Stanisław Aniołkowski: Chciałbym kiedyś jeździć tak mądrze, jak Michał Kwiatkowski

Arlena Sokalska
Arlena Sokalska
Stanisław Aniołkowski jest kolarzem kontynentalnej ekipy CCC Development Team
Stanisław Aniołkowski jest kolarzem kontynentalnej ekipy CCC Development Team CCC Development Team/Szymon Sikora
Kolarstwo to dość specyficzny sport. Trzeba to lubić, bo jest ogrom wyrzeczeń potrzebnych do tego, by zostać kolarzem - mówi Stanisław Aniołkowski, zawodnik polskiej ekipy CCC Development Team.

Dwa wygrane etapy na Karpackim Wyścigu Kurierów, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Wyścigu Majora Hubala, tam również zwycięstwo w klasyfikacji młodzieżowej. To pana najlepszy sezon w karierze?

Myślę, że tak. Wpłynęła na to nowa drużyna, czyli CCC Development Team. Wraz z tym przyszła nowa motywacja, dzięki ekipie mogę się rozwijać - i stąd sukcesy. Liczę, że będzie ich jeszcze więcej, bo ciężko na to pracuję.

Wiem, że wybiera się pan na mistrzostwa Polski, które odbywają się w Ostródzie w najbliższy weekend. W zeszłym roku to był ciężki wyścig, a pan ukończył go jako ostatni kolarz w stawce, na 35. miejscu. Za panem było ok. 90 kolarzy, często bardziej utytułowanych, którzy w ogóle tego wyścigu nie ukończyli. Pomyślał pan wtedy na trasie: nie, nie odpuszczę, dojadę za wszelką cenę do mety, chociaż jest bardzo ciężko i nie daję rady?

W końcówce jechałem już sam. Na ostatniej rundzie zostałem w kilkuosoobowej grupce, która odpadła od peletonu i podczas przejazdu przez linię mety pozostali zawodnicy zjechali z trasy, zrezygnowali z dalszej rywalizacji. A ja miałem w głowie tylko jedno: chcę ukończyć ten wyścig. Nie wyobrażałem sobie tego, by poddać się bez walki i nie ukończyć mistrzostw Polski, rozgrywanych w tak dobrej obsadzie. Chciałem dojechać do mety i wiedziałem, że to kiedyś zaprocentuje. Ta walka z samym sobą dawała mi potem ogromną motywację do treningów i do tego, by stawać się lepszym kolarzem. Myślę, że ten wyścig był przełomem w mojej karierze. Jak widać w tym sezonie, ściganie wychodzi mi coraz lepiej, forma jest coraz lepsza, robię postępy. Mam nadzieję na zwycięstwa i - co najważniejsze dla mnie - że dalej będę się rozwijał.

Czy kolarz musi być uparty?

Musi mieć dużo samozaparcia, bo to jest bardzo wymagający sport. Każdego dnia wyjeżdżam na trasę, a trening trwa od trzech do sześciu godzin, zależy, jaką pracę muszę wykonać, co założymy sobie na dany dzień z trenerem. Motywacja do tego, by wykonać pracę w stu procentach, jest bardzo potrzebna.

Podobno pana ulubione zdanie brzmi: jeśli nie masz nastroju na trening, to zmień nastrój. Nie ma takich momentów, gdy jest to trudne? Gdy myśli pan: dziś jest upał, to potrenuję krócej.

Są takie chwile, ale zawsze wtedy patrzę w przyszłość i pytam sam siebie: po co to robię? Gdy pomyślę, że to jest przygotowanie do jakiegoś wyścigu, to muszę się zmobilizować na sto procent, bo wiem, że jeśli nie wykonam treningu tak, jak zakładam, to podczas docelowego startu, gdy będę dawał z siebie wszystko, może zabraknąć mocy. A wtedy mogę mieć pretensje tylko do siebie. Ważne jest to, by trening dokończyć. Oczywiście nie ponad wszystko. Każdemu sportowcowi zdarzają się gorsze dni, ale potem następuje moment przełamania i wszystko wraca na właściwe tory.

Wrócę jeszcze do tych mistrzostw Polski. Bo kiedy rozgrywane były osobne wyścigi orlików i elity, pan w wyścigach orlików zajmował niezłe miejsca - choćby czwarte w 2016 r. To sprawiedliwe, że orlicy ścigają się razem z elitą?

Trudne pytanie. Przez cały sezon startujemy razem z elitą i właściwie nie ma takich wyścigów, w których nasze kategorie są rozdzielane. Zawsze musimy walczyć z zawodnikami starszymi od siebie. Ale co do mistrzostw Polski - chyba te kategorie powinny być rozdzielone, ale wyścigi powinny być organizowane na podobnej trasie, jak to było kilka lat temu. Wtedy część zawodników może startować w wyścigu orlików, a jeśli chce, kilka dni później może się zmierzyć z elitą w ich wyścigu. Tak jest w wielu krajach, gdzie kolarstwo jest bardzo popularne. Z kolei organizowanie tych wyścigów w dwóch różnych terminach, jak w ubiegłym roku, też nie jest dobre, bo przygotowujemy formę na mistrzostwa Polski i ciężko przygotować drugi szczyt na wrzesień. A przecież mamy też inne wyścigi, inne wyznaczone cele.

W zeszłym roku to Michał Kwiatkowski z Michałem Gołasiem i Maciejem Bodnarem rozbili peleton podczas mistrzostw Polski. Mówił pan kiedyś, że nie miał w dzieciństwie kolarskiego idola, ale chciałby pan jeździć tak, jak Michał Kwiatkowski. On jest inspirujący?

Podoba mi się styl, w jakim on jeździ. To wszechstronny zawodnik, który podejmuje dobre decyzje taktyczne. To, jak świetnie czyta wyścig, jest naprawdę imponujące. Chciałbym się tego nauczyć i chciałbym kiedyś mieć taką głowę do ścigania jak Michał Kwiatkowski.

To jest jego największa zaleta, pana zdaniem?

Mieliśmy choćby w tym sezonie kilka wyścigów, na których Michał Kwiatkowski pokazał mistrzostwo, pomagając kolegom z drużyny. Chociażby na Paryż-Nicea, gdzie pomógł przetrwać Eganowi Bernalowi trudne dni z jazdą na rantach. Zresztą on mu potem bardzo za to dziękował.

Taki kapitan na szosie, prawda?

Widać, że ma ogromny wpływ na swój zespół, przez co inni darzą go szacunkiem.

Michał Kwiatkowski jest też świetny technicznie. Trudno się nauczyć tych wszystkich kolarskich technik typu jazda w peletonie czy jazda na rantach? Pytam z punktu widzenia dzieciaka, który chciałby zostać kolarzem, ale się boi, że takich rzeczy nie potrafi. To przychodzi z czasem?

Ważne, by zacząć uprawiać kolarstwo stosunkowo wcześnie. Myślę, że ja zacząłem w odpowiednim wieku, około czternastego roku życia, przede wszystkim, żeby nauczyć się jeździć w peletonie. Każdy umie jeździć na rowerze, ale w peletonie jest zupełnie inaczej. Zawodnicy jeżdżą bardzo blisko siebie, nawet mały błąd może spowodować wielką kraksę. Trzeba się tego nauczyć, by nie zrobić krzywdy sobie i innym. Do tego dochodzą jeszcze inne aspekty: jak się schować przed wiatrem za innym zawodnikiem podczas jazdy na rantach, jak współpracować na wachlarzach, bo to jest niezbędne w zawodowym peletonie. Bez tych umiejętności nie mielibyśmy szansy na żadne sukcesy. Dlatego też zawodnicy, którzy zaczynają trochę później, mają początkowo z tym problemy.

Kiedy zrozumiał pan, że chce być kolarzem? Że to nie jest taka juniorska czy młodzieżowa przygoda, tylko chce pan z tym sportem związać swoje życie?

Był to dość długi proces. Ale ogromną motywację dało mi powołanie do kadry narodowej. Z tą chwilą zacząłem czuć się pewniej jako kolarz. Sukcesy w wyścigach i powołania do reprezentacji narodowej są moją największą motywacją do dalszej pracy.

Co by pan powiedział młodemu człowiekowi, który myśli: a może zostałbym kolarzem. Warto?

Kolarstwo to dość specyficzny sport. Trzeba to lubić, bo jest ogrom wyrzeczeń potrzebnych do tego, by zostać kolarzem. Niewielu zawodników jest w stanie przejść z kategorii młodzieżowych do seniorskich, do elity. Trzeba zacząć trenować i jeśli ktoś poczuje chemię z kolarstwem, to już pewnie zostanie z tą dyscypliną. Ale przetrwanie i przejście do elity jest bardzo trudne.

Wielu zawodników mówi, że aby być kolarzem, trzeba lubić jazdę na rowerze, ciągle mieć przyjemność z jazdy. To prawda?

Codziennie wsiadam na rower i trenuję. Gdyby było inaczej, miałbym za dużo momentów zwątpienia. A ja naprawdę lubię to, co robię. To chyba jest w życiu najważniejsze, bo pozwala realizować swoje cele.

Jak się pan widzi za pięć lat? Jako kolarza World Touru, który ma na koncie sukcesy w poważnych wyścigach?

Wtedy będę miał 27 lat i to będzie odpowiedni moment, by mieć już dobre wyniki w zawodowym peletonie. Daję sobie rok-dwa, by wejść na ten najwyższy poziom World Touru i być w nim mocnym kolarzem. CCC Development Team jest zapleczem world- tourowego CCC Team, więc mam nadzieję, że dostanę swoją szansę.

Jest jakiś wyścig klasyczny, o którym pan marzy, wyobraża sobie, że wpada na metę z rękami w górze, w geście zwycięstwa?

Nie mam takiego jednego wyścigu, który już teraz chciałbym wygrać. Muszę się rozwijać, by walczyć na każdym wiosennym klasyku. Myślę, że to będzie mój cel. A jeśli dostanę się do World Touru i będę miał okazję przejechać te wyścigi, to pewnie wtedy sobie któryś upatrzę. Teraz może pomyślałbym o Mediolan-San Remo, jako o wyścigu, który mógłby stać się takim moim marzeniem. Ale nie chcę już dziś stawiać sobie takich celów, to przyjdzie z czasem.

Wspomniał pan kiedyś, że marzy o mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Przypomniał mi się wtedy taki filmik, chyba wszyscy w Polsce go znają, z małym Kamilem Stochem, który mówi, że chciałby zdobyć złoty medal olimpijski. Jak pan myśli, co sprawiło, że jemu to marzenie udało się zrealizować? Co sportowiec musi mieć w sobie, żeby spełniać marzenia?

Talent to jedno, ale bez ciężkiej pracy, litrów potu wylanych na treningach, nic by się nie udało. Kamil Stoch jest wybitnym sportowcem, zdobył kilka medali olimpijskich. Myślę, że ciężko pracował na to przez całą swoją karierę.

A jaki stawia pan sobie cel w tym sezonie?

Chciałbym powalczyć na mistrzostwach Polski w Ostródzie. Nie wiem, jak się ułoży wyścig, jaką będzie miał taktykę mój zespół. Ponieważ są to połączone wyścigi elity i orlików, kierownictwo wskaże, jaki mamy cel i zawodnika, który w tym dniu jest w najlepszej dyspozycji, jest naszym liderem. A kolejne moje wyzwania to dostać się do kadry na mistrzostwa Europy. Bardzo chciałbym też pojechać na młodzieżowe Tour de France, czyli Tour de l’Avenir. Wszystko zależy od mojej dyspozycji i tego, jaki skład wybierze selekcjoner reprezentacji. Będę walczył o to, by znaleźć się w kadrze, będę walczył o sukcesy w barwach Polski.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl