Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepkowska: można stracić bardzo wiele "dusz"

Joanna Szczepkowska
fot. archiwum Polskapresse
Rozmowa z Joanną Szczepkowską, aktorką.

Gérard Depardieu zrzeka się francuskiego obywatelstwa i dostaje od Putina rosyjski paszport. Jak Pani ocenia ten gest jako osoby publicznej?To może brutalne, co powiem, ale Gérard Depardieu nie robi na mnie wrażenia człowieka o wysokim IQ. Miara talentu nie jest równoznaczna z miarą inteligencji. On ma talent organiczny, który pozwala mu się wcielać w różne postaci, ma wiele uroku osobistego. Sądzę, że jego wiedza o świecie jest na poziomie szkoły podstawowej. Jeśli ktoś może palnąć coś takiego, w czasach kiedy Rosja usiłuje nam wmówić, że nie ma już nic wspólnego z komunizmem, że jego ojciec był komunistą i w związku z tym rosyjska kultura jest mu bliska, to o czym mówimy.

Ale Putin pokazał światu, że oto wybitny francuski aktor wybrał jego kraj.
Powiedzenie, że on lubi Rosję, bo lubi komunizm, Putinowi nie do końca może być na rękę. Na poziomie tabloidowym to ogromna nobilitacja, ale myślę, że to ma krótki zasięg.

Czyli to samobój wizerunkowy dla Depardieu i Putina?
Myślę, że tak, ponadto sądzę, że Depardieu będzie się spotykał z najróżniejszymi przejawami zainteresowania, także negatywnymi.

Panią, jako aktorkę, także postrzeganą przez pryzmat swoich publicznych gestów, jego zachowanie rozśmieszyło czy zniesmaczyło?Wyłącznie zniesmaczyło. Także przez ten uścisk, który z Putinem wykonali.

A gdyby podobny gest wykonał poważany biznesmen, to cała sytuacja miałaby inny wydźwięk, niż w przypadku, kiedy zrobił to aktor?
Naturalnie, bo aktor ma za sobą ogromną społeczność, jaką jest publiczność.
To ogromna rzesza ludzi, z której jedni będą zniesmaczeni, a drudzy będą się zastanawiali, czy nie postąpić tak jak on. Liczba ludzi, do których może dotrzeć gest Depardieu, jest znacznie większa, niż gdyby to był wybitny naukowiec.
Może chciał wierzgnąć. Pani też to się zdarzało. I zdarza.
No tak, ale u niego to jest na poziomie flirtu z publicznością. To, co zrobił, jest po prostu głupie.

A może jego gest można uznać za odważny, za policzek dla francuskiego establishmentu.
Odwaga? Pojechał tam na zaproszenie Putina. Jest zamożny, nic mu nie grozi…

Wiedział, że spotka się z krytyką.
Tak, i ten kciuk publiczności powędruje jednak w dół, przypuszczam. Efekt może być odwrotny od zamierzonego, zwłaszcza dla Putina. Zobaczymy, kiedy Depardieu zetknie się z rzeczywistością.

Z rzeczywistością też ponoć dość brutalnie zetknął się reżyser filmu o Smoleńsku Antoni Krauze. Zagrania w filmie odmówił już Marian Opania, przyklasnął mu Daniel Olbrychski…
Dla mnie jest oczywiste, że ma problem ze skompletowaniem obsady. Teoria o zamachu jest poglądem drastycznym, dla mnie także trudnym do zaakceptowania. Aktor w tym wypadku nie jest tylko aktorem. Bierze udział w pewnym politycznie prowokacyjnym przedsięwzięciu. Chcę jednak powiedzieć, że Antoni Krauze jest wybitnym reżyserem, "Czarny czwartek" uważam za jeden z najlepszych filmów, jakie powstały o tamtych czasach. Ma takie poglądy i ma do nich prawo, natomiast tutaj ten próg zawodowstwa i poglądów, nawet powierzchownych, jest zachwiany. Każdy aktor, jeżeli nie ma zdecydowanej opinii, że to był zamach, będzie się wahał. Także dlatego, że może stracić dużą część publiczności. W tej chwili aktorzy bardzo ostrożnie podchodzą nawet do zaproszeń od władzy, bo wiedzą, że ich racją bytu jest publiczność. Zajmowanie się przez aktora polityką, także tak pojętą, może się wiązać z utratą bardzo wielu "dusz".

Aktorzy w USA zdają się nie mieć dylematu. Republikanie mają poparcie Clinta Eastwooda, Obama - George'a Clooneya.
Ale tu mówimy o ogromnym kraju, gdzie utrata części publiczności przekłada się na zupełnie inne liczby. U nas cały czas idzie za nami wątek wszystkich wyborów stanu wojennego, Solidarności, chociaż możemy sobie tego nie uświadamiać. Pokolenie, które nie wie tego na poziomie świadomym, czuje to podskórnie.

To pokolenie ma wrodzone poczucie obrzydzenia do konszachtów z władzą?
Na ogół. Narzekanie jest tonem obowiązującym. Za komuny ci, którzy zachwycali się budową nowego dworca, byli postrzegani jako siejący propagandę posłannicy aparatu władzy.

Ale cały czas, do dziś, jesteśmy podzieleni na nas i ich. Na władzę i poddanych. A przecież tę władzę wybieramy.
Czy nie jest tak, że to kontestowanie rzeczywistości kiedyś dotyczyło rzeczy fundamentalnych, a teraz przeniosło się na niezgodę na bylejakość, na celebryckość, i tu jest jądro tej kontry?

Zdecydowanie. Ja w ogóle uważam, że po 1989 r. w pasmo kultury wskoczyli ludzie nie tyle utalentowani, ile sprytni. To dlatego przejęliśmy najbardziej tandetne, amerykańskie wzorce, zupełnie inną ekspresję, machanie rękami i prędkie mówienie jak Myszka Miki. My mamy inną motorykę, jesteśmy bardziej refleksyjni, zadumani. W tym udawaniu innych jesteśmy wtórni. Szkoda, bo gdybyśmy w ten obszar wolności w Europie odważyli się wnieść siebie, gdybyśmy nie wstydzili się swojego temperamentu, to moglibyśmy dać Europie coś nowego.

Rozmawiała Anna J. Dudek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska