Zapowiada, że obniży im pensje i zabierze premie. 3 listopada Borowicz zwołał zebranie pracownicze. Podczas spotkania nie zastanawiał się, w jaki sposób zlikwidować nieprawidłowości w pogotowiu.
Przeciwnie, wraz ze swymi współpracownikami zastraszał naszych informatorów. "Polska" dotarła do taśmy z nagraniami z zebrania. "Jak ktoś szczeka na firmę, to ja też zgłoszę go do prokuratury" - grozi na niej męski głos, prawdopodobnie dyrektor Artur Borowicz.
POSŁUCHAJSzef pogotowia grozi karami za artykuł w "Polsce". Mamy nagrania z groźbami wobec pracowników
Sprawa dotyczy afery opisanej przez "Polskę". Ujawniliśmy, że 13 października dyrektor Borowicz wysłał erkę (nazywaną fachowo karetką systemową), by z Tarnowskich Gór przywiozła do Katowic na kościelne uroczystości z okazji święta ratowników medycznych emerytowaną dyspozytorkę. Karetka była wyłączona z użytkowania niemal półtorej godziny.
Wykorzystanie erki jako bezpłatnej taksówki było tylko czubkiem góry lodowej. Dzięki związkowcom z WZZ Sierpień '80 i ze Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego ujawniliśmy, że erki, które mają służyć pogotowiu do ratowania życia pacjentów w najcięższych przypadkach, były używane do celów komercyjnych. Za pieniądze wożono nimi na badania osoby osadzone w miejscowym areszcie oraz pacjentów szpitali.
Szef pogotowia postanowił się zemścić na pracownikach, którzy nie mogli milczeć, widząc nieprawidłowości. - Dyrektor zastraszał pracowników, chciał tuszować aferę, zrzucić winę na dyspozytorkę. Robił śledztwo, kto poszedł z informacjami do mediów. Na koniec zwołał zebranie, na którym on i jego pretorianie jak za PRL-u potępili tych, którzy odważyli się mieć inne zdanie - opowiada "Polsce" Marian Staniszek, szef Sierpnia '80 w pogotowiu. Jego słowa potwierdzają nagrania.
Na taśmie mężczyzna (najprawdopodobniej Borowicz) przyznaje, że erki woziły pacjentów za pieniądze. Próbuje się usprawiedliwić, że tak jest w całym kraju i nie ma z czego robić afery.
W obrażaniu pracowników pomaga mu kobieta, prawdopodobnie Grażyna Jeremicz, kierowniczka stacji w Chorzowie. Krzyczy: "Kto nam wytłumaczy, w jakim celu i jakie były założenia związków takiego oszkalowania naszej firmy w prasie? Dla prywatnych celów, bo nie sądzę, że w tych związkach debile siedzą".
Chcesz znać przebieg spotkania? Ściągnij i posłuchaj:
POBIERZNa nagraniu wzburzone głosy proponują zrobić zbiórkę wśród załogi i wykupić ogłoszenie w gazecie. Po to, by wesprzeć dyrektora, który nie może "przebić się" do mediów ze sprostowaniami.
Kobieta dorzuca także: "My mamy pracować. Nic pracownikowi do tego, jakie umowy są zawarte. My mamy pracować, nie dyskutować, nie wytykać".
Dlaczego dyrektor Borowicz zorganizował masówkę? Odpowiedź wydaje się prosta. By bronić swej pozycji. Bo jak ustaliliśmy, pod koniec października katowicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez szefa pogotowia. Jeśli formułowane przez związkowców zarzuty się potwierdzą, Borowiczowi grozi nawet do trzech lat więzienia. To jednak nie koniec. Dyrektor jest podejrzewany o nakłanianie do fałszywych zeznań, zacieranie śladów, ukrywanie dowodów.
Dyrektor Artur Borowicz w pismach, które słał do naszej redakcji, nie zaprzeczał opisywanym faktom. Twierdził jedynie, że chce naświetlać ich okoliczności. "WPR może się jawić jako bezduszna instytucja, która posiadany sprzęt wykorzystuje niezgodnie z przeznaczeniem, co implikuje zagrożenie dla zdrowia i życia potencjalnych pacjentów" - pisał dyrektor.
W jego zapewnienia nie uwierzył marszałek województwa Bogusław Śmigielski. Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu kontrolerzy urzędu marszałkowskiego wejdą do pogotowia.
***
Przeciwników wyeliminować
"Masówka" w katowickim pogotowiu odbyła się 3 listopada.
Jedna z popleczniczek dyrektora mówi: "Rzygać nam się chce, jak czytam co tydzień w prasie bzdury totalne, niesprawdzone. Ludzie chcą spokojnie pracować. Liczą na pensje. Niektórzy już mają ją wydaną, tę premię roczną. Natomiast wszystko wisi na włosku. Debile nie wiedzą, że przede wszystkim biją w kogo? W szarego pracownika, tego, co jest na dole. Bo pan Stanoszek [szef Sierpnia '80 - red.] pójdzie w przyszłym roku na emeryturę i ma to w dupie!". Męski głos wypowiada się o dziennikarzach i związkowcach: "Marionetki kierowane z góry!". A damski głos dodaje: "To trzeba się ich pozbyć, trzeba ich wyeliminować!".
Chcesz znać przebieg spotkania? Ściągnij i posłuchaj:
POBIERZDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?