Tajner przed MŚ: Stoch ma moment "lepszego uderzenia" (Rozmowa)

Michał Skiba
Michał Skiba
brak
Inni odczuwają trudy sezonu, my rośniemy w siłę. Gdy Stoch trafia w próg, to skacze w zupełnie innej lidze. Przeskakuje resztę stawki - mówi przed prezes PZN Apoloniusz Tajner z którym porozmawialiśmy przed mistrzostwami świata w Seefeld.

Michał Skiba: Do Seefeld jedziemy w doskonałych nastrojach.

Apoloniusz Tajner: O formę fizyczną się nie martwiłem, przyszła forma sportowa. Kamil Stoch ma teraz moment „lepszego uderzenia”. Piotr Żyła i Dawid Kubacki ciągle skaczą dobrze, a Jakub Wolny się mocno podciągnął w swoich próbach. Zobaczymy, jak będzie rozwijała się dyspozycja Stefana Huli po krótkim obozie treningowym. Liczymy na jego dobry poziom, przynajmniej na miejsca w pierwszej trzydziestce. Czekamy też na Macieja Kota, który również się poprawił. Już nic negatywnego przed MŚ w Seefeld nie powinno się wydarzyć.

Można odnieść wrażenie, że misja przygotowania formy na MŚ się udała?

Trudno zaplanować formę i nie zwracać uwagi na np. Turniej Czterech Skoczni, lub inne wydarzenia. I myśleć, że potem będzie lepiej. Generalne założenie było takie, by nie robić po sezonie przerwy, tylko od razu robić treningi - co prawda rozłożone w czasie - było dobrym pomysłem. To była świetna decyzja. Taka praca systemowa i w pełni kontrolowana. Przydała się nam bardzo współpraca z doktorem Haralda Pernitscha. Zawodnicy wykonali mnóstwo pracy, a ani przez moment nie byli przemęczeni, ani przetrenowani. Praca wykonana w tak uporządkowany sposób sprawiła, że jest środek sezonu, a nasi skoczkowie wciąż mają świeżość. Zero objawów zmęczenia, my rośniemy, a inni zaczynają odczuwać trudny sezonu.

Nie było obaw, że podróż do Sapporo lekko rozreguluje organizmy?

Tam najbardziej wygraliśmy tym, że wysłaliśmy wszystkich biznes klasą. Po powrocie z Japonii Grzegorz Sobczyk mi mówił, że nie odczuli trudów podróży. Mogli lecieć pięć godzin dłużej, a nawet dziesięć. Podróżowali wygodnie i odpoczęli. Kiedyś nie było nas na to stać. W tych długich podróżach takie rozwiązanie jest sprawdzone. Może droższe niż normalnie, ale uznaliśmy, że w przypadku, gdy leci się takie odległości na zawody i z powrotem, to miało wielkie znaczenie.

Mamy aż trzech kandydatów do medalu w konkursie indywidualnym.

Są podstawy, by w to wierzyć. Praktycznie nie było konkursu, by ktoś z naszych nie stał na podium. Piotr Żyła, Dawid Kubacki i - w szczególności - Kamil Stoch. Wpadł w taką optymalną formę w najważniejszym momencie.

Kamil Stoch znowu złapał taką lekkość, którą potrafi przeskoczyć innych.

Da się to wyczuć. To się opiera na mniej ważnych i widzialnych rzeczach. Na szczegółach. Jak Kamil trafia w próg, to zaczyna mu sprzyjać szczęście. Sygnalizował, że pomogła jedna z rozmów z Horngacherem. Czasem tak jest, że wszystko nagle zaczyna się układać. Szansa medalowa największa jest w drużynie, będziemy mieć czterech wartościowych zawodników.

Wyczuwam, że wiele Pan sobie obiecuje po konkursie drużynowym i brak medalu będzie rozczarowaniem.

Trochę tak. Jednak nie wiemy, jakie będą warunki na skoczni. Może być niedosyt, jeśli coś wyniknie z naszych błędów, zaniedbania, lub od przyczyn od nas niezależnych. Na pewno wszyscy zrobią to, co do nich należy. My sił rywali też nie możemy przewidzieć. Inaczej każdy skacze w konkursach drużynowych. Dobrym przykładem jest Maciej Kot, który na drużynówkę się mobilizuje. Tak było w Lahti. Stoch skakał lepiej w indywidualnych zawodach, po za tym w drużynówce trafił na złe warunki. Dawid Kubacki w ogóle leciał jakimś lotem krętym, bo został puszczony w momencie, gdy była zmiana ruchu powietrza i on w tę zmianę wpadł.

Kamil Stoch po Oberstdorfie mówił, że jego największym sukcesem jest powrót do latania w linii prostej...

To były bezbłędne skoki, ale oddane w równym powietrzu. Był już blisko takiego skakania, ale jego strategicznym elementem skoku jest punkt trafienia na progu, a wiemy, że ma tendencję do spóźniania. Jak zacznie trafiać, to Ryoyu Kobayashi - nawet w najwyższej formie - może z nim przegrać. Gdy Kamil trafia na progu, to rzeczywiście jest w innej lidze skakania. Reszta jest już zależna od warunków. Jak będą takie jak w Sapporo, to on może odlecieć i ustać, a Kamil ten skok spokojnie pociągnął. W Lahti skoczył 131 i 129 , a nie było tak całkowicie bezpiecznie.

Ryoyu pokazał, że młodość ma wyczerpywalne paliwo.

Ale wciąż ma tendencję do błyskotliwego skakania, ale pojawiają się błędy, bo pojawia się zmęczenie. Nie jest on tak dobrze przygotowany do tego sezonu, a mamy jeszcze ponad miesiąc skakania. Błędy, to prawie zawsze efekt zmęczenia. Tak to dla mnie wygląda. Nie jest błyskotliwy i równy, ale potrafi zaskoczyć.

Jednak to Kamil Stoch stał się faworytem.

Trochę się to skróciło: teraz widzę jedynie Kobayashiego, Stocha i Stefana Krafta. Najlepiej skaczą, są najwyżej w klasyfikacji generalnej. Kraft osiągnął wysoki poziom, ale nie ma błyskotliwości, Ryoyu odwrotnie, a Kamilowi wróciło „to coś”.

13 lutego mieliśmy siedemnastą rocznicę medalu Adama Małysza w Salt Lake City, potem w 2010 r. komentował Pan srebro Małysza w IO w Vancouver. Gdyby nie te sukcesy, to pewnie byśmy skokami się tak nie przejmowali.

Powiem więcej, nawet Justyna Kowalczyk mogłaby nie odnosić takich sukcesów. Na bazie sukcesów Adama Małysza pojawili się w związku sponsorzy, którzy wsparli wiele projektów. Wracając do samego Adama, wtedy już mieliśmy pełne zabezpieczenie, byli doktorzy Jan Blecharz i Jerzy Żołądź. Teraz to profesorowie. Był też Piotr Fijas. Wygraliśmy sztabem. Toczyliśmy długie i merytoryczne dyskusje. Wiadomo, że to do mnie należało obranie kierunku pracy. Nie daliśmy szans zawodnikom, by wątpili w nasze działania. Był to zalążek całej historii. A mogę powiedzieć, jak w 1994 r. na IO w Lillehammer Wojciech Skupień pojechał z jednym trenerem - Piotrem Pawlusiakiem. Dzień przed konkursem bardzo się z nim pokłócił. Pawlusiak powiedział mu, że jak jest taki mądry, to niech idzie sam na skocznię. Skończyło się, że Wojtek skakał sam, a „po grzeczności” z belki puszczał go słowacki trener Peter Schlank. Trener Skupnia został w hotelu. Ta historia pokazuje nam, gdzie byliśmy kiedyś, a jak sytuacja wygląda teraz.

A Stefana Horngachera najlepiej byłoby w Polsce zatrzymać...

Ten temat wymaga ciszy. Na pewno w tym momencie. Umówiliśmy się, że w Seefeld porozmawiamy o wszystkim. Rozmawialiśmy już w Zakopanem. Ponad godzinę- ja, Stefan i Adam Małysz. Przedstawiliśmy mu swoje propozycje, wysłuchaliśmy też jego szeregu argumentów, dlaczego nie może nam podać ostatecznej decyzji. Ma inne propozycje, musi przemyśleć swoją przyszłość. Sercem na pewno jest z naszym zespołem, który przecież on stworzył. Z którymi lubi przebywać. Ma świetnych skoczków. Stefan ma swoje życie i poprosił nas o czas na przemyślenie decyzji.

Mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld w Eurosporcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24