Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sto mil morskich po Bałtyku

Tomasz Hens
W porcie Świnoujście załoga ORP Lublin pożegnała grupę świeżo mianowanych wilków morskich, którzy z dumą prezentowali swoje dyplomy.
W porcie Świnoujście załoga ORP Lublin pożegnała grupę świeżo mianowanych wilków morskich, którzy z dumą prezentowali swoje dyplomy. Fot. Jacek Babicz
W piątek 25 września, w samo południe dla nielicznych szczęśliwców, w tym Czytelników Kuriera Lubelskiego, rozpoczął się niezwykły rejs okrętem marynarki wojennej ORP Lublin.

Pierwsi goście na okręcie pojawiają się już z samego rana w piątek 25 września. Wszyscy zostają powitani przez kapitana okrętu kpt. mar. Piotra Mazurka, a następnie zaokrętowani. I jeszcze przed wyjściem w morze pierwsza atrakcja: zwiedzanie Stoczni Marynarki Wojennej. Chętni mogli zwiedzić przebudowywany okręt Xawery Czarnicki, żaglowiec szkolny Marynarki Wojennej Iskra oraz jeden z trałowców. Jednak największe wrażenie robi stojący na nabrzeżu okręt podwodny typu Koben oraz znajdujący się w hali ogromny kadłub najnowszej polskiej fregaty Gawron.

Niedługo po obiedzie, podanym punktualnie w południe, ORP Lublin uruchamia potężne silniki. Około godziny 13 zrzucone zostają cumy, a do okrętu podpływają 2 holowniki i ustawiają okręt dziobem w kierunku morza. Po chwili już o własnych siłach jednostka powoli sunie wzdłuż portu wojennego na Oksywiu.

Po wpłynięciu na Zatokę Pucką chwila czasu na rozmowę z kapitanem i trochę historii: okazuje się, że okręty desantowo-minowe klasy ORP Lublin, zaprojektowano w latach 80-tych XX w. dla zastąpienia starszych jednostek desantowych. Według ówczesnych planów operacyjnych, w razie wybuchu wojny z Zachodem, polskie siły morskie miały za zadanie wysadzić desant na wybrzeżu duńskim. Jednak po upadku komunizmu z planowanej serii 12 okrętów dokończono budowę już zaczętych 5 jednostek. Obecnie głównym zadaniem okrętów klasy ORP Lublin jest stawianie zapór minowych.

W trakcie rozmowy z kapitanem rozlega się alarm ćwiczebny. Wszyscy marynarze wraz z gośćmi muszą natychmiast zgłosić się w kamizelkach ratunkowych przy przypisanych im wcześniej tratwach ratunkowych. O ile marynarze błyskawicznie stawiają się w punktach zbiórki, niektórzy z gości dość długo błądzą po okrętowych korytarzach.
Po zakończeniu ćwiczeń, okręt mija Hel i wchodzi na kurs wzdłuż wybrzeża. Teraz jest czas na zwiedzanie GSD, czyli Głównego Stanowiska Dowodzenia. Kapitan oraz obecni marynarze z ogromną cierpliwością wyjaśniają do czego służą poszczególne przyrządy, przełączniki, wyświetlacze. Można również dowiedzieć się, co oznaczają informacje wyświetlane z radaru nawigacyjnego. Co odważniejsi czytelnicy mogą osobiście zasiąść za sterem okrętu. Na nieszczęście dla obecnych oznaczało to większe przechyły jednostki, co dobitnie świadczy, że sterowanie prawie stumetrową jednostką nie należy do łatwych.

Wizyta w GSD to następna świetna okazja do zebrania kolejnych informacji o okręcie. ORP Lublin to jednostka z otwartą przelotowa ładownią. Oznacza to, że rampa załadunkowa znajduje się na rufie i dziobie okrętu. W razie potrzeby, można połączyć ze sobą na morzu lub w porcie 2 lub więcej jednostek tej klasy. Przez powstały w ten sposób most, można przeładowywać pojazdy bądź ludzi bezpośrednio na pełnym morzy, na przykład w sytuacji awarii jednego z okrętów.

W ładowni mieści się aż 9 czołgów o masie 45 ton, lub 17 samochodów ciężarowych. Kadłub o zanurzeniu 2,3 m pozwala wyładować desant niemal bezpośrednio na plażę. Typowa załoga składa się z 37 osób oraz można zabrać 135 żołnierzy desantu. Na rogach nadbudówki znajdują się 4 działa przeciwlotnicze kalibru 23 mm, służące do samoobrony.

Ale to nie koniec atrakcji dla czytelników. Po nauce kierowania dalsze zwiedzanie okrętu. Najpierw wizyta w najniższym miejscu na okręcie. Znajdują się tam zbiorniki z woda pitną, wodą morską oraz liczne pompy. Chętni dość sprawnie przecisnęli się między niezliczonymi rurami, aby obejrzeć zamontowany po remoncie nowoczesny system usuwanie zanieczyszczeń z okrętu, nazwany czule "Rekin".

Następnie trasa zwiedzania prowadziła przez maszynownię oraz CSK, czyli Centrum Sterowania i Kontroli. Jest to centrum sterowania oraz kontroli pracy silników.

Po godzinie 15 fale stały się większe. Przebywając we wnętrz okrętu słychać było metaliczne, bardzo wyraźne odgłosy uderzeń fal w furtę dziobową ładowni.

O godzinie 19 zostaje podana kolacja, którą czytelnicy zjedzą wspólnie z dowódcą i częścią załogi wolną od zajęć. A po posiłku, co wytrwalsi goście do późnych godzin wieczornych spędzają czas na wachcie wspólnie z kapitanem. Okazuje się, że kapitan Piotr Mazurek jest rodowitym Lublinianinem. Na pytanie, co go przywiodło z naszego miasta na wybrzeże, mówi:

"Od szkoły podstawowej zawsze chciałem pracować w wojsku wzorem mojego ojca, a wcześniej dziadka. A z dwóch egzotycznych formacji wojskowych, w których służyli ojciec i dziadek czyli lotnictwa i marynarki, wybrałem zawód marynarza."

Na pytanie: "Za co lubi pan swój Okręt?", kapitan mówi: "Przede wszystkim za doskonale zgraną i wyszkoloną załogę".

Pod koniec dnia każdy z czytelników dzieli się najróżniejszymi przeżyciami z rejsu.
Pani Agata jest zachwycona. Pierwszy raz znalazła się na okręcie i od razu może przepłynąć wzdłuż całego polskiego wybrzeża. Najbardziej zapadł jej w pamięć widok morza zmieniający się wraz z poradnia.

Pani Bernarda jest pod wrażeniem wielkości okrętu i nie ma nic przeciwko powtórzeniu rejsu.

Pan Wiesław nie może nadziwić się obecnym czasom, gdzie jako cywil obecnie może bez przeszkód zwiedzać okręt wojenny.

Jednak we wszystkich rozmowach przewija się jeden wątek: wszyscy są zaskoczeni nadzwyczajną życzliwością ze strony kapitana oraz całej załogi. Niemal bez przerwy któryś z czytelników znajduje się na stanowisku dowodzenia i zadają niezliczone pytania. Marynarze mimo wielu obowiązków zawsze znajdują chwilę czasu na choćby krótką opowieść o swoim okręcie.

Następnego dnia śniadanie zaplanowane jest na godzinę 8 rano, ale niektórzy goście już 2 godziny wcześniej wypatrują wschodu słońca. Niestety poranek nad morzem wita ich pochmurnym niebem.

O godzinie 9 na horyzoncie wyraźnie widać zarysy wzgórz Wolińskiego Parku Narodowego. Po godzinie dziesiątej załoga rozpoczyna manewr wejścia do portu. W GSD panuje atmosfera napięcia. Okrętem dowodzi zastępca dowódcy por. Sebastian Stempel. Przez lornetkę uważnie wygląda potencjalnych zagrożeń. ORP Lublin wykonuje kilka ciasnych skrętów, omijając liczne jednostki i wchodzi na tor wodny prowadzący do portu. Teraz okręt powoli mija falochron, świnoujskie forty, latarnię morską i zbliża się do nabrzeża portu wojennego.

Po sprawnym przycumowaniu, kapitan ogłasza zbiórkę załogi i gości na pokładzie rufowym. Po krótkim podziękowaniu dla załogi, następuje wręczenie, zaokrętowanym czytelnikom Kuriera, dyplomu przebycia pierwszych stu mil morskich na ORP Lublin. Jeszcze tylko ostatni wspólny obiad na pokładzie i, pożegnani osobiście przez kapitana Mazurka goście, opuszczają pokład ORP Lublin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski