu sprzedają oferowane mieszkania, ba, w Krakowie można by ich sprzedać jeszcze więcej.

Co przeszkadza?
Przede wszystkim brak terenów inwestycyjnych, co doprowadziło do ogromnego wzrostu ich cen – zupełnie nieproporcjonalnego do innych kosztów, ani tym bardziej cen sprzedaży gotowych mieszkań.

Przed pandemią wiele firm miało trudności ze znalezieniem pracowników. A jak jest teraz?
Nie odczuliśmy specjalnych różnić w stosunku do okresu sprzed pandemii. W Polsce mamy bardzo niewielki wzrost bezrobocia, ono w tej chwili wynosi 6,2 proc., gdy np. w Austrii 11 proc. W Małopolsce wskaźnik jest jeszcze niższy, w Krakowie według BAEL wynosi poniżej 3 proc.

Bo od ładnych paru lat populacja młodych krakowian wchodzących na rynek pracy jest dwa razy mniej liczna od populacji starszych, przechodzących na emerytury.
Owszem. Dlatego wiele branż musiało zasilić szeregi pracowników imigrantami, głównie Ukraińcami. Dotyczy to nie tylko budownictwa, ale i handlu, hoteli, gastronomii… Można zaryzykować twierdzenie, iż gdyby nagle zabrakło imigrantów - polska gospodarka by się wyłożyła.

Po zapaści z wiosny 2020 r., gdy z powodu lockdownu i zamknięcia granic napływ przybyszy ze Wschodu osłabł, nastąpiło odbicie. ZUS melduje, że z końcem 2020 r. liczba legalnie pracujących w Małopolsce cudzoziemców, w tym Ukraińców, była rekordowa.
Ja się temu nie dziwię, bo przecież – jak wspomniałem – większość inwestycji budowlanych była i jest kontynuowana, a co za tym idzie – potrzeba pracowników. Rodzimych kadr nam brakuje, więc uzupełniamy je Ukraińcami, którzy są bardzo rzetelni, fachowi i pracowici.

Podkreślił Pan, że budownictwo przeszło rok 2020 suchą stopą, bo realizowaliście kontakty sprzed pandemii. A co z nowymi?
Są inwestycje mieszkaniowe i publiczne – przetargi, wprawdzie niezbyt wielkie, organizowane były w zeszłym roku, część postępowań nadal biegnie. Walka konkurencyjna jest przy tym o wiele ostrzejsza., Nakłada się na to kuriozalna sytuacja na rynku stali zbrojeniowej, która w budownictwie odgrywa kluczową rolę. W ciągu pół roku zdrożała o ponad 50 procent.

Cena rudy żelaza – kluczowego składnika stali – wzrosła od listopada 2019 r. do końca 2020 r. z 85 do 160 dol. za tonę.
Tak. Mówi się, że to m.in. przez sytuację w Chinach: tamtejsza gospodarka odzyskała równowagę po lockdownie i nastąpił skokowy wzrost zapotrzebowania na stal.

W tym samym czasie doszło do lockdownu w Brazylii, a w efekcie zamknięcia tamtejszych kopalń rudy żelaza. Największych na świecie. No i pan płaci za stal w Krakowie jak za zboże. Globalizacja.
Globalizacja. To ma, oczywiście, wpływ na koszty. Tym bardziej, że cementownie również sygnalizują, że będą podnosić ceny od marca, tłumacząc to z kolei wzrostem opłat za energię.

Spróbujmy jednak wrócić do względnego optymizmu i tej suchej stopy budownictwa. Jest szansa, że ona pozostanie sucha?
Tak. Wszyscy liczymy zwłaszcza na nowe przetargi i inwestycje publiczne. Polska dostanie bardzo dużo pieniędzy z Unii Europejskiej, z funduszu odbudowy oraz nowego budżetu UE. Unia mocno akcentuje konieczność realizacji inwestycji – w celu pobudzenia gospodarki. Możemy być zatem umiarkowanymi optymistami, bo prędzej czy później powinny ruszyć nowe inwestycje .

No właśnie: prędzej czy później?
Z jednej strony obawiam się, że ten rok będzie trudniejszy niż poprzedni, a zarazem mam nadzieję, że kolejny, 2022, będzie lepszy.

Ponieważ?
Ponieważ, jak znam życie, te gigantyczne pieniądze z programu odbudowy i nowego budżetu Unii nie przełożą się na inwestycje już w roku 2021, tylko dopiero w 2022 i latach kolejnych. Niewątpliwie ta dalsza przyszłość napawa optymizmem.

Polska nie jest wyspą, gospodarki są silnie ze sobą powiązane, nie tylko w skali Europy, więc wiele zależy od tego, jak będą sobie radzić inni. Pan uważnie obserwuje sytuację w Austrii, która przez długie lata była pana domem.
Austriacy też przechodzili wiosną różne stopnie lockdownów, potem poluzowali wszystko, jak my, w lecie, ale późną jesienią uznali, że trzeba jednak zastosować radykalnie ostrzejsze środki. Handel otworzyli w bardzo ograniczonym zakresie, istnieje - jak w Niemczech – bezwzględny obowiązek noszenia masek FFP2. W ogóle nie ma mowy o otwieraniu hoteli. Pojedyncze próby obchodzenia zakazu skończyły się wysokimi mandatami. Co prawda część wyciągów jest otwarta – ale tylko dla miejscowych. Zamknięcie turystyki, szczególnie tej zagranicznej, uderzyło w Austrię bardzo silnie…

Kraków też z tego powodu dotkliwie cierpi.
Tak, ale my tu mamy inne gałęzie gospodarki, które rozwijają się wręcz znakomicie, a w Austrii są całe miasta czy rejony utrzymujące się w większości z turystyki opartej na przybyszach z zagranicy. Mimo to oni podchodzą bardzo ostrożnie do poluźniania obostrzeń.

Przez sześć lat, do jesieni 2019 r., pełnił pan funkcję honorowego konsula Austrii w Krakowie. Jak do tego doszło?
W latach 80. znalazłem się w Austrii i ona stała się dla mnie domem na prawie 25 lat. Częściowo prowadziłem naszą firmę dojeżdżając z Wiednia. Przez ten czas Austria stała mi się naturalnie bliska. Zdecydowało o tym moje zamiłowanie do kultury, sposobu myślenia. No i moi synowie się tam wychowali, znaleźli żony - Austriaczki. Starszy został, młodszy, jest w Londynie, bo synowa postanowiła tam studiować, a potem pracować…

W 2010 wrócił pan na stałe do Krakowa.
Tak. I kiedy w 2013 r. Austriacy uznali, że nie będzie tutaj pracowników etatowych, ale jednocześnie chcieli zachować konsulat jako taki, zaproponowali mi funkcję konsula honorowego. Od początku jej pełnienia starałem się wszystkim uświadomić, że konsulat nie przestał działać. Owszem, zamknięty został budynek przy ul. Krupniczej 42, gdzie urzędował kiedyś zawodowy konsul. Ale ja przejąłem wszystkie obowiązki konsulatu.

Austriacy zamierzali sprzedać stary budynek.
Były takie plany, ale w końcu zapadła decyzja: zróbmy lekki lifting tego budynku. A skoro już zrobiliśmy lifting, to przybliżyło nas to do kolejnej decyzji – żeby się tu znowu pojawił zawodowy dyplomata. I to nastąpiło jesienią 2019 r. Od tego momentu konsulem generalnym Austrii jest Philipp Charwarth. Muszę powiedzieć, że funkcja konsula honorowego – w pełni społeczna - wymagała dużego zaangażowania, ale sprawiała mi wiele radości. Udało mi się przez te lata utrzymać świadomość obecności konsulatu w Krakowie, organizowaliśmy szereg ciekawych i ważnych imprez kulturalnych, w tym Dni Austrii.

A w ich ramach słynny konkurs Georga Trakla, znakomitego poety, który zmarł w 1914 roku w szpitalu przy ul. Wrocławskiej w Krakowie.
Tak. W roku 2020 odbyła się kolejna edycja tego konkursu – zdalnie, niestety.

Ale po raz pierwszy od lat jury przyznało pierwszą nagrodę.
I to był piękny powrót do tradycji lat 90., kiedy pierwszą nagrodę otrzymała Julia Hartwig, a w jury była Wisława Szymborska. Wspólnie z Fundacją Urwany Film nawiązaliśmy do tych tradycji w 2014 r., w stulecie śmierci Trakla i staramy się je kontynuować, także teraz, mimo pandemii. Działalność kulturalna to jest coś, z czego jestem naprawdę dumny. Pomagała w tym współpraca ze znakomitymi instytucjami i wspaniałymi osobami nimi kierującymi jak MOCAK, Filharmonia Krakowska, Willa Decjusza, Międzynarodowe Centrum Kultury, Muzeum Galicja, Muzeum Krakowa, Manggha, Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu i szeregiem innych, a przede wszystkim przychylność samorządu miasta i województwa.

Jesteście firmą budowlana, a mimo to bardzo wielu krakowian kojarzy was z kulturą.
Może dlatego, że angażujemy się w jej wspieranie od wielu lat. Weźmy Galerię Re, która powstała przy MOCAK-u jako miejsce wystawiania dzieł polskich i zagranicznych studentów kierunków artystycznych.

Została utworzona dzięki waszemu zaangażowaniu w remont i adaptację budynku portierni dawnej fabryki Schindlera.
Tak, zostaliśmy jej patronem. Uważam, że MOCAK z Maszą Potocką na czele robi fantastyczne rzeczy, a biznes winien pielęgnować wspaniałe tradycje mecenasów kultury i sztuki.

Razem z prof. Stanisławem Mazurem, rektorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, zaangażował się pan także w pomoc dla krakowskiego Hospicjum św. Łazarza.
To jest niesamowicie ważna, wybitnie potrzebna instytucja; praca, jaką wykonuje tam od lat pani prezes Jolanta Stokłosa budzi mój najwyższy szacunek. Niestety, z powodu pandemii placówka musiała zawiesić swe sztandarowe akcje, w tym coroczne ,,Pola Nadziei". Przez to cierpi z braku darczyńców i datków. Ja i moja rodzina staraliśmy się wspierać hospicjum już wcześniej, ale to, by zrobić to jako firma, to był pomysł rektora Mazura, który zainicjował akcję pomocy dla Hospicjum. Jestem mu za to bardzo wdzięczny.

Okazuje się, że pieniądze przekazywane przez NFZ wystarczają na pokrycie jedynie połowy kosztów działania tej placówki.
Właśnie, resztę ona musi pozyskać od darczyńców, sponsorów, co w pandemii jest piekielnie trudne. Dlatego bez wahania odpowiedziałem na apel pana rektora, przekazując darowiznę. Wierzę, że zrobią to kolejne firmy i osoby prywatne.

Naprawdę pan wierzy?
Naprawdę. Od pierwszego dnia pandemii i w całym roku 2020 wspieraliśmy w miarę możliwości potrzebujące instytucje, m.in. Szpital Uniwersytecki, Farmę Życia w Bolechowicach, czy fundacje zajmujące się zakupem sprzętu. Mimo kryzysu i rozlicznych problemów oraz niepewności o przyszłość robiło to całkiem wielu przedsiębiorców i skala tej pomocy, przynajmniej w naszym wypadku, była dużo większa niż kiedykolwiek. Doszliśmy jednak do wniosku, że właśnie w tych trudnych czasach niezbędna jest wrażliwość, solidarność. Budujące, że przedsiębiorcy okazuję jej tyle i wierzę – wierzę! – że obszar dobra będzie się jeszcze powiększać.

TEŻ MOŻESZ POMÓC. Hospicjum św. Łazarza można wesprzeć 1 proc. z PIT lub datkiem na: Wirtualnej Puszce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl