Szef FIFA Gianni Infantino i najbogatsze kluby Europy pod gradobiciem "Football Leaks" i "Der Spiegel"

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
AP/EAST NEWS
Gianni Infantino miał był prezydentem FIFA, który naprawi wizerunek tej organizacji po poprzedniku. Tymczasem według materiałów „Football Leaks” i „Der Spiegel”, Szwajcar jest hipokrytą, który od dawna ulegał szarym eminencjom futbolu.

„Football Leaks” to serwis ludzi, którzy są w posiadaniu dokumentów w formie elektronicznej, dotyczącymi federacji piłkarskich, klubów, zawodników, ich agentów. Ponoć zdobytych głównie dzięki hakerom. Według przekazywanych informacji, mają aż 3,4 terabajta danych. Cześć z nich ujrzała już światło dzienne, np. te o oszustwach podatkowych Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo albo rzekomym gwałcie sprzed dziewięciu lat tego drugiego. W niektórych przypadkach za ujawnione przekręty zapadły już wyroki, w każdym razie żadne nie okazały się na razie nieprawdziwe.

Ze względu na ilość danych „Football Leaks” nawiązało współpracę ze śledczymi dziennikarzami niemieckiego magazynu „Der Spiegel”. Tak powstała międzynarodowa grupa sprawozdawcza European Investigative Collaborations. Na początku listopada ruszyła ona z serią artykułów, które obnażają FIFA, jej prezydenta oraz największe europejskie kluby i ich właścicieli. Nie pozostawiając przy tym złudzeń, że najważniejsze są dla nich góry pieniędzy.

Teoretycznie nic nowego. Już FIFA, gdy na jej czele stał Sepp Blatter, została skompromitowana. Organizacja od spodu do góry była przeżarta korupcją. Ale Gianni Infantino miał być kimś, kto odmieni ten wizerunek i oczyści struktury. Zanim został szefem FIFA był sekretarzem generalnym UEFA. Sprawiał wrażenie niepozornego, z drugiego szeregu. Znany kibicom jako ten, który miesza kulkami podczas losowania europejskich pucharów. Z tekstów „Der Spiegel” wynika, że to hipokryta i człowiek, któremu nie zależy na dobru futbolu, a jedyna zmiana względem poprzednika, to nazwisko.

Zresztą z jednego z artykułów dowiadujemy się, że Infantino miał być tym, który w dużej mierze przyczynił się do zmian w Komisji Etyki FIFA. Rozbił grupę, która wyjaśniała aferę korupcyjną i dzięki niej ukarano m.in. Blattera i byłego szefa UEFA Michela Platiniego. Sęk w tym, że obecnego szefa FIFA i byłych członków komisji mają łączyć inne ciemne interesy.

Istnieją ponoć dokumenty, które sugerują, że Infantino, już jako prezydent piłkarskiej centrali, w nieoczywisty sposób kupował przychylność części działaczy. A jeszcze jako sekretarz UEFA miał pomagać szejkom z Manchesteru City i Paris Saint-Germain obejść reguły Finansowego Fair Play (chodzi o to, żeby kluby nie wydawały więcej niż zarabiają, dzięki temu te bez obrzydliwie bogatych właścicieli nie będą odstawać od reszty).

Według zgromadzonych dokumentów, dzięki Infantino rodzina królewska w Abu Zabi, mająca w posiadaniu Manchester City, jak i emir Kataru, który jest właścicielem PSG, otrzymali łagodne kary za łamanie zasad - po 60 mln euro grzywny, rozłożonych na trzy lata (ponoć niespłaconych do dziś, choć kara nałożona w 2014 r.). Według przepisów deficyt klubu w dwóch sezonach w latach 2011-2013 nie mógł być większy niż 45 mln euro. Jednak w przypadku City wyniósł 188 mln, a PSG - 218 mln. Obu klubom groziło wykluczenie z Ligi Mistrzów. Nic takiego się nie stało, bo właściciele mieli wywierać ogromny nacisk na władze UEFA. Infantino wielokrotnie miał się potajemnie spotykać z przedstawicielami klubów. Przekazywać im poufne informacje i proponować kompromisy. Do tego, jak wynika z korespondencji zainteresowanych, Szwajcar był spolegliwy. A wykluczenie obu drużyn z Ligi Mistrzów byłoby większą karą dla UEFA niż właścicieli klubów.

W efekcie w kolejnych latach władze Manchesteru City i PSG robiły co chciały. Według materiałów „Der Spiegel”, umowy sponsorskie na papierze były kilkadziesiąt razy zawyżane w stosunku do realnej wartości.

Od początku tego tygodnia dziennikarze demaskują mechanizmy w angielskim klubie. Jego raporty finansowe mają być siecią kłamstw. Skrupulatnie utkaną przez specjalnie utworzone zespoły fachowców. Pieniądze często wędrują przez raje podatkowe i fikcyjnie firmy, ale zawsze wypływają ze skarbca szejka Mansoura.

Poznaliśmy też szczegóły dotyczące „Superligi”, czyli rozgrywek zrzeszających najlepsze kluby w Europie. Choć o nowym tworze mówi się od wielu lat, to nie w przedstawionej ostatnio formie. Za jej format miałby odpowiadać Charlie Stillitano, Amerykanin, który współtworzył MLS oraz organizuje wielkim klubom tournee po USA i Azji podczas przygotowań do sezonu.

W myśl jego planów Manchester United, Manchester City, Arsenal, Liverpool, Chelsea, FC Barcelona, Real Madryt, Bayern Monachium, Juventus, AC Milan, Paris Saint-Germain i pięć zaproszonych klubów generujących pieniądze miałoby rywalizować we wtorki, środy i soboty, a kończyłaby się fazą play-off. To oznacza, że nie braliby udziału w rozgrywkach ligowych i Lidze Mistrzów. I tak każdy klub miałby zarobić po 500 mln euro.

Infantino i część zainteresowanych klubów oświadczyły, że z tymi informacjami nie mają nic wspólnego i mają na celu ich zdyskredytowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl