1/5
Powstańcy całkowicie zaskoczyli Niemców, którzy absolutnie...
fot. Fot. Wikimedia Commons

Kompletne zaskoczenie?

Powstańcy całkowicie zaskoczyli Niemców, którzy absolutnie nie spodziewali się tego, co stanie się w godzinie W? Do dziś chętnie tak myślimy - tyle że to niestety myślenie życzeniowe - w dodatku zawierające w sobie życzenie, które siedemdziesiąt lat temu bynajmniej się nie spełniło.

Otóż 1 sierpnia 1944 r. o 17.00 na Niemców wcale nie spada grom z jasnego nieba. Przeciwnie - całkiem nieźle wiedzą, co święci. Po pierwsze - przegrywają właśnie wielką pancerną bitwę z Sowietami na przedpolach Warszawy. Dlatego minowane są mosty, a miasto przygotowywane jest do obrony - na wypadek gdyby sowieckie postępy okazały się jeszcze szybsze, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Hitlerowi roi się nawet Festung Warschau - miejska twierdza, w której Niemcy mają się bronić przed Sowietami do ostatniego żołnierza - rozkaz jej utworzenia zostaje wydany 27 lipca, w mieście ma powstać kilka pierścieni obrony opartych przede wszystkim na niewielkich schronach typu Tobruk, ale także na fortach Cytadeli etc.

Po drugie - w ostatnich dniach lipca i 1 sierpnia przed godziną W Niemcy mają wystarczająco wiele sygnałów, że coś niepokojącego dzieje się także w samej stolicy. Na ulicach Warszawy w zasadzie jawnie rozdawana jest konspiracyjna prasa, ostentacyjnie zignorowane zostaje niemieckie wezwanie (rozkaz wydał Hans Frank tego samego dnia, w którym Hitler zadecydował o tworzeniu Festung Warschau), by mieszkańcy stawili się do fortyfikowania miasta. Wreszcie pierwszego sierpnia na długo przed godziną W w Warszawie widać dziwne poruszenie, po ulicach poruszają się grupy młodych ludzi, o 14 dochodzi do przedwczesnej wymiany ognia na Żoliborzu, o 16 na Woli. To wszystko wystarcza, by Niemcy wprowadzili odpowiednie środki zapobiegawcze - przede wszystkim skupiają się w swoich ufortyfikowanych obiektach rozsianych po całym mieście.

Wzmocnione zostają warty i posterunki. Przed niemieckimi budynkami ustawione zostają gniazda karabinów maszynowych zabezpieczone workami z piaskiem i płytami chodnikowymi, Niemcy szykują się też do murowania i zabezpieczania otworów okiennych. Wreszcie o 16.30 ogłaszają pełny alarm. Te przygotowania zaprocentują już pierwszego sierpnia, skutkując potwornymi stratami powstańców w trakcie pierwszych szturmów.

2/5
W pierwszych dniach powstańcy pokonali Niemców w wielu...
fot. Wikipedia

Wspaniały początek?

W pierwszych dniach powstańcy pokonali Niemców w wielu miejscach i generalnie odnieśli najwięcej sukcesów? Niestety - to także mit, a częściowo zgodzić się można tylko z ostatnią częścią poprzedniego zdania - choć bynajmniej nie niesie ona otuchy. Brutalny jest już sam rachunek strat - 1 sierpnia powstańcy tracą ok. 2000 zabitych i rannych, Niemcy zaledwie 500.
Mobilizacja sił Podziemia trwa zaledwie 12 godzin. Skutkuje to tym, że nawet w Śródmieściu (gdzie mobilizacja powiodła się najlepiej) do punktów zbornych stawia się zaledwie 60 proc. żołnierzy AK. W niektórych dzielnicach - mniej niż 4o proc. Łącznie w całym mieście do walki gotowych jest najwyżej 3500 uzbrojonych powstańców!

Lista celów powstańczych szturmów jest tymczasem imponująca - by nie rzec rozdęta ponad wszelką miarę. Dowództwo zakłada, że już pierwszego sierpnia zdobyte zostaną między innymi lotnisko Okęcie, mosty na Wiśle, cała tzw. dzielnica policyjna (czyli rejon wokół alei Szucha i część Mokotowa), Cytadela, Sejm, Uniwersytet Warszawski, koszary SS przy pl. Narutowicza i na Rakowieckiej, Pawiak i więzienie Mokotów (Rakowiecka), komenda policji przy Krakowskim Przedmieściu, Poczta Główna, pałace Brühla (siedziba Fishera) i Saski (siedziba Stahela), koszary przy Puławskiej oraz dworce kolejowe.

Jak łatwo zauważyć, są to obiekty o znacznym dla Niemców znaczeniu militarnym, silnie obsadzone i ufortyfikowane. Próba ich jednoczesnego zaatakowania tak skromnymi siłami oznaczała totalne rozdrobnienie potencjału powstańców. A jednak została podjęta.

Żaden z wyżej wymienionych obiektów nie został zdobyty w godzinie W ani bezpośrednio po niej. Pod każdym z nich poległy co najmniej dziesiątki powstańców - w niektórych wypadkach straty grup szturmowych przekraczają 50 proc. - co oznacza rzeź.

Udaje się opanować Śródmieście Północne, stare Miasto, część Żoliborza i dalszego Mokotowa. Na samym początku powstańcy utrzymują część Ochoty i Woli. Zdobyto kilka pomniejszych koszarów, magazyny przy Stawkach (co było realnym sukcesem ze względu na złożone tam wielkie zapasy żywności) oraz najwyższy w mieście gmach Prudentialu - co było sukcesem już jedynie symbolicznym. Rzeczywiście natomiast - to w początkowym okresie powstania Podziemie miało największe zdobycze terytorialne, od 4 sierpnia teren zajęty przez powstańców stopniowo jednak topniał. Ani przez moment niestety nie można było powiedzieć, że powstańcy opanowali stolicę - przede wszystkim jeśli chodzi o realny militarny sens tych działań - Warszawa jako węzeł komunikacyjny pozostawała pod niemiecką kontrolą.

3/5
Błędy popełnione na najwyższym szczeblu - a było ich bez...
fot. Wikipedia

Szaleni dowódcy?

Błędy popełnione na najwyższym szczeblu - a było ich bez liku - rzutują automatycznie na postrzeganie całości powstańczych kadr dowódczych. To bardzo krzywdzące dla dziesiątków oficerów średniego i wyższego szczebla, którzy bynajmniej nie byli zwolennikami samobójczych ataków, nie lekceważyli życia swoich ludzi i cywili i starali się nie podejmować pochopnych decyzji.

Więcej - często starali się też ograniczać tragiczne skutki błędów popełnianych przez swoich przełożonych. Należeli do nich choćby płk Mieczysław Niedzielski "Żywiciel" czy ppłk Jan Mazurkiewicz "Radosław" . Ich zgrupowania stosunkowo długo utrzymały zdolność bojową (choć prawdą jest też zgrupowanie "Radosław" straciło do końca września... 90 proc. stanu osobowego), ich żołnierze zaś ufali swoim dowódcom i doceniali ich roztropność. Warto też pamiętać o Kazimierzu Iranku-Osmeckim, który najpierw ostrzegał swoich kolegów z KG AK o koncentracji niemieckich dywizji pancernych w rejonie Warszawy i próbował powstrzymać decyzję o wybuchu powstania i któremu potem przypadła niewdzięczna rola negocjatora kapitulacji powstania z polskiej strony. To między innymi jemu zawdzięczali powstańcy stosunkowo dogodne jak na sytuację i niemieckie praktyki warunki swego poddania się - przede wszystkim fakt, że byli traktowani jako jeńcy wojenni, a nie zbuntowani cywile.

Owszem więc - niekompetencja, niezdolność do oceny realnej sytuacji oraz liczne błędy strategiczne i taktyczne popełniane przez Tadeusza "Bora" Komorowskiego, Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" czy dowódcę powstania płk Antoniego Chruściela "Montera" nie powinny zostać zapomniane. Ale oprócz nich warto też pamiętać o tych oficerach, którzy zupełnie inaczej rozumieli swoją dowódczą odpowiedzialność.

4/5
W powstaniu masowo walczyły dzieci - upamiętnia to przecież...
fot. Wikipedia

Mali powstańcy?

W powstaniu masowo walczyły dzieci - upamiętnia to przecież pomnik Małego Powstańca. Nieprawdaż?

Nieprawda. Prawdą jest tylko to, że jeden z najkoszmarniejszych - a przy tym kompletnie zniekształcający pamięć historyczną - polskich monumentów, odsłonięty w apogeum nocy jaruzelskiej, tuż po zniesieniu stanu wojennego, przedstawia kilkuletniego chłopca w monstrualnym niemieckim hełmie i opadającej panterce, dodatkowo tonącego w gigantycznych butach z cholewami, za to wyposażonego w imponującego schmeissera. Tak rzeczywiście wygląda pomnik. Ale ta wizja nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Otóż w powstaniu kilkulatki, jak również 10-, 11- czy 12-latki, poza pojedynczymi epizodami, zwyczajnie nie brały udziału w walce. Po prostu nikt im na to nie pozwalał - choć powstańczym dowódcom zarzucić można wiele (o czym za chwilę), to jednak naprawdę różnili się mocno od twórców współczesnych dziecięcych armii w państwach afrykańskich.

W szeregach powstańczych walczyli natomiast dość licznie nieletni - stanowili ok. 10 proc. powstańczej armii, co można szacować między innymi na podstawie danych z niemieckich obozów jenieckich - w Stalagu 344 Lamsdorf (Łambinowice) na ok. 5800 jeńców - powstańców przypadało ok. 600 nieletnich). Mowa tu jednak o młodzieży w wieku 14-18 lat - a nie o kilkulatkach. Młodzi ludzie w tym wieku rzeczywiście niejednokrotnie walczyli z bronią w ręku. Ale już 12-, 14-latki zaliczały się do "Zawiszaków" - czyli najmłodszej wiekowo kategorii Szarych Szeregów. "Zawiszaków" nie kierowano na linię - mogli pełnić funkcje pomocnicze - część z nich działała w charakterze łączników, część sanitariuszy (oczywiście obie te role w powstańczych realiach bynajmniej nie należały do tyłowych - łącznicy stale byli narażeni na śmiertelne niebezpieczeństwo, sanitariusze dzień w dzień oglądali zaś rzeczy, których z całą pewnością dwunastolatek oglądać nie powinien.

Niemniej młodszych niż "Zawiszacy" do służby po prostu nie przyjmowano - zdarzały się jedynie dość rzadkie przypadki, że dzieci młodsze niż 12-letnie zdołały się wkręcić w szeregi "Zawiszaków".

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Volkswagen Passat Variant 1.5 eTSI 150 KM. Wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny

Volkswagen Passat Variant 1.5 eTSI 150 KM. Wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny

Zabójstwo w bloku. Kobieta miała szukać schronienia przed mordercą w windzie

AKTUALIZACJA
Zabójstwo w bloku. Kobieta miała szukać schronienia przed mordercą w windzie

Ważne spotkanie. Czego dotyczyły rozmowy rządów Polski i Ukrainy?

AKTUALIZACJA
Ważne spotkanie. Czego dotyczyły rozmowy rządów Polski i Ukrainy?

Zobacz również

Szokujący film policji z pomorskich dróg. Milimetry od tragedii

Szokujący film policji z pomorskich dróg. Milimetry od tragedii

Ważne spotkanie. Czego dotyczyły rozmowy rządów Polski i Ukrainy?

AKTUALIZACJA
Ważne spotkanie. Czego dotyczyły rozmowy rządów Polski i Ukrainy?