Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starczewska-Krzysztoszek: Urzędy pracy tylko rejestrują bezrobotnych. Nie pomagają

Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek
Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek
Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek Lewiatan
Rząd chce podzielić osoby pozostające bez pracy na trzy grupy: aktywnych bezrobotnych, osoby wymagające pomocy oraz długotrwale bezrobotnych. I dostosować do ich potrzeb oferty wsparcia - pisze Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.

Rozmowa z dr Małgorzatą Starczewską-Krzysztoszek, główną ekonomistką Konfederacji Lewiatan
Mamy w Polsce wielki problem z bezrobociem. W dodatku ponad połowa z zarejestrowanych szuka pracy ponad rok. Dlaczego tak się dzieje?
Dzisiaj urzędy pracy zajmują się przede wszystkim rejestracją bezrobotnych, ustalają prawo do zasiłku dla bezrobotnego, czy ubezpieczenia zdrowotnego. Natomiast w niewielkim stopniu pomagają bezrobotnym w znalezieniu pracy. Spośród 23 tys. pracowników zatrudnionych w urzędach pracy, ponad 50 proc. zajmuje się właśnie czynnościami administracyjnymi, a tylko 37 proc. pełni rolę pośredników pracy czy doradców zawodowych. W efekcie na jednego pośrednika pracy czy doradcę zawodowego przypada ok. 400 zarejestrowanych bezrobotnych, podczas gdy np. w Szwecji jest to ok. 60 bezrobotnych, w Wielkiej Brytanii ok. 80, a w Czechach - 200.

Pewnie dlatego mówi się dziś nawet o prywatyzacji państwowych służb zatrudnienia na wzór Anglii albo Niemiec, gdzie prywatne agencje nie tylko gromadzą oferty pracy dla bezrobotnych, ale też zajmują się szkoleniem i udzielają wsparcia psychologicznego. U nas też pojawiły się prywatne pośredniaki, ale według resortu pracy skuteczność agencji była niska. Czy w tej sytuacji projekt ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, przygotowany przez resort pracy, jest dobrym rozwiązaniem?
Propozycje zreformowania publicznych służb zatrudnienia idą w dobrym kierunku, zakładają bowiem zwiększenie efektywności działania urzędów pracy. Nie zakładają natomiast ich prywatyzacji. I o to powinno nam chodzić - o zdecydowaną poprawę efektywności działania publicznych służ zatrudnienia, o istotny wzrost efektywności wydatkowania pieniędzy, którymi urzędy pracy "zarządzają".

Co zatem czeka urzędy pracy?
Rząd, akceptując założenia do projektu ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, chce podzielić osoby pozostające bez pracy na trzy grupy: aktywnych bezrobotnych, osoby wymagające pomocy oraz długotrwale bezrobotnych, i - co kluczowe - dostosować do ich potrzeb oferty wsparcia. Zmianie ma także ulec algorytm ustalania wysokości kwoty środków z Funduszu Pracy, które będą otrzymywały województwa. W 75 proc. wielkość środków będzie uzależniona od liczby bezrobotnych i stopy bezrobocia w regionie, a w 25 proc. od efektywności działań urzędów pracy na rzecz aktywizacji bezrobotnych. Powiązanie środków, którymi będą dysponowały urzędy pracy, z efektywnością ich działania, jest najważniejszą zmianą zaproponowaną przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Wydaje się jednak, że "efektywnościowa" część środków powinna być większa. Może warto pomyśleć o czymś na kształt "funduszu premiowego" dla tych urzędów pracy, które wykażą się największą skutecznością we wprowadzaniu i utrzymaniu bezrobotnych na rynku pracy, w tym dla tych, które w tym celu skutecznie współpracują z sektorem prywatnym. Zbyt ostrożnie podchodzi się bowiem w zaprezentowanych założeniach do współpracy publicznych służb zatrudnienia z sektorem prywatnym. Na rynku funkcjonuje już wiele doświadczonych firm, które mogłyby wesprzeć publiczne służby zatrudnienia i pomagać bezrobotnym w znalezieniu pracy.

Jakie są słabości projektu?
To, czego zdecydowanie brakuje w przyjętych przez rząd założeniach, to dostrzeżenia problemu braku dostosowania systemu edukacji do potrzeb rynku pracy. Na przykładzie podejścia całego rządu do problemu bezrobocia w Polsce widać wyraźnie "silosowość" jego działania, brak współpracy między poszczególnymi ministerstwami. Szkoda, bo efekty dla nas wszystkich byłyby znacznie lepsze, gdyby w sprawach związanych z rynkiem pracy współpracowały chociaż trzy ministerstwa - pracy i polityki społecznej, edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego.

Pojawiły się nowe dane GUS o zatrudnieniu i płacach. Czy są one optymistyczne, jak głoszą niektóre media?
Płace co prawda rosną, ale w niewielkim tempie. Na szczęście niska inflacja chroni nasze realne płace - łącznie w ciągu 6 miesięcy wynagrodzenia nominalne w przedsiębiorstwach wzrosły o 2,5 proc., a inflacja w tym czasie wzrosła 0,9 proc., czyli nasze realne wynagrodzenia wzrosły w pierwszej połowie 2013 r. o ok. 1,7 proc.

Jak sytuacja "budżetowa" przeciętnego Kowalskiego przekłada się na gospodarkę?
Na decyzje konsumpcyjne gospodarstw domowych silniejszy wpływ niż wzrost wynagrodzeń, ma kurczące się zatrudnienie. Przedsiębiorstwa bardzo ostrożnie zatrudniają nowych pracowników, nawet w okresie intensywnych prac sezonowych. Niewykluczone, że część tych prac - niestety - przeniosła się do szarej strefy. Do "ożywienia" skłonności do konsumpcji potrzebny jest więc silniejszy impuls po stronie zatrudnienia, a tego - jak na razie - trudno się spodziewać. A należy pamiętać, że to spożycie indywidualne może dać impuls do szybszego wzrostu gospodarczego. Niestety, wszystko wskazuje na to, że druga połowa roku w gospodarce będzie ciągle trudna i nie ma co liczyć na szybkie przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Aczkolwiek ostatnie dane dotyczące sprzedaży detalicznej dają nadzieję na większą aktywność nas - konsumentów. Jeżeli ta aktywność utrzyma się w kolejnych miesiącach, scenariusz wzrostu gospodarki w drugiej połowie 2013 r. będzie nieco bardziej optymistyczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!