Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Kogut: Z polityki ino trauma

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Anna Kaczmarz
Stanisław Kogut, senator PiS, w rozmowie z Marią Mazurek, ostro o polityce (brzydzę się nią), in vitro (w ustawie chodzi o biznes), gospodarce (markety wyprowadzają nasz kapitał) i relacji Kościół - Sejm (trzeba bronić wiary).

Będzie Pan startował w wyborach?
Będę. Niestety.

Czemu niestety?
Bo nie znoszę polityki. Brzydzę się nią. Politycy co innego gadają do wyborców, co innego w parlamencie, a co innego między sobą. Gdybym miał się drugi raz urodzić, to bym się na poważnie zastanowił, czy się do Warszawy wybierać. Ale jestem w takim miejscu, że nie mogę się już cofnąć - bo za mną jest ściana. Ino muszę iść do przodu. Nie tylko o polityce tu myślę, ale przede wszystkim o tym wszystkim, co się w Stróżach pięknego wydarzyło- hospicjum Chrystusa Króla, hospicjum domowe, przedszkole integracyjne, centrum rehabilitacyjne ojca Pio. W czerwcu otworzyliśmy ośrodek rehabilitacyjny dla chorych na stwardnienie rozsiane. Do tej pory były w Polsce dwa takie miejsca. A na tę podstępną chorobę cierpi mnóstwo ludzi, też młodych, po 18, 20 lat mają niektórzy. I dla nich nie ma innego lekarstwa. Tylko rehabilitacja, rehabilitacja, rehabilitacja.

Skąd pomysł na ten ośrodek?
Przyszła do mnie na dyżur senatorski młoda dziewczyna, wykształcona, magister. Rozpłakała się, że ją w Krakowie pracodawca zwolnił, gdy się dowiedział, że jest chora na stwardnienie rozsiane. Zatrudniłem ją w Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach. Pod jej wpływem zrodziła się we mnie idea, by tym ludziom pomagać. I tak powstał ten cudowny ośrodek, cośmy go z więźniami wybudowali.

Z więźniami?
Ano więźniowie z zakładu karnego w Nowym Sączu to budowali, zupełnie za darmo, z dobrej woli, jako wolontariusze. Taka forma resocjalizacji. Z naczelnikiem miałem umowę, że obiad, herbatę, kawę im dam. No, i kontrola musiała być na wyjeździe, żeby narkotyków w papierosach, w piance po goleniu nie przemycali - bo czasem - mówił mi naczelnik - to się zdarza. Ja osobiście uważam, że to świetni ludzie, bardzo im wdzięczny jestem. Sami się garnęli do pracy, cieszyli się, że mogą coś zrobić. A dla fundacji jaka to oszczędność! Kiedy powstał plan budowy ośrodka, wyceniali mi jego koszt na 2-3 miliony złotych, licząc sam stan surowy. Dzięki chłopakom z sądeckiego więzienia budynek powstał za 800 tysięcy, i to z wykończeniem.

Jakaś rozmowa z więźniem szczególnie zapadła Panu w pamięć?
Tyle ich było, że godzinami mógłbym z panią gadać. Jeden więzień, co pracował przy hospicjum - a wie pani, jak to pacjenci w hospicjum: śmiertelnie chorzy, z nowotworami głównie, obolali, odleżyny mają - podszedł do mnie, żeby porozmawiać. Pomyślałem sobie, że pewnie chce mnie prosić o opinię do przedterminowego wyjścia, jak wielu więźniów. A on mi mówi, że dziękuje za to, że mógł tu pracować. Bo tu po raz pierwszy zobaczył, na własne oczy się przekonał, że człowiek jest śmiertelny. A do tej pory sobie z tego sprawy nie zdawał. I mówi mi: od tej chwili, od tej rozmowy, zmieniam podejście do życia. Z takich anegdot jeszcze przypomina mi się, jak przygarnęliśmy konia więźnia. Facet został skazany na pół roku za jazdę po pijaku furmanką. A że był jedynym żywicielem rodziny, koń by zdechł z głodu. Więc przygarnąłem go do stajni swojej i ten koń codziennie, przez cały czas odbywania kary swojego pana, widział się z nim na budowie. Razem sobie pracowali. Uważam, że taka resocjalizacja powinna być wszędzie wprowadzona, w każdym polskim więzieniu. Niektórzy, już po odbyciu kary, sami się do mnie zgłaszają, by za darmo pracować w Stróżach, przy hospicjum głównie. Pamiętam gościa z Kieleckiego - zabił na pasach dziecko i kobietę. Sam miał dwoje niepełnosprawnych dzieci. Wyszedł, ale do dzisiaj przyjeżdża. Każdemu trzeba dać szansę, rękę mu podać. Kiedyś podszedł do mnie góral z Rabki. Siedział za niepłacenie alimentów. Mówi: "Mnie na lato zamykają zawsze, a na zimę puszczają. A wtedy o pracę niełatwo i koło się zamyka. Chciałbym płacić na dziecko, ale nie mam jak". Zapytałem go, czy jak miałby bransoletkę zamiast kary więzienia, to by znalazł pracę i płacił alimenty. Przekonywał, że tak. Po interwencji sąd wyraził zgodę. Facet wyszedł na ludzi, pracuje, płaci.

Zabrzmiało, jakby Pana władza sięgała tak daleko, że może Pan załatwiać ludziom wyjście z więzienia.
Nie sięga tak daleko, oczywiście. O tym decyduje wyłącznie sąd. Ale ja mogę wydać opinię.

Sąd może posłuchać lub nie. A w Stróżach jest Pan niemal królem. Kilka lat temu byłam w centrum ojca Pio odwiedzić mamę. W środku są niemal ołtarze na Pana cześć.
Pani mogła odnieść takie wrażenie patrząc na te wszystkie gabloty. Nie przyjmuję żadnych darów, wszystko przekazuję do fundacji i potem takie rzeczy mogą trafić za szybę w którymś z ośrodków. Mamy na przykład pióro, którym premier Buzek podpisał akt erekcyjny pod budowę centrum, pamiątki ze spotkań z papieżem. Gabloty z tragedii smoleńskiej. Kardynał Dziwisz przekazał nam kroplę krwi papieża ze złotym relikwiarzem. Prof. Wanda Półtawska, przyjaciółka papieża - relikwie ojca Pio. Bo, jak wiadomo, została ona cudownie uzdrowiona po pobycie w obozie koncentracyjnym, kiedy papież, wówczas jeszcze kardynał Wojtyła, poprosił ojca Pio o modlitwę za nią. Niech się pani nie dziwi, patrząc na to wszystko. Ja chcę w Stróżach służyć ludziom i służbę tę traktuję poważnie.

Pan mówi o służbie ludziom, tymczasem zwolniona przez Pana pielęgniarka Lucyna S. żaliła się mediom, że na oddziale hospicjum źle się dzieje, że mobbing panuje, że pacjenci są fatalnie traktowani. A potem ponoć za to skarżenie się straciła pracę.
Ja pani opowiem, jak to było z tą panią Lucyną, szczerze, jak na spowiedzi. Mój syn przyszedł do mnie z prośbą, bym pomógł mamie jego kolegi, pielęgniarce, która została zwolniona ze szpitala. Szkoda, że nie sprawdziłem za co - a była zwolniona właśnie za sianie fermentu, skłócanie personelu. Zatrudniłem ją, żeby pomóc. Ale gdzie ją wstawiałem, tam były problemy. W hospicjum - pielęgniarki od razu mówiły, że próbuje wszystkich skłócić. To przeniosłem ją do przedszkola - to i personel się skarżył, że intrygi knuje, i rodzice pisma słali, że wprowadza zamieszanie. To przeniosłem ją do drugiego hospicjum, domowego. To panie doktorki dzwoniły, że one pracować z nią nie będą. Próbowałem przenosić ją wszędzie, aktywizować zawodowo, ale zawsze były problemy. Kiedyś mnie szantażowała. Nie mam wprawdzie dowodów, bo to była ustna rozmowa. Zaczęła dyktować warunki: kogo mam zwolnić, gdzie ją przenieść. Powiedziała, że jak nie, to szum zrobi i zobaczę. Odpowiedziałem, że ja tu rządzę. Poszła do mediów opowiadać swoje historie. A mobbing i szkalowanie to były u nas faktycznie, ino że stosowane przez panią Lucynę, a nie całą resztę. Zwolniłem ją w końcu, bo co miałem zrobić? I nawet wtedy znów okazałem jej serce - bo mimo że prawnicy radzili mi, żebym zwolnił ją dyscyplinarnie, zrobiłem to normalnie, z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia, z odszkodowaniem. Chciałem, żeby po ludzku wyszło. Od samego początku, przez te 17 lat, ja nikogo nie zwolniłem. A pracuje u mnie 200 osób, wszyscy na umowach o pracę. Pani Lucyna była pierwsza i jedyna. Kontrole u mnie później były - sanepid, rzecznik praw pacjenta. I stwierdzono, że wszystko u mnie działa idealnie. Wie pani, przecież ja to wszystko nie dla siebie robię, ino dla ludzi.

Nie dla siebie i nie za swoje pieniądze.
Większość darczyńców pomaga z potrzeby serca, chcąc zachować anonimowość. Chodzę po ludziach i żebrzę, tyle że nie dla siebie. A jak któregoś dnia nic nie wyżebrzę, to potem modlę się wieczorem i pytam Boga, czemu się nie udało, co źle zrobiłem. Jestem Judymem XXI wieku. Bo wie pani, ja wychowałem się w bardzo biednej rodzinie. Ale tata i moja kochana mama, która zmarła miesiąc temu, nauczyli mnie, by wszystkim się dzielić. Każdą kromką chleba, mimo że tego chleba u nas nieraz brakowało. Wyszło nam z braćmi w życiu dlatego, że pomogło nam wielu ludzi. I ja stwierdziłem, wznosząc się już na wyżyny, że tę pomoc oddam. Nie sądziłem wprawdzie, że tak się to wszystko rozrośnie. Myślałem o czymś małym.

Naprawdę Pan sądzi, że gdyby nie polityka, na którą tak Pan narzeka, to wszystko udałoby się wybudować?
Ma pani rację, że nie udałoby się. Że moja pozycja wiele mi pomogła. Dlatego, mimo tej traumy politycznej, nie wycofałem się z polityki. Ino będę brnął w nią.

Z czego ta trauma się wzięła?
Ze stylu prowadzenia polityki. Ci sami politycy, którzy za dnia się żrą, wieczorem siadają do wspólnego stołu i nagle najlepsi przyjaciele są. W restauracji, przy wódce, wojny nie ma, ino miłość nie wiadomo jaka. Nie biorę w tym udziału, bo od 36 lat nie piję. Po wyjściu z wojska zaślubowałem Matce Boskiej Tuchowskiej, że nie będę pił, i tej przysięgi dotrzymuję. Ale czasem zdarzyło mi się zaobserwować, jak te biesiady wyglądają. Kiedyś, dawno temu, jechałem ze świętej pamięci Stefanem Jurczakiem pociągiem do Warszawy. Zerwały się pantografy, awaria była i w konsekwencji dojechaliśmy późno w nocy. On mnie zaprosił na kolację. Poszedłem więc z nim, a tam siedzą parlamentarzyści - nie będę wymieniał, których opcji, ale ani PiS, ani PO. I oni takim językiem ze sobą rozmawiają: "o, ku....a, aleśmy wczoraj popili". To był dla mnie szok. Przecież rodzice w domu wpajali, że rząd, parlament, to autorytety. I te autorytety mi się zawaliły. Nie przespałem tamtej nocy.

Pan podkreśla, że jest osobą wierzącą. Uważa Pan, że Kościół powinien mieszać się w politykę? Że politycy powinni słuchać biskupów, a ci drudzy - w ogóle się wypowiadać?
Zacznijmy od tego, co to jest Kościół. Ano Kościół to my. Mnie bardzo spodobało się wystąpienie prymasa Polski Wojciecha Polaka i biskupa Stanisława Gądeckiego podczas mszy po zaprzysiężeniu prezydenta Dudy. Otóż oni powiedzieli, że polityka ich nie interesuje, ale powiedzieli też: "Panie prezydencie, jeśli jednak coś będzie niezgodne z Dekalogiem, my będziemy interweniować". I jeśli są ustawy przeciw Kościołowi, przeciw wierze, przeciw rodzinie (pani wie, o jakie ustawy mi chodzi: przemoc w rodzinie, in vitro, zmiana płci), to Kościół musi interweniować. Przecież to parlamentarzyści wybrali 2015 rok na rok Jana Pawła II. A rodzina dla Jana Pawła II była świętością. Nie można być katolikiem w niedzielę, kiedy rozmawia się z biskupami, a na co dzień, w parlamencie, wartościom swojej wiary zaprzeczać.

Ale co w zasadzie Pan ma do in vitro?
Chodzi po prostu o zabijanie zarodków. To oczywiście kwestia światopoglądowa, ale ja uważam, że życie zaczyna się w momencie poczęcia i kończy śmiercią naturalną. W ustawie o in vitro nie chodzi wcale o pomoc kobietom, ale o biznes in vitro, o 26 miliardów złotych, które mają trafić do miejsc nazwanych "klinikami". A czemu nikt nie mówi o tym, że kobiety po in vitro częściej zapadają na raka jajników, raka sutków? Ja swojego zdania o in vitro się nie wyprę. Ale to nie znaczy, że nie kocham, nie szanuję dzieci narodzonych tą metodą. To byłby wstyd i hańba, gdybym ja, katolik, winił je za sposób, w jaki zostały poczęte. Gdybym nie zechciał z tego powodu z nimi rozmawiać.

A rozmawiałby Pan z ich rodzicami? Powiedzmy, że stanęłoby przed Panem małżeństwo, rodzice dwojga dzieci poczętych za pomocą in vitro, z kolejnymi kilkoma zarodkami zamrożonymi na wszelki wypadek.

Pan Jezus nawet na krzyżu wybaczał swoim oprawcom. Każdy ma prawo zrobić rachunek sumienia, wyspowiadać się, poczuć skruchę.

Ale jeśli to małżeństwo skruchy nie czuje?
Już mówiłem, że i więźniom rękę podaję. Ale swoje zdanie tym rodzicom powiem. Wprost, co myślę.

Niektórzy uważają, że na Komorowskiego powinna zostać nałożona ekskomunika za to, że podpisał ustawę o in vitro. O tym co Pan myśli? Były prezydent może przyjmować komunię czy nie?

Ja nie mam kompetencji, żeby wypowiadać się na ten temat, ale jeśli biskup Andrzej Dzięga, profesor prawa kanonicznego, członek Episkopatu, jednoznacznie się wypowiedział, że za to grozi ekskomunika, to widocznie miał podstawy, żeby tak stwierdzić.

A co Pana wkurza w Polsce?
Brak pomocy rodzinie. Bezrobocie - mówi się, że niby maleje, ale to wiadomo przecież, że dlatego, że ludzie wyjeżdżają na emigrację. To, że mamy w kraju klasę superoligarchów i klasę superbiednych, a nie ma klasy średniej. Bo za 1700 miesięcznie to chyba nie możemy mówić o klasie średniej? Denerwuje to, że nie dba się o polskie interesy. Ja mogę nie kochać pani Merkel, ale ona zawsze patrzy najpierw na swoje, żeby Niemcom było dobrze, żeby pobudzać ich gospodarkę. A u nas co się dzieje? Najlepszy przykład był przy przetargach na helikoptery. Wkurza mnie i to, że prawie wszystko zostało sprywatyzowane. Wkurza brak dbałości o słabszych.

Co do tej dbałości o słabszych, Pan zrobił spektakularną wręcz karierę w związkach zawodowych. Ale pojawiają się głosy, że te związki potrzebne już nie są, że przeszkadzają w rozwoju gospodarki.
To są opinie często powtarzane przez pazernych kapitalistów, którzy zapomnieli już (bo odwaga staniała), że na związkach zawodowych wyrośli, że dzięki temu, co Solidarność zrobiła, dorobili się potężnych pieniędzy, stanowisk, wielkich firm. To Solidarność, związek zawodowy, obaliła system totalitarny, mimo że nikt w to nie wierzył. To dzięki Solidarności runął mur berliński.

Ale Solidarność walczyła o kapitalizm i wolny rynek właśnie. A teraz krytykuje Pan prywatyzację i mówi o "pazernych kapitalistach".
Krytykuję nadmierną prywatyzację i drapieżny kapitalizm, a nie wolny rynek w ogóle. Weźmy Szwecję. Jest tam wolny rynek? Jest. Ale też jest socjal rozwinięty, dbałość o słabszych, chorych, biedniejszych, o rodzinę.

Tylko, że bogatszą Szwecję na ten socjal stać. A czy nas stać?
Wie pani, że na przykład wielkopowierzchniowe zachodnie sklepy wyprowadzają co roku za granicę grube miliardy z kieszeni Polaków? Gdyby nałożyć na nie jeden procent podatku obrotowego, już by się oszczędność spora znalazła. To samo dokładnie bym zrobił z bankami. Tu można szukać miliardów złotych oszczędności! A wtedy się pieniądze znajdą i na obniżenie wieku emerytalnego do poprzedniego stanu, i na pomoc rodzinom. Trzeba ino pomyśleć, co zrobić, żeby ludzie nie wyjeżdżali za granicę, by dobrze nam się żyło, by chorzy byli leczeni porządnie. Papież gdy wysiadał na polskim lotnisku z samolotu, całował tę ziemię, swoją ojczyznę. Ja też chcę patrzeć na nią jak na kraj, który mlekiem i miodem płynie. Wystarczy ino tak spojrzeć na sprawę, by ta Rzeczpospolita nam się rozwijała.

Co wybudował senator Kogut w Stróżach
Kogut wybudował i prowadzi w Stróżach m.in. Centrum Szkoleniowo-Rehabilitacyjne im. Ojca Pio, ośrodek dla chorych na stwardnienie rozsiane, Hospicjum im. Chrystusa Króla, hospicum domowe, przedszkole integracyjne, ośrodek hipoterapii (ma stajnię z ponad 20 końmi, które pomagają chorym wrócić do zdrowia).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska