Sprawa Ewy Tylman: Biegły sądowy uważa, że kobieta mogła żyć, kiedy wpadła do Warty

Norbert Kowalski
Norbert Kowalski
Fragment eksperymentu procesowego, który przeprowadzono nad Wartą
Fragment eksperymentu procesowego, który przeprowadzono nad Wartą Waldemar Wylegalski
Zaledwie trzech świadków przesłuchał w środę poznański Sąd Okręgowy podczas kolejnej rozprawy dotyczącej śmierci Ewy Tylman. Zeznania złożył m.in. lekarz medycyny sądowej, który przeprowadzał sekcję zwłok Ewy Tylman oraz prywatny detektyw, który przeprowadzał Adamowi Z. badanie wariografem.

– W chwili wpadnięcia do wody podstawowe funkcje życiowe Ewy Tylman mogły być zachowane. Wskazuje na to obecność okrzemek w jej organizmie – mówił podczas przesłuchania biegły sądowy Jędrzej O., lekarz medycyny sądowej, którzy przeprowadzał sekcję zwłok Ewy Tylman. Okrzemki to organizmy żyjące w wodzie, które dostają się do organizmu ludzkiego, kiedy dana osoba znajduje się pod wodą i tonie.

– Nie znam innego mechanizmu dostawania się okrzemek do organizmu – mówił biegły sądowy.

Jednocześnie Jędrzej O. informował, że ustalenie jednoznacznej przyczyny śmierci Ewy Tylman było niemożliwe z uwagi na zbyt duży proces rozkładu zwłok. – Ich stan wskazywał na to, że przez długi okres przebywały w wodzie. Jednak określenie dokładnej daty, kiedy znalazły się w wodzie jest również niemożliwe – mówił Jędrzej O.

Lekarz medycyny sądowej wskazywał także, że na ciele Ewy Tylman nie znaleziono śladów, które wskazywałyby na to, że kobieta mogła zostać zrzucona z mostu św. Rocha do rzeki lub na tereny nadwarciańskie. Niewykluczone jest jednak, że mogła zostać zepchnięta ze skarpy, która znajduje się nad terenami tuż obok rzeki.

– Gdyby Ewa została zepchnięta z nasypu ziemnego o stromym nachyleniu, na zwłokach mogłyby być sińce lub otarcia naskórka. Jednak zaawansowany proces gnicia zwłok spowodował, że nie udało się ujawnić jakichkolwiek obrażeń w postaci sińców czy otarć naskórka. Ponadto nie ujawniono też obrażeń układu kostno-szkieletowego – mówił Jędrzej O.

I dodawał: – Jednak nie można też wykluczyć, że upadek w takich okolicznościach nie spowodowałby sińców czy otarć. Ponadto w takiej okoliczności mogło dojść do utraty przytomności, ale obrażenia zewnętrzne mogłyby być skąpe.

Mecenas Wojciech Wiza, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman, komentował po rozprawie, że te zeznania potwierdzają przyjętą przez prokuraturę wersję mówiącą, że Adam Z. zepchnął Ewę Tylman i wrzucił ją do Warty.
Wcześniej sąd przesłuchał Kamila B., prywatnego detektywa oraz biegłego sądowego z dziedziny poligrafii, który kilka dni po zaginięciu Ewy, przeprowadził badanie wariografem Adama Z. – Skontaktował się ze mną Krzysztof Rutkowski i poprosił mnie o przyjazd do Poznania oraz wykonanie badania poligraficznego. Powiedziano mi, że to świeża sprawa – opowiadał Kamil B.

Mężczyzna dopiero po przyjeździe do Poznania dowiedział się, o jaką sprawę chodzi i kto miałby zostać przebadany. Opowiadał, że sam poprosił, by Adam Z. przyszedł na badanie ze swoim prawnikiem.

– Na czas badania wyprosiłem z pokoju ludzi Rutkowskiego oraz pełnomocnika Adama Z. Adam nie sprawił na mnie wrażenia osoby przymuszonej do jakiegokolwiek do badania. Mówiłem, że jest ono dowolne – wspominał Kamil B.

Dodawał też, że Adam Z. podczas badania zachowywał się normalnie. – Był zestresowany, ale to oczywiste, bo nie ma osoby, która by się nie denerwowała na takim badaniu. Nie zauważyłem z jego strony prób oszustwa, ale ostatecznie wynik badania pozostał nierozstrzygnięty. Nie dało się ustalić czy mówił prawdę czy nie – mówił w sądzie Kamil B.

Jednocześnie opowiadał, że jednym z pytań podczas badania, było to, czy Adam podrzucił dowód osobisty Ewy Tylman na przystanek tramwajowy AWF. – Odpowiedział, że nie – informował Kamil B.

I dodawał: – W pewnym momencie Adam powiedział jednak coś w stylu, że sam już sobie nie ufa i nie wie, co mogło się wydarzyć.

Z relacji Kamila B. wynikało także, że ludzie Rutkowskiego chcieli również przebadać wariografem chłopaka Ewy Tylman. On sam się jednak na to nie zgodził.

Podczas rozprawy sąd przesłuchał także Agatę W., koleżankę Ewy i Adama z pracy, która była z nimi na imprezie firmowej feralnej nocy. Kobieta mówiła jednak, że niewiele wie na temat zaginięcia Ewy, gdyż szybko wyszła z imprezy. Jednocześnie dodawała, że w rozmowie z nią, Adam mówił, że niewiele pamięta z tamtej nocy.

POLECAMY:

TOP 100 polskich nazwisk

Oto najczęściej kradzione auta

Stary Poznań na zdjęciach!

Sprawdź, czy jesteś bystry [QUIZ]

Wszystko o Lechu Poznań [NEWSY, TRANSFERY]

Quizy gwarowe, które pokochaliście [SPRAWDŹ SIĘ]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sprawa Ewy Tylman: Biegły sądowy uważa, że kobieta mogła żyć, kiedy wpadła do Warty - Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl