Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażakiem się jest, a nie tylko bywa

Marcin Lange
fot. mat. własne
Gdyński strażak Mateusz Nogajski podczas pobytu w Toruniu praktycznie sam, bez jakichkolwiek zabezpieczeń, ugasił groźny pożar w jednym z budynków.

Gdyby był prowadzony ranking najlepszych transferów w służbach mundurowych, w Trójmieście mocnym kandydatem do zwycięstwa byłby w tym roku sekcyjny Mateusz Nogajski, który w grudniu 2015 roku przeniósł się z Torunia do gdyńskiej Straży Pożarnej. Udowodnił to ostatnio, gdy w czasie wolnym, bez jakichkolwiek zabezpieczeń i ubrania ochronnego narażał życie, gasząc pożar w jednym z domów.

Do rozmowy nie było go łatwo namówić, twierdził, że przecież nie zrobił nic nadzwyczajnego. W końcu go jednak przekonaliśmy.

Toruń, 19 maja, Mateusz Nogajski siedzi w ogrodzie u swojej siostry na jednym z tamtejszych osiedli domów jednorodzinnych.

- W pewnym momencie poczułem swąd, zapach palonego plastiku. Nie chcę tego nazywać intuicją, nie mam szóstego zmysłu, ale z doświadczenia potrafię odróżnić zapach pożaru od, na przykład, ogniska - mówi 27-letni strażak. Nie namyślając się wiele, poszedł sprawdzić, co się dzieje. Po kilkudziesięciu metrach trafił na dym wydobywający się z okien jednego z budynków. Wbiegł do środka, przeszukał parter, a później piętro. Sprawdzał, czy w środku są ludzie.

- Płonęła kuchnia. Pożar był mocno rozwinięty, rozprzestrzeniał się już na kolejne pomieszczenie - opowiada Mateusz Nogajski. - Wybiegłem na zewnątrz, tam już gromadzili się ludzie. Poprosiłem ich o gaśnice proszkowe. Po kilkunastu sekundach dostałem dwie, wciągnąłem powietrze i na bezdechu ponownie wbiegłem do środka. Położyłem się w progu kuchni i jednocześnie uruchomiłem obie gaśnice. Byłem w szoku o tyle, że udało mi się nimi opanować tak rozwinięty pożar - dodaje.

***

- Czego się boisz? - pytamy.

- Zaskoczyłeś mnie, muszę się zastanowić (chwila ciszy). Starości chyba najbardziej. I dentysty (śmiech). Wiem, że tak naprawdę pytasz o pracę. Rzeczywiście wielokrotnie pojawiały się sytuacje, gdy podczas akcji obawiałem się, że może się to dla mnie niedobrze skończyć, ale to nie ten rodzaj strachu, który by paraliżował. Wiesz co, przemyślałem to. Najbardziej boję się bycia samemu - mówi.

Większego uszczerbku na zdrowiu nie odniosłeś - poza tym, że byłeś dość osmolony i podtruty toksynami...

- Jeszcze dres, który miałem na sobie, trochę się sfatygował - mówi, śmiejąc się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki