Tajemnica zabójstwa Henryka Hollanda

Anita Czupryn
Władysław Gomułka miał osobiście wydać rozkaz aresztowania Henryka Hollanda
Władysław Gomułka miał osobiście wydać rozkaz aresztowania Henryka Hollanda NAC
Przez całe lata panowało powszechne przekonanie, że śmierć dziennikarza i socjologa Henryka Hollanda (ojca znanych reżyserek Agnieszki Holland i Magdaleny Łazarkiewicz) to polityczny mord wykonany przez funkcjonariuszy SB. Mówiło się też, że za tą tragedią stał osobiście Władysław Gomułka. Prawda jest jednak inna

Jest 21 grudnia 1961 roku, na dworze już ciemno. Na szóstym piętrze bloku przy ul. Nowotki, w centrum Warszawy, w mieszkaniu znanego dziennikarza i socjologa, 41-letniego Henryka Hollanda esbecy przeprowadzają rewizję. Holland jest jej świadkiem, przyprowadzono go tutaj z aresztu. Zaaresztowany dwa dni wcześniej, właśnie dziś otrzymał (fałszywy) zarzut szpiegostwa. O godzinie 17.16. Holland wypada przez okno. Ginie na miejscu. Wyskoczył sam, czy został wyrzucony? Przez całe lata powszechnie uważało się, że za śmiercią Hollanda stoją esbecy, a palce w tym maczał Władysław Gomułka.

Oficjalny komunikat prokuratury wojskowej mówi, że Holland „targnął się na swoje życie”. W podobnym tonie piszą warszawskie, świąteczne już wydania gazet z 23 grudnia tamtego roku. Ludzie jednak w to wierzyć nie chcą. Bardziej prawdopodobnym wydaje się, że funkcjonariusze SB sami wyrzucili go przez okno, albo najpierw zamordowali, a potem wypchnęli ciało.

Śmierć Hollanda stała się symbolem restalinizacji Polski, ale też przykładem walki, jaka toczyła się wewnątrz samej partii, jak to pisał Witold Jedlicki w słynnym artykule pt. „Chamy i Żydy”, który w pierwszą rocznicę śmierci Hollanda opublikowała paryska „Kultura”.

Henryk Holland, urodzony w 1920 roku, pochodził z zasymilowanej żydowskiej rodziny. Już jako nastolatek działał w skautowej organizacji Haszomer Hacair, następnie wstąpił do Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Rok przed II wojną rozpoczął studia medyczne, które jednak przerwała wojna. Brał udział w obronie Warszawy, pomagając rannym jako felczer szpitala polowego. Gdy Warszawa się poddała, trafił do Wilna, potem wyjechał do Lwowa. Już wtedy bardziej niż medycyna interesowało go pisanie - współpracował z „Czerwonym Sztandarem” i „Młodzieżą Stalinowską”. Medycynę ostatecznie porzucił po to, aby stać się korespondentem - kronikarzem dywizji. W 1944 roku wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej. Radykalny komunista, autor wielu napastliwych artykułów na temat AK i antykomunistycznego podziemia. Ożenił się z dziennikarką Ireną Rybczyńską, był ojcem znanych reżyserek: Agnieszki Holland i Magdaleny Łazarkiewicz.

CZYTAJ TAKŻE: Czy dowiemy się, kto zlecił zabójstwo syna Piaseckiego?

W 1946 roku rozpoczął studia na kierunku filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. W 1950 roku był wśród ośmiu studentów, którzy napisali list otwarty atakujący prof. Władysława Tatarkiewicza, który przyczynił się do tego, że władze uczelni odsunęły go od prowadzenia zajęć. Zarzucali mu, że na seminarium, jakie prowadzi, głosi wrogie socjalistycznej Polsce poglądy.

Hollandowi podpadł też Kazimierz Twardowski, twórca lwowsko-warszawskiej szkoły filozofii. W „Legendzie o Kazimierzu Twardowskim” napisał, że jego filozofia jest obskurancka, fideistyczna i klechowska. Był też redaktorem wydawanych dzieł Lenina i Stalina. Głośno popierał reformy Gomułki. Nawoływał do rehabilitacji skazanych w stalinowskich procesach, pisząc: „Sądzę, że sprawa nie może się skończyć na przytoczonym oświadczeniu Prokuratora Generalnego Rzeczypospolitej [...] Sądzę, że jest rzeczą niezbędną natychmiastowe opublikowanie w prasie imion, nazwisk, fotografii, krótkich życiorysów i dat wykonania wyroków na poległych męczeńską śmiercią oficerach Wojska Polskiego”.

W końcu naraził się władzom partyjnym za krytykę konserwatywnych tendencji w PZPR. Zwolniono go z PAP, gdzie wtedy pracował, nie pozwolono na opublikowanie jego książki - biografii o Ludwiku Krzywickim (książka ukazała się dopiero w 2007 roku).
Miesiąc przed śmiercią, w listopadzie 1961 roku podczas rozmowy ze Stanisławem Brodzkim (drugim mężem jego byłej już żony Ireny Rybczyńskiej), dostał od Brodzkiego informacje na temat tego, co wydarzyło się dwa tygodnie wcześniej w Moskwie na XXII Zjeździe KPZR. Brodzki opowiedział mu nie tylko o tym, że skrytykowano stalinowską politykę, ale że sam Chruszczow, podczas przyjęcia, na którym było ponad tysiąc osób, wygłosił przemówienie, w którym przedstawił okoliczności śmierci Stalina, a także okoliczności , które miały spowodować, że i sam Chruszczow zostanie odsunięty od władzy.

Jeszcze tego samego dnia Holland zjawił się w domu francuskiego korespondenta „Le Monde” Jana Wetza i jego żony Polki, z którą przyjaźnił się od lat. Powtórzył anegdotę o Chruszczowie. Wetz natychmiast ją spisał, choć Holland przeciwstawiał się początkowo, aby ją wykorzystał w publikacji. Zgodził się, gdy Wetz obiecał mu, że ukryje jego dane.

Francuskiemu dziennikarzowi wydawało się, że postąpi sprytnie, jeśli najpierw przekaże te sensacyjne informacje dziennikarzom z „Daily Express” i agencji Reuters, mówiąc, że pochodzą z samej Moskwy i są potwierdzone w Berlinie Wschodnim. Swój artykuł wysłał do redakcji na końcu.

Niewiele to jednak dało. Wetz nie wiedział, że jego warszawskie mieszkanie jest na podsłuchu. SB od razu wiedziała o przecieku. Wybuchł międzynarodowy skandal. Gomułka, który oberwał za to od Chruszczowa, na dobre wystraszył się, że sowieckie władze oskarżą go o przeciek z obrad KPZR. Zlecił przeprowadzenie śledztwa. Śledztwo doprowadziło do Hollanda. Został zatrzymany 19 grudnia przed siedzibą telewizji przy Pl. Powstańców i aresztowany. Informacja na jego temat powędrowała bezpośrednio na biurko Gomułki - był osobiście zainteresowany rozwojem wydarzeń. Wetza wydalono z Polski. Dwa dni później Holland już nie żył. Na jego pogrzebie 29 grudnia, choć władze PRL nie pozwoliły na umieszczenie daty i miejsca w nekrologu, pojawił się tłum - przybyli politycy z Komitetu Centralnego, dziennikarze i naukowcy. Krążyły pogłoski, że Holland był katowany, a wszystko to nagłaśniało Radio Wolna Europa.

CZYTAJ TAKŻE: Czy dowiemy się, kto zlecił zabójstwo syna Piaseckiego?

Pogrzeb, choć nie było przemówień i odśpiewano „Międzynarodówkę”, władze potraktowały jak nielegalną demonstrację, a jej uczestnicy (wśród nich m.in. Zygmunt Bauman, czy Leszek Kołakowski) musieli się tłumaczyć przed specjalną komisją. Posypały się kary.

Dopiero w 2006 roku poznaliśmy prawdziwe okoliczności śmierci Hollanda dzięki historykowi z IPN Krzysztofowi Persakowi, który opublikował książkę „Sprawa Henryka Hollanda”, za którą zresztą otrzymał nagrodę historyczną „Polityki”. W książce znalazły się unikalne zdjęcia (59 operacyjnych, robionych z ukrycia fotografii), jakie wykonali esbecy. Opierając się o liczne dokumenty PZPR, kontrwywiadu MSW, archiwum Służby Bezpieczeństwa, oraz świadectwa uczestników tamtych wydarzeń, badacz bardzo drobiazgowo oddał okoliczności, ale też klimat tamtego czasu, mechanizmy działania władz i polityczne obyczaje. Ale najważniejsze jest to, że, jak ustalił, Holland rzeczywiście popełnił samobójstwo.

Sam Persak w jednym z wywiadów tłumaczył, że akt operacyjnych tajnych służb nie należy ani demonizować, ani fetyszyzować. Uznał je za wiarygodne, ale nie oznacza to, że wierzył im bezkrytycznie. W końcu esbecy mieli wiele powodów, żeby kłamać, próbowali zatuszować zaniedbania, które umożliwiły Hollandowi popełnić samobójstwo. Ale nawet fałszywe dokumenty są źródłem informacji - dokumentują intencje fałszującego.
Nieprawdą okazały się i te pogłoski (jak wynika z ustaleń Persaka), że Holland był bity podczas śledztwa. Przeciwnie - śledczy zachowywali się uprzejmie, dostał kawę i lekarstwa na grypę. Po dwóch dniach przesłuchań, 21 grudnia o godzinie 15 Holland usłyszał zarzut: prokurator orzekł, że przekazał tajemnicę państwową, za to kary były surowe (nawet kara śmierci). Wniosek o areszt wydał Gomułka. Wówczas też zapakowano Hollanda do samochodu i pojechano do jego mieszkania na Nowotki (dzisiaj to ul. Andersa). Gdy wszedł do mieszkania z jednym funkcjonariuszem SB i tłumaczką, wykorzystał chwilowe zamieszanie, podbiegł do okna i rzucił się na zewnątrz.

A zatem - samobójstwo, co jednak nie przeszkadza Persakowi widzieć Hollanda jako ofiarę reżimu.

W gruncie rzeczy przecież sama sprawa przekazania informacji o Chruszczowie nie należała do poważnych, ale to, w jaki sposób została potraktowana, świadczy o dyktaturze panującej władzy. Holland mógł być załamany - już choćby i z tego powodu, że jego kariera rozpadała się definitywnie, przepadało mu 6-miesięczne stypendium Fundacji Forda, na jakie miał wyjechać w 1962 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Czy dowiemy się, kto zlecił zabójstwo syna Piaseckiego?

Historyk IPN uważa przy tym, że całą intrygę uknuł Mieczysław Moczar, ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych, który w ten sposób chciał zemścić się na politycznych przeciwnikach. Wiązało się to z polityką Gomułki zwaną „odwrót od Października 1956 r.”, za którą stało dyscyplinowanie członków PZPR, ograniczanie wolności i zamknięcie się na Zachód. Persak pokazał też coś jeszcze - sposób i metody, jakimi kontrwywiad posługiwał się podczas inwigilowania zagranicznych dziennikarzy przebywających wówczas w Polsce. SB stała na straży, aby żadna niepożądana informacja nie wyciekła na Zachód. Ale metody esbeków okazały się też narzędziem do tego, żeby zwalczać konkurujące frakcje na szczytach władzy PRL.

Agnieszka Holland wykorzystała wątki z historii swojego ojca w scenariuszu do filmu Andrzeja Wajdy „Bez znieczulenia”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl