Tajemnica masowego grobu na Glinkach wyjaśniona

Wojciech Mąka
Jest coraz więcej dowodów identyfikujących trzysta ludzkich zwłok, znalezionych w lesie przy ul. Solnej. W kwietniu będą prowadzone kolejne ekshumacje.

273 ludzkie szkielety podjęte z zapomnianego lasu przy ulicy Solnej przez Stowarzyszenie „Pomost” to jeszcze nie wszyscy. Badacze zapowiedzieli już, że powrócą tu w kwietniu. To trzecie podejście. W marcu ekshumowano 71 osób. To Niemcy.

- Ci ludzie zmarli w obozie pracy Zimne Wody, będącego filią centralnego obozu pracy w Potulicach - uważa „Pomost”. - Zgodnie z zachowanymi relacjami, przyczyną masowej śmierci więźniów były złe warunki panujące w obozie oraz epidemie tyfusu i czerwonki. Przy części szczątków odnaleźliśmy cynkowe bądź stalowe obozowe znaki tożsamości oraz nieliczne rzeczy osobiste ofiar, w tym obrączki, pierścionki, zegarki i monety.

W obozach w tym rejonie miasta, nazywanych wspólnie Kaltwasser, w czasie wojny kwaterowano robotników przymusowych i jeńców wojennych, zatrudnionych z zakładach zbrojeniowych Dynamit AG. Obóz najbliżej miejsca ekshumacji - z sześcioma barakami, kuchnią warsztatem i szpitalem - był pusty, przygotowano go dopiero pod koniec 1944. Być może tu radzieckie NKWD urządziło filię Centralnego Obozu Pracy Potulice i do czerwca 1945 roku trzymało Niemców.

W lesie znaleziono szczątki 300 osób. Bez głów

- Nie da się tego wykluczyć, bo dokładna lokalizacja filii nie jest znana - mówi Jarosław Butkiewicz, specjalista od historii D.A.G. - Z niemieckich wspomnień wynika, że z obozu było słychać strzały w lesie...

Dalsza część artykułu na kolejnej stronie

Istnienie filii Centralnego Obozu Pracy w Potulicach o nazwie Zimne Wody w Bydgoszczy tajemnicą nie jest. Ogólnie szacuje się, że umieszczono tu po wojnie 1500 Niemców - kobiety, starców i dzieci do 13. roku życia. Także tutaj przebywał porucznik WP Alojzy Bruski, który pod koniec kwietnia z 35-osobową grupą uciekł z obozu, potem próbując zawiązać antykomunistyczną partyzantkę.

Podobóz działał do czerwca 1945 roku.

Szczątki zidentyfikowane

Już w ubiegłym roku poznańskie Stowarzyszenie „Pomost”, zajmujące się ekshumacjami głównie niemieckich żołnierzy, rozpoczęło prace w lesie przy Solnej. Po tegorocznych pracach już wiadomo, że podjęto z ziemi szczątki 273 osób. Ekshumacje mają być kontynuowane w kwietniu.

- Przeprowadziliśmy kwerendę w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy, podczas której odnaleźliśmy imienną listę ofiar obozu z początkowej fazy jego funkcjonowania 
- podkreśla „Pomost”. - Dzięki zachowanej w dokumentach numeracji więźniów oraz porównaniu jej z danymi ze znaków tożsamości udało się już zidentyfikować szczątki pojedynczych osób.

Szczątki należą głównie do starców, kobiet i dzieci. Mają być ofiarami panujących w filii COP Potulice epidemii. 
- Na niemal całej długości masowego grobu rejestrowaliśmy ślady wkopów rabunkowych, wykonywanych w okresie powojennym - podkreślają badacze stowarzyszenia.

Gdzie ich trzymano?

Czy dzięki pracom „Pomostu” wreszcie uda się ustalić, w którym miejscu był podobóz Potulic?
Na miejscu spotykam się z Jarosławem Butkiewiczem, specem od historii zakładów Dynamit AG. - W ramach obozu Zimne Wody, Kaltwasser, funkcjonowało w czasie wojny kilka obozów dla pracowników D.A.G i jeńców, a ich teren ciągnął się od ulicy Glinki aż do ulicy Hutniczej. Trudno więc w tej chwili wyrokować, w którym z nich NKWD umieściła Niemców 
- opowiada.

Dalsza część artykułu na kolejnej stronie

- Pojęcie o wielkości obozów dają liczby z kwietnia 1941 roku. Obozy przy dzisiejszej ul. Glinki, Szpitalnej nosiły numery II, III, VI, VII. To były drewniane baraki. Obóz II miał możliwość zakwaterowania 768 osób, obóz III - możliwość zakwaterowania 768 osób, obóz VI - 530 osób, a VII - 330 ludzi.

Ten najbliższy...

- Jeśli założyć, że ta mogiła znajduje się najbliżej filii powojennego obozu Potulice, to w grę wchodzi obóz, który Niemcy oddawali do użytku dopiero pod koniec 1944 roku - mówi Butkiewicz.

Zaprojektowano go na 1000 osób - 6 murowanych baraków. Miał własne ambulatorium, kuchnię i warsztat. Z powodów sanitarnych ambulatorium zbudowano nie jak w planie, w pobliżu kuchni, pod lasem, ale bliżej ulicy Szpitalnej.
Koszt budowy tego obozu 
– 550 tys. Reichsmarek, a wyposażenie – 15 tys. RM. Do zasiedlenia był gotowy dopiero pod koniec 1944 roku.

Został pusty?

- Z zachowanej korespondencji wynika, że o te baraki trwały przepychanki: zakłady D.A.G. chciały przeznaczyć go dla swoich pracowników, a miasto m.in. dla repatriantów, Niemców z Besarabii. Trudno więc powiedzieć, czy do końca wojny został zasiedlony... - mówi Butkiewicz.

Nie byli rozstrzelani

Wstrząsające wspomnienia Niemców z obozu Zimne Wody zawarł w swojej książce „Tränen Haben Keine Nationalität” Siegfried Lelke. Znajduje się tam opis, kiedy jakaś kobieta własnymi rękami musiała wykopać sobie dół, w którym została zastrzelona przez enkawudzistę. Są wspo
mnienia strzałów, które do obozu dochodziły z pobliskiego lasu.
Podjęte przez „Pomost” osoby nie zostały rozstrzelane.

Polub nas na Facebooku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tajemnica masowego grobu na Glinkach wyjaśniona - Express Bydgoski

Wróć na i.pl Portal i.pl