- Po prostu pewnego dnia stwierdziłem, że jestem za gruby, Nie poszedłem do dietetyka, tylko po prostu wziąłem się za siebie i przestałem "żreć". Pożegnałem się z piwem i schudłem o 20 kg w dwa miesiące. Teraz ważę 116 kg i myślę, że jest to optymalna waga. Nie robię wokół tego wielkiego "halo", bo dla mnie takie zbicie wagi to nie jest zbyt skomplikowana sprawa. Mam tylko nadzieję, że będzie to miało dobry wpływ na formę - tłumaczył 36-letni zawodnik.
Jak na sportowca jest on w dojrzałym wieku, ale wiadomo, że młociarze słyną ze sportowej długowieczności. - Nad tym akurat za bardzo się nie zastanawiałem. Po konsultacjach z rodziną i trenerem Grzegorzem Nowakiem podjąłem próbę przygotowań do szóstych moich igrzysk. Oczywiście po drodze do Rio de Janeiro chcę wystartować w innych ważnych imprezach, ale w życiu lekkoatlety i tak najważniejsze są igrzyska. W lutym mówiłem o medalu na ME i ścisłym finale w Londynie. Normę wykonałem i teraz ze spokojem mogę szykować formę na przyszłoroczne MŚ w Moskwie - dodał Ziółkowski.
Przypomnijmy, że większość roku spędził on na treninach na stadionie AZS przy ul. Pułaskiego w Poznaniu, gdzie nie ma nowoczesnej rzutni i siłowni. - Zdaję sobie sprawę z niedogodności, ale po 23 latach życia na obozach nie czuję tęsknoty za podróżami i hotelami. Dla mnie kontynuacja przygotowań na własnych obiektach to nie jest żaden eksperyment. To raczej przejaw rozsądku i odpowiedzialności. Gdybym wyjechał na zagraniczny obóz to sam nie byłbym zadowolony, a ponadto skomplikowałbym funkcjonowanie sekcji, bo trener Nowak musiałby opuścić na jakiś czas zajęcia ze swoją młodzieżą. Nie chciałem więc przeszkadzać sobie i innym - wyjaśnił Ziółkowski.
W jego karierze często dochodziło do spięć ze szkoleniowcami. Ostatnie rozstanie z Krzysztofem Kaliszewskim było dość burzliwie, podobnie jak kilka lat temu nestorem polskich trenerów, Czesławem Cybulskim. - Nie chcę wracać do przeszłości. Od czasu nawiązania współpracy z Grzegorzem Nowakiem nic się nie zmieniło. Jakbyśmy coś do siebie mieli, to pewnie coś bym o tym wiedział - żartował popularny Szymek.
WAZS Poznań rosną jego następcy, ale nie można zakładać, że za chwilę dochowamy się kolejnego mistrza olimpijskiego. - Ta grupa nie jest duża, ale o ten narybek trzeba dbać. Nie ma co patrzeć na liczby i warunki, tylko trzeba szkolić i szukać talentów - przekonywał Ziółkowski, który jest w fazie oddawania rzutów objętościowych. W styczniu i lutym przyjdzie czas na wykonanie normy odległościowej. - Im bliżej sezonu, tym człowiek bardziej musi dbać o technikę i precyzję. Na razie mogę się jednak koncentrować tylko na tym, by zaliczyć 5-6 tys. rzutów, bo to podstawa do tego, by uzyskiwać poważne wyniki w sezonie - podkreślił poznański młociarz.
Zapytaliśmy go też o opinię na temat zmian w systemie szkolenia, proponowanych przez ministerstwo sportu. W czteroleciu dzielącym nas od igrzysk w 2016 r. Królowa Sportu ma znaleźć się na ścieżce reformatorskiej, co będzie wiązało się prawdopodobnie z jeszcze większym naciskiem i nakładem finansowym na szkolenie centralne.
- Jestem za tym, żeby poprawiła się przejrzystość finansowania kadrowiczów, trenerów i pozostałych zawodników. Pogłębienie szkolenia centralnego to jednak kontrowersyjny pomysł. Dlatego, że jestem zwolennikiem regionalnych centrów sportu. Warto inwestować w infrastrukturę w dużych ośrodkach, a nie na odludziu. Chciałbym, aby wreszcie w Poznaniu powstał obiekt lekkoatletyczny z prawdziwego zdarzenia - zakończył Ziółkowski.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?