Telewizja publiczna nadaje tylko dla swoich. Rozmowa z Jackiem Fedorowiczem, satyrykiem i aktorem

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Jecek Fedorowicz spotkał się z publicznością w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu. Po wykładzie odpowiadał na pytania i podpisywał książki.
Jecek Fedorowicz spotkał się z publicznością w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu. Po wykładzie odpowiadał na pytania i podpisywał książki. Tomasz Bolt/Polskapresse
Jacek Fedorowicz, satyryk i aktor. Z wykształcenia artysta malarz. Współtworzył rozrywkowe programy w telewizji i program „60 minut na godzinę” w radiu. W stanie wojennym zerwał z państwowymi środkami przekazu. Jest autorem parodii „Dziennika Telewizyjnego”. W Opolu gościł na zaproszenie Klubu Obywatelskiego. [/sc]

Podczas spotkania w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu mówił pan o współczesnej propagandzie medialnej uprawianej w publicznej telewizji…
Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że naczelną zasadą propagandy była, jest i będzie – jak to powiedział kiedyś klasyk – uporczywość. Każde kłamstwo powtórzone odpowiednią ilość razy staje się prawdą. Przekaz propagandowy – zgodnie z tą zasadą – jest przypominany przy każdej okazji, a także bez okazji. W przypadku telewizji publicznej wszystko musi być podporządkowane prawdzie podstawowej, która brzmi: Świat przed PiS-em był zły i coraz gorszy, a ekipa, która rządziła do 2015 roku, była właściwie związkiem przestępczym. Zaś pod rządami PiS-u jest dobry i coraz lepszy. To jest kwintesencja tego, co propaganda ma nam do pokazania.

Zestawia pan telewizję Jacka Kurskiego z telewizją Jerzego Urbana. Nie nazbyt śmiałe to porównanie?
Jeśli ktoś w PRL-u chciał wiedzieć, co knuje władza, mógł sobie pooglądać przygotowanie propagandowe o 19.30. I już wiedział, czy ma przy drzwiach trzymać wyprawkę ze szczoteczką do zębów, czy może jeszcze trochę poczekać. Zasada druga, która obie telewizje upodabnia: Wszystko musi być mówione jednym głosem. Żadnych dowolności w słowach czy frazach. Nie wolno użyć samego słowa opozycja. Musi być opozycja totalna. Okupacja sejmowej mównicy przez opozycję totalną to jest próba puczu. A krytyka posunięć władzy w obecności obcokrajowców to jest donos. Protest niepełnosprawnych jest protestem politycznym. Innych słów używać nie wolno.

Jeden z politologów obliczył, że jakiś czas temu w 50 kolejnych wydaniach telewizyjnych „Wiadomości”, w 49 pojawiły się akcenty antyniemieckie.
Ryszard Czarnecki doszedł do wniosku, że najbardziej zohydzić czołową „donosicielkę” Różę Thun może fakt, iż jako panna Woźniakowska wyszła za Austriaka. I że ten Austriak w dodatku nie pochodzi z ludu. I od tej chwili wszyscy po stronie władzy, a telewizja publiczna za nimi, pracowicie wyliczali całą frazę: Róża von Thun und Hohenstein. Ani jednego punktu mniej. Żałuję, że im nie podrzuciłem, że jeszcze lepiej brzmiałoby Rosemarie. Ciekawe tylko, czy tak pilnie by powtarzali, gdyby mąż Róży – co częste wśród Austriaków – miał na nazwisko Jelinek, Kafka albo Kokoschka.

W ostatnim czasie antyniemieckości w „Wiadomościach” jest trochę mniej. Może to zmiana kursu?
Repertuar chóru musi być oczywiście zmienny, chór musi reagować czujnie. Pewne frazy wycofuje się w sposób naturalny. Taką frazą jest „kraj w ruinie”. Ruina zrobiła swoje i mogła odejść. Ale już fraza: „przez osiem ostatnich lat Polcy i Polaki” dzięki nieocenionemu Robertowi Górskiemu musiała zostać odłożona na półkę ostatecznie i definitywnie jako doszczętnie ośmieszona. Inne zmiany elementów jazdy obowiązkowej wymuszane są czasem przez nieprzewidziane wypadki. Urodziny Adolfa Hitlera przerwały serial o patriotycznych kibicach. Nagle przeszedł w serial o nieważnym i prawie nieistniejącym zjawisku z lekka faszyzujących idiotów, jak ich określił pan Brudziński. Jest ich kilku. W domyśle – dwóch, góra trzech.

Na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej bezlitośnie pan ośmieszał propagandowe chwyty retoryczne stosowane w telewizji…
Jednym z nich jest zjawisko, które można by nazwać: od przypadku jednostkowego do masowości i z powrotem. Z podkreśleniem tego i z powrotem. Propaganda bowiem problem istniejący masowo przedstawia jako sporadyczny i zaraz z lekkością baletnicy przenosi się w sytuację odwrotną. Z jednego sędziego i z jednej sędziny, zresztą byłego sędziego i byłej sędziny, której zdarzyło się coś ukraść, bez zmrużenia oka robi tłum sędziów. Po to, by powstało wrażenie, że wszyscy sędziowie, jak tylko zrzucą togi, rozbiegają się po hipermarketach, żeby tam się nakraść.

Jak „Wiadomości” przemilczają niewygodne fakty?
Był taki moment, że w druzgocącym sondażu partii rządzącej spadło o 12 procent. Wybrnęli z tego tak, że tego samego ani następnego dnia nie powiedzieli o tym nic. Ani słowa. Odczekali do następnego sondażu, w którym spadek był tylko o 10 procent. Podali oba. Najpierw ten gorszy, potem ten lepszy. Wniosek? Idziemy w górę. Mistrzostwo. Niestety. Premier Szydło dała sobie i ministrom nagrody, w „Wiadomościach” pokazali słupki, z których wynika, że Tusk dał swoim czterdzieści razy więcej. Proste, ordynarne kłamstwo. Ktoś może się dziwić, jak można uprawiać tak prymitywną propagandę. Można, bo swoi uwierzą i będą szczęśliwi.

Pan jako człowiek telewizji jest wrażliwy na stosowanie różnych technik filmowych. Widzi pan dziś w telewizji takie manipulowanie obrazem?
Stara instrukcja radzieckich operatorów filmowych brzmiała: Lenina z dołu, kapitalistę z góry. Kto robi zdjęcia, wie: Obiekt pokazywany z żabiej perspektywy jest wielki i wspaniały. Jak robimy go z góry, ma duży łeb i krótkie nóżki. Nazwałem to techniką zwalczania wrażej urody. Telewizja Polska pilnie o to dba, by nasz był zawsze śliczny. A przeciwnik zawsze brzydki.

Jakieś konkretne przykłady?
To brzmi tak banalnie, że aż głupio, ale zapewniam, że ta zasada działa. Była stosowana zawsze, także w PRL-u. W 1983 roku skazano zaocznie na karę śmierci Zdzisława Najdera. Ja wiedziałem, że Najder nie ma powierzchowności amanta filmowego, jednak zdjęcie, które przy okazji tamtego materiału pokazała telewizja, straszy mnie po nocach do dziś. We współczesnych „Wiadomościach” pod koniec grudnia zeszłego roku - w ramach kolejnego przypominania o niegodziwości wszystkich przeciwników partii rządzącej – pokazano fragment filmowy z Leszkiem Balcerowiczem. Pomyślałem z podziwem, że musieli przepatrzyć ładnych parę kilometrów taśmy filmowej, żeby znaleźć aż takiego potwora.

Wypowiedziami też się manipuluje?
I też zgodnie z najlepszymi wzorcami z czasów socjalizmu, w której popularna była technika wycinankowa. Kiedy PZPR mobilizowała wszystkie siły do walki z „Solidarnością”, w grudniu 1981, Karol Modzelewski na posiedzeniu Komisji Krajowej „S” wyrażał obawę, że w związku niestety pojawiają się niebezpieczne głosy radykałów, które brzmią: Idźmy na całość, skończmy z nimi. Z nagrania wyjęto tylko to ostatnie zdanie i puszczano w radiu i telewizji od rana do wieczora, żeby wszyscy mogli usłyszeć, jak Modzelewski własnym głosem nawołuje do zbrojnego powstania. Telewizja współczesna metodę wycinankową stosuje bardzo często, ale już na wyższym poziomie technicznym. Na przykład przed komisją Amber Gold zeznaje były minister spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska. Cały materiał nadawany jest w ramach jazdy obowiązkowej - przypominania o zbrodniach Tuska. Misterny montaż sprawia, że były minister potwierdza wszystkie zarzuty, wtóruje mu jeszcze syn Donalda Tuska. Przewodnicząca komisji, pani Wassermann, jest piękna i rzeczowa, stonowana i inteligentna. Przeciwnik jest niezborny i budzi politowanie.

Winą za funkcjonowanie telewizji publicznej obarcza pan Jacka Kurskiego?
Jacek Kurski jest mistrzem propagandy. Kierunek ogólny wytycza oczywiście szef partii, ale telewizja kierowana przez Jacka Kurskiego wypełnia zadanie wspaniale. Daje swoim odbiorcom – podkreślam słowo „swoim”, inni tego nie oglądają – to, czego oni potrzebują. Przede wszystkim daje potwierdzenie słuszności wyboru: Ja jestem za partią rządzącą. I słusznie. Bo przecież odnosi ona historyczne sukcesy. W każdym wydaniu „Wiadomości” można zobaczyć pięć do sześciu historycznych sukcesów. To daje spokój sumienia. To jest może śmiała teza, ale obawiam się, że odbiorca TVP myśli sobie tak: Kiedyś wiele z tego, co robię, co myślę, musiałoby być powodem do wstydu. A dziś nie. Mam coś w rodzaju przyzwolenia na bycie złym.

Tylko ta grupa ma monopol na zło?
W każdym człowieku tkwi trochę dobrego, trochę złego. Zwyczajnie złe cechy głęboko chowamy. Nikt nie będzie głośno wzywał, aby bliźniego pobić albo przynajmniej poszturchać. Ale chęć poszturchania cały czas mniej lub bardziej tłumiona w człowieku tkwi. I przychodzi wódz, ideolog, natchniony, który mówi: Ty nie musisz tych instynktów chować, możesz poszturchać, a nawet przywalić. Jesteś usprawiedliwiony, a nawet możesz być z siebie dumny. Wobec takiej ideologii to, co we mnie tkwi, to już nie jest nienawiść do obcych. Teraz to jest miłość ojczyzny. To nie jest dzika radość z zabrania temu, kto osiągnął więcej niż ja. To jest szlachetne dążenie do sprawiedliwości. Nie chcę zniszczyć bohatera za to, że był odważniejszy, podczas gdy ja chowałem się w szafie. Ja go nie opluwam. Ja tylko szukam prawdy.

Czym pan tłumaczy fakt, iż „Wiadomości”, uważane za tubę władzy, znajdują ciągle wielu odbiorców?
- Tym, że nastawione są głównie, by nie powiedzieć wyłącznie, na tych właśnie „swoich” odbiorców. „Wiadomości” myślą głównie o tym, żeby tym swojakom zrobić frajdę i robią im co wieczór. Utrzymują w wierze. Mówią: Tak, słusznie wybrałeś PiS, słusznie pokochałeś Prezesa, jesteś dobrym Polakiem i solą tej ziemi, kraj wraz z tobą odnosi nieustanne sukcesy, a wszyscy, którzy się z tobą i z jedynie słuszną linią partii nie zgadzają, to zdrajcy, komuniści, złodzieje, gorszy sort i (co najśmieszniejsze) przeciwnicy demokracji. Powiedział pan, że „Wiadomości” znajdują ciągle wielu odbiorców. Pozwolę sobie lekko skorygować: baaardzo wielu. Miliony.

Przecież to są członkowie tego samego społeczeństwa, na spadochronach nam nie spadli, chodzili do tych samych szkół, wyrośli w podobnych domach itd.
Zawsze wśród nas byli, ale myśmy myśleli, że mają podobny stosunek do demokracji, podobne standardy moralne, że w ogóle bardzo się nie różnią. Być może zresztą bardzo się nie różnili. Ale w świecie polityki znaleźli się spryciarze, którym udało się stopniowo, powolutku wydobyć z ogromnej części społeczeństwa wszystko co gorsze, co w tych ludziach siedziało, co zresztą w każdym człowieku zwykle siedzi, i wykorzystać dla zdobycia władzy. Udało im się poszczuć tę część na wszystkich, którzy myślą inaczej.

Czy pana niepokoi, że człowiekowi o umiarkowanych poglądach trudno dziś w Polsce znaleźć w TV program informacyjny, który dawałby „niezaangażowaną” wiedzę i informację o Polsce i świecie.
Trafna diagnoza! Zgadzam się. Ale to nieuchronny efekt ogromnego podziału społeczeństwa, skali konfliktu, z jakim mamy dziś do czynienia.

Widzę pewną różnicę stylu i formy, ale elementy propagandy, tyle że z przeciwnym zwrotem, znajduję też w TVN, Polsacie czy w innych stacjach.
Znów się zgadzam, też znajduję takie elementy, ale uważam, że to konflikt i poczucie zagrożenia, które ten konflikt stwarza, do tego właśnie doprowadza. Ja już to brałem. Kiedy komuna w latach 80. doprowadziła nas na skraj klęski głodowej, kiedy totalne bankructwo Polski wisiało nam nad głowami – uprawiałem czystą propagandę. Tak jest. W tzw. podziemiu, czyli w „drugim obiegu”, tworzyłem kasety, karykatury, nagrania wideo, to była prawdziwa propaganda! Tyle że proniepodległościowa, prosolidarnościowa, antykomunistyczna.

Koniec dziennikarstwa obiektywnego, do którego bardzo nas jeszcze 20 lat temu przekonywano?
Na razie koniec. Ale wina leży po stronie polityków, którzy ten konflikt wywołali i świadomie podsycają.

Kiedy to się zaczęło psuć? Za rządów PiS-u czy wcześniej? Mam wrażenie, że wcześniej.
Tak. Wcześniej. Ale mówiąc „wcześniej”, możemy mieć na myśli nie to samo „wcześniej”. Moim zdaniem psuć się zaczeło przed rządami PiS-u, ale tymi pierwszymi, czyli wtedy, kiedy Prezes zakładał partię. Być może go krzywdzę niesłusznymi podejrzeniami, ale sądzę, że od początku miał zamiar zdobywać władzę wszelkimi sposobami, nie oglądając się na względy etyczne.

Powstanie niektórych prawicowych mediów czy przeniesienie kampanii Andrzeja Dudy do internetu miało swój początek w ograniczeniu dostępu do mediów publicznych?
Tak zwana prawica miała dostęp, ale nie taki, jak uważała, że powinna mieć. Może do pewnego stopnia uważała słusznie. Ale proszę nie myśleć, że jestem „symetrystą”. Za rządów Platformy w TVP miał swój program Jan Pospieszalski. Dziś nic antypisowskiego w TVP pojawić się nie może, więc o symetrii nie ma mowy.

Jak to się skończy po ustaniu „dobrej zmiany”?
Pan wierzy, że Prezes odda władzę? Moim zdaniem wszystko zrobi, żeby nie dopuścić do wyborów. Przepraszam! Przerwałem panu moimi kasandrycznymi wizjami. Proszę kontynuować…

… Dostaniemy w telewizji publicznej podobny do „Wiadomości” produkt, tylko z ostrzem zwróconym w przeciwną stronę?
Na początku niestety tak.

Potem wytworzy się jakiś nowy model funkcjonowania mediów publicznych?
Po bardzo długim czasie. Tak jak przez lata wychodziliśmy z komunizmu, tak wyleczenie się ze wszystkiego, co zdziałał i jeszcze zdziała kaczyzm, będzie trwało długo.

Ma pan więcej nadziei czy obaw?
Obaw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Telewizja publiczna nadaje tylko dla swoich. Rozmowa z Jackiem Fedorowiczem, satyrykiem i aktorem - Plus Nowa Trybuna Opolska

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

p
piotr644
Pan Jacek Fedorowicz to ikona niezależnego myślenia. Z nostalgią wspominam monologi Kolegi Kierownika z magazynu 60 min na godzinę. I proszę - nagle on i Marcin Wolski stanęli po przeciwnych stronach barykady. Komu wierzyć? Dziwne są losy ludzi, którzy dawnej walczyli z reżimem. Ja jednak bardziej wierzę PIS-owi i Marcinowi Wolskiemu. A pana Jacka szanuję za wcześniejsze dokonania.
Wróć na i.pl Portal i.pl