Tatry zimą coraz bardziej modne. Coraz łatwiej o wypadki. Gdzie jest najbardziej niebezpiecznie? Jak się przygotować?

Witold Głowacki
Witold Głowacki
fot. Łukasz Bobek
W tym sezonie zimowym na Rysach zginęły już dwie osoby, na szlaku na najwyższą z polskich gór miało też miejsce kilka innych poważnych wypadków, które zakończyły się bez ofiar śmiertelnych. Najczęstszą przyczyną wypadków jest poślizgnięcie na śniegu lub lodzie.

W tym roku w polskich Tatrach zginęła już czwórka turystów, do kolejnych śmiertelnych wypadków doszło w słowackiej części Tatr. Kolejnych kilkanaście wypadków można uznać za poważne. Wysokogórska turystyka zimowa stała się modna - i w tym chyba rzecz, o czym świadczy fakt, że po raz kolejny na czoło statystyk tatrzańskich wypadków wysuwają się najbardziej oblegane Rysy. Oto miejsca, w których zimą w Tatrach dochodzi najczęściej do tragedii z udziałem turystów - pomijamy tu całkowicie wypadki taternicze i stricte narciarskie, w niewielkim stopniu skupiamy się też na wypadkach lawinowych.

Rysy

Najwyższy szczyt w polskiej części Tatr Wysokich i tym samym w całym kraju. W ostatnich latach wręcz seryjnie dochodzi tam zimą do wypadków - w tym niestety często również śmiertelnych. W tym sezonie straciły życie już dwie osoby. W połowie stycznia zginął mężczyzna, tydzień później kobieta - Partia Razem po kilku dniach poinformowała, że ofiarą była jej działaczka Katarzyna Macioszek. Przyczyną śmierci był w obu przypadkach upadek z dużej wysokości po poślizgnięciu się na śniegu lub lodzie.

Rysy nie są wiele bardziej wymagającą górą niż większość szczytów w Tatrach Wysokich, na które poprowadzono szlaki. Z całą pewnością jednak to właśnie one zdecydowanie za często bywają tym pierwszym w ogóle celem zimowej wyprawy w górach wysokich. Na to są po prostu zbyt wymagające - zarówno pod względem kondycyjnym, jak i za sprawą tego, że szlak prowadzący na Rysy bywa zimą znacznie bardziej niebezpieczny, niż mogłoby się zdawać.

Zimowy szlak na Rysy wiedzie żlebem. To lepsza droga niż letni szlak prowadzący skalną grzędą, ale i tak dość niebezpieczna

Na samych Rysach niebezpieczne może być już samo trzymanie się letniego przebiegu szlaku. Owszem, tak wiodą znaki, tak też szlak oznaczony jest na mapie, zimą jednak wchodzi się na Rysy nieco inaczej. Powyżej Buli pod Rysami idzie się mianowicie do góry dnem wyraźnego, stromego żlebu. Wybranie prowadzącego skalną grzędą letniego wariantu szlaku może łatwo skończyć się utknięciem na pokrytej lodem skale lub - co gorsza - ześlizgnięciem. W żlebie też nie będzie jakoś szczególnie łatwo - jest stromo, może być kłopot nawet z odłożeniem plecaka, trzeba stale uważać, by nie stracić równowagi.

Kolejną kwestią jest to, że szlak na Rysy - w wariancie zimowym wiodący przecież żlebem - jest obiektywnie mocno zagrożony lawinami. W tym sezonie pierwszy wypadek lawinowy miał tam miejsce już pod koniec listopada.

W Rysie - czyli w żlebie, którym zimą idzie się na Rysy, niekiedy mocno zatłoczonym, dochodzi też czasem do bardzo specyficznego rodzaju wypadków. To sytuacje, w których osoba zsuwająca się z góry wpada na innych turystów, poruszających się niżej. W 2017 roku turysta, który poślizgnął się podczas zejścia z Rysów, zsuwając się z góry, wpadł na człowieka odpoczywającego w połowie szlaku. Sam się wówczas zatrzymał, ale ten potrącony spadł 300 metrów w dół - zmarł po kilku dniach przebywania na OIOM. Z kolei w 2012 roku skialpinista, który stracił kontrolę nad nartami podczas zjazdu z Rysów wpadł na dwie turystki podchodzące i idące szlakiem. Zginęli i narciarz, i jedna z turystek. Druga przeżyła tylko dlatego, że zdołała na czas wbić czekan - trafiła do szpitala ze złamaniami.

Chociaż nazwa tego budynku brzmi nieco orientalnie, pochodzi on...ze Skandynawii. Ta ewangelicka świątynia została w 1842 roku przeniesiona z Vang, miejscowości leżącej nad jeziorem Vangsmjøsa w Norwegii. Co ciekawe, przy budowie świątyni nie użyto gwoździ - cała konstrukcja opiera się na użyciu złączy ciesielskich.

Czy znasz te zabytki? 11 niezwykłych miejsc w Polsce, które ...

Dobrą zasadą jest przed wyprawą na Rysy dodawanie co najmniej jednego punktu do obowiązującego stopnia zagrożenia lawinowego, co w zasadzie ogranicza nasze warunki startowe do zerowego lub 1 stopnia zagrożenia. Zdecydowanie warto też po prostu zapytać w schronisku w Morskim Oku o aktualne warunki na tej konkretnie trasie.

Nie chodzi tylko o zagrożenie dużymi lawinami - choć nie można zapominać, że to właśnie na podejściu na Rysy w 2003 roku pod lawiną zginęło ośmiu licealistów z Tychów. Na szlaku na Rysy bardzo niebezpieczne mogą też być niewielkie obrywy czy też tzw. deski śnieżne. Choć na ogół ich rozmiar nie grozi nam zasypaniem, utratę równowagi mamy niemal gwarantowaną. Wtedy tylko od obiektywnych warunków w danym miejscu, refleksu, umiejętności hamowania czekanem, ale i szczęścia, zależy to, czy uda nam się zatrzymać.

Nadspodziewanie częstym błędem, zwłaszcza wtedy, gdy pokrywa śnieżna ma już charakter mniej lub bardziej szczątkowy, bywa też pomylenie żlebów przy schodzeniu z Rysów. W takim wypadku górny odcinek bywa zbyt trudny przy zejściu, co często kończy się bardzo niebezpiecznymi upadkami.

Świnica

Tam każdej zimy dochodzi do bardzo poważnych wypadków - w tym również śmiertelnych. Zdecydowanie najczęstsze były upadki z dużej wysokości zapoczątkowane ześlizgnięciem się po śniegu na eksponowanych odcinkach szlaku między Przełęczą Świnicką a Świnicą. Zdarzały się upadki również z rejonu samego wierzchołka. Do wypadków dochodziło często również podczas przemieszczania się w kierunku Zawratu. Od 2 lat w tym rejonie Świnicy mamy jednak do czynienia z nowym zjawiskiem. Od momentu, w którym doszło do potężnego obrywu skalnego w rejonie pobliskiej Niebieskiej Turni (położonej między Świnicą a Zawratem), czerwony szlak ze Świnicy na Zawrat pozostaje zamknięty, ze względu na to, że geolodzy i służby TPN nie mają pewności, czy pod Niebieską Turnią nie dojdzie do kolejnego zawalenia się skał. Oczywiście od czasu do czasu zdarza się, że ktoś łamie ten zakaz - i zimą próbuje przejść czerwonym szlakiem do Zawratu. W ten sposób nie dość, że ten ktoś - na ogół całkowicie nieświadomie - wybiera bardzo niebezpieczną drogę, zimą bowiem znacznie korzystniejsze jest poruszanie się tamtędy wzdłuż samej grani, a nie trawersującym stromą ścianę letnim szlakiem (pełnym zresztą klamr i łańcuchów), to jeszcze pakuje się w osobny typ kłopotów. Szlak bowiem - jako przecież zamknięty - bywa tam całkowicie nieprzetarty. Bez widocznych śladów trudno tam zaś zimą o orientację. Pod śniegiem nie widać znaków, gdzieś w puchu czy pod lodem znikają łańcuchy i klamry, ścieżka, którą poprowadzony jest szlak jest zaś na tyle wąska i niewyraźna, że wyjątkowo łatwo ją zgubić - i ruszyć dalej pozornie dogodną półką aż w miejsce, z którego trudno o bezpieczną drogę odwrotu. Z niebezpieczeństwem ześlizgnięcia się mamy do czynienia w zasadzie cały czas.

Tej zimy właśnie na tym odcinku szlaku zginął doświadczony turysta. Poszukiwano go przez 2 dni.

Pandemia koronawirusa nie sprzyja planowaniu wycieczek, ale otwarte lasy pozwalają nam odetchnąć od czterech ścian naszych domów i zrelaksować się w otoczeniu przyrody. Mieszkając w pobliżu gór, możemy skorzystać z ich uroków, pod warunkiem zachowania obowiązujących zasad higieny i bezpieczeństwa. Oprócz tego trzeba też wiedzieć, jak zachować się na szlaku. Sprawdź, jakich zachowań unikać w górach.

Tego nie wolno robić na szlaku! Zobacz najgorsze błędy niedz...

Zawrat

Przez tę przełęcz wiedzie relatywnie najdogodniejsza zimowa droga z Doliny Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów. Zarazem to tam zaczyna się Orla Perć, a także będący jej przedłużeniem szlak na Świnicę (ten obecnie zamknięty). Dochodzi tam do wielu wypadków - w tym również śmiertelnych. Najpoważniejszy z tegorocznych wypadków pod Zawratem zakończył się jedynie złamaniami. Turysta poślizgnął się i zjechał po oblodzonym zboczu pełnym wystających kamieni.

Tak właśnie wygląda niemal każdy zimowy wypadek pod tą przełęczą. Skala obrażeń zależy głównie od tego, na co dokładnie wpadnie ześlizgujący się z rosnącą prędkością turysta - i od tego, jakiej ostatecznie nabierze szybkości.

Podejście na Zawrat (od strony Doliny Gąsienicowej) w swej górnej części jest bardzo strome. Przez większą część dnia nie dociera tam bezpośrednie światło słoneczne, dopiero po południu słońce potrafi tam stopić wierzchnią część śniegu, która niedługo później zamarza. Dlatego w drodze na Zawrat bardzo często mamy do czynienia ze znacznym zlodzeniem szlaku. Wówczas podchodzenie tamtędy wymaga i bardzo dużego skupienia, i oczywiście użycia zarówno raków, jak i czekana. Schodzenie w takich warunkach też będzie bardzo, bardzo czujne.

Śmiertelnie niebezpieczny może być Zawrat w warunkach zagrożenia lawinowego. Tuż pod przełęczą może nagromadzić się naprawdę sporo śniegu, z kolei żleb, którym wiedzie zimowy szlak, jest wręcz idealnym torem dla lawin.

Tak jest po stronie Doliny Gąsienicowej. Od strony Doliny Pięciu Stawów podejście na Zawrat nie przedstawia jakichkolwiek trudności.

Szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem

Od momentu wytyczenia tego znakowanego na zielono szlaku zginęło na nim prawie 40 osób. To jeden z trzech najtrudniejszych i zarazem najbardziej niebezpiecznych znakowanych szlaków turystycznych w Tatrach. Najczęściej bywa w tej konkurencji wskazywany jako drugi, zaraz po Orlej Perci, a przed szlakiem na Rysy. Jednocześnie to szlak, którego trudności są zdecydowanie najczęściej lekceważone przez niedoświadczonych lub raczej niewłaściwie przygotowanych turystów. Bierze się głównie stąd, że teoretycznie nie prowadzi on na żaden z tatrzańskich szczytów, tylko na „jakąś tam przełęcz pod Chłopkiem”. Rzecz jasna, w tym cały błąd. „Jakaś tam przełęcz pod Chłopkiem” położona jest wysoko (2307 m n.p.m.) na grani głównej Tatr, w masywie dominujących nad Morskim Okiem Mięguszowieckich Szczytów. Na zachód od niej wznosi się Mięguszowiecki Szczyt Pośredni, a dalej potężny Mięguszowiecki Szczyt Wielki, z kolei na wschód od przełęczy mamy Mięguszowiecki Szczyt Czarny. Górny odcinek szlaku wiedzie więc już tymi najwyższymi partiami Tatr.

Niezwykłe zdjęcia dawnego Zakopanego [GALERIA]

Szlak na przełęcz pod Chłopkiem prowadzi nas najpierw na szczyt słynnej Kazalnicy Mięguszowieckiej - tam pod sobą mamy kilkusetmetrową ścianę z potężnymi przewieszkami. To jeden z głównych celów taterniczej eksploracji w całych Tatrach, poprowadzono tam drogi wspinaczkowe o najwyższych stopniach trudności, nie ma najmniejszych szans, by ścianą Kazalnicy mógł schodzić lub wspinać się ktoś bez porządnego alpinistycznego przygotowania. W dalszym etapie szlak prowadzi nas tzw. Galeryjką, czyli trawersem ściany Mięguszowskiego Szczytu Czarnego - na tym etapie droga jest mocno eksponowana i zarazem bardzo wąska. Skąpych rozmiarów półki skalne, którymi idziemy w górę, są bardzo podatne na oblodzenie. O poślizgnięcie jest bardzo łatwo - tragicznie może zakończyć się nawet zahaczenie rakiem o nogawkę spodni.

Spaść z tego szlaku można w wielu miejscach - ofiary takich wypadków najczęściej spadają po kilkaset metrów do położonego pod Galeryjką kotła zwanego Bandziochem.

Giewont

Tak jak latem, tak i zimą, ta góra może być śmiertelnie niebezpieczna, zwłaszcza dla najmniej doświadczonych turystów. W sezonie zimowym górny odcinek szlaku na Giewont ma charakter zbliżony do wspinaczkowego. Łańcuchy i sztuczne ułatwienia giną pod śniegiem, sporo tam lodu i zmrożonego śniegu. Ktoś, kto wybiera się tam bez raków, czekana i bez odpowiedniego przygotowania, może zostać bardzo łatwo przytłoczony tymi okolicznościami. Jeśli dodatkowo wybierze dzień z kiepską pogodą i słabą widocznością - o wypadek robi się bardzo, bardzo łatwo. Dodatkowo mocno zagrożony lawinami jest prowadzący żlebem odcinek szlaku na Giewont z Hali Kondratowej na Przełęcz Kondracką.

Krótka instrukcja obsługi Tatr zimą. Jak się przygotować?

Poruszanie się każdym szlakiem powyżej tatrzańskich stawów w zasadzie zawsze wymaga zimą założenia raków i użycia czekana (posługiwanie się i jednym, i drugim należy mieć przećwiczone wcześniej). Raki bardzo znacząco zwiększają naszą przyczepność w śniegu i na lodzie - mając je na butach damy radę iść po takim podłożu, na którym bez raków fikalibyśmy kozły. Czekan z kolei może nam nieco ułatwiać przemieszczanie się, jednak dopóki nie uprawiamy wspinaczki, jego główną funkcją będzie co innego. Czekan mianowicie przez całą drogę w trudniejszym terenie służy nam jako główny hamulec awaryjny na wypadek, gdyby miało dojść do poślizgnięcia się, podcięcia deski śnieżnej czy innego zdarzenia, w wyniku którego zaczęlibyśmy się zsuwać po stromym ośnieżonym lub zalodzonym zboczu. Nigdy więc nie wychodźmy w góry wysokie zimą, dopóki nie nauczymy się hamowania czekanem (tak, to jest określona techniczna umiejętność, trzeba nauczyć się kilku sekwencji ruchów zależnych od ułożenia ciała podczas ześlizgiwania się po zboczu).

Najlepiej zacząć od Tatr Zachodnich. Wejście na Kopę Kondracką czy Wołowiec będzie naprawdę nadspodziewanie wymagającym wyczynem dla kogoś, kto właśnie zaczął przygodę z zimowymi Tatrami - nie mówiąc już o dłuższej trasie w rejon Czerwonych Wierchów czy fragmentem grani Tatr Zachodnich od Wołowca w stronę Starorobociańskiego Wierchu.

W następnym etapie dalej skalujmy sobie wyzwania - wybierzmy na przykład Szpiglasowy Wierch od Doliny Pięciu Stawów, trawers od przełęczy Kondrackiej do Kasprowego Wierchu czy droga przez przełęcz Krzyżne z Murowańca do Pięciu Stawów - tam już zdecydowanie spotkamy się z realiami szczytowych partii Tatr Wysokich.

Jaskinia Raptawicka Jaskinia znów w Dolinie Kościeliskiej. Otwór jaskini, położony na wysokości ok. 180 m powyżej koryta Kościeliskiego Potoku widać z drogi prowadzącej dnem doliny. Otwór wejściowy - prowadzi od niego zejście pionową 4-metrową stalową drabiną. Wchodzimy wówczas do głównej komory liczącej wysokości 10–15 m i szerokości 10 × 40 m. Od tej sali prowadzi kilka bocznych korytarzy.Na końcu korytarza odchodzącego w lewo znajduje się lejkowate zagłębienie stanowiące połączenie z Jaskinią Mylną. Przejście zostało zasypane w trosce o bezpieczeństwo turystów. W prawo od połączenia z Mylną znajduje się szczelina, przez którą można dostać się do Dolnej Komory.

Do tych tatrzańskich jaskiń każdy może wejść i zobaczyć jak ...

Dopiero po mniej więcej dwóch takich wyprawach można zacząć myśleć na przykład o Granatach od strony Doliny Gąsienicowej czy Kozim Wierchu (od Pięciu Stawów). Na Kościelec, Świnicę, Rysy, przełęcz Pod Chłopkiem wybierzmy się dopiero po „zaliczeniu” tych trzech pośrednich etapów.

Nigdy nie wychodźmy powyżej schronisk, jeżeli stopień zagrożenia lawinowego wynosi 3 lub więcej. Jedynym wyjątkiem może tu być trasa na bieżąco skonsultowana z dyżurnym ratownikiem TOPR w danym schronisku - czasem ma się to szczęście, że mimo wysokiego stopnia zagrożenia lawinowego dla całych Tatr, dany rejon jest relatywnie bezpieczny.

Nawet przy niskim stopniu zagrożenia lawinowego nie pchajmy się na nieprzetarte szlaki. Nawet nie dlatego, że będzie to oznaczało fizyczny wycisk - już w średnio głębokim śniegu naprawdę ciężko toruje się drogę. Raczej dlatego, że jeśli nie widzimy śladów tych, którzy szli przed nami, bardzo łatwo będzie nam zgubić drogę, grożą nam też wtedy rozmaite błędy, wynikające z wybrania letniego wariantu szlaku zamiast zimowego.

Nigdy nie wybierajmy się też na poważniejsze szlaki, jeśli ma padać śnieg, lub jeśli spodziewana jest bardzo słaba widoczność. W trudnych warunkach pogodowych dosłownie każda wycieczka powyżej linii lasu może się w Tatrach przerodzić w walkę o przetrwanie, niezwykle łatwo będzie też o utratę orientacji, co w przepaścistych górach błyskawicznie może zakończyć się zabrnięciem w miejsce bez odwrotu.

Zakopane. Pokazały się ośnieżone szczyty Tatr [ZDJĘCIA]

Zawsze zimą zabierajmy ze sobą termos z gorącą herbatą (lepiej więcej niż mniej) oraz sensowną latarkę czołówkę. Zdecydowanie nie od rzeczy będzie też dołączenie do wyposażenia małego palnika na gaz i kubka, w którym będziemy w stanie stopić śnieg na herbatę. Zawsze warto mieć też okulary lub gogle przeciwsłoneczne, zaś w plecaku zapasowe rękawice - te bowiem lubią sobie spadać albo odlatywać z wiatrem w najgorszych możliwych momentach. Dbajmy też o to, by nasz smartfon miał zawsze solidny zapas energii w baterii - w dzisiejszych czasach to właśnie on najczęściej pomoże nam wyjść z tarapatów - oczywiście za sprawą jednej z najlepszych górskich służb ratowniczych świata, czyli TOPR.

***

Wymieniliśmy tu pięć rejonów, w których najczęściej dochodzi zimą do wypadków z udziałem turystów. To jednak absolutnie nie znaczy, że pozostałe obszary Tatr są miejscami zimą w pełni bezpiecznymi. Wśród rejonów, przez które poprowadzono znakowane szlaki, teoretycznie najbardziej niebezpieczna zimą jest Orla Perć - świadomość jednak tego, że pod śniegiem ten szlak staje się dostępny wyłącznie dla wykwalifikowanych alpinistów, poruszających się na wielu odcinkach z pełną dolną asekuracją, jest na szczęście dość powszechna.

SCHODZENIE ZE SZLAKUZnaków zakazu wstępu w całym Tatrzańskim Parku Narodowym znajduje się tysiące. Dzień w dzień można jednak spotkać osoby, które lekceważą znaki schodząc ze szlaków.

TOP 10 najbardziej irytujących zachowań pseudoturystów w Tatrach

Do śmiertelnych - lub bardzo poważnych w skutkach wypadków - dochodzi w Tatrach naprawdę wszędzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl