Tomasz Raczek o 95. gali rozdania Oscarów: Jest dwóch przegranych

OPRAC.:
Marcin Koziestański
Marcin Koziestański
Wideo
od 16 lat
- Jest dwóch przegranych, którzy w dodatku poczuli się na tyle przegrani, że w ogóle nie zjawili się na tej gali, bo uznali, że brak osobistych nominacji do Oscarów jest dla nich policzkiem. To Tom Cruise i James Cameron - ocenił krytyk filmowy Tomasz Raczek.

Pytany o ocenę 95. gali rozdania Oscarów, Tomasz Raczek powiedział: "Była poprawna i bez skandali; prowadzona przeciętnie i zachowawczo przez Jimmy'ego Kimmela".

- Takie też były werdykty akademików, którzy - mam wrażenie - przyznawali Oscary w wielu przypadkach nie tylko za sam film, ale także "za pewną sprawę do załatwienia" - ocenił krytyk filmowy.

- Niewątpliwie "sprawą do załatwienia" było usankcjonowanie obecności aktorów pochodzenia azjatyckiego w kinie amerykańskim, w kinie hollywoodzkim. Oni byli, ale zawsze w drugim planie, a jeśli pokazywali się - to w produkcjach nie amerykańskich, ale takich, które przychodziły chociażby z Hongkongu - mówił. - Natomiast byli niedoceniani i za mało zatrudniani - zaznaczył.

Akademia doceniła Michelle Yeoh

Zwrócił uwagę, że "to było m.in. doświadczeniem tegorocznych laureatów Oscarów, jak Michelle Yeoh". - Co prawda, ona miała już okazję być zauważona, bo zagrała w amerykańsko-brytyjskim filmie "Jutro nie umiera nigdy" z serii przygód Bonda. Wystąpiła też w filmie "Przyczajony tygrys, ukryty smok", który był produkcją z Hongkongu. Ale mimo, że grała i była zauważana - to jednak pozostawała niewidzialna dla Hollywood - wyjaśnił Raczek.

- Teraz ta jej główna rola w "Wszystko wszędzie naraz" przyniosła jej deszcz nagród, bo Oscar jest tylko ukoronowaniem całego sezonu, w którym Yeoh na każdym kroku dostawała nagrodę za najlepszą rolę przyznawaną przez kolejne gremia - ocenił.

- Niedawno była to nagroda wręczona przez Gildię Aktorów Amerykańskich, były nagrody przyznawane przez krytyków z różnych stanów, różnych okręgów. Były nagrody od rozmaitych związków twórczych - przypomniał.

- Te aktorskie Oscary - to podsumowanie sezonu powitania azjatyckich aktorów w kinie amerykańskim. Trochę odbierałem to, jako wynagrodzenie im tych lat, kiedy byli przezroczyści - powiedział krytyk.

- Co prawda "Wszystko wszędzie naraz" jest filmem dobrym i nie uważam, że stało się źle, iż dostał aż siedem Oscarów i że został uznany za najlepszy film roku, bo był jednym z filmów, które by mogły na to zasługiwać. Natomiast, takie jednoznaczne skierowanie aż siedmiu Oscarów w ręce twórców jednego filmu, moim zdaniem, trochę zakłóciło proporcje. Nie było w tym roku tak, że był tylko ten film, a za nim długo, długo nic. Stawka była dosyć wyrównana - stwierdził.

Polski kandydat do Oscara

Pytany o szanse filmu "IO" Jerzego Skolimowskiego, Tomasz Raczek przypomniał, że "sam Jerzy Skolimowski mówił w wywiadach przed ceremonią rozdania Oscarów, że nie widzi dla siebie szans w tym zestawieniu". - Między innymi dlatego, że producentem zwycięskiego filmu w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy "Na Zachodzie bez zmian" jest Netflix, czyli najpotężniejszy gracz w tej chwili na rynku streamingowym, jeden z najpoważniejszych graczy na rynku filmowym na świecie; dysponujący ogromnymi pieniędzmi - mówił.

- Budżet przeznaczony na ten film był w dużej części przeznaczony na realizację, ale też w sporej części na promocję i na marketing przedoscarowy, czyli mający na celu zwrócenie uwagi głosujących akademików. Są to różne formy nacisku, które nie pozostają bez efektów - wyjaśnił.

- Zdając sobie z tego sprawę, Skolimowski szybko się zorientował, że właściwie nie ma szans w tym starciu. I znowu tak, jak mówiłem w poprzednim przypadku, "Na Zachodzie bez zmian" to film bardzo dobry, który zasługuje na nagrodę. Bo w stawce było znowu kilka tytułów, z których każdy miał prawo dostać Oscara - wyjaśnił Raczek.

Zwrócił uwagę, że "dodatkowo >>Na Zachodzie bez zmian<< jest filmem bardzo aktualnym". - Co prawda, opowiada historię z czasów I wojny światowej, ale pokazuje ją w sposób tak dojmująco bliski nam, i tak brutalny i bezpardonowy, że my zaczynamy odczuwać to, co czuli w okopach żołnierze w trakcie I wojny - i nagle zdajemy sobie sprawę, że zdjęcia w filmie niewiele się różnią od zdjęć z Ukrainy - mówił.

- Ponieważ Rosja dzisiaj, sto lat później, stosuje technikę wojenną przypominającą czasy I wojny światowej, kiedy nie liczono się z życiem ludzkim, kiedy żołnierze byli traktowani jak mięso armatnie i wysyłani na rzeź - tłumaczył.

- Wydawałoby się, że sto lat minęło, że cywilizacyjnie się tak rozwinęliśmy, iż nawet, jeśli dojdzie do wojny w XXI wieku - to ona będzie zupełnie inaczej wyglądała niż ta w 1914 r. - a okazuje się, że nie. I ten film "Na Zachodzie bez zmian" także dlatego robi takie wrażenie, że wydaje się być bardzo bliski temu, co się dzieje w tej chwili w Ukrainie i przeraża - podkreślił krytyk filmowy.

Najwięksi przegrani gali

Pytany, kto był przegranym 95. gali rozdania Oscarów, Raczek powiedział: "Jest dwóch przegranych, którzy w dodatku poczuli się na tyle przegrani, że w ogóle nie zjawili się na tej gali, bo uznali, że brak osobistych nominacji do Oscarów jest dla nich policzkiem". - Jeden to Tom Cruise, czyli nie tylko odtwórca głównej roli, ale przede wszystkim producent filmu "Top Gun: Maverick" - wskazał.

- On w ubiegłym roku miał ogromne zasługi, ponieważ tak, jak powiedział Steven Spielberg, film "Top Gun: Maverick" uratował Hollywood w pandemii, kiedy ludzie przestali chodzić do kina; kiedy ciągle nie widzieli w repertuarze kinowym wystarczającego powodu, żeby iść do kina i mówili sobie, że zobaczą filmy jak znajdą się w streamingu"- wyjaśnił.

- Pierwszym filmem, który przyciągnął naprawdę miliony widzów do kin na całym świecie był właśnie "Top Gun: Maverick", który odniósł bardzo duży sukces finansowy, ale też to koło zamachowe całego biznesu filmowego znowu wprawił w ruch - podkreślił Tomasz Raczek, dodając, że "Hollywood było winne Tomowi Cruise'owi nagrodę za tę historyczną rzecz".

- To wyjście z martwego pola po pandemii - było dla najnowszej historii kina czymś niezwykle ważnym i trudnym do wykonania. Wobec tego wydawało mi się, że jemu się po prostu należy jakaś forma podziękowania - mówił. - I niewątpliwie jest to film, który został uznany przez widzów za spełniający ich marzenia i oczekiwania - podkreślił Raczek.

Wskazał, że drugim przegranym jest twórca filmu "Avatar: Istota wody" James Cameron. - To film, który spośród filmów ubiegłorocznych najlepiej zarabia. Posuwa do przodu historię kina, tym razem technologicznie - mówił. - Dostał co prawda jednego Oscara za najlepsze efekty wizualne, ale to nie jest ta skala nagrody, której prawdopodobnie Cameron się spodziewał - wyjaśnił krytyk filmowy.

- W każdym razie zobaczywszy, co się kroi, jeden i drugi zrezygnowali z przyjścia i nie przyjęli zaproszeń na galę - podkreślił Tomasz Raczek.

od 16 lat

Źródło:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

S
SOP78
Towarzystwo wzajemnej adoracji przyznało sobie nagrody (i wielkie pieniądze), a mnie to guzik obchodzi. Nie zamierzam oglądać żadnego z tych filmów. Mam ciekawsze zajęcia
G
Gość
Tam są załatwiane amerykańskie interesy.
G
Gość
A Zelenski tez otrzymal Oscara ??
Wróć na i.pl Portal i.pl