„Tata zadzwonił i powiedział, że to koronawirus". Rozmawiamy z córką zakażonego pacjenta

Gabriela Bogaczyk
Gabriela Bogaczyk
Szpital w Puławach
Szpital w Puławach Izabela Błasińska
- Żyjemy w strachu, ogromnie martwimy się o tatę - mówi Katarzyna, córka mężczyzny z powiatu kraśnickiego, u którego w czwartek potwierdzono zakażenie koronawirusem.

Jak to się wszystko zaczęło?
Tata zaczął czuć się gorzej 21 marca. Pojawił się kaszel, ale jest alergikiem i ma astmę oskrzelową, dlatego myśleliśmy, że ma to związek z wiosną. W kolejnych dniach zaczęła boleć go prawa rękę i miejsce pod żebrami. 31 marca dostał ostrego ataku duszności, nie mógł złapać swobodnie oddechu, miał 38 stopni gorączki. Podejrzewaliśmy, że może to zawał. Pod uwagę braliśmy również koronawirusa, bo objawy na to wskazywały, a poza tym 11 marca miał przez godzinę kontakt z Polakiem, który przyjechał Niemiec.

Co wydarzyło się dalej we wtorek?
Zadzwoniliśmy około godz. 15 na pogotowie uprzedzając, że to może być podejrzenie koronawirusa. Nie chcieliśmy niczego ukrywać.

Ratownicy przyjechali po pół godziny bez kombinezonów, tylko w maseczkach i rękawiczkach, tłumacząc, że dyspozytor nie kazał im ubierać strojów.

Następnie zabrali tatę do szpitala w Kraśniku, ale pół godziny musieli oczekiwać przed placówką na decyzję, który szpital go przyjmie, bo Puławy i Lublin odmówiły. W końcu przewieziono go do Puław. Trafił do izolatki, pobrano mu koło godz. 19 wymaz do testu, otrzymał tlen. Tata jest bardzo zadowolony z opieki medycznej. Zrobiono mu szereg badań m.in. USG. Jeszcze w środę wszystko wskazywało, że to zapalenie opłucnej. Mieliśmy dużą nadzieję, że to nie koronawirus.

Kiedy przyszedł wynik testu?
W czwartek rano, po 36 godzinach od pobrania próbki. Tata zadzwonił i powiedział, że to koronawirus. Nie może za dużo mówić, bo ma płytki oddech. Nie ma już gorączki. Po potwierdzeniu zakażenia skontaktował się z nami sanepid i poinformował, że w piątek przyjedzie ktoś pobrać od nas próbki. Do czasu wyniku, mamy zostać w domu. Teoretycznie nasza kwarantanna powinna się skończyć w piątek, 3 kwietnia, bo liczy się od dnia pierwszych objawów u taty, a te miały miejsce 21 marca. Jednak sanepid przysłał nam w czwartek informację, że mamy pozostać w kwarantannie do 14 kwietnia.

Polecono nam, że mamy spędzać czas w osobnych pomieszczeniach i spać z mężem w osobnym pokojach.

W domu jest jeszcze mama. Nikt z nas nie ma jakichś poważnych objawów, może poza katarem, ale ja też jestem alergiczką. Być może bezobjawowo przechodzimy koronawirusa albo nie mieliśmy go w ogóle. Nie wiem.

Wiecie jak mogło dojść do tego zakażenia?
To, co nam przychodzi na myśl, to ten kontakt taty z 11 marca z osobą, która przyjechała z Niemiec. Lecz ten człowiek wrócił już do Niemiec, czuje się dobrze, nie ma żadnych objawów. Mimo to, od 11 marca tata nigdzie nie wychodził na zewnątrz. Wcześniej był jeszcze u dentysty w Lublinie, ale nie wiemy nic o nim. Żyjemy w strachu, ogromnie się martwimy o tatę, bo ma już 64 lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Tata zadzwonił i powiedział, że to koronawirus". Rozmawiamy z córką zakażonego pacjenta - Kurier Lubelski

Wróć na i.pl Portal i.pl