Do tragicznego wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę w prowincji Majdan Wardak. Zginęło w niej 38 osób, w tym 31 członków amerykańskich sił specjalnych i siedmiu żołnierzy afgańskich.
- Wśród amerykańskich żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie śmigłowca w Afganistanie, byli komandosi z elitarnej jednostki Navy Seals - tej samej, która na początku maja zabiła w Pakistanie Osamę bin Ladena - poinformowała w sobotę stacja CNN.
Według telewizji, która powołuje się na źródła w Waszyngtonie, żołnierze, którzy zginęli w katastrofie, nie brali udziału w likwidacji szefa Al-Kaidy.
Czytaj też: Afganistan: 38 zabitych w katastrofie śmigłowca
Jak podaje afgańska administracja, tragedię spowodowała rakieta wystrzelona w kierunku śmigłowca. Świadkowie zdarzenia również mówią o tym, że Chinook zaczął płonąć i spadł po tym, jak został trafiony przez rakietę.
Do strącenia śmigłowca przyznali się talibowie, twierdząc, że nastąpiło to podczas starcia z siłami NATO.
- Talibowie jednak często biorą na siebie odpowiedzialność za działania, których nie przeprowadzili. A zestrzeliwanie amerykańskich samolotów zdarzało im się dotąd niebywale rzadko - komentuje dziennikarz BBC Quentin Sommerville.
Podobnego zdania są władze prowincji Majdan Wardak: - Nie wiemy, czy doszło do tego z powodu ostrzału ze strony rebeliantów, czy też nie, wiemy tylko, że wypadek ten spowodował straty w siłach zagranicznych - poinformował jej rzecznik.
NATO, a także administracja USA odmówiły na razie potwierdzenia przyczyn katastrofy.
Jak zaznacza admirał Mike Mullen, przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA, jest zbyt wcześnie, by móc stwierdzić, co spowodowało katastrofę. - Informacje nadal do nas spływają. Myślę, że istotne kwestie wyjaśni też rozpoczęte już śledztwo. Do czasu jego zakończenia proponuję wstrzymać się zwłaszcza z tymi najbardziej oryginalnymi konkluzjami dotyczącymi przyczyn wypadku - przekonuje admirał.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama przekazał już oficjalne kondolencje rodzinom amerykańskich i afgańskich ofiar. "Ich śmierć jest symbolem nadzwyczajnego poświęcenia, jakiego podejmują się mężczyźni i kobiety walczący w szeregach naszej armii, a także tego, czego doświadczają ich rodziny" - czytamy w wydanym w sobotę oświadczeniu Obamy.
Sobotnia katastrofa helikoptera Chinook jest jednym z najbardziej tragicznych wypadków, jakie dotknęły USA podczas wojny z talibami. Był to najgorszy pod względem liczby ofiar pojedynczy incydent od początku interwencji w Afganistanie.
Tymczasem już w niedzielę kolejnych czterech żołnierzy sił NATO w Afganistanie zginęło w dwóch odrębnych atakach, do których doszło na wschodzie i południu Afganistanu - podało dowództwo sił ISAF.
Francja już potwierdziła, że wśród ofiar jest dwóch jej żołnierzy. - Zginęli podczas operacji w dolinie Tagab w prowincji Kapisa na północny wschód od Kabulu - podała kilka godzin po dramacie kancelaria prezydenta Sarkozy'ego w oficjalnym oświadczeniu. - Pięciu innych francuskich żołnierzy zostało również w tym ataku rannych.
Dwóch wojskowych z międzynarodowej koalicji zostało również zabitych przez rebeliantów na południu Afganistanu. Nie podano jednak żadnych szczegółów tego tragicznego zdarzenia.
Kwatera główna NATO nie potwierdziła też na razie tożsamości dwóch pozostałych żołnierzy.
Małgorzata Gołota
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
