Tam na razie jest ściernisko

Dorota Abramowicz
Zenon Sobiecki przed  pałacem w Bączku. Kupił go w 1997 roku i podniósł z ruiny
Zenon Sobiecki przed pałacem w Bączku. Kupił go w 1997 roku i podniósł z ruiny Anna Arent/POLSKA
W przedwojennej Polsce państwo zainwestowało w Gdynię. Po wojnie komunistyczna propaganda szczyciła się Nową Hutą. Teraz nieopodal Gdańska biznesmen Zenon Sobiecki funduje nowe miasto - pisze Dorota Abramowicz.

Pole rozciąga się aż po granicę lasu. W lesie między drzewami wije się Wierzyca. Zenon Sobiecki staje na granicy pola i szeroko rozpościera ręce. - Tu - mówi. - Tu powstanie miasto. Na swoich 350 hektarach zamierza zbudować dwa tysiące ekologicznie ogrzewanych domów. W środku stanie rynek otoczony budynkami ze sklepami na parterze. Będą kościół, szpital, szkoła, przyjazne dla środowiska zakłady pracy, restauracje, przedszkola, korty tenisowe, basen, czytelnia, a nawet małe zoo. A wszystko to pod Skarszewami, 40 minut jazdy do Gdańska i 15 minut do autostrady A1.

Prywatne miasto jak, nie przymierzając, niegdyś Zamość? Kim jest inwestor szaleniec? Zenon Sobiecki, lat 60, przykładny mąż, ojciec dwojga dorosłych dzieci i dziadek pięciorga wnucząt, właściciel firmy Graso i pałacu w Bączku, co 10 lat wytycza sobie nowy cel i realizuje go z żelazną konsekwencją. - Kiedy skończyłem trzydziestkę, założyłem w Zdunach Kooperol, rolniczą spółdzielnię produkcyjną. W wieku 40 lat powołałem do życia Graso. Stuknęła pięćdziesiątka i zainwestowałem w renowację pałacu w Bączku. Pomyślałem, że i na sześćdziesiątkę też trzeba coś zrobić. Dlaczego nie może być miasto?

Jest realistą. Twardo stąpa po ziemi, zna warunki i ograniczenia. Zamierza stworzyć projekt przyszłego miasta, który zostanie wypełniony także przez innych, zewnętrznych inwestorów. Zdaje sobie sprawę, że może już nie zobaczyć końcowego efektu. Ale przecież ktoś powinien zrobić pierwszy krok.

Chłopak z Kokoszkowych

Kiedy wpisuję do internetowej wyszukiwarki "Zenon Sobiecki", najpierw pojawiają się informacje o rodzinnej firmie Graso (nagroda Teraz Polska za ekologiczny kocioł wodny zasilany słomą). Z kolei na stronie "Genealogia potomków Sejmu Wielkiego", prócz danych o karierze, odznaczeniach, nagrodach Fair Play i dyplomach gratulacyjnych od premierów Balcerowicza i Belki, członkostwie w Lions Club i działalności charytatywnej, można przeczytać, iż zięciem Zenona Sobieckiego jest Jerzy Antoni ks. Czartoryski na Klewaniu i Żukowie herbu Pogoń Litewska.

- Skąd się pan wziął? - pytam właściciela Bączka. - Stąd - odpowiada. - Ze wsi Kokoszkowy leżącej trzy kilometry od Starogardu Gdańskiego. Było nas dziesięcioro dzieci w do-mu. A ja najstarszy. Po szkole zawodowej przez 10 lat pracowałem fizycznie, skończyłem technikum rolnicze i mechaniczne, a następnie zaocznie Akademię Rolniczo-Techniczną w Olsztynie. Wśród 200 moich pracowników są ludzie, których znam jeszcze z dzieciństwa.

Wspomina 1976 rok, gdy jadąc pociągiem do Warszawy, uznał, że czas na zmiany, i postanowił założyć rolniczą spółdzielnię produkcyjną w Zdunach. O podstarogardzkim Kooperolu w siermiężnej Polsce lat 80. krążyły legendy. - Ludzie zawsze dostawali trzynastki, produkcja szła pełną parą, nikt nie narzekał - opowiada pan Piotr, który ma dom w Zdunach. - Do tej pory mieszkańcy wspominają tamte czasy.

Po zmianie ustroju Sobiecki zainwestował we własną firmę. Dziś Graso to prawdziwy konglomerat. Część industrialna zajmuje się wytwarzaniem ekologicznych kotłów na słomę, maszyn i linii pakujących, trwa produkcja rolna, a dział biotechnologiczny wytwarza podłoża mikrobiologiczne używane w diagnostyce laboratoryjnej. - Zaczęliśmy od zera na rynku opanowanym przez wielkie korporacje - Lidia Gos, kierująca biotechnologią w Graso, opowiada o trudnych początkach. - Po siedmiu latach strat i przebijania się między konkurentami zaczęliśmy wreszcie odnosić sukcesy. Dziś z naszych produktów korzysta 75 proc. laboratoriów mikrobiologicznych w kraju, eksportujemy też nasze produkty na Zachód.

Lidia Gos jest dziwnie spokojna, że szefowi z projektem miasta uda się tak samo jak z biotechnologią.

Konie się nudzą

Siedzimy w bibliotece odnowionego pałacu w Bączku. Stary drewniany parkiet pamięta jeszcze czasy ostatniego niemieckiego właściciela. Pałac, wybudowany w 1901 roku, należał do okrytego złą sławą hitlerowskiego kreisleitera Ernsta Gunthera Modrowa. Modrow zginął w 1945 roku, a władza ludowa powołała w jego majątku Państwowe Gospodarstwo Rolne. Ponad pół wieku później majątek znów znalazł się w rękach prywatnych. Grażyna Sobiecka wspomina Wigilię 1996 roku, kiedy to niespodziewanie wraz z mężem zadecydowali o kupnie pałacu.

- Zaproszony na wieczerzę ksiądz proboszcz spytał, czy to prawda, że przystąpiliśmy do przetargu na Bączek. A my w ogóle o takim przetargu nie słyszeliśmy! Zaintrygowani postanowili po kolacji pojechać do Bączka. Do dziś pamiętają bajkową atmosferę: śnieg na drzewach, świeczki palące się na choinkach, kolędy śpiewane przez ówczesnych mieszkańców pałacu. A potem przez trzy dni załatwiali formalności. I choć w świetle dziennym bajkowy pałac okazał się ruiną, nie odstąpili. Znaleźli mieszkania dla lokatorów, krok po kroku przywracali budynkom dawną świetność. Za wzorową renowację otrzymali wyróżnienie ministra kultury i sztuki.

A kiedy już rozebrano postawioną dla pracowników PGR ruderę, urządzono ogród, ostatni szczegół został wykończony, kiedy w stawie pojawiły się jesiotry, a w piwnicach pałacu basen, pani Grażyna zaczęła mówić mężowi, że czuje się jak w złotej klatce.- Żona jest dla mnie od 37 lat nieustanną inspiracją - uśmiecha się ciepło pan Zenon.

Doszli do wniosku, że warto się tym wszystkim mądrze podzielić z innymi. - Jeśli tego nie otoczę ludźmi, będzie źle - tłumaczy Sobiecki. - Trzeba tchnąć ducha w to przepiękne miejsce. Stajnie świecą pustkami, konie się nudzą, bo nie zawsze jest czas, by na nich pojeździć. Poza tym dzieci mają swoje domy, więc kiedy nas zabraknie, trzeba będzie znaleźć kogoś, kto to wszystko utrzyma. I nie zmarnuje włożonej w tę ziemię pracy.

Góra 300 tysięcy

To taki codzienny rytuał - wstają wcześnie rano, siadają przy stole, piją kawę i planują. Jak mówią - rzeźbią projekt. Przedsięwzięcie ma być komercyjne, choć pomysłodawca nie liczy na wielki zysk. Interes wygląda tak: gminy Skarszewy nie stać na budowanie infrastruktury nowego miasta. Sobiecki zaproponował więc, że weźmie na siebie ten ciężar. Wybuduje drogi, sieć kanalizacyjną, oczyszczalnię ścieków. Powstaną też bloki z mieszkaniami socjalnymi. Za to gmina rozliczy nakłady z podatków, które powinna pobrać za przekształcenie należących do Sobieckiego terenów po byłym PGR z rolniczych w budowlane.

Nie będzie sprzedawał samych działek, ale gotowe budynki ze skrawkiem ziemi. Dla tych, którzy są na dorobku, i dla tych, którzy się już dorobili. Dla osób starszych, potrzebujących opieki pielęgniarek, i dla rodzin z małymi dziećmi. Z ekologicznym ogrzewaniem podłogowym, na każdą kieszeń. O konkretnej cenie całego projektu nie chce jednak mówić, póki nie wybuduje pierwszych ośmiu domów. - Za ile? - dociskam. - W końcu pielęgniarki opiekujące się starszymi ludźmi też muszą gdzieś mieszkać!

- Chcę, by dom na niewielkiej działce kosztował nie więcej niż 300 tysięcy złotych - odpowiada. - Pomogę też w rozłożeniu spłat na dogodne, wieloletnie raty. Powołał radę konsultacyjną i programową. Zatrudnił architektów. Uruchomił burzę mózgów. I cały czas czeka na dobre propozycje. Wydrukował folder reklamujący przedsięwzięcie. Córka z mężem Czartoryskim podróżują obecnie po Kanadzie w poszukiwaniu inwestorów.

- Nie boję się kryzysu - mówi. - Ci, którzy chcą wycofać pieniądze z banku, będą chcieli je zainwestować. Ci, którzy wracają z Irlandii i Islandii, zaczną szukać miejsca do życia. Dlaczego nie tutaj? Chętnym pomogę też w uzyskaniu długoterminowego kredytu. Mam takie możliwości.
Ostatnio Sobieckiego zatrzymał sołtys z sąsiedniej wsi. Powiedział, że syn kończy turystykę, a córka zastanawia się nad wyborem kierunku studiów. Czy będzie dla nich praca tu, na miejscu?- Będzie - obiecał Sobiecki.

Spotkamy się za dwa lata

Radni ze Skarszew zgodzili się na propozycję właściciela Bączka. - Nie słyszałem, by gdziekolwiek w kraju osoba prywatna podjęła się podobnego zadania - przyznaje burmistrz Dariusz Skalski. - Ale jeśli już miałoby się komuś udać, to właśnie panu Sobieckiemu. Gmina podjęła już pewne kroki. Opracowaliśmy plan zagospodarowania terenu, a firmy zainteresowane partnerstwem publiczno-prywatnym odsyłamy do Bączka. Widziała pani zdjęcia terenu przyszłego miasta zrobione z samolotu?

Widziałam. Lasy, otoczony stawami pałac, popegeerowskie odnowione bloki, prywatne domy i dużo, dużo wolnego miejsca. Jak je zapełnić? - Marzę o stworzeniu idealnego miejsca do życia - mówi Sobiecki. - Zamówiłem badania opinii publicznej. Dzięki temu wiem już, że pomyliłem się, myśląc, iż ludzie marzą o wielkich działkach i ogrodach. Większość woli parterowy dom na niedużej działce. W końcu na spacer można tu pójść do lasu. Zrobimy też ścieżki rowerowe i trasy do jazdy konnej. Myślę także o swoistym parku rozrywki - może jakaś wioska rycerska, skansen kociewski lub też coś w rodzaju lokalnego Legolandu.

Objeżdżamy ziemie przeznaczone pod budowę. Tu mają powstać tężnie, tu przy lesie będą niższe budynki, tu centrum z kościołem i rynkiem. A tu może dzielnica artystów? - Brzmi jak bajka - dziennikarski sceptycyzm bierze górę nad wiarą w wizję nowego kociewskiego grodu. - Umawiamy się za dwa lata. Przyjadę, sprawdzę, jak powstaje miasto. - Albo dlaczego jeszcze nie powstaje - Sobiecki zawiesza głos. Po chwili mówi twardo: - No nie, nie ma takiej opcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

j
jetti
opowiadać bajki każdy chce, a efektów nie widać....
Wróć na i.pl Portal i.pl