Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Lewandowski: Nie kalkuluję politycznie

Bogna Kisiel
Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta Poznania
Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta Poznania Paweł Miecznik
O tym, że w polityce nie należy się obrażać, o decyzjach personalnych, budowie mieszkań, Społecznej Agencji Najmu, eksmisjach i lokalach treningowych, przyszłości GOAP-u mówi Tomasz Lewandowski, który w poniedziałek objął obowiązki zastępcy prezydenta Poznania.

W poniedziałek obejmuje Pan stanowisko zastępcy prezydenta. Czy w ciągu ostatnich dni nie było chwil zwątpienia, czy nie pomyślał Pan „Boże, co ja robię”?
Tomasz Lewandowski: Nie, nie jestem osobą, która boi się wyzwań. Miałem wręcz przeciwne wrażenie, że ta decyzja była dobra. Spotkała się z ciepłym odbiorem otoczenia, osób, z którymi współpracowałem jako radny. Cieszę się na tą współpracę. Wiem, że pracy i problemów będzie co niemiara. Jestem przekonany, że moje doświadczenie pozwoli mi zmierzyć się z tymi wyzwaniami.

„Mój najlepszy przyjaciel Jacek Kaczmarski był dotknięty cenzurą przez kolegów pana Tomasza – Wojciecha Jaruzelskiego, Leszka Millera”. To słowa obecnego Pana przełożonego. Przy innej okazji prezydent stwierdził, że wynosi Pan informacje do mediów i nie ma do Pana zaufania. Opowiadał o Panu takie rzeczy, a Pan został jego zastępcą. Dlaczego?
Tomasz Lewandowski: W polityce czasami, gdy emocje zastępują zdrowy rozsądek, to pojawia się wiele cierpkich, niepotrzebnych słów. One padały po grudniu 2014 r. z obu stron i ze strony pana prezydenta, i z mojej.

Tomasz Lewandowski już zastępcą prezydenta

Tomasz Lewandowski już zastępcą prezydenta

Przypomnę, że Pan powiedział, iż nie będzie wylewał wiadra pomyj na prezydenta i gdyby jeszcze raz przyszło Panu podejmować decyzję, popierającą Jacka Jaśkowiaka w drugiej turze wyborów, to zrobiłoby Pan to ponownie.
Tomasz Lewandowski: Tak było. Nie jestem małym chłopcem, nie będę się obrażał. Pan prezydent i jego zastępcy działają dla Poznania. Jeżeli jest szansa zrealizować wiele ciekawych projektów dla mieszkańców Poznania, to przecież odmówienie sobie tego z powodu małostkowego podejścia do wcześniejszych wypowiedzi prezydenta byłoby dziecinne.

Czy przed przyjęciem propozycji prezydenta Jaśkowiaka rozmawiał Pan z żoną? Co powiedziała?
Tomasz Lewandowski: Oczywiście, że rozmawiałem, radziłem się. Pytałem, czy będzie w stanie tolerować jeszcze większą moją nieobecność w domu niż do tej pory. Odpowiedziała, że gorzej już chyba nie może być. Żona boi się pewnych stresów, które będę przeżywał. Jestem przekonany, że będę mógł liczyć na jej wsparcie.

Także żona będzie teraz bardziej publiczną osobą.
Tomasz Lewandowski: Jestem zwolennikiem zachowania prywatności rodziny, nie uważam za właściwe wciąganie jej do polityki. Myślę, że lepiej dla bliskich i polityki, jeśli rodziny zajmują się swoich życiem.

Zdał Pan mandat radnego. Jeśli współpraca się nie ułoży i prezydent podziękuje Panu, to zniknie Pan z życia publicznego Poznania. Nie obawia się Pan tego? Dlaczego podjął Pan takie ryzyko? Nie lepiej było pozostać na dotychczasowej pozycji?
Tomasz Lewandowski: Gdy podejmujemy się nowej pracy, to ze starej musimy zrezygnować. Takie ryzyko podejmują Polacy na co dzień. Wszyscy wierzą, że jeżeli będą dobrze wykonywać swoje obowiązki, odnosić sukcesy, które są też sukcesami pracodawcy, to nie będzie podstaw bać się utraty pracy. Przejmuję odpowiedzialność za bardzo trudne obszary, ale lubię wyzwania i wierzę, że dzięki wiedzy prawniczej, doświadczeniu samorządowemu i zwykłej młodzieńczej zadziory im podołam. Nie boję się zatem zarzutów merytorycznych. Czy pojawią się zatem polityczne powody do odwołania? Wydaję się to mało prawdopodobne. Po pierwsze w ostatnim rok współpracy odbudowaliśmy zaufanie do siebie. Nie było sytuacji, w której prezydent nie wywiązał się z poczynionego ze mną ustalenia. Nigdy też w tym okresie nie złamał danego mi słowa, a to dla mnie bardzo ważne. Poza tym z Jackiem Jaśkowiakiem mamy zadziwiająco zbliżone poglądy polityczne. Często mam wrażenie, że bliżej mu do postępowych ruchów socjaldemokratycznych niż do Platformy. Ale nawet, gdyby to wszystko miało się zmienić na skutek jakiś nieprzewidzianych zwrotów politycznych, to powiedzmy sobie szczerze: odwołanie swojego zastępcy, osoby, która bezwarunkowo wsparła prezydenta w pojedynku wyborczym z Ryszardem Grobelnym oraz lojalnie pracuje dla Poznania zbuduje raczej tę osobę, a nie ją zniszczy. Prezydent działając w ten sposób, zamiast zyskać ważnego sojusznika, stworzyłby sobie silnego przeciwnika. Poza tym, mam za sobą klub radnych, który jest monolitem i przy postępującej destabilizacji na rynku politycznym jawi się jako pewny sojusznik w planowanych do przeprowadzenia przez prezydenta projektach. Moim zdaniem, ten scenariusz jest mało realny.

Czy za dwa lata będzie Pan ubiegać się o stanowisko prezydenta Poznania?
Tomasz Lewandowski: Jestem przekonany, że za dwa lata potrzebny jest silny blok socjaldemokratyczny/postępowy, który będzie miał swojego kandydata na prezydenta i będzie mógł liczyć na silny klub w Radzie Miasta. Jeżeli wolą tego bloku będzie, abym był kandydatem na prezydenta, to pewno podejmę wyzwanie. Najważniejszym jednak celem jest wprowadzenie silnej reprezentacji do Rady Miasta, by przyszły prezydent nie był zakładnikiem układu politycznego, który zamiast pomagać, będzie rzucał kłody pod nogi. Póki co skupiam się na realizacji tych zadań, które przede mną postawił prezydent, i o których mówiłem w trakcie kampanii wyborczej i mojej bytności w Radzie Miasta. Nie kalkuluję politycznie. Jeśli uczciwie wykonam swoją prace, jeśli będą widoczne jej efekty, będzie miał z tego uzysk prezydent Jaśkowiak, będzie mógł chwalić się podczas wyborów. Jednocześnie będzie to pozytywna ocena mojej pracy samorządowej.

Poprze Pan Jacka Jaśkowiaka wyborach?
Tomasz Lewandowski: To nie jest czas na takie deklaracje. Sam Prezydent Jaśkowiak takich deklaracji ode mnie nie oczekiwał, co więcej w żadnym zakresie nie warunkował powołania mnie na swojego zastępcę od takich deklaracji co było z jego strony uczciwe. Trzeba powiedzieć, że pozycja prezydenta Jaśkowiaka jest dzisiaj dość mocna i to mnie cieszy, bo łatwiej dzięki temu będzie realizować (do czasu wyborów) ważne dla mnie projekty społeczne. Myślę, że przyszłe wybory samorządowe będą bardziej oparte na emocjach. To będzie pierwsze po ostatnich wyborach parlamentarnych zwarcie podzielonego społeczeństwa. Przyznam, że zawsze łatwiej mi było spierać się na argumenty, niż wykorzystywać w dyskusji emocje. Prezydent Jaśkowiak radzi sobie z tym znacznie lepiej, co widać po jego występach na marszach KOD-u. Jeżeli do drugiej tury wyborów przejdzie Jacek Jaśkowiak i kandydat prawicy, to wsparcie całego naszego środowiska dla obecnego prezydenta jest oczywiste.

Jaka będzie Pana pierwsza decyzja?
Tomasz Lewandowski: W pierwszej kolejności będę musiał się zmierzyć z pewnymi kwestiami organizacyjnymi w GOAP-ie. Zależy mi na odbudowaniu dobrych relacji z przedstawicielami gmin tworzących ZM GOAP. We wtorek jest nadzwyczajne zgromadzenie GOAP-u więc poniedziałek chciałbym poświęcić na sprawy gospodarki odpadami. Z członkostwa w zarządzie związku zrezygnuje Arkadiusz Stasica, bo jego mandat, jako zastępcy prezydenta w zgromadzeniu GOAP wygasa. To wymusi z kolei dalsze zmiany w zarządzie, bo w tej formule z uwagi na zapisy ustawowe nie może on działać. Z pewnością nowy kształt zarządu ustalimy z naszymi partnerami w ZM GOAP już we wtorek. Jednak do jego powołania dojdzie na posiedzenie wrześniowym.

Będzie Pan urzędował w gabinecie prezydenta Stasicy?
Tomasz Lewandowski: Tak. Będę miał tą samą asystentkę, sekretarkę łącznie z tym, że mogę mieć ten sam telefon, komputer. Nie przychodzę tutaj dla gadżetów, oprawy.

Będzie Pan zastępcą decyzyjnym, czy też musi się Pan słuchać prezydenta?
Tomasz Lewandowski: Za wszystkie decyzje odpowiedzialność polityczną ponosi prezydent miasta. Trudno więc byłoby, by decyzje, które będę podejmował nie były uzgodnione z prezydentem. To co mnie przekonało do przyjęcia propozycji prezydenta jest sposób zarządzania ludźmi i miastem. Daje dość dużą swobodę decyzyjną swoim zastępcom i rozlicza ich z efektów. Taki model mi odpowiada. Nie ma jednak odpowiedzialności bez decyzyjności. Prezydent kierujący całym organizmem miejskim musi siłą rzeczy polegać na rekomendacjach swoich zastępców i w ten sposób do tej pory podejmował decyzję. W tym sensie każdy z zastępców, w tym ja, w pełni decydujemy o tym co się dzieje w naszym decernacie. Prezydent zaś będzie nas rozliczał co do założonych efektów.

Jakich decyzji personalnych należy się spodziewać? Kogo Pan zwolni, a kogo zaprosi do współpracy?
Tomasz Lewandowski: Różnica między radnym Lewandowski, a prezydentem Lewandowskim polega na tym, że prezydent Lewandowski będzie miał moc sprawczą. O ile radni mogą dość swobodnie wygłaszać opinie o danych osobach, o tyle jako prezydent wszelkie decyzje personalne w pierwszej kolejności będę komunikował podległym mi pracownikom.

Wiadomo przecież, że pan Stasica przejdzie do ZKZL. Mówił o tym prezydent.
Tomasz Lewandowski: Ta decyzja już została podjęta. Rada nadzorcza spółki zdecydowała o rozszerzeniu zarządu do trzech osób. Pan Stasica został powołany z dniem 1 sierpnia na prezesa, a dotychczasowy prezes Paweł Kaczmarek na członka zarządu. W ZKZL te decyzje zapadły.

Prezydent nie wykluczał, że prezes Kaczmarek zostanie szefem MPGM.
Tomasz Lewandowski: Mówił o tym na konferencji. Będziemy na ten temat rozmawiać w jakiej formule to zrealizować, czy poszerzenia zarządu, czy zmian personalnych. To sprawa otwarta. Jedno jest pewne, że sytuacja finansowa MPGM nie jest taka, jak powinna być. Trzeba zastanowić się nad przyszłością tej spółki tak, by z jednej strony zostały zabezpieczone usługi, które świadczy, a z drugiej strony, by pracownicy MPGM mieli pewność co z nimi się stanie.

Czy pomysł połączenia MPGM z ZKZL-em upadł?
Tomasz Lewandowski: Mam wrażenie, że jest cały czas dyskutowany. Z punktu widzenia ekonomicznego trudno mu coś zarzucić, bo to jest model najoptymalniejszy. Kiedyś popełniono błąd i rozdzielono funkcje zarządcy i właścicielską. To nie oznacza, że w tym błędzie należy trwać. Mądry menadżer potrafi dostrzec błędy, wyciągnąć z nich wnioski i się z nich wycofać; głupi w tych błędnych decyzjach trwa. Jeżeli uda się do tego przekonać Radę Miasta, to najważniejszą sprawą będzie zabezpieczenie kadry, która pracuje w MPGM. Coraz głośniej mówi się o tym, że być może ZKZL nie będzie ogłaszał przetargów na zarządzanie nieruchomościami i będzie sam się tym zajmował. Bliższy jest mi ten właśnie model.

Prezydent obiecał poznaniakom 4 tys. mieszkań, a Pan ile deklaruje? W jaki sposób chce Pan je pozyskać?
Tomasz Lewandowski: Do końca września chcę przedstawić prezydentowi i radnym swoją koncepcję inwestycji budowlanych. Chcę się skupić nie tylko na samej budowie mieszkań, ale na ich pozyskiwaniu z rynku. Propozycje przedstawione prezydentowi i radnym będą stanowiły zwartą koncepcję pozyskiwania nowych mieszkań, przepływu do nich dotychczasowych i nowych lokatorów komunalnych oraz uwalniania w starszym zasobie mieszkań socjalnych rozsianych po całym mieście. PTBS uzyskał prawie 150-milionowy kredyt. Chciałbym, żeby skupił się na budowie mieszkań na wynajem z opcją dojścia do własności. Zależy mi, aby ten program został wsparty przez miasto dopłatą zwrotną do kapitału tak, by partycypacja osób, które wchodzą w ten program, nie stała się dla nich progiem nie do przeskoczenia. Kwota partycypacji przy mieszkaniu 50 metrowym nie powinna przekroczyć 50 tys złotych.

A jak chce Pan pozyskiwać lokale?
Tomasz Lewandowski: W ZKZL zorganizujemy Społeczną Agencję Najmu. Agencja ta będzie poszukiwała na rynku mieszkań na wynajem. Formuła ta zakłada podpisanie z prywatnym właścicielem czy spółdzielnią mieszkaniową wieloletniej umowy najmu, w której miasto będzie stroną a więc i gwarantem zapłaty czynszu, i przywrócenia lokalu do stanu pierwotnego. W zamian będziemy oczekiwali od właścicieli czynszu niższego niż stawka rynkowa. W systemie tym lokator będzie zobowiązany do płacenia czynszu komunalnego. Różnicę między czynszem komunalnym a tym, którego oczekuje prywatny właściciel, pokryje miasto. Ze wstępnych analiz wynika, że miasto musiałoby dopłacać 10-12 zł do mkw. Propozycję przeniesienia się do lokalu SAN-owskiego skierujemy do lokatorów mieszkań komunalnych. Co będzie zachętą? Osoby starsze, mieszkające w dużych lokalach z piecowym ogrzewaniem, dostaną mniejsze mieszkania o wyższym standardzie. Nie wszystkim, ale tym, którzy są zainteresowani mieszkaniem na wynajem z dojściem do własności, zaproponujemy podpisanie umowy przedwstępnej w systemie tbs-owskim. Jestem przekonany, że atrakcyjność tego programu, który zakłada docelowe nabycie lokalu przy spłacie jego wartości w czynszu, spowoduje dużą rywalizacje o lokale w tym systemie. To z kolei skłoni do przeprowadzki do lokalu SAN-owskiego by zagwarantować sobie pierwszeństwo w pozyskaniu lokalu z dojściem do własności. Docelowo poprzez SAN chcemy wynająć kilkaset mieszkań. PTBS planuje budowę 1,2 tys. lokali na Strzeszynie. Program inwestycyjny ZKZL, bez wsparcia miasta, zakłada na dziś powstanie ok. 800 lokali. Realny plan to łącznie 2-2,5 tys. mieszkań. Czy będzie więcej? To zależy od decyzji budżetowych rady. Z pewnością przedstawimy kilka opcji.

W 2011 r. powiedział Pan: „Decyzja ZKZL o eksmisjach jest przejawem niekompetencji, działaniem bez analizy skutków społecznych swoich poczynań. To krótkowzroczne, bo eksmitowani jako bezdomni trafią do MOPR-u.” W tym roku ZKZL gotowe jest przeprowadzić 250 eksmisji. Czy plan zostanie zrealizowany?
Tomasz Lewandowski: W tej chwili mniej więcej połowę wyroków eksmisyjnych z prawem do lokalu socjalnego pochodzi z zasobu komunalnego. Te ok. 900 rodzin mieszka dzisiaj w lokalach komunalnych. Z jednej strony miasto nie może pozwolić sobie na to, żeby nie egzekwować należności z tytułu najmu, bo byłoby nieuczciwe w stosunku do osób płacących czynsz. Z drugiej jednak strony bezmyślna windykacja powoduje, że generujemy problemy finansowe, które w ostatecznym rozrachunku i tak obciążą miasto. Zależy mi na zbudowaniu w oparciu o ZKZL, Biuro Spraw Lokatorskich i przede wszystkim MOPR systemu wczesnej reakcji miasta w przypadku braku zapłaty czynszu. To funkcjonuje świetnie na Zachodzie. Gdy lokator nie zapłaci drugiego czynszu, zgłasza się do niego pracownik socjalny, który w porozumieniu z ZKZL pyta na czym polega problem, czy można go rozwiązać, czy nie chce mniejszego mieszkania, a może chce skorzystać ze świadczeń MOPR-u lub potrzebuje wsparcia prawnego. Myślę, że w większości przypadków uda się uchwycić sytuację już na samym starcie, gdy zadłużenie jeszcze nie jest wysokie, bo wtedy łatwiej rozwiązać problem. Jeśli lokator nie płaci przez rok czy pięć lat, to dług narasta do takiej wysokości, że jest on nie do spłacenia.

A co z tzw. trudnymi lokatorami, którzy nie płacą i zatruwają życie sąsiadom?
Tomasz Lewandowski: Od ośmiu lat zasiadam w komisji, która przydziela mieszkania socjalne. Jej członkowie często mają wątpliwości, czy danej osobie przyznać taki lokal. Dlaczego? Wiele osób, np. po długich pobytach w ośrodkach dla bezdomnych czy długich terapiach po różnych uzależnieniach, nie jest gotowych na usamodzielnienie. Stąd często, przyznając taki lokal socjalny, tych trudnych lokatorów tworzymy. Dlatego chciałbym rozwinąć projekt mieszkań treningowych. Docelowo miasto może ich mieć nawet kilkadziesiąt. W założeniu w takim lokalu mieszka trzech najemców, mają wspólną kuchnię, sanitariaty. Jeśli to uzupełnimy o program pracy socjalnej z tymi ludźmi, który mogłaby realizować organizacja pozarządowa przy wsparciu MOPR-u, będziemy likwidowali zjawisko, które tych trudnych lokatorów tworzy. Chcemy także we współpracy z organizacjami pozarządowymi rozwinąć projekt przy Darzyborskiej, gdzie działa Barka. Trudnych lokatorów zamiast lokować w kontenerach, można kierować tam, gdzie będą mieli okazję pracować z pracownikami socjalnymi i organizacjami pozarządowymi. Chcę powrócić do pomysłu zwołania okrągłego stołu mieszkaniowego, za którym zasiądą poza urzędnikami i radnymi przedstawiciele organizacji pozarządowych i świata nauki. Musimy wypracować spójny program mieszkaniowy i socjalny dla słabszych przedstawicieli naszej wspólnoty samorządowej.

Co dalej z GOAP-em? Likwidować, czy próbować porozumieć się z gminami?
Tomasz Lewandowski: Chcę na ten temat porozmawiać z burmistrzami i wójtami, poznać ich opinię. Zapewne będą one zróżnicowane w zależności od tego, czy dana gmina ma firmę komunalną, która zajmuje się odbiorem odpadów, czy nie. Boję się jednego. Przed nami przetarg na odbiór odpadów. Zależy mi, by jak najszybciej go ogłosić i rozstrzygnąć, abyśmy znali warunki finansowe, z którymi GOAP będzie musiał się zmierzyć. Wtedy też będziemy znali stanowisko gmin i Poznania, czy trwać w związku, czy go rozwiązać. Jeżeli decyzja wspólna będzie taka, by GOAP dalej funkcjonował, to moim celem będzie przekonanie wójtów, burmistrzów do tego, aby związkiem kierował profesjonalny zarząd czyli złożony z ludzi, którzy zajmują się wyłącznie gospodarką odpadami. Członkowie związku będą swoistą radą nadzorczą, kontrolującą działania zarządu. Pozwoli to uniknąć wielu konfliktów, które obecnie się pojawiają, a także ciągłych rotacji w zarządzie. Działanie w GOAP-ie wymaga wiele czasu i łączy się z ogromną odpowiedzialnością. Budżetem na poziomie 150-180 mln muszą zarządzać ludzie, którzy są przypisani tylko do tego zadania. Jeśli będzie decyzja o rozwiązaniu GOAP-u, to nie wyobrażam sobie, by ta zapadała ona w samych gminach, tylko zgodnie na zgromadzeniu związku, abyśmy płynnie przeszli na porozumienia międzygminne na zagospodarowanie odpadów, a ich odbiór pozostanie w gestii każdej gminy.

Jaki ma Pan pomysł na sport? W przygotowywanej strategii rozwoju miasta został on upchnięty gdzieś na poziomie rad osiedli.
Tomasz Lewandowski: Nie chcę wypowiadać się, jak ta strategia jest tworzona. W ostatnim czasie Wydział Sportu swoje wnioski do strategii przedstawiał i z tego co wiem, te propozycje zostały rozbudowane. W najbliższych latach będziemy chcieli postawić na sport powszechny, sport dzieci i młodzieży. To już się dzieje. System dotowania klubów też został zmieniony. Cel jest jeden, by za kilka lat na tyle wspomóc dwie drużyny czy to piłki ręcznej, koszykowej czy innych dyscyplin, by liczyły się na arenie krajowej.

Do tego potrzebna jest baza? Jakie inwestycje sportowe są potrzebne?
Tomasz Lewandowski: Już na etapie tworzenia tegorocznego budżetu podnosiłem propozycje grantu dla najbardziej zasłużonych klubów sportowych na renowację ich bazy sportowej. Wtedy z uwagi na inne potrzeby to się nie udało. Uważam, że do tematu należy wrócić. Trzeba zainwestować w zaplecze sportowe takich klubów, jak np. Warta czy Posnania.

Nie mamy hali sportowo-widowiskowej, lekkoatletycznej.
Tomasz Lewandowski: Każdy powie, że takiej hali brakuje. Nie chcę niczego deklarować. Jeśli decydujemy się na sport dzieci i młodzieży, musimy im zapewnić odpowiednie warunki do trenowania. Moją ideą fix jest także wprowadzenie systemu stypendialnego dla najzdolniejszych sportowców, by po pierwszej przygodzie ze sportem w szkole podstawowej i gimnazjum nie uciekali nam do innych ośrodków.

Czy Pana zdaniem, Wawel jest miejscem, które odwiedza najwięcej osób?
Tomasz Lewandowski: Nie wiem. Niewątpliwie Kraków jest bardzo modnym miastem, które warto odwiedzić.

Podpowiem, najwięcej osób odwiedza wrocławskie zoo.
Tomasz Lewandowski: To mnie nie dziwi. To obiekt budowany nakładem olbrzymich środków. I w pierwszych latach funkcjonowania, jak poznańska słoniarnia, będzie przyciągał turystów. Wielkie wyzwanie przed Poznaniem, by przy niewielkich pieniądzach na ten cel, nasz ogród też tak zadziałał. Mamy świetną dyrektorkę zoo, która w sposób nieszablonowy podchodzi do zarządzania ogrodem. Od kiedy dyrektor Zgrabczyńska kieruje zoo, ogród uczestniczy niemal we wszystkich międzynarodowych akcjach społecznych, edukacyjnych, rozbudowuje funkcje azylu zwierzęcego, pozyskuje sponsorów. Pokazuje mieszkańcom, że zoo może być fajnym miejscem do spacerów. Pojawili się opiekunowie zwierząt, którzy opowiadają jakie są zwyczaje zwierząt, czym się żywią.

Czy zadaniem zoo jest przyjmowanie wszystkich porzuconych zwierząt, a gdzie kompleksowa wizja ogrodu?
Tomasz Lewandowski: Ogrody zoologiczne mają wiele funkcji, w tym edukacyjną, na której mi szczególnie zależy. Przybliża ona ludzi do zwierząt, poziom empatii wzrasta. To najlepiej działa, jeżeli rozbudowywany jest azyl dla zwierząt. Jeśli ratujemy niedźwiadka z cyrku, widzimy w jakich warunkach żył, jaka krzywda mu się działa i pokazujemy, że w naszym ogrodzie znalazł azyl, rozwija się, dochodzi do zdrowia, to nie ma lepszego narzędzia edukacyjnego dla dzieci niż taki namacalny przykład. Zoo potrzebuje wielu nakładów. Przez lata nie inwestowano w infrastrukturę ogrodu, ona niszczała. Potrzebne będą pieniądze na utrzymanie tej infrastruktury, z drugiej strony na organizację nowych wybiegów, atrakcji dla zwiedzających. Z pewnością przed nami dyskusja w radzie o kierunkach rozwoju poznańskiego zoo.

Czym za dwa lata będzie się Pan mógł pochwalić?
Tomasz Lewandowski: Mam nadzieję, że lepiej zorganizowanym system gospodarki odpadami, efektywniejszy, oszczędniejszy, z którego mieszkańcy będą zadowoleni. Największą moją ambicją jest poprawa polityki mieszkaniowej tak, by osoby słabsze, których nie stać na mieszkania, czuły, że mają wsparcie w samorządzie. Z drugiej strony, abyśmy mieli ofertę dla średnio zarabiających. Dla nich stworzymy atrakcyjną ofertę mieszkań pod najem oraz z opcją dojścia do własności.

To zatrzyma poznaniaków w Poznaniu?
Tomasz Lewandowski: Mam nadzieję. Poza wcześniej wspomnianymi programami, w ramach polityki mieszkaniowej będę chciał się skupić nad pozyskiwaniem gruntów pod zabudowę jednorodzinną. Myślę, że współpracując z prezydentem Wiśniewskim, dyrektorem Gussem uda się nam dojść do takiego stanu, w którym grunty nie będą na tyle drogie, by odstraszały poznaniaków od budowania się na terenie Poznania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski