Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Język śląski? Prof. Marek kontra warchoły

Marek S. Szczepański
Marek Szczepański
Marek Szczepański ARC Dziennik Zachodni
Początek marca przyniósł kolejną falę namiętnych dyskusji nad uznaniem śląszczyzny za język regionalny. Przygasłą już debatę ożywiła ekspertyza profesora Franciszka Marka, pierwszego rektora Uniwersytetu Opolskiego. W opinii padły nader ostre sformułowania, niektórych posłów nazwano w niej warchołami, rozwalającymi jedność państwa polskiego.

Wywołani do tablicy politycy ochoczo przystąpili do kontrataków, zarzucając uczonemu język plugawy i niegodny akademickiego tytułu. Co więcej, zażądali posadzenia profesora w oślej ławie ekspertów.

CZYTAJ WIĘCEJ FELIETONÓW MARKA SZCZEPAŃSKIEGO
KLIKNIJ TUTAJ

Nie podejmując polemiki z opinią, ani jej nie oceniając powiem krótko: to jedenasty już dokument, który - choć ważny - niewiele w sporze o godkę zmieni. Decyzja o statusie języka zależy wyłącznie od woli i decyzji politycznej, a tej rządząca Platforma Obywatelska nie przejawia - mimo deklaracji wsparcia ze strony niektórych posłów z naszego regionu wpisanych w tę formację.

Tym zaś, którzy recenzję profesora F. Marka przyjęli z obrzydzeniem, przypominam zdanie Woltera. Wybitny filozof francuski mawiał: "Nie znoszę twoich poglądów, ale zrobię wszystko, abyś mógł je głosić".

Głos opolskiego profesora to w istocie kolejna porcja regionalnej rozmowy o górnośląskiej tożsamości, jej meandrach i niejednoznacznościach. Kluczowym elementem jest tutaj pytanie: kim jestem? Kim się czuję? Czy odczuwam emocjonalny związek z ojczyzną prywatną, heimatem, ze społecznością lokalną, czy - przeciwnie - wyniośle się od nich izoluję.

Gdzieś w dalekim tle tych fundamentalnych sporów warto dostrzec działania, które nie są notowane na pierwszych stronach gazet, a w budowaniu społecznej tożsamości odgrywają rolę trudną do przecenienia, większą zapewne niż jałowe spory o polityczny wydźwięk kolejnych ekspertyz. Oto bowiem - zupełnie przypadkowo - przesłuchałem płytę Adama Olesia, zatytułowaną: "hurdu_hurdu".

Słoń nadepnął mi wprawdzie na ucho, ale potrafię, mimo wszystko, ocenić wirtuozerię żorskiego wiolonczelisty jazzowego. Na warsztat wziął starą śląską muzykę, regionalne pieśni zebrane niegdyś przez Adolfa Dygacza* i stworzył całkowicie nową jakość.

"Ta płyta to moja podróż w poszukiwaniu źródeł inspiracji" - mówi Adam Oleś. "Wcale nie trzeba było daleko szukać. Moją reakcją na śląską godkę w nieskażonej, naturalnej postaci, jest - co tu kryć - wzruszenie. Wymyśliłem ten projekt również dlatego, że spotkałem wyjątkowe osoby, które pomogły mi swoim entuzjazmem i otwartością" - stwierdza z pełną prostotą artysta.

Zapewnia przy okazji, że inspiracji dostarczają mu najbliżsi, żona i dzieci oraz solistka, pasjonatka śląskości, Dominika Kontny.

Doceniam ten typ deklaracji, ale po przesłuchaniu tego niekomercyjnego krążka wiem, że szczególne wzruszenia zafundowały twórcy artystki ludowe z zespołu "Radostowianki". Ich wirtuozerskie wykonanie tytułowej pieśni "Hurdu, hurdu kolybeczkom", czyli po prostu "Husiu, husiu kolebeczkom", definiuje klimat całej płyty i jej nastrój.

Radostowice to niewielka jak łupina orzecha wioska, zaludniona ledwie przez 1.596 mieszkańców. Powstała w XIV stuleciu, a w 1938 roku przez jej północny skraj poprowadzono linię kolejową Żory - Pszczyna i uruchomiono przystanek kolejowy. Od roku 1886 posiada własną szkołę. Przedmiotem lokalnej chluby jest zespół śpiewaczy kierowany przez pszczyniankę Jadwigę Masny.

Mam wrażenie, że każdy, kto posłucha tej płyty, zwłaszcza utworów wykonywanych przez "Radostowianki", obecnych tak-że w internecie, doceni urodę i oryginalność tego krążka oraz jego rolę w budowaniu tożsamo-ści śląskiej i sanacji śląskiej godki. Starsze panie ubrane w stroje ludowe, nieśmiało dygające, tworzą kontrast i uzupełnienie zarazem w pełni profesjonalnego i elektronicznego instrumentarium.

Nie jestem znawcą i miłośnikiem męskiej urody, ale nie mogę uwolnić się od słów Wojciecha Młynarskiego, wykorzystanych później w kompozycji nieśmiertelnych Skaldów. Chodzi o piosenkę "Prześliczna wiolonczelistka". Adam Oleś, zachowując wszelkie proporcje, jest prześlicznym wiolonczelistą, a "Radostowianki" nie mniej uroczymi śpiewaczkami, nosicielkami lokal-nej kultury i zbiorowej o niej pamięci.

Z bezinteresownym przekonaniem polecam naprawdę niepowtarzalne utwory, zwłaszcza: "Kolyb mi się, kolyb", "Miałabych jo kawalera", "Nynej ty, nynej", czy w końcu "Jak jo byda syna miała".

*Adolf Dygacz - etnograf, muzykolog, folklorysta, znawca kultury śląskiej i zagłębiowskiej.

Marek S. Szczepański
socjolog


*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!