Tezy do debaty

Andrzej Godlewski, szef działu opinie
Władza bliska ludziom lepiej rozwiązuje problemy - twierdzi Andrzej Godlewski, szef działu opinie "Polski".

Na dzisiejsze zebranie zaplanowaliśmy dwa punkty obrad. Pierwszy to budowa remizy, drugi budowa socjalizmu. Ponieważ w pierwszej kwestii nic nie możemy zrobić, przechodzimy do punktu drugiego" - tak w skrócie wyglądały uprawnienia władz lokalnych w PRL. Oczywiście, także w drugiej sprawie niewiele było można - co najwyżej dozwolona była dyskusja nad propozycjami "góry".

Obowiązywały przecież reguły centralizmu demokratycznego i wszelka oddolna inicjatywa nie była mile widziana. Jesteśmy dziś w tak szczęśliwej sytuacji, że możemy już z humorem wspominać system, który przez cztery dziesięciolecia paraliżował Polaków. Dokładnie dwadzieścia lat temu rozpoczęła się finałowa faza jego upadku. 6 lutego 1989 r. odbyło się pierwsze posiedzenie Okrągłego Stołu. Przy jednym z podstolików dyskutowano o samorządzie terytorialnym. Dobrze się stało, że akurat w tej kwestii nie doszło do kompromisu. Koncepcje, które wyznawali władcy PRL, były całkowicie sprzeczne nie tylko z propozycjami Solidarności, ale przede wszystkim z ideą samorządności. Podpisano więc protokół rozbieżności, który nie wiązał później rąk rządowi Tadeusza Mazowieckiego, co w 1990 r. pozwoliło na odrodzenie samorządności w Polsce. To był samorządowy plan Balcerowicza, który przeobraził Polskę. Dzięki niemu zaczął się zmieniać sposób myślenia o państwie i o rządzeniu nim. Samodzielności gmin towarzyszyła niespotykana wcześniej erupcja energii Polaków oraz odrodzenie, a na ziemiach północnych i zachodnich narodzenie tożsamości lokalnej i regionalnej. Nagle okazało się, że Polska to nie tylko Warszawa, a państwo przestało się kojarzyć wyłącznie z ministerstwami i urzędami centralnymi.

Jednak zwolennicy centralistycznego myślenia nie poddawali się. Aż do końca lat 90. trzeba było czekać na ciąg dalszy reformy samorządowej. Dopiero rząd Jerzego Buzka zdecydował się na "oddanie (reszty) władzy ludziom", czyli utworzenie samorządnych powiatów i województw. Tym razem kompromis był konieczny. Zdecydowały o tym z jednej strony oskarżenia o "landyzację" Polski (czyli podzielenie jej na autonomiczne landy na wzór niemiecki), z drugiej zaś lobbing części lokalnych elit politycznych obawiających się utraty pozycji. Zamiast więc 12 silnych województw powstało 16, których większość do dziś potrzebuje wsparcia z zewnątrz. Mimo to reforma administracyjna doprowadziła do dalszej decentralizacji kraju i dlatego jej dziesięciolecie, które teraz obchodzimy, to radosny jubileusz.

Dwie dekady samorządności w Polsce udowodniły, że władza, która jest bliska ludziom, skuteczniej rozwiązuje ich problemy. W tych dziedzinach, gdzie dominującą rolę nadal odgrywa stolica, decyzje zapadają dłużej, a ich realizacja się przeciąga. "Gdyby zależało to tylko od nas, obwodnica Wrocławia powstałaby już dawno" - zapewniał prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz podczas debaty z cyklu "Forum Polska", której zapis dziś publikujemy. Wrocław to jedno z miast, które najlepiej symbolizują sukcesy Polski lokalnej. Stolica Dolnego Śląska nie tylko prezentuje się okazalej od innych krajowych metropolii, ale również skuteczniej przyciąga inwestorów, buduje swoją markę na tyle konsekwentnie, że zagrozić może samemu Krakowowi, a pod względem wielkości budżetu zamierza prześcignąć nawet Warszawę. Równocześnie to miejsce, gdzie doskonale widać problemy, z którymi zmagają się społeczności lokalne.
Zdaniem prof. Michała Kuleszy, który jest współtwórcą obydwu reform z lat 90., samorządy mają już prawie wszystkie potrzebne uprawnienia. "Doszliśmy do punktu, gdzie nie mamy już czego im przekazać" - zauważył w debacie "Forum Polska". To prawda. Jednak nadal występują bariery, niepozwalające samorządom korzystać z kompetencji, które formalnie otrzymały. Na przykład władze Wrocławia nie tylko nie mogą zbudować obwodnicy, ale nawet nie mają prawa, by ścigać osoby nielegalnie naklejające ogłoszenia na transformatorach. Poza tym sprzeczne zapisy prawa, brak pieniędzy na coraz to nowe zadania oraz wejście partyjnych rywalizacji do rad gmin i miast skutecznie blokują działalność samorządowców.

Najlepszym sposobem na te kłopoty nie jest kolejna ustawa prowadząca do ustrojowego przewrotu kopernikańskiego, lecz zmiana ordynacji wyborczej do samorządów. W tej chwili nawet najsilniejsi i najbardziej popularni liderzy lokalni nie są w stanie poradzić sobie z blokadami, które mogą założyć partie polityczne. Burmistrzowie i prezydenci miast, którzy wygrywają wybory, w pierwszej turze gromadząc kilkadziesiąt albo nawet ponad sto tysięcy głosów, łatwo mogą być osaczeni przez partyjny aparat. Marszałkowie samorządów wojewódzkich, którzy decydują m.in. o strategii rozwoju regionów i podziale funduszy UE, nie są przecież wybierani przez wyborców, lecz nominowani przez szefów partii. Ich mandat jest więc słaby, władza chwiejna i bardziej zależy im na przychylności partyjnych central niż na wsparciu wyborców w regionie. Gdyby partie polityczne zgodziły się na oddanie części swojej władzy wyborcom - czyli m.in. na wybór marszałków sejmików w wyborach bezpośrednich - mielibyśmy więcej regionalnych liderów, którzy przede wszystkim dbają o interesy swoich społeczności, a w konsekwencji silniejsze regiony.

Czy władza może wrócić do ludu? Pewne nadzieje stwarza fakt, że od kilku lat następuje coraz większy przepływ elit między szczeblami krajowymi i regionalnymi. Posłowie stają się prezydentami miast, senatorowie marszałkami, a wojewódzcy urzędnicy ministrami. Dzięki temu jest nieco mniej myślenia kategoriami "my - oni". Niestety, ciągle są też tacy, którzy po wyjściu z lokalnych środowisk zapominają o ich potrzebach i stają się częścią tzw. Warszawy. Stawka jest zbyt duża, by ich zdanie nadal przeważało.

Dziś aż 11 z 16 polskich województw zalicza się do najbiedniejszych regionów w Unii Europejskiej. PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest tam mniejszy niż 50 proc. średniej unijnej. Problemy związane z globalizacją, starzeniem się społeczeństwa oraz bezpieczeństwem energetycznym to wyzwania, której są nie tylko zadaniem dla rządu w Warszawie.

By im sprostać oraz dokonać cywilizacyjnego skoku, nie wystarczą nowe ustawy i redystrybucja funduszy na poziomie krajowym. Dwadzieścia lat po przemianach 1989 r. konieczne jest stworzenie społecznościom lokalnym lepszych warunków do działania. Bez ich aktywności i zaangażowania kraj nie ruszy do przodu. Polska to naprawdę nie tylko Warszawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl