Stracone Pokolenie. Czarna karta w dziejach Australii

Dominik Owczarek
East News
Przez ponad pół wieku, do roku 1971, władze australijskie siłą odbierały dzieci rdzennym mieszkańcom i umieszczały je w państwowych placówkach - mówi dr Benjamin T. Jones, historyk, socjolog, pracownik naukowy School of History at the Australian National University.

Tysiące potomków Aborygenów do dziś musi radzić sobie z traumą oderwania od rodziny. Czy wielu przedstawicieli Skradzionego Pokolenia nie dowiedziało się nigdy o swoich prawdziwych rodzicach?

Tragiczne jest to, że nigdy nie poznamy dokładnej liczbie dzieci rodowitych Australijczyków, które poddano tej brutalnej separacji. Szacuje się, że było ich od 25 do nawet 50 tysięcy. Niektórym udało się odnaleźć swoje biologiczne rodziny, ale działania rządowe mające to ułatwić, podjęto dopiero po 1997 roku. Gdy nadarzyła się taka możliwość, dla większości było już za późno - Aborygeni zwykle dowiadywali się, że ich rodzice oraz inni krewni, których nigdy nie mieli okazji zobaczyć, już odeszli.

Program przymusowego odbierania dzieci - nazywany „asymilacją” miał zapewnić powstanie „jednorodnej, białej kultury australijskiej”. Brzmi znajomo?

Programy asymilacyjne z pewnością nie były australijskim wynalazkiem. Wiele rządów na świecie dokonywało brutalnych metod, mających uwarunkowania rasowe bądź kulturowe. Istnieje jednak znaczna różnica między np. nazistowskimi Niemcami a ówczesną Australią. Trzecia Rzesza nie dopuszczała w swojej idei cudzoziemców - szczególnie Żydów. Na Antypodach nie można było wydalić rdzennych mieszkańców, dlatego protektor Aborygenów w północnej części kraju opracował zasady „wyhodowania właściwej rasy”. Pomysł zakładał zanik kultury i tradycji Aborygenów na przestrzeni kilku pokoleń poprzez wymieszanie z białą populacją. Wszystko było zakorzenione w pseudonauce eugenicznej z początku XX wieku.

Jakie dzieci upodobano sobie szczególnie?

Większość przedstawicieli Skradzionego Pokolenia miało białego ojca i matkę Aborygenkę.

Niektórzy rodzice zgadzali się na oddanie swoich dzieci. Co nimi kierowało?

Najczęściej zmuszano ich do podpisywania dokumentów. Większość z nich była analfabetami, więc na dokumentach widniał odcisk kciuka lub znak „X”. W wielu wypadkach matki nie zdawały sobie sprawy, co właśnie podpisywały.

„Trzeba rzetelnie przedstawiać historię naszego kraju” - stwierdził były lider Liberalnej Partii Australii Tony Abbott, odnosząc się do zerojedynkowego postrzegania interwencji wobec aborygeńskich rodzin. Czy w niektórych przypadkach państwo naprawdę pomogło dzieciom, zabierając je od biologicznych rodziców?

Oczywiście były przypadki maltretowania lub zaniedbania - jest to możliwe wszędzie. Problem polega na tym, że niektóre australijskie media nadal spychają na dalszy plan przymusową asymilację, wysuwając nadużycia w niektórych rodzinach aborygeńskich.

Aż do połowy lat 60. XX wieku Aborygenów nie ujmowano nawet w spisie ludności.

Jeszcze do 1972 roku w niektórych regionach kraju obowiązywał przepis, który pozwalał zabierać Aborygenom zarobione pieniądze, bo obawiano się, że wydadzą je na alkohol. Otrzymywali od państwa jedynie coś na wzór kieszonkowego. Przełomowym momentem było referendum w 1967 roku. Aż 90proc. Australijczyków uświadomiło rządowi, że główny nurt społeczeństwa nie chce dyskryminacji rodowitych mieszkańców. Od tamtej pory Aborygeni stali się pełnoprawnymi obywatelami.

Czy wśród parlamentarzystów, a może nawet w rządzie, można dostrzec potomków Aborygenów?

W 1971 roku Neville Bonner został pierwszym senatorem mającym korzenie aborygeńskie. 40 lat później doczekaliśmy się pierwszego rdzennego mieszkańca w Izbie Reprezentantów. Obecnie w parlamencie mamy ich pięcioro.

Prawicowy premier John Howard niespełna 20 lat temu odmówił przeproszenia rdzennej ludności, bojąc się nasilenia tematu rekompensat. Czy konserwatyści znacząco zmienili swoją retorykę na przestrzeni dwóch dekad?

Howard argumentował swoją decyzję tym, że obecne pokolenie nie powinno przepraszać za błędy przodków. Głównie chodziło jednak o uniknięcie przedstawiania Australii w złym świetle oraz o strach przed odszkodowaniami.

Na oficjalne przeprosiny zdobył się następca Howarda - Kevin Rudd. Czy gest sprzed 10 lat wystarcza potomkom Aborygenów?

Wiedząc, że danego dnia premier zdobędzie się na ten gest - udałem się do parlamentu na ceremonię, by móc wysłuchać tych historycznych słów. Były one niezmiernie ważne, choć i tak nie mogły zaleczyć ran ofiar Skradzionego Pokolenia. Przemówienie Rudda było mimo wszystko gestem wielkiego szacunku wobec poszkodowanych.

Czy Aborygeni dostali choćby jednego centa odszkodowania?

Niektórzy pozywali rząd federalny. Bezskutecznie.

Wiele mówiono o problemach alkoholowych Indian - niemogących pogodzić się z losem, który spotkał ich na własnych ziemiach. Czy Aborygeni wraz z procesem cywilizowania Australii również byli podatni na alkoholizm i inne choroby?

Nadużywanie alkoholu stanowi ogromny problem w społecznościach aborygeńskich. Wielu trudno jest pogodzić się z depresją i poczuciem beznadziei wynikającym z wywłaszczenia. Teraz się to powoli zmienia, jednak za czasów kolonizacji było jeszcze gorzej pod tym względem. Obecnie nadal w prawie każdej rodzinie można znaleźć alkoholika. Dodatkowo blisko jedna czwarta mieszkańców rezerwatów bierze narkotyki, a co piąty nie ma pracy. Liczba samobójstw wśród Aborygenów jest kilkakrotnie wyższa niż wśród białych obywateli.

Czy Aborygenów spotyka obecnie ten sam los co Indian w USA?

Można dostrzec kilka podobieństw.

Jakich?

Zarówno Indianom, jak i Aborygenom europejscy koloniści zabrali ziemie. Obie grupy były też ofiarami rasizmu i niesprawiedliwości społecznej. Efektem jest m.in. wspomniane nadużywanie szkodliwych substancji. Można do tego jeszcze dołożyć bezrobocie i wysoki odsetek osób przebywających w areszcie.

Indianie w USA rosną w siłę i wprost domagają się rekompensat. Czy Aborygeni również mogą pochwalić się teraz taką siłą przebicia?

Ruchy aborygeńskich aktywistów nadal działają. Sytuacja zmierza ku lepszemu od lat sześćdziesiątych, gdy rdzenni mieszkańcy wywalczyli prawa obywatelskie. Pod koniec XX wieku udało im się również zabezpieczyć prawa do swoich ziemi.

Jakie jest podejście wobec tematu Ukradzionego Pokolenia na australijskich uniwersytetach?

W latach osiemdziesiątych kwestia ta zaczęła być poruszana na kolejnych uczelniach. Najmocniej przyczynili się do tego tacy historycy, jak Henry Reynolds i Lyndall Ryan, którzy opisywali przemoc kolonialną wobec Aborygenów. Temat ten nadal jest szeroko poruszany w środowisku akademickim. Nawet film „Polowanie na króliki” opowiadający o autentycznych losach jednej z przedstawicielek uchodzi za materiał dydaktyczny.

W kontekście dążeń Aborygenów warto powrócić na chwilę do 2000 roku i Igrzysk Olimpijskich w Sydney. Zapalenie znicza przez Cathy Freeman - późniejszą medalistkę odebrano jako symbol ocieplenia stosunków z rdzennymi mieszkańcami Australii. Czy powierzenie tej funkcji późniejszej medalistce, której babcia należy do Ukradzionego Pokolenia, wystarczająco zwrócił uwagę świata?

Dla całego kraju jest to ikoniczny moment. Wówczas było kilku konserwatystów, którzy wyrażali oburzenie z powodu pojawienia się obu flag, ale takowe tendencje szybko minęły. Zdecydowana większość ludzi w kraju gospodarza igrzysk zrozumiała, że Freeman jest dumna z bycia zarówno Australijką, jak i Aborygenką.

Na początku XX wieku istniała gra planszowa „Biała Australia”. Polegała na wyeliminowaniu jak największej liczby „kolorowych”, zastępując ich białymi. Czy dzieci Aborygenów były przez nowych rodziców traktowane gorzej?

Przez ponad pół wieku, do roku 1971, władze australijskie siłą odbierały dzieci rdzennym mieszkańcom i umieszczały je w państwowych placówkach opiekuńczych albo rodzinach zastępczych. Większość ofiar Skradzionego Pokolenia wychowała się na misjach chrześcijańskich bądź w domach państwowych. Trafienie do przybranych rodziców należało do rzadkości. Ogólnie rzecz ujmując - szkolono ich do pracy najemnej. Dziewczynki uczono usługiwania w domu, chłopców pracy fizycznej. Tego typu obowiązki obniżały ich szanse na dalszy rozwój. Z góry przeznaczono ich do zajmowania niższych szczebli społeczeństwa, co na szczęście nie zawsze musiało się ziścić.

Czy Australia przyznaje się do ciemnej karty z własnej historii?

Tak jak w wypadku Niemiec i Holocaustu, tak i w Australii zdarzają się jednostki zaprzeczające, że istnieje coś takiego jak Skradzione Pokolenie. Na szczęście rząd, jak i większość obywateli jest otwarta w tej kwestii. Trudno mówić o tym smutnym rozdziale w historii naszego kraju, ale szczerość jest czymś, co pozwala powoli odpokutować grzechy przeszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl