Święta wojna szyity z Oświęcimia. Jak kruchy poeta zmiękcza kiboli i moderuje fejsbukową stronę opozycji w... Bangladeszu

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Od kwietnia moderuje stronę opozycji w Bangladeszu. Nie zna angielskiego, ani bengalskiego. Ale od czego jest Google Translator!
Od kwietnia moderuje stronę opozycji w Bangladeszu. Nie zna angielskiego, ani bengalskiego. Ale od czego jest Google Translator! Fot. Zbigniew Bartuś
„Zobacze jakiegos imigranta to mu leb rozwale… Za sam wyglad” – wyznał na Facebooku Adam S. ozdabiając swój wpis symbolem Polski Walczącej i hasłem „1 SIERPNIA 1944 PAMIĘTAMY”. Następnego dnia o świcie otrzymał na mejla „stanowczy protest” zaczynający się od słów „As-Salam Alaykum”, a sygnowany przez Alego Jabeera, „muzułmanina - szyitę z Oświęcimia”. I zaczął płaczliwie przepraszać.

Korzystając z pięknej końcówki lata Adam S., odziany w t-shirt w rozmiarze XXL z białym krzyżem na piersi (a ścislej pośrodku opasłego brzucha), udał się z synem ubranym w czerwoną koszulkę Manchesteru United na spacer po mieście. Pod pomnikiem AK zrobił tęgą minę i tuląc dzieciaka kazał się sfotografować. Po południu wrzucił zdjęcie na swój kibolski profil na Facebooku. Opatrzył je symbolem Polski Walczącej i hasłem „1 SIERPNIA 1944 PAMIĘTAMY”. Dodał komentarz (pisownia oryginalna):

„Zobacze jakiegos imigranta to mu leb rozwale… Za sam wyglad. Ponoc uciekaja przwd wojna u Siebie. A my walczylismy do końca podczas II wojny swiatowej”.

Wpis wyłapali wolontariusze Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. I skopiowali na swoją stronę internetową. Następnego dnia o świcie Adam S. otrzymał na mejla następujący list:

As-Salam Alaykum,

Szanowny panie, wyrażam stanowczy protest i oburzenie po pańskim wpisie na FB. W Polsce nie ma miejsca na rasizm. Obywatele Syrii uciekają przed okrutną wojną domową. Mają prawo azylu w Polsce. Wykazał się pan rażącym brakiem humanizmu. Jednocześnie ma pan czelność posługiwać się symbolem Polski Walczącej z Powstania Warszawskiego. Powstańcy Warszawscy walczyli z nazistowskim okupantem.

Niech pan nie grozi nikomu rozwaleniem łba za wygląd. Nazywam się Grzegorz Jerzy Gniady (Ali Jabeer), urodzony 27 stycznia 1970. Wszystko robię jawnie. Mój adres to (…), mój numer telefonu to (…), mój mejl to (…) Jestem poetą, publicystą i współpracownikiem organizacji praw człowieka (Amnesty International, Human Rights Watch, Freedom United). Jestem muzułmaninem szyitą. Jestem członkiem szyickiego Zgromadzenia Ahlul Bayt w Polsce.

List ten musiał wstrząsnąć Adamem S., bo jeszcze tego samego dnia odpisał:

„Dzień dobry. Fakt, przesadziłem. Ma pan rację. Długo myślałem, jak ułożyć słowa. Ja jestem osobą, która nikogo nie uderzyła. Mój wpis był nie na miejscu za co przepraszam. Może to zabrzmieć dziwnie, ale to co napisałem nie byłoby zrobione, ponieważ nie potrafię tak po prostu podejść i uderzyć kogoś. Rozumiem Pana oburzenie. Dziękuję również za zwrócenie uwagi. Jest Pan pierwszą osobą, która w ogóle zwraca mi uwagę na mój post czy komentarz. Jeśli mógłbym zapytać. Dlaczego uciekają ze swojej ojczyzny? Co ich do tego skłania? Czy boją się wojny? Czy też mają obawy o swoją rodzinę. Przepraszam jeszcze raz. Zdarza mi nie pomyśleć zanim coś napiszę. Pozdrawiam serdecznie”.

Policjant

Grzegorz Ali Jabeer nie zdążył rozstrzygnąć w duchu, czy kibol faktycznie poczuł skruchę, czy też po prostu przestraszył się szyity („patriotom” na całym świecie muzułmanie kojarzą się z pasami szahida i ścinaniem głów), gdy jego uwagę przykuł świeży (z 10 września) wpis na Twitterze autorstwa policjanta z Lublina: „,Jak tak dalej pójdzie to i do Mojej formacji będą zatrudniać ciapatych, bo takie braki kadrowe się dzieją, że przyjmują byle kogo i w każdej ilości”.

Tym razem, oprócz zwrócenia uwagi autorowi, Grzegorz wysłał oficjalne pismo do Komendy Wojewódzkiej: „As-Salam Alaykum. Wyrażam stanowczy protest i oburzenie po rasistowskim wpisie policjanta Przemysława P. z Komisariatu (…). (…) Przemysław P. jest policjantem i jego obowiązkiem jest bronić prawa i Konstytucji. Polski policjant nie może publicznie umieszczać rasistowskich wpisów. Nazywam się Grzegorz Jerzy Gniady (Ali Jabeer), urodzony (…) Jestem muzułmaninem...”.

11 września po południu zadzwoniła do Grzegorza rzeczniczka lubelskiej komendy (numer jej komórki zapisał się w pamięci telefonu o 13.39). – Wyjaśniła, że ktoś stworzył konto na Twitterze pod nazwiskiem Przemysława P. bez zgody tegoż policjanta. Wyraziła przypuszczenie, że mogło się tak stać dlatego, iż Przemysław P. był kiedyś dzielnicowym i wielu ludzi mających kłopoty z prawem chciało się na nim zemścić. Bardzo przepraszała mnie i wszystkich muzułmanów w Polsce za incydent z rasistowskim wpisem. Obiecała, ze policja będzie poszukiwać osobnika, który stworzył fałszywe konto pod nazwiskiem Przemysław P. – relacjonuje Grzegorz Gniady.

Ciekawostka: wpisy „policjanta” zaraz znikły z Twittera.

Bangladesz

Grzegorz musi biec. Do komputera. Jest jedynym zagranicznym moderatorem strony na Fejsie, wokół której skupiła się opozycja wobec władz Bangladeszu. Organizacje praw człowieka od lat alarmują, że w tym kraju dochodzi do samosądów i zabójstw na tle politycznym, organy porządku publicznego stosują tortury, porwania to codzienność. Amnesty International donosiła dwa lata temu w swym raporcie , że „blogerzy i blogerki oraz obrońcy i obrończynie praw człowieka byli aresztowani, sądzeni i karani.”

W Dzień Dziecka 2016 r. Grzegorz postanowił więc odwiedzić ambasadę Bangladeszu w Warszawie. Tegoż dnia emigracyjni aktywiści opozycyjnej Partii Nacjonalistycznej Bangladeszu zorganizowali protest „przeciwko dyktatorskim rządom premier Sheik Hasina i jej partii, pseudo-lewicowej Lidze Awami”. Ludzie na całym świecie mieli dostarczyć do ambasad Bangladeszu raport Human Right Watch o łamaniu praw człowieka.

- Wysłał mi go mejlem mój przyjaciel, Akm Wahiduzzaman, wybitny pisarz, profesor geografii w Gazipur, pedagog, ekolog i obrońca praw człowieka. Utrzymuję z nim kontakt na FB – wyjaśnia Grzegorz. I ciągnie:

- Rano ruszyłem pieszo z hotelu do ambasady. Otworzył mi młody strażnik. Nie rozumiał, o co mi chodzi. Zadzwonił na górę i przyszła młoda tłumaczka. Powiedziałem jej, że z upoważnienia opozycyjnej partii przywiozłem raport i chcę go przekazać sekretarzowi ambasady, z którym kontaktowałem się wcześniej na FB. Przestraszyła się, ale wzięła raport i zaniosła na górę. Za chwilę usłyszałem krzyki po angielsku i bengalsku. No i dwa polskie słowa: „łajdak” oraz „wieprz” – relacjonuje Gniady. Sekretarz go nie przyjął.

Na Facebooku Gniady należy do Zia Cyber Force, czyli „grupy do walki z pseudo-lewicową dyktatorką Bangladeszu, Sheikh Hasiną Wajed”. Grupa ta, licząca milion działaczy, wspiera w internetowych bojach Nacjonalistyczną Partię Bangladeszu, której ikoną jest 73-letni Chaleda Zia, pierwszą kobieta-premier w historii tego kraju. Po drugiej stronie barykady jest rządząca obecnie Liga Awami dowodzona przez 71-letnią Hasinę Wajed, córkę pierwszego prezydenta kraju. Obie panie i ich partie toczą od lat zażartą walkę, przy której zmagania PiS i PO jawią sie jako czułe wyznania miłości.

Poeta-szyita z Oświęcimia od dłuższego czasu zdobywał zaufanie opozycjonistów i pod koniec kwietnia 2018 r., jako jedyny cudzoziemiec, został moderatorem strony Zia Cyber Force na Fejsie. Funkcję powierzyła mu jedna z administratorek grupy, dr Zobaida Rahman, żona obecnego lidera Nacjonalistycznej Partii Bangladeszu, Tarique Rahmana, syna Chaledy Zia i Ziaura Rahmana, byłego prezydenta Bangladeszu. Oboje przebywają na przymusowej emigracji w Londynie.

Poeta

W 1985 dostał się do „Konara”, czyli LO im. S. Konarskiego, najbardziej prestiżowego ogólniaka w Oświęcimiu. Rozminął się z Beatą Szydło (maturę w zdała w 1982) i Kazimierzem Sową, późniejszym księdzem, w jego roczniku była za to Marzena Rogalska, dziś aktorka i dziennikarka, a klasę niżej Ewa Kaim, aktorka i wykładowczyni krakowskiej PWST.

Koledzy i koleżanki robili kariery, a Grzegorz, samotny, wstrząsany rozterkami egzystencjalnymi, popadł w alkoholizm. Musiał się leczyć. By wykrztusić z siebie to, co targało duszą, w 2005 roku, grubo po trzydziestce, zaczął pisać wiersze. Został członkiem Klubu Nieprofesjonalnej Twórczości Literackiej ,,Pióromani’’ w Brzeszczach, startował w organizowanym tu co roku ogólnopolskim konkursie literackim. Zaczął zdobywać nagrody i wyróżnienia. W marcu 2009 r. trafił do Koła Młodych Związku Literatów Polskich w Krakowie. Od tego czasu kwalifikuje się regularnie do Krakowskiej Nocy Poetów. Jego wiersze można znaleźć w almanachu KNP. - Uprawiam poezję zaangażowaną społecznie, ale czasami piszę wiersze romantyczne i miłosne - podkreśla.

- Agenci ABW przyszli o 6.00 rano, we dwóch, jeszcze spałem. Podałem herbatkę i kruche ciasteczka z poprzedniego dnia - wspomina Grzegorz Gniady - Ali
- Agenci ABW przyszli o 6.00 rano, we dwóch, jeszcze spałem. Podałem herbatkę i kruche ciasteczka z poprzedniego dnia - wspomina Grzegorz Gniady - Ali Jabeer. Wojownik. Fot. Alicja Bartuś

W 2012 r., po siedmiu latach pisania, zgromadził dość wierszy na debiutancki tomik. Nie miał go jednak za co wydać. Zamieścił więc kilka utworów w sieci – prosząc o wsparcie. Pomogli: Christoph Heubner, niemiecki poeta, współtwórca Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży i Leszka Szuster, dyrektor MDSM. Brakującą kwotę dołożyła tajemnicza Polka ze Szwajcarii i światło dzienne ujrzał tomik „Wilczy bilet”, zredagowany przez samą prezes krakowskiego ZLP Magdalenę Węgrzynowicz-Plichtę.

„Widuje się go na wielu wieczorach poezji. Zmierzwiony włos, na piersi zawieszony obrazek pięknej kobiety, zbuntowane spojrzenie – już przy pierwszym kontakcie odczuwamy, że chadza swoimi ścieżkami” – napisał w recenzji Andrzej Walter. I zacytował wiersz:

„Poeta-człowiek piękny i brzydki/a nade wszystko głuchy/siedzi na najwyższym szczycie/wpatrzony w niszę pełną pajęczyn/przesiąknięty tysiącem oczu/zaklina samogłoski/podkreśla paznokciem trudne słowa/nie dotykaj go jest przezroczysty/wczoraj widziałem jak płacze z Mądrości”.

Wojownik

Mimo sukcesów literackich, czuł duchową pustkę. Na lekcje religii przestał chodzić jako trzynastolatek i nigdy już potem nie zaglądał do kościoła. Po dwudziestce zainteresował się hinduizmem, ale to był „tylko epizod”.
Długo szukał. Wreszcie 22 lutego 2013 r. trzykrotnie wymówił szahadę, muzułmańskie wyznanie wiary: „Nie ma boga prócz Boga (jedynego), a Mahomet jest jego Prorokiem”, dodając (co czynią szyici) „a Ali jest wali Boga.” Arabskie słowo „wali” ma wiele znaczeń, m.in. „opiekun”, „obrońca”, „pomocnik”, „przyjaciel” i „święty”.

Po wypowiedzeniu szahady wszystkie grzechy dotychczasowego życia Grzegorza znikły. Urodził się na nowo – jako muzułmanin-szyita. Ali Jabeer, po polsku – Dżabir, czyli wojownik. Nie pije alkoholu, nie je wieprzowiny, regularnie się modli, zwłaszcza w piątki. A przede wszystkim – walczy.
Początkowo związał się z warszawskim Stowarzyszeniem Jedności Muzułmańskiej w Polsce. Jesienią zeszłego roku przeszedł do szyickiego Islamskiego Zgromadzenia Ahlul Bayt z siedzibą w Pruszkowie.

- Szyizm daje mi siłę duchową, poczucie szczęścia, godność. Szyityzm to mistycyzm, duchowość i walka w obronie prześladowanych – wyjaśnia. I gorąco apeluje, by zamieścić credo szyizmu, które brzmi tak:

"Męczeńska śmierć Imama Husseina pod Karbalą w 680 roku to wzór do naśladowania. Imam Hussein to nie tylko nazwa, to nie tylko Islamski i Szyicki imperatyw, ale jest to rewolucja, która budzi dusze, serca i umysły ludzi. W ciągu całego istnienia ludzkości żadna inna postać nie przyniosła tak wiele nadziei w martwych sercach, i tak wiele oporu w martwych umysłach. Imam Hussein zrewolucjonizował prześladowane masy. Efekty można zobaczyć na całym świecie nie tylko ze względu na jego fizyczną walkę z krwawym kalifem Yazid, i nie dlatego, że Imam Hussein był wnukiem Proroka Muhammada. Wielcy uczeni świata różnych religii i ideologii opisali zdarzenie pod Karbalą jako bitwę pomiędzy uciskanymi i uciskającymi.(…) Islam uczy nas, jak Imam Hussein mimo braku wody dał wody swoim wrogom, a w chwili śmierci im wybaczył.(…) Każdy z nas powinien w codziennym życiu kierować się naukami Imama Husseina, które były humanistyczne”.

- Imam Hussain dał nam lekcję, że gdziekolwiek spojrzysz, są dyktatury, brutalne zabójstwa i nielegalnie uwięzieni ludzie. Imam Hussein mówi nam, że trzeba walczyć przeciw tyranii i dyktaturze, przeciwko wojnie, przeciw destruktorom społeczeństwa. W Palestynie , Syrii, Jemenie, Bahrajnie, Arabii Saudyjskiej, Iraku, Afganistanie, Pakistanie, Kaszmirze, Indiach leje się krew niewinnych. Każdy człowiek wolny musi walczyć z tyranami i mordercami. Muzułmanie-szyici muszą walczyć o własny dom – mówi z żarem w oczach Grzegorz Gniady, a może raczej – Ali Wojownik.

Dla niego, szyizm to „ogólnoludzki sprzeciw wobec zła i niesprawiedliwości”. Błaga, by go nie mylić ze skrajnymi odmianami islamu, z których wyrósł ISIS. Długofalowo większość szyitów czeka na przyjście zbawiciela, Mahdiego. Ma zstąpić na Ziemię tuż przed Sądem Ostatecznym, by uratować ludzkość przed Szatanem.

Kobieta

W 2014 roku Grzegorz, od roku szyita, poznał Ewę. Mówi o niej: „kobieta mojego życia”. – Miała straszne przejścia ze swoim psychopatycznym mężem. Pomagałem jej, jak mogłem. Robię to do dziś. Rozwiodła się w lutym 2017 roku. W sierpniu tegoż roku zaręczyłem się z nią – opowiada Grzegorz.

Pokazuje wspólne zdjęcie z 13 grudnia 2015. Podczas wieczoru poezji w Krakowie czytali wtedy wiersze i traktaty filozoficzno-polityczne przyjaciela Grzegorza, Rezaul a Karima Rony. - Ma 30 lat i należy do czołowych poetów młodego pokolenia, jest idolem młodzieży. Ma dużo kontaktów z brytyjskimi wykładowcami literatury w Oksfordzie. To chroni go przed prześladowaniami – opowiada Ali Jabeer.

Facebook

Profil na Facebooku założył w czerwcu 2010 roku. Po przejściu na islam zaczął aktywnie uczestniczyć w życiu i debatach kilku międzynarodowych grup szyickich. - Udostępniam na ich stronach ważne wiadomości polityczne i religijne – podkreśla Grzegorz. Wprawdzie nie zna angielskiego, arabskiego, ani bengalskiego, ale… Od czego jest Google Translator!
Należy także do wspomnianej Zia Cyber Force, czyli „grupy do walki z pseudo-lewicową dyktatorką Bangladeszu, Sheikh Hasiną Wajed”.

Aktywność społeczna, polityczna i religijna Grzegorza sprawiają, że pada on w kółko ofiarą cyberataków ze strony tych, których krytykuje i z którymi próbuje prowadzić, czasem zażartą, walkę. Dwa lata temu jego konto na Facebooku zostało zablokowane. - Gdy napisałem do centrali Facebooka prośbę o wyjaśnienie, odpisano mi, że na swoim profilu szerzę ,,przemoc i nienawiść’’. To absurd, ale decyzji amerykańskiego serwisu nie da się nijak zaskarżyć. To prokurator i sąd w jednym – ocenia Grzegorz.

Podejrzewa, że poszło o wpis, w którym informował, że USA będą sprzedawać broń do Nigerii za pośrednictwem Arabii Saudyjskiej – aby ukryć, że wspierają obecnego prezydenta afrykańskiego państwa, generała Muhammada Buhari. Zablokowany na FB, Ali utworzył konto na Twitterze, a w listopadzie 2017 r. zdecydował się na powtórny „debiut” na Fejsie, tym razem jako Ali Dżabir.

– Administratorzy serwisu kilka razy prosili mnie o weryfikację tego konta, żądając podania mojego numeru telefonu, bądź przesłania zdjęcia – wspomina Grzegorz. W maju 2018 roku również to konto zostało zablokowane. Facebook poprosił o przysłanie skanu dowodu osobistego. Tak zrobił. Administrator ustąpił.

Na początku września Ali Dżabir udostępnił na swej stronie wiadomość, że „król Arabii Saudyjskiej, Salman bin Saud, zabronił szyitom mieszkającym w Arabii Saudyjskiej obchodzenia ich najważniejszego święta Ashura”. – Kilka dni później ktoś próbował wyłudzić hasło do mojego konta na FB. Szczęśliwie mechanizmy zabezpieczające serwisu zadziałały i konto zostało tymczasowo zablokowane. Musiałem zmienić hasło, by je odblokować – relacjonuje Grzegorz. I siada do komputera. By dalej walczyć.

Agenci

Odwiedzili go w domu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

- Przyszli o 6.00 rano, we dwóch, jeszcze spałem. Podałem herbatkę, kruche ciasteczka z poprzedniego dnia. Przegadaliśmy dwie godziny. Nie za bardzo się na islamie znali, to im wszystko wyjaśniłem – wspomina Grzegorz Gniady.

Tłumaczył agentom, że szyici, w wielu krajach prześladowani, nie podkładają bomb. Że do Syrii nie zamierza jechać, bo dżihadyści od razu by go zabili. Agenci pilnie wszystko notowali, więc poprosił, by zapisali, iż będzie walczył w Polsce.

- A czym? – spytali.

- Wierszami. One są moim karabinem – odparł.

Nigdy się już nie zjawili. Przypuszcza, że w stosownej rubryce napisali: „Wariat”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Święta wojna szyity z Oświęcimia. Jak kruchy poeta zmiękcza kiboli i moderuje fejsbukową stronę opozycji w... Bangladeszu - Plus Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl