Święty Kościół grzesznych ludzi. Rozmowa z Radosławem Grucą, autorem książki "Hipokryzja"

Leszek Rudziński
Leszek Rudziński
źródło: materiały prasowe
źródło: materiały prasowe
Kto kryje księży dopuszczających się pedofilskich czynów? Dlaczego Kościół nie potrafi oczyścić się z grzechu? Dlaczego politycy bagatelizują gehennę ofiar? Jak działa lawendowa mafia? Kim jest mecenas Kelm, nazywany przez media „adwokatem diabła”? Na te wszystkie pytania odpowiada dziennikarz śledczy Radosław Gruca w swojej najnowszej książce „Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje”. W rozmowie z polskatimes.pl ujawnia jak wyglądały rozmowy z ofiarami oraz jak działają mechanizmy tuszujące występki duchownych.

Jest pan katolikiem?

Jestem wierzący i praktykujący. Moje dzieci są ochrzczone, a córka była już u pierwszej komunii. Lubi księdza, który uczy ją religii i to jest dla mnie wielka ulga, ponieważ uważam – i chciałbym, żeby to wybrzmiało – że ludzie wierzący mają lżej. Trudne momenty w życiu po prostu ciężko jest przechodzić bez wiary w Boga, sprawiedliwość, w czyściec, niebo, zbawienie, raj. I też, żeby było jasne – sam siebie uważam za człowieka bardzo grzesznego, wystrzegam się hipokryzji. Dlatego też przyznaje sobie prawo do opisania tego, co niszczy od środka mój Kościół, co go bruka i odbiera mu wiarygodność. Mój ojciec, skądinąd watykanista mówi, że
Kościół jest święty, tylko składa się z grzesznych ludzi.

Co takiego wydarzyło się 11 lat temu, że zdecydował się pan zgłębić temat pedofilii w Kościele, by w 2019 roku podsumować swoje ustalenia w książce „Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje”?

W 2008 roku „Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst „Grzech ukryty w Kościele”, który opisywał relacje chłopców z ogniska Św. Brata Alberta, czyli czegoś na kształt domu wychowawczego. Nieletni oskarżali dyrektora i założyciela tegoż ogniska, księdza Andrzeja Dymera o molestowanie seksualne. Niektórzy z nich mieli mniej niż 15 lat. Wówczas instytucje i osoby bliskie Dymerowi przedstawiały tę sytuację jako spisek zdegenerowanych młodych homoseksualistów przeciwko dobremu klerykowi. Pojechałem do Szczecina sprawdzić co faktycznie się tam dzieje. Okazało się, że Dymer założył także liceum. Na internetowych forach pojawiły się wpisy sugerujące, że w mieszkaniu księdza, które mieściło się w szkole dochodziło do aktów seksualnych. Znalazłem ofiarę, która opowiedział mi o tym jak duchowny usiłował go molestować. Opisałem to w swoim reportażu, a następnie byłem przekonany, że Dymer zostanie ukarany, ponieważ mój rozmówca zgodził się zeznawać w sądzie i prokuraturze.

I został?

Niestety nikt nie próbował go nawet przesłuchać, a w krótkim czasie prokuratura umorzyła śledztwo. Po latach postanowiłem wrócić do tematu, ponieważ wydaje mi się to wręcz niewiarygodne, że ten człowiek wciąż chodzi po wolności i przez tyle lat włos mu z głowy nie spadł, mimo licznych świadectw ofiar, dowodzących wprost, że jest pedofilem. Jeden z molestowanych przez Dymera chłopców popełnił przez niego samobójstwo. Wcześniej skarżył się, że nie chce chodzić do „tego księdza, pedała”. Przeciwnie – Dymer zbudował sobie imperium, a z ofiar publicznie szydził.

Ksiądz Dymer do dziś nie został ukarany?

Proszę sobie wyobrazić, że nie, choć obecnie sprawę bada sąd biskupi w Gdańsku. Jeżeli członkowie sądu wejdą w posiadanie informacji o popełnieniu czynów pedofilskich przez Dymera, mają obowiązek zawiadomić o tym prokuraturę, co może spowodować efekt domina, na co liczę, choć do tej pory niestety sądy biskupie odwracały kota ogonem i obwiniały ofiary, oczyszczając tym samym księży pedofilów.

Hierarchowie deklarują, że oczyszczą Kościół z takich skandali i ludzi, dopuszczających się czynów pedofilskich. Wierzy pan w to?

Moim zdaniem to mydlenie oczu, ale spodziewam się – czy to się hierarchom podoba, czy nie – że ta sytuacja się zmieni, ponieważ jest po prostu za dużo ofiar. Polska jest w tej chwili jednym z najintensywniej laicyzujących się w Europie państw.

Polacy odejdą od Kościoła przez księży pedofilów? Trudno w to uwierzyć.

Irlandia też była mocno wierząca, a dziś stoją tam puste kościoły, a stało się tak właśnie po tym, jak ujawniono liczne skandale pedofilskie. Zresztą to już jest widoczne. Gdy byłem dzieckiem i chodziłem do kościoła na pl. Grzybowskim w Warszawie, to przychodząc 20 minut przed mszą, nie sposób było znaleźć miejsce siedzące. Poszedłem do tego samego kościoła po premierze filmu braci Sekielskich i co zastałem? Puste ławy.

Dotarł pan do ofiar, które przez wiele lat milczały, niektóre z nich do chwili spotkania z panem milczały o swoich traumatycznych przeżyciach. Jak te rozmowy wyglądały?

Słyszałem już wiele świadectw, ale za każdym razem, przy każdej kolejnej ofierze, to jest całkowicie odrębny dramat. To rozmowy obarczone dużym emocjonalnym bagażem. Potrafi minąć kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat i wydawałoby się, że po takim czasie rany powinny się zabliźnić, ale tak nie jest. Przy tej okazji chciałbym bardzo gorąco podziękować jednemu z bohaterów mojej książki, Wojciechowi, którego poprosiłem o to, aby wrócił do tych trudnych chwil w swoim życiu, a następnie widziałem jak bardzo przez tamte wspomnienia podupadł na zdrowiu.

Czy ofiary, z którymi pan rozmawiał, to osoby wierzące?

To zaskakujące, ale często to ludzie mocno wierzący, często praktykujący. Mimo krzywd jakich doznali ze strony przedstawicieli Kościoła, nie stracili wiary. Zaimponowali mi znajomością Ewangelii i głębokimi przemyśleniami.

Jeden z rozdziałów pana książki nosi tytuł „Lawendowa mafia”. Czym jest i jak szkodzi Kościołowi od środka?

Lawendowa mafia to homoseksualiści w Kościele na najwyższych kardynalskich, biskupich czy prałackich stanowiskach, którzy wspierają innych biskupów, aby utrzymać swoją rozwiązłość, dziwne upodobania seksualne, orgie i w ogóle aktywność seksualną kleru w tajemnicy. Tu działa reguła omerty, czyli zmowa milczenia. Mam nadzieję, że ostatnio na antenie TVP udało mi się przekonać guru polskiej prawicowej publicystyki Bronisława Wildsteina, że warto wreszcie odejść o mówienia o lawendowej mafii per „homolobby w Kościele”.

A co to za różnica?

Diametralna. O ile lobbing jako taki jest pojęciem usankcjonowanym prawnie i mniej lub bardziej etycznym, ale jednak legalnym, tak mafia rządzi się regułami świata przestępczego.

Jak działa układ, który – pana zdaniem – kryje księży pedofilów?

Układ jest dość złożony przede wszystkim ze względu na hermetyczny charakter Kościoła. Sądy biskupie, kurie itd. zupełnie nie służą pomocy ofiarom ani namierzaniu i karaniu księży pedofilów, wręcz przeciwnie – aby dobre imię Kościoła nie było zagrożone, sprawy są tuszowane i nikt tych działań zewnętrznie nie kontroluje. To nie byłoby możliwe, gdybyśmy mieli świeckich polityków, którzy staną po stronie ofiar, uczciwych i niekalkulujących potencjalnych korzyści z dobrych relacji z Kościołem, tymczasem w Polsce nawet liberalne czy – nazwijmy to – postępowe ugrupowania nie podejmują tego tematu, bo uważają, że w starciu z instytucją Kościoła są bezradni, a nie chodzi przecież tylko o przestępstwa seksualne na nieletnich, mamy także m.in. przestępstwa finansowe na wielką skalę.

Może pan podać jakieś przykłady takiego tuszowania skandali pedofilskich w polskim Kościele?

Chociażby historia księdza Franciszka Cybuli, kapelana prezydenta Lecha Wałęsy pokazana w filmie „Tylko nie mów nikomu”. Sławoj Leszek Gódź odprawiając mszę pogrzebową w intencji Cybuli, wypowiada się o duchownym w samych superlatywach mimo, iż ma wiedzę o tym, że zgłosiła się ofiara, a sam Cybula przyznał się do tego, że molestował ministranta.

W pana książce pojawia się postać mecenasa Michała Kelma, zwanego przez media „adwokatem diabła”. Kelm sam zgłaszał się do ofiar, oferując im swoją pomoc, a następnie te ofiary przegrywały w sądzie. Jednocześnie bronił kleryków, oskarżanych o czyny pedofilskie. „Gazeta Wyborcza” poinformowała w poniedziałek, że dostał roczny zakaz wykonywania zawodu. Czy uważa pan, że Kościół „wynajął” tego człowieka?

Nie można tego wykluczyć, a powiem więcej – w mojej książce są przynajmniej trzy postacie, które przychodzą, aby rzekomo zająć się sprzątaniem brudu w Kościele, a koniec końców – ich działania przynoszą odwrotne skutki. Mecenas Kelm zgłosił się do ofiar księdza Dymera tuż po publikacji artykułu na jego temat w „Gazecie Wyborczej”. Rozmawiałem z nim wtedy, zresztą stenogram z tej rozmowy można przeczytać w mojej książce, i odniosłem wówczas dziwne wrażenie, że intencje adwokata nie są czyste. Następnie namawiał swoich klientów, czyli ofiary, aby ze mną nie rozmawiali. Sąd potwierdził moje przypuszczenia, że w sprawach związanych z molestowaniem nieletnich przez duchownych, Kelm grał na dwie strony.

Zarzuca pan arcybiskupowi Markowi Jędraszewskiemu, że wykonuje pozorne ruchy w kwestii naprawy sytuacji wokół pedofilii w polskim Kościele. Nie za ostro? Może coś jednak w kierunku uzdrowienia sytuacji robi? Może takie rzeczy nie dzieją się z dnia na dzień?

Ja pamiętam te wielkie nadzieje, co do arcybiskupa Jędraszewskiego, że oto przychodzi kapłan nieprzejednany, który będzie twardo walczył z lawendową mafią, a skończyło się jak zwykle. W swoim życiu, także dziennikarskim, widziałem wielu podobnych szeryfów, którzy bardzo głośno krzyczeli o różnych patologiach, a na koniec okazywało się, że są ich częścią. Póki co dla arcybiskupa Jędraszewskiego ważniejsza od walki z pedofilią w Kościele, jest walka z – jak rzekł – „tęczową zarazą”. A przypomnijmy, że to właśnie Jędraszewski bronił Juliusza Paetza w chwili, gdy media wyciągnęły na światło dzienne przypadki molestowania poznańskich kleryków.

Do kogo kieruje pan swoją książkę?

Napisałem „Hipokryzję”, aby pokazać, że to nie są jakieś odosobnione przypadki, które zdarzyły się w zamierzchłych czasach, tylko to zło dzieje się każdego dnia blisko nas. Jeśli to zauważymy, może uda nam się to zmienić. Pedofilia jest straszliwą zbrodnią, a ja mam nadzieję, że ta publikacja zmotywuje ofiary, aby przełamały swój wstyd, a jednocześnie będzie impulsem dla polityków, żeby przestali kalkulować. Jestem przekonany, że jeżeli politycy uczciwie podejdą do tematu pedofilii, ofiary wyjdą naprzeciwko swoim oprawcom i Kościół będzie miał szansę się oczyścić. Ofiary tych odrażających przestępstw są podwójnie skrzywdzone – nie dość, że nawet jedno intymne spotkanie z księdzem potrafi złamać całe ich życie, to bije z nich także poczucie niesprawiedliwości i bezradności. Ktoś ewidentnie mnie skrzywdził, ewidentnie jest sprawcą, a śmieje mi się w twarz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl