Święta w Watykanie. „Zawsze dbałam o utrzymanie w domu także polskich tradycji”

Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny
Magdalena Wolińska-Riedi
Magdalena Wolińska-Riedi fot. Ewa Płonka/Wydawnictwo Znak
- Okres świąteczny w Watykanie charakteryzuje się sporym natłokiem obowiązków. Wszystko dzieje się w biegu, ale jest to wpisane w sens czegoś większego. Połączenie sacrum i profanum jest tak naturalne, że nikogo nie dziwi – mówi Magdalena Wolińska-Riedi, korespondentka Telewizji Polskiej w Rzymie i Watykanie, autorka książek „Kobieta w Watykanie”, „Zdarzyło się w Watykanie” i "Z Watykanu w świat".

Święta Bożego Narodzenia w Watykanie bardzo zmieniły się od czasów pontyfikatu Jana Pawła II?
Na pewno dla mnie emocjonalnie święta za czasów Franciszka są zupełnie inne w stosunku do tych, które przeżywałam w okresie życia Jana Pawła II, a potem za pontyfikatu Benedykta XVI. Za czasów naszego papieża Watykan był w pewnym sensie naszą małą ojczyzną, przepełniał go bardzo polski klimat, co ja osobiście odczuwałam szczególnie w takich momentach jak święta, kiedy nostalgia za ojczyzną budzi się w sposób oczywisty. Boże Narodzenie zawsze było wyjątkowym czasem, który dwa razy miałam okazję spędzić za Spiżową Bramą w obecności Jana Pawła II, czyli w latach 2003 i 2004, krótko po moim ślubie . Muszę powiedzieć, że zawsze odczuwałam ogromną obecność apartamentu papieskiego i miałam świadomość, że to był jeden z bardzo niewielu zakątków w Watykanie, gdzie panowała tradycja dzielenia się opłatkiem.

We Włoszech i w samym Watykanie nie ma takiego zwyczaju?
Nie, to zdecydowanie polska tradycja. Pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II symbolicznie posyłałam opłatek do apartamentu papieskiego, skąd otrzymywałam z kolei symbolicznie w kopercie od jego sekretarzy od księdza Stanisława Dziwisza i księdza Mieczysława Mokrzyckiego również kawałek opłatka po to, aby tej polskiej tradycji stało się zadość. Okna apartamentu papieskiego w prostej linii mieściły się około 200 metrów od mojego mieszkania. Widziałam je z salonu, gdzie mieścił się piękny, duży stół, gdzie zawsze siadaliśmy do wieczerzy wigilijnej i dzięki widok papieskiej jadalni, gdzie akurat spożywał swą wigilię Jan Paweł II koił troszkę tęsknotę czy samotność związaną z pobytem poza Polską.

Na stole papieskim można było się spodziewać tradycyjnych polskich potraw?
W Wigilię Siostry Sercanki szykowały dla papieża zawsze tradycyjne polskie dania , podobne do tych które ja podawałam u siebie. Nie mogło zabraknąć barszczu z uszkami, kapusty postnej, czy ryby pieczonej. We Włoszech takich dań się przecież nie przyrządza.

Za czasów Benedykta XVI było podobnie?
Z mojego osobistego punktu widzenia ta bliskość pozostała. Benedykt XVI jeszcze jako kardynał udzielał mi ślubu, a potem chrzcił moje dzieci. Jako Niemiec doskonale znał polskie zwyczaje. Mimo że nie kultywował tradycji dzielenia się opłatkiem, to znał ją, dlatego ten opłatek zawsze mu wysyłałam za pośrednictwem jego sekretarza Ks Georga Gänswein. Za czasów papieża Franciszka ta tradycja zupełnie zniknęła. Zresztą Ojciec Święty nie mieszka obecnie w Pałacu Apostolskim, tylko w Domu Świętej Anny, gdzie spożywa posiłki, w tym krótką wieczerzę wigilijną w gronie kilkudziesięciu osób tuż przed pasterką.

Jak wyglądała Pani wieczerza wigilijna w czasach służby Pani męża w Gwardii Szwajcarskiej?
Czas świąt zawsze charakteryzował się sporym natłokiem obowiązków i dużą intensywnością – na początku ze względu na służbę mojego męża, a potem z powodu mojej misji dziennikarskiej. Był to najbardziej zapracowany okres w roku dla nas obojga. Nie mogliśmy siedzieć sobie spokojnie przy choince, śpiewać kolęd i bez pospiechu otwierać prezentów. Wszystko działo się w biegu, ale było to wpisane w sens czegoś większego. W Watykanie często sacrum miesza się z profanum, ale jest to tak naturalne, że nikogo to nie dziwi i nikt nie protestuje l. Spokojne biesiadowanie było mniej ważne niż służba męża, która dla całej rodziny była jednak czymś nadrzędnym.

Jak wyglądały te jedne z najbardziej zapracowanych dni w roku?
24 i 25 grudnia Gwardia Szwajcarska czuwa nad bezpieczeństwem ojca świętego, po to by w uroczystościach świątecznych mogły uczestniczyć spokojnie tysiące ludzi. Za czasów Jana Pawła II i Benedykta XVI papieże wyjeżdżali po tych intensywnych dniach na kilka dni do rezydencji w Castel Gandolfo, gdzie też towarzyszyli im gwardziści. Mój mąż właściwie od razu po „Urbi et Orbi” i szybkim obiedzie praktycznie na stojąco, który spożywał w tradycyjnym stroju jeszcze zanim się przebrał w oficjalny garnitur, wyjeżdżał razem z papieżem.

Kiedy w Watykanie zaczyna się odczuwać świąteczną atmosferę?
Tu należy podkreślić, że Watykan i koszary Gwardii Szwajcarskiej to dwa odrębne byty. Moje dzieci wychowywały się też w domu, gdzie zawsze bardzo mocno dbałam o zachowanie tradycji polskich, natomiast w koszarach Gwardii przeplatają się tradycje różnych krajów z uwagi na pochodzenie żon poszczególnych oficerów , choć dominują te z niemieckojęzycznej części Szwajcarii. Do tego dochodzą oczywiście tradycje włoskie. Dla dzieci wszystko zaczyna się od corocznego przygotowywana wieńców adwentowych. To piękny zwyczaj. Zawsze w sobotę przed pierwszą niedzielą adwentu wszystkie dzieci zamieszkujące Watykan zbierają się z mamami w Sali Teatralnej , która jest dużym i bardzo wygodnym pomieszczeniem i tam ozdabia się wieńce. Po południu wieńce przenoszone są do kaplicy Gwardii Szwajcarskiej, a na wieczornej mszy świętej o godzinie 17:45 przy koszarach w kaplicy są one poświęcane, są też bileciki z nazwiskiem każdej rodziny i potem każdy zabiera swój wieniec do siebie. Z tej okazji najczęściej odbywa się jeszcze wspólny obiad. Daje to piękne poczucie wspólnoty. Do tego zawsze dochodził zwyczaj robienia świec przez dzieci i przez gwardzistów, którzy mieli akurat czas, bo nie byli na służbie oraz przez panie ze szkoły szwajcarskiej w Rzymie, które przyjeżdżały z woskiem do topienia. Dzieci przez kilka godzin robiły zawsze na terenie koszar gwardii te świece, które potem zabierało się do domu i zapalało przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia. To jest coś pięknego, czego nie ma ani w Rzymie, ani w samym Watykanie poza koszarami. Przez cały okres adwentowy odbywają się też piękne roraty przed świtem.

Włoskie tradycje nie przenikają do Watykanu?
Oczywiście, że tak. We Włoszech znacznie wcześniej niż w Polsce ubiera się choinkę, bo już na 8 grudnia, czyli w dniu Uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W całych Włoszech jest to dzień wolny, zamknięte są urzędy i szkoły, w związku z czym to jest właśnie najlepszy dzień, gdy najczęściej ubiera się choinkę całymi rodzinami. W Polsce zazwyczaj robimy to tuż przed świętami, często już po 20 grudnia. Przyznam, że przeszczepiłam ten włoski zwyczaj do swojego domu, bo pozwala on wcześniej poczuć atmosferę świąt i dłużej je przeżywać.

Z tego wyjątkowego przemieszania tradycji różnych narodów w okresie świątecznym najbardziej zadowolone są chyba dzieci zamieszkujące Watykan.
Zdecydowanie. Dzieci kilka razy dostają prezenty. Najpierw podczas Wigilii. Kolacja, również postna choć w zależności od pochodzenia danej rodziny charakteryzująca się jak np w tradycji włoskiej innymi daniami niż w Polsce, bo je się na przykład spaghetti z małżami, ośmiorniczkami i innymi owocami morza, kończy się zwykle późno. W jej czasie uczestniczy się tradycyjnie w grze planszowej o nazwie „Tombola”, a na koniec wszyscy pod choinką znajdują podarki. A w rodzinach gdzie zona pochodzi np. z Ameryki Południowej czy Australii dominują tradycje tamtych zakątków świata. Ponieważ 24 grudnia to bardzo pracowity dzień w koszarach gwardii szwajcarskiej, ze względów czysto praktycznych wszystkie rodziny zbierają się dopiero 25 grudnia o godzinie 20.00 na Dziedzińcu Honorowym koszar i dzieci ze wspólnego worka znów dostają prezenty, które wcześniej kapelan ustala z rodzicami. Tradycją włoską jest z kolei także wręczanie prezentów przynoszonych przez wiedźmę Befanę w dniu 6 stycznia.

Kilka lat temu podczas pobytu w Rzymie zupełnie przypadkiem zobaczyłem papieża Benedykta XVI, który późnym wieczorem 31 stycznia przejechał papamobile pod choinkę ustawioną na Placu Świętego Piotra. Miałem szczęście, czy to stały zwyczaj?
To tradycja, która nie jest specjalnie nagłaśniania. O godzinie 18.00 na koniec roku odbywa się w Bazylice Św. Piotra papieskie Te Deum. Wewnętrzna tradycja watykańska sprawia, że Ojciec Święty wychodzi – obecnie najczęściej na piechotę, bo Franciszek sam idzie z bazyliki pod szopkę i choinkę - a następnie je błogosławi. Potem odbywa się krótka modlitwa, a poza tym jest też orkiestra Gwardii Szwajcarskiej, która śpiewa kilka kolęd, więc to jest dość spektakularne, choć niezbyt powszechnie znane wydarzenie.

Pandemia bardzo wpłynęła na przebieg świąt w Watykanie?
Ograniczenia odgrywają swoją rolę. Nie ma obecnie spotkań w tak swobodnej atmosferze, jakie były wcześniej. Nie ma też tego wspólnego biesiadowania w takim wydaniu, w jakim było. Zawsze na 6 grudnia odbywały się piękne Mikołajki. Była to dość huczna uroczystość, której nie było ani w tym roku, ani w poprzednim. To był bardzo miły zwyczaj. W zeszłym roku w czasie totalnego lockdownu gwardziści w ogóle nie mogli się ze sobą spotykać. Obowiązywały specjalne godziny dyżurów i ściśle określone terminy dotyczącego tego, kto i o jakiej porze mógł wejść do stołówki w koszarach. W tym roku jest podobnie. Trzeba nosić maseczki, utrzymywać dystans społeczny i nie gromadzić się w większych skupiskach. To niewątpliwie wpływa na świąteczną atmosferę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl