Szuka żony do wszystkiego. Byle nie kapciowatej!

Urszula Bisz Zdanowicz
72-letni Mikołaj Korol z Mielnika, najstarszy uczestnik tej edycji programu „Rolnik szuka żony“, budzi skrajne emocje. Mówi wprost o swoich potrzebach, również seksualnych. - Nie sądziłem, że może to zostać źle odebrane - wyznaje. Ale nie żałuje swoich słów, bo chce być szczery.

Niektórzy odebrali mnie jako erotomana. Większość powiedziała jednak, że to dobrze, że facet jest żywotny i wie, czego chce - śmieje się Mikołaj Korol z Mielnika, uczestnik czwartej serii programu „Rolnik szuka żony”. - W kolejnym odcinku, żeby uspokoić emocje, powiedziałem, że jestem normalny i chcę korzystać ze wszystkiego, m.in. z tego, co łączy dwie osoby. Przylgnął już jednak do mnie kwiatek, że potrzebuję seksu. Interpretacja poszła za daleko i potem każdy mój komplement był odbierany z podtekstem.

A trzeba przyznać, że powodów do prawienia komplementów Mikołaj miał mnóstwo. W programie otacza go wiele pięknych pań. Ma okazję do licznych rozmów, zarówno z urodziwymi kandydatkami na żonę, jak również z sympatyczną prowadzącą - Martą Manowską. Marta zresztą przyznała, że jest pod wrażeniem osobowości Mikołaja, który, choć najstarszy z uczestników, wyróżnia się charyzmą.

- Siła, energia i wigor - to cały Mikołaj. Szuka kobiety młodszej i z wielką chęcią do życia - mówi o nim Manowska i dodaje: - Mikołaj jest wdowcem, który każdego dnia udowadnia, że młodość to stan ducha. Całe życie fascynował się winami i ich produkcją, ale dopiero kilka lat temu udało mu się stworzyć własną winnicę. Teraz postanowił jeszcze raz ułożyć sobie życie wierząc, że na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno. Człowiek z pasją. Człowiek z energią.

Szuka żony do wszystkiego. Byle nie kapciowatej!

Na marzenia nigdy nie jest za późno

Mieszkaniec Mielnika to faktycznie doskonały przykład na to, że nigdy nie powinno się rezygnować z marzeń, a na naukę i podejmowanie nowych wyzwań nigdy nie jest za późno. Z wykształcenia jest chemikiem, całe życie fascynował się procesem powstawania win. Przez lata zajmował się jednak czymś innym. Z powodzeniem prowadził m.in. firmę specjalizującą się w przetwórstwie runa leśnego. Pierwsze 20 winorośli posadził w 1995 roku, koło domu. Na poważnie winiarstwem zajął się jednak dopiero kilka lat temu. W 2012 roku ukończył studia podyplomowe z enologii (inaczej winoznastwa) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Teraz produkuje kilka odmian aromatycznego i bogatego w smaki wina, którym zachwycają się koneserzy. Skosztować ich można właśnie w Mielniku, gdzie wybudował nowoczesną winiarnię, stanowiącą zaplecze dla jego winnicy. W niej produkuje i magazynuje wina, są też pomieszczenia do degustacji. Winiarnia Korola jest coraz częściej odwiedzana przez ludzi z całej Polski, niedawno np. gościła przedstawicieli konsulatu Kanady.

Mikołaj marzy jednak o kimś, kto zagości u niego na dłużej. Dlatego zgłosił się do udziału w telewizyjnym programie „Rolnik szuka żony”.

Po stracie żony musiał się uporać z emocjami

Pierwszy sygnał o możliwości startu w telewizyjnym programie dotarł do Mikołaja od Winiarzy Podkarpacia, stowarzyszenia do którego należy. Było to jednak w nieodpowiednim momencie. Mikołaj nie otrząsnął się jeszcze wówczas po śmierci żony, z którą przeżył wspólnie 42 lata i wychował dwójkę dzieci. Ta najbliższa mu osoba odeszła nagle, nie chorując. Spadło to na niego jak grom z jasnego nieba. Jak mówi, był wówczas skołowany i nawet nie myślał o tym, że mógłby wejść w nowy związek. Potrzebował dwóch lat, by poukładać sobie myśli i uczucia. Zajął się też, jak to nazwał, przeglądem rodzinnym i podziałem masy spadkowej. Cieszy się, że udało mu się dogadać z córką i synem w sposób polubowny i po przyjacielsku. Zawsze wiedział, że może na nich liczyć. Miał też jednak świadomość, że jego dzieci są od dawna dorosłe i mają swoje życie, swoje sprawy. Nie liczył, że się nim zajmą, zwłaszcza, że on opieki nie potrzebuje. Ma 72 lata, nie jest zniedołężniałym starcem, jest pełen życia i chęci do działania. Zresztą, to właśnie dzieci mu doradzały: tato, znajdź sobie kogoś.

- Szedłem do programu z zamiarem, że nie zostanę samotny - opowiada właściciel winnicy. - Pomyślałem sobie, że jeśli znajdę partnerkę, będziemy wspólnie rozwiązywali problemy i razem miło sobie żyli. Będziemy zapraszać dzieci do siebie... Jestem emerytem i mógłbym już nic nie robić, ale ja tak nie chcę. Chcę jeszcze trochę przeżyć i miłości, i przygód pięknych. Nie chciałbym kapciowatości życia i chciałbym uniknąć takiej kapciowatej żony. Ja na to się nie godzę, bo pracuję od rana do wieczora. Prowadzę życie aktywne i potrzebuję takiej partnerki. Niby mogę spać do dziesiątej, obrosnąć w pierze, nic nie robić, ale to nie dla mnie. Czasami pracuję już od godz. 7 rano. Wstaję o świcie, ćwiczę, karmię kury, które trzymam, żeby mieć ekologiczne jajka. Lubię sobie ugotować coś dobrego. Wino pasuje do smacznej i zdrowej kuchni.

Kiedy więc Mikołaj już podjął decyzję o starcie w programie, krótko o sobie napisał i wysłał zdjęcie, nawet się nie spodziewał, że tak szybko zadzwoni telefon.

- Został pan zakwalifikowany do programu - usłyszał w słuchawce.

Najpierw znalazł się w gronie trzydziestu wybranych. Telewizja w pierwszych miesiącach tego roku pojawiła się u niego, w Mielniku, dwukrotnie. Udało mu się to jednak utrzymać w tajemnicy. O swoim zgłoszeniu nie mówił nikomu, nawet rodzinie. Obawiał się, że jeśli odpadnie, jego porażka może być wyśmiana.

Śmiech był, ale radosny. Najpierw po przejściu do kolejnej dziesiątki (wtedy powiedział już o wszystkim najbliższym), a następnie do finałowej piątki. Na tym ostatnim etapie decydowała ilość listów przysłanych do rolników przez kobiety, którym spodobały się ich prezentacje.

Mikołaja panie wręcz zasypały korespondencją. Można powiedzieć, że znalazł się w ścisłej czołówce. Pań nie zraziło to, że 72-latek powiedział wprost: poszukuję młodszej partnerki. Jego nieżyjąca żona była o osiem lat od niego młodsza. Teraz też postanowił postawić na młodość. Uważa, że młody duch polega na tym, że człowiek żyje do końca aktywnie. Twierdzi, że kontakt z osobami młodszymi i aktywnymi daje mu bodźce do życia.

Podkreślił też, że nie interesuje go związek opierający się tylko na rozmowach.

- Szukam czegoś więcej, bo jestem jeszcze potrzebujący - powiedziałem pewnej pani, która stwierdziła, że w małżeństwie potrzebuje tylko rozmowy.

- A ona się obraziła, że mogę chcieć seksu - wspomina. - No to mi takich kobiet nie potrzeba. Potrzebuję żony w pełni aktywnej. Czuję się pod tym względem młodo i uważam, że jest to normalne.

Panie pisały: Lubię baraszkowanie

Nic więc dziwnego, że po takim wyznaniu, korespondencja docierająca do Mikołaja bywała pikantna. Kandydatki były bardzo bezpośrednie.

- Jestem kotką, lubię baraszkowanie - pisały niektóre.

Zgłosiły się panie, które są sporo młodsze od rolnika z Podlasia. Wśród nich m.in. Renata, która ma 50 lat.

- Mogłaby być jego córką - pisali oburzeni internauci, a Mikołaj nie brał tej krytyki pod uwagę i uległ jej urokowi na tyle, że zaprosił ją do dalszego udziału w programie. Jednak nie tylko ją. Wrażenie zrobiły na nim także rudowłosa Janeczka z Olecka i pewna siebie Teresa z Białegostoku. Wybrał je z ośmiu kandydatek. Selekcji dokonał po rozmowie i wspólnym projektowaniu etykiet na wino, podczas którego panie mogły się wykazać inwencją twórczą i zdolnościami artystycznymi.

Szuka żony do wszystkiego. Byle nie kapciowatej!

Trzy finalistki odwiedziły go w mielnickiej winnicy i spędziły w jego towarzystwie kilka dni.

Jak konkurowały o względy rolnika, jakie wrażenie zrobiły na nich nadbużańskie klimaty, będzie można przekonać się już w najbliższą niedzielę. Tego dnia o godz. 21.10 TVP1 wyemituje kolejny odcinek „Rolnik szuka żony”. Już teraz można zdradzić, że pojawi się w nim wino i chemia. Ale nie dlatego że Mikołaj jest chemikiem... To będzie iskrzenie między dwiema osobami... Jak mocne, zobaczycie w programie.

A czym trzy finalistki urzekły 72-latka?

- Wybierając je kierowałem się całokształtem. Estetycznymi względami oczywiście też - wyjaśnia Mikołaj. - Szukam ludzi, którzy nadają na podobnej fali, kobiety inteligentnej, z którą bym się dobrze czuł, która mnie w moim gospodarstwie wspomoże. Nie chodzi o to, by szła do wszystkich ciężkich robót, ale by chciała pomóc i była ozdobą mojej winnicy.

Czas na odrywanie kuponów

Program się jeszcze nie zakończył, ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale Mikołaj swój udział w nim już podsumowuje na plus. To dla niego prawdziwa przygoda, podczas której próbuje czegoś nowego, sprawdza się. W programie jest wyluzowany, elegancki i charyzmatyczny. Jak mówi, sam siebie zadziwił tym, jak swobodnie poczuł się przed kamerami. Taki występ był przecież dla niego nowością. Podobnie jak związana z tym sława. Mikołaj mówi, że ostatnio czuję się wręcz osobą publiczną.

Tremę przed kamerami przeżywał tylko przy kręceniu pierwszego odcinka. Później postanowił postawić na jak najlepszą samoprezentację. Nie oznacza to, że chciał się jak najlepiej sprzedać, choć swej wartości jest świadom, tylko postanowił być jak najbardziej autentyczny. Mówił, jaki jest i czego oczekuje po kandydatkach na żonę. Po prostu, bez ściemy.

- Stać mnie na to, żeby się życiem cieszyć. Człowiek w młodości goni za sukcesem materialnym, chce coś osiągnąć i słusznie, ale ja już osiągnąłem dużo - mówił o sobie w programie. - Wystarczająco dużo, żeby teraz zacząć kupony odrywać.

Jego autoprezentacja w telewizji jest zgodna z rzeczywistością, o czym świadczy reakcja jego najbliższych. Po każdym odcinku dzieci dzwonią do ojca i mu gratulują.

- Tato jestem z ciebie dumna! Zaprezentowałeś się bardzo dojrzale i elegancko - powiedziała mu po ostatnim emitowanym przez telewizję odcinku córka Magda.

O swoich odczuciach opowiada mu też wielu mieszkańców Siemiatycz (powiatowego miasta Mielnika), gdzie spędził wiele lat życia i prowadzi nadal część biznesu. Mówią: tak trzymaj!

- Nawet jeden zaczepił mnie i mówi: ta Renatka to taka fajna kobieta. Ja też bym chciał mieć taką - opowiada ze śmiechem Mikołaj. - Ludzie w moim wieku chcieliby być na moim miejscu i zaistnieć w podobnej sytuacji. Mają może skryte marzenia, mimo, że są w związkach.

Ale to nie jedyne reakcje na udział Korola w programie „Rolnik szuka żony”. Na internetowych forach pojawili się też hejterzy, którzy nazywają Mikołaja farbowanym lisem, a jego kandydatkom radzą, by uciekały jak najdalej. Inni zaś używają sobie wylewając słowne „pomyje“ na Janinę, Teresę i Renatę. Twierdzą, że kobiety lecą na kasę. Mikołaj jednak stara się nie przejmować ludzką zawiścią.

- Jedni krytykują, inni chwalą - mówi. - Są też kobiety, które żałują, że nie zgłosiły się do programu. Pytają, czy już wybrałem, czy mają jeszcze szansę... Nawet nie spodziewałem się, że kobiety potrafią zadzwonić i mówić bezpośrednio o tych rzeczach.

One żałują, a on nie, bo poznał wiele ciekawych osób. Nie tylko kandydatki, ale też ekipę programu „Rolnik szuka żony”.

- Nie spodziewałem się, że cała ekipa telewizyjna, na czele z Martą, będzie taka miła, ciepła. Narodziła się wręcz między nami pewna przyjaźń - mówi z uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szuka żony do wszystkiego. Byle nie kapciowatej! - Plus Gazeta Współczesna

Wróć na i.pl Portal i.pl