Teczka wujka Eugeniusza. Opowieść o rodzinie Kwiatkowskich i Dobrowolskich

Barbara Szczepuła
Eugeniusz Kwiatkowski z rodziną. Koniec lat 30. Od lewej: córka E. Kwiatkowskiego - Hanna, Grzegorz Doliwa-Dobrowolski, Zofia Dobrowolska, Eugeniusz Kwiatkowski, jego żona Tunia, córka Ewa, syn Jontek
Eugeniusz Kwiatkowski z rodziną. Koniec lat 30. Od lewej: córka E. Kwiatkowskiego - Hanna, Grzegorz Doliwa-Dobrowolski, Zofia Dobrowolska, Eugeniusz Kwiatkowski, jego żona Tunia, córka Ewa, syn Jontek Archiwum rodzinne
Duże mieszkanie w centrum Gdyni. Przez lata mieszkała w nim siostra Eugeniusza Kwiatkowskiego, Zofia Doliwa-Dobrowolska. Aż do śmierci w 2000 roku opiekowała się nią synowa, Marianna. Jej opowieść o rodzinie Kwiatkowskich i Dobrowolskich spisała Barbara Szczepuła

Zofia lubiła wspominać. Marianna, która wcześnie owdowiała, nie tylko chętnie jej słuchała, ale porządkowała dokumenty, które pozostały po teściu, Grzegorzu Doliwie-Dobrowolskim. Nigdy go nie znała, bo zginął w 1952 roku. Porządkowała też archiwum wuja, Eugeniusza Kwiatkowskiego, którego owszem, spotykała, ale rzadko. Choć mieszkał w Krakowie, z teściową i z mężem jeździli tam zwykle podczas wakacji.

Marianna Dobrowolska pokazuje mi list, który wuj Eugeniusz przysłał w 1966 roku, z okazji ich ślubu.
"Kochany Jureczku!

U wstępu do nowej drogi życia, czasem słonecznej i radosnej, ale miejscami zawsze trudnej i wyboistej, rzadko remontowanej solidnie, a tu i ówdzie posypanej gwoździami z odpadających podków diabelskich, przesyłam Wam obojgu wiele serdecznych życzeń: zdrowia, pomyślności i osobistego szczęścia. Zadanie, które spadło na Was, nie jest łatwe i proste. W istocie rzeczy siedzi równocześnie dwóch szoferów przy kierownicy, gdy samochód na wirażu pędzi z zawrotną szybkością 100 kilometrów na godzinę. Tylko w wielkiej i prawdziwej harmonii można dojechać bez szwanku do mety.

Tego życzę Wam i Twojej Matce najserdeczniej. Eugeniusz"
Wuj nie był obecny na ich ślubie, bo po wyrzuceniu go z Wybrzeża w 1948 roku do Trójmiasta przyjechał tylko raz, na pogrzeb matki, i to dosłownie na parę godzin.

Więc pani Zofia, siedząc w fotelu, opowiadała rodzinne historie, a Marianna słuchała, oglądając fotografie w wielkich albumach.
Przenosiły się zatem myślami do majątku Czernichowce nieopodal Zbaraża, w województwie tarnopolskim, gdzie Wincentyna Kwiatkowska, matka Romana, Eugeniusza, Janiny i Zofii, gospodarzyła po śmierci męża. Patrzę na zdjęcie babci Wincentyny: starannie ułożone loczki, jasna bluzka z żabotem. Była energiczną kobietą, wyciągnęła majątek z długów, wysłała Romana i Eugeniusza na studia, starszy syn skończył prawo, młodszy studiował najpierw chemię na Politechnice Lwowskiej, potem kontynuował naukę w Monachium, gdzie w 1912 roku otrzymał tytuł magistra inżyniera chemii.

- A musisz wiedzieć, Marysiu - mówiła pani Zofia, spoglądając na fotografię Wincentyny - że mama była niesłychanie odważna. Pewnego dnia osobiście przeprowadziła przez granicę Leopolda Lisa-Kulę, tego samego, o którym potem lud będzie śpiewał pieśni. Przebrała go za moją siostrę Jankę, która miała przepustkę od Austriaków!

Córki wyedukowała i - jak się wtedy mówiło - dobrze wydała za mąż. Zofię za majora Grzegorza Doliwę-Dobrowolskiego, a Janinę za Stanisława Skulskiego, który był sędzią Sądu Apelacyjnego we Lwowie.

***
Najstarszy syn Wincentyny, Roman, po ukończeniu prawa został komisarzem policji. Najpierw bronił Lwowa przed Ukraińcami, a w 1920 roku przed bolszewikami. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, a w 1928 roku, nie tylko ze względu na znakomitą znajomość niemieckiego, został przeniesiony do Komisariatu Generalnego RP w Wolnym Mieście Gdańsku. Zajął bardzo ważne stanowisko naczelnika Wydziału Politycznego i Wojskowego.

- To właśnie on, pierwszy z całej naszej kresowej rodziny, pojawił się nad Bałtykiem - mówiła pani Zofia do Marianny. - I wyobraź sobie, że ożenił się z Niemką. Frieda była mu bardzo oddana. Powiem ci po cichu, że znosiła z miasta różne informacje, opowiadała o nastrojach panujących wśród gdańskich Niemców. W 1939 roku Roman został internowany w Rumunii, gdzie spotkał się z Eugeniuszem.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

***
Eugeniusz w wolnej Polsce zostanie ministrem, najpierw przemysłu i handlu, potem skarbu i wicepremierem. Będzie uznany za gospodarczego wizjonera, twórcę Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. Jan Nowak-Jeziorański napisze: "Przeszedł Kwiatkowski do historii jako twórca Gdyni, ale określenie to znacznie zawęża jego rolę. Polegała ona na ocaleniu i umocnieniu niezależności gospodarczej, bez której Polska nie mogła się ostać jako niepodległe państwo."

17 września 1939 roku wicepremier Kwiatkowski z żoną i córką Ewą (starsza córka została w Krakowie, syn Jan Jerzy, zwany Jontkiem, walczył w obronie ojczyzny) w kolumnie rządowych aut przekroczył graniczny most na Czeremoszu. "Wtedy widział ostatni raz marszałka Rydza-Śmigłego. Świadkowie tamtych dni zapamiętali moment pożegnania tych dwóch wielkich antagonistów. Zgnębionemu Śmigłemu, który był bez grosza, minister skarbu Kwiatkowski wręczył jedyny, jaki posiadał, banknot dwudziestodolarowy, Marszałek potwierdził odbiór na swoim bilecie wizytowym"- napisał Andrzej Romanowski w tekście "Eugeniusz Kwiatkowski - polski życiorys", wydrukowanym w miesięczniku "Znak".

- Wuj Eugeniusz przez całe lata pracy dla Polski nie dorobił się nawet mieszkania - dodaje Marianna. - Kupił natomiast mały mająteczek pod Krakowem, który… - ale nie wybiegajmy w przyszłość. Roman i Eugeniusz są więc internowani w Rumunii, męża Janiny enkawudziści aresztowali we Lwowie i ślad po nim zaginął.

- Genio w Rumunii otrzymuje wiadomość, że Jontek nie żyje - mówi Zofia, a Mariannie robi się smutno, choć go przecież nie znała, ale wie z opowiadań, że wuj syna bardzo kochał. - Mój Boże, na wojnie giną ludzie, ale w jaki sposób stracił życie! Jechał na motocyklu, a jeden z żołnierzy wziął go za Niemca i zastrzelił. Co za straszny przypadek.

***
Zofia jest już bardzo stara, schorowana, ale pamięć ma dobrą. Opowiada synowej o swoim mężu, Grzegorzu.
Poznała go na zabawie wojskowej. Był przystojnym mężczyzną, w mundurze wyglądał wprost wspaniale. Pobrali się w 1924 roku. Wkrótce potem Doliwa-Dobrowolski został skierowany do konsulatu RP w sowieckim Mińsku. Pojechał w tajnej misji, wysłany przez "dwójkę", czyli II Oddział Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Zofia mówi, że niesłychanie ją bawiło, gdy pod pozo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Teczka wujka Eugeniusza. Opowieść o rodzinie Kwiatkowskich i Dobrowolskich - Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl