Starosta zaproponował znaczenie domów chorych na COVID-19. Spadły na niego gromy. Zieliński: Zrobili ze mnie drugiego Hitlera (ZDJĘCIA)

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
Podłość moralna PiS-u. Starosta chce stygmatyzować chorych. To tylko jeden z ostrych nagłówków w mediach, które zaatakowały Bogdana Zielińskiego, starostę powiatu wysokomazowieckiego. W ostatnim tygodniu spotkał się z ogromną falą hejtu, za pomysł znaczenia domów osób, które chorują na COVID-19.

Podczas oficjalnego spotkania sztabu kryzysowego zaproponował pan, by oznaczać domy osób zakażonych koronawirusem. Skąd taki pomysł?

Chciałem ten temat poddać dyskusji. Przyczyną rzucenia tego pomysłu, były rozmowy z mieszkańcami mojego powiatu, którzy w ramach wykonywania obowiązków zawodowych, zmuszeni są do wizyty w danym gospodarstwie domowym. Taki system mógłby służyć osobom odbierającym śmieci, kurierom, dostawcom zakupów i poczty. Ja byłem głosem tych ludzi jako samorządowiec. Proponowałem oznaczenie domów w imieniu pracowników firm z naszego powiatu, którzy obawiają się spotkania osoby zakażonej koronawirusem w trakcie wypełniania swoich obowiązków.

Ceną za tę propozycję jest ogromna fala hejtu. W mediach nie brakuje ostrych nagłówków, zaś internauci często nie zostawiają na panu suchej nitki. "Podłość moralna PiS-u. Starosta chce stygmatyzować chorych." To tylko jeden z oceniających tytułów. Jak pan sobie z tym radzi?

Jako samorządowiec mam już grubszą skórę. W pewnym momencie już nie ważne było co ktoś robi dla mieszkańców, kim jest, jakie ma intencje. Hejt szybko się rozprzestrzenia i nagle stajesz się bezwartościowym robakiem, którego każdy chce zdeptać za pomocą słów. W moim przypadku nie zabrakło nawet odniesień do mojej rodziny i zarzutów, że moi przodkowie na pewno pomagali Hitlerowi, a ja sam mam na niego zadatki. I nie wiem czy się z tego śmiać czy płakać. Poza tym co ma do całej sytuacji to, że należę do PiS? Nie występuje tu jako ktoś partyjny, jestem po prostu starostą i dbam o ludzi, którzy mieszkają w powiecie. Można być za pomysłem oznaczania domów i można być przeciw. Ja sam mam do tego od początku ostrożny stosunek i chciałem o tym dyskutować, a nie to o razu wprowadzać. Zdaje sobie sprawę, że to kontrowersyjny pomysł i niestety poróżnił społeczeństwo, nad czym ubolewam.

Zobacz też:Polityka informacyjna podlaskich samorządowców ws. koronawirusa. Jedni mówią otwarcie, inni chowają głowę w piasek (ZDJĘCIA)

Ale są również głosy poparcia. To mieszkańcy powiatu stanęli za panem murem.
Jest wiele pozytywnych komentarzy. Nie wszyscy robią wielki problem z tego, że chcę informować mieszkańców o tym, co się dzieje w związku z epidemią. Jestem wdzięczny za te głosy wsparcia. One w jakiś sposób pokazują jak ważna jest otwarta polityka informacyjna. Zanim jeszcze w powiecie został potwierdzony pierwszy przypadek zachorowania na koronawirusa, aż huczało od plotek. Ludzie robili zdjęcia domu, pod którym stała karetka i upubliczniali w mediach. Docierały do mnie plotki, że osoba od której pobrano wymaz ledwo żyje. Plotki rodzą się z niewiedzy, a niewiedza prowadzi do paniki. Nie chcę na to pozwolić.

Z perspektywy czasu, pomysł z oznakowaniem domów chorych ma według pana sens?
Nasze społeczeństwo nie jest na to gotowe. Biorąc pod uwagę to co przeczytałem i to jak ludzie zareagowali na ten pomysł, to wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby niezwykle trudne. Sam byłbym gotów tak postąpić i nie ukrywałbym choroby. To kwestia społecznej odpowiedzialności. Ale są również osoby, które boją się przyznać do tej choroby, może się wstydzą. Gdybyśmy mieli wprowadzić taki system oznaczania, to każdy powinien być przekonany co do jego słuszności. A dziś niektórzy uznają to za stygmatyzowanie i robią ze mnie jakiegoś Führera tylko dlatego, że rzuciłem pomysł.

Dostaje pan również zarzut o upublicznianie danych osobowych. Złamał pan prawo?
Poinformowałem o tym, że znany lekarz rodzinny zaraził się koronawirusem i zostało to później skrytykowane. Zaapelowałem do mieszkańców, bo mogli mieć kontakt z tą osobą. Nie chciałem, by byli cichymi nosicielami wirusa. Czuję się odpowiedzialny za mieszkańców. Jestem zmobilizowany do prowadzenia jak najbardziej użytecznej polityki informacyjnej. Nie sądzę, żeby to było niezgodne z prawem, gdy mówię wprost np. o ognisku zakażenia w moim powiecie. Chcę w taki sposób chronić inne osoby i ograniczyć skalę zarażeń. A dziś robi się z tego zarzut. Nie zdradzam imion, nazwisk, adresów. Na Boga!

Będzie pan nadal precyzował raporty o zakażeniach i ostrzegał mieszkańców?

Nie będę milczeć, chyba że dostanę jakiś odgórny zakaz. Chociaż nie wiem kto mógłby go wydać, chyba tylko sąd. Rzetelna informacja i wiedza jest szczególnie ważna w obliczu zagrożenia. Wielu mieszkańców pochwala taką politykę informacyjną i nie mogę ich teraz zawieść. Hektolitry jadu i hejtu które na mnie spłynęły nie zmienią mojego podejścia do drugiego człowieka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl