Spory wokół aborcji i pedofilii dzielą wiernych i duszpasterzy. - Trwa oczyszczanie się Kościoła - przekonuje prof. Wyrostkiewicz

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Małgorzata Genca
- Święta skłaniają do rozmów - przyznaje prof. Michał Wyrostkiewicz z KUL. Z teologiem i specjalistą do spraw relacji społecznych rozmawiamy o przeżywaniu świąt, ale też o sprawach trudnych: aferach pedofilskich, sporze o aborcję i przyszłości Kościoła.

Święta są dla Boga, czy dla ludzi?
Postawię sprawę inaczej: jedno drugiego nie wyklucza. Święta to nie tylko spotkanie z Bogiem, ale też z człowiekiem. To podkreślają antropologowie. Natura świętowania jest taka, że chcemy w tym czasie żyć inaczej niż na co dzień. Chcemy doświadczyć czegoś niezwykłego, np. spotkania z Bogiem. Ale też szukamy spotkania z ludźmi, których rzadko widujemy, aby wspólnie się ucieszyć, porozmawiać. To też jest swoista niecodzienność.

Tematów do rozmów ostatnio mamy aż nadto. Czasami sobie myślę, że pewnych tematów może lepiej nie poruszać...
W sytuacji, kiedy na co dzień żyjemy pandemią i napiętą sytuacją społeczną jest niemal niemożliwe, żeby trudne tematy nie były poruszane przy stole świątecznym. Może być pewien zgrzyt między radością świętowania, a tym co się dzieje na zewnątrz, ale nieraz trudno od tego uciec. Zwłaszcza wtedy, kiedy rezygnujemy z dużych spotkań z obawy przed chorobą i przy świątecznym stole zasiadamy w mniejszym gronie – wśród najbliższych. Sytuacja społeczna skłania nas do rozmów i chyba sami ich chcemy. To naturalne. Dobrze jest omówić ważne sprawy; dobrze jest rozszerzyć swoje spojrzenie o punkt widzenia drugiej osoby. To prowadzi do obiektywizmu, a w konsekwencji do prawdy.

Tematów do przemyśleń jest wiele. Chyba największe emocje budzi kwestia aborcji, wyroku Trybunału Konstytucyjnego i protestów społecznych. Czy udział w protestach można łączyć z wiarą w Boże Narodzenie?
Nie tylko można, ale należy łączyć te kwestie. Wychodząc na protesty, manifestując swoje przekonanie, że aborcja jest dobrem, zachęcając do niej i bijąc się o nią (nieraz dosłownie), zabiegając o to, aby stała się prawem państwowym, człowiek staje w opozycji do nauczania Kościoła. Jeśli osoba wierząca domaga się aborcji, to mentalnie jest poza Kościołem. To znaczy też, że nie rozumie Kościoła. I nie chodzi tylko o to, że jest w opozycji do księży i biskupów, ale też wobec Boga, dla którego każde życie jest wartościowe. Jeśli ktoś wybiera sobie, wobec kogo będzie stosować przykazanie „Nie zabijaj”, a wobec kogo nie, to tak jakby powiedział Bogu: „Nie będę Cię słuchał”. Ci sami ludzie mówią: szanujmy przyrodę. Jak można szanować przyrodę, nie szanując tego co w przyrodzie jest wyjątkowe, czyli człowieka? Dlaczego to robić? To jakaś niespójność myślenia. Nie mówię tego, żeby kogoś napiętnować, ale żeby uzmysłowić takim osobom, że mentalnie są poza Kościołem.

Czy to też się wiąże z przyjmowaniem sakramentów?
Jeśli Bogu, Jezusowi i Kościołowi mówię „nie” to sakramenty nie są dla mnie. To kwestia prawdy o sobie. Sakramenty są dla tych, którzy utożsamiają się z Kościołem nie tylko przez deklarację, ale przez swoje wybory i działania.

Ludzie protestują, wielu reaguje, jakby po raz pierwszy słyszało nauczanie Kościoła w tej kwestii. Stąd graffiti na murach świątyń. Wierni idą swoją drogą, a księża swoją. Czy to nie porażka nauczania duszpasterzy?
Myślę, że to porażka całego systemu edukacji, katechizacji, który chyba się nie sprawdził. A także wychowania. Kościół to nie tylko duchowni, ale wszyscy ochrzczeni. Wszyscy zapracowali na tę porażkę. Także katoliccy rodzice wypisujący swoje dzieci z lekcji religii. To także ich porażka.

Z badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że na lekcje religii uczęszcza 94 proc. uczniów szkół podstawowych i 75 proc. liceów ogólnokształcących.
Rodzice nierzadko uważają, że na religię szkoda czasu. Dzieci nie chodzą na katechezę lub traktują ją po macoszemu. W efekcie, choć są ochrzczeni i z katolickich rodzin, to nie rozumieją o co chodzi w Kościele i w katechezie. Zatrzymują się w edukacji religijnej na etapie sprzed pierwszej komunii. Tak „wyedukowani” wkraczają w dorosłość. Kiedy więc usłyszą argumenty przeciwko nauczaniu Kościoła łatwo je przyjmują. I stają się przeciwnikami Kościoła lub przedstawiają pomysły, jak go „naprawiać”. Sądzę, że to skutek myślenia zakorzenionego w czasach komunizmu, kiedy Kościół był przestrzenią wolności, ale też miejscem, gdzie można uzyskać realną pomoc. Często spełniał rolę instytucji socjalnej. Teraz już tak nie musi być. Wielu jednak także dziś do tego chciałoby sprowadzić działania duszpasterskie; chciałoby Kościoła opiekuńczego, a nie wychowującego. Nie odpowiada im, że w Kościele mówi się o moralności i zło nazywa złem; że stawia się wymagania. Nie widzą w tym troski o człowieka, ale atak na niego.

W Kościół uderzają też przewinienia samych duszpasterzy. Mam na myśli afery pedofilskie. W ostatnich tygodniach głośno było zwłaszcza o oskarżeniach wobec kardynała Theodore'a McCarricka. Były kardynał z USA został wydalony ze stanu kapłańskiego. Pojawiły się pogłoski, że Jan Paweł II wiedział o przestępstwach seksualnych kardynała. Czy jesteśmy świadkami upadku autorytetu Papieża Polaka?
Ludzie pytają: czemu o tym nie wiedzieliśmy? Kiedy Polak był na Stolicy Piotrowej interesowały nas zupełnie inne rzeczy. Mieliśmy komunizm i do nas docierało mniej informacji ze świata. Odpowiadając na pytanie o autorytet papieża, przyłączam się do stanowiska Kolegium Rektorskiego KUL. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że „próby obarczania św. Jana Pawła II odpowiedzialnością za tragedię osób, które były ofiarami nadużyć seksualnych duchownych, są insynuacją i manipulacją”. Kto zna życie i nauczanie Karola Wojtyły ten nie ma wątpliwości, co sobą reprezentował. Wierność Kościołowi realizował przez wierność i służbę człowiekowi, który stoi w centrum Kościoła. Papież zawsze troszczył się przede wszystkim o człowieka. Ten był dla niego priorytetem, a nie wizerunek Kościoła. Przy okazji wielkiego jubileuszu 2000 r. przeprosił za błędy i winy Kościoła. Dla wielu było to kontrowersyjne. Pytali, dlaczego papież to robi. A on pokazywał, że prawda jest ważniejsza niż wspomniany wizerunek. Jestem przekonany, że dla tych, którzy faktycznie znają Jana Pawła II, jego autorytet jest niezachwiany, a świętość niekwestionowana.

Kolejny rok z rzędu spadają statystyki uczestnictwa w niedzielnych mszach świętych i przyjmowania sakramentów.
Ludzi jest mniej w kościołach – to fakt. Nie zaskakuje mnie to, bo wiele osób nie jest zainteresowanych nauczaniem Kościoła i jego życiem. Chociaż zostali ochrzczeni, to brak odpowiedniej katechezy i wychowania sprawił, że emocjonalnie i intelektualnie nie czują się związani z Kościołem, a także Bogiem. Gdyby czuli ten związek, to szukaliby przestrzeni, w której mogliby się z Nim spotkać. A przecież dla katolika taką przestrzenią jest liturgia. Dla człowieka dojrzałego obecność lub nieobecność na niej nie powinna wynikać z faktu, że księża są grzeszni. Tu chodzi o Boga a nie duchownego. Dlatego w kościołach coraz częściej są ci, którzy naprawdę wierzą w Boga i szukają Go, którzy rozumieją Kościół i czują się Kościołem, a nie tylko chodzą do kościoła. Widzę w tym więc swoiste oczyszczanie się Kościoła.

Czy to oznacza, że potrzeba Boga, obcowania z absolutem i świętowania, w tym Bożego Narodzenia, zanika?
Nie. Teza o tym, że człowiek dąży do przekraczania siebie, czyli do transcendencji jest wiedzą antropologiczną. Mamy w naturze potrzebę obcowania z sacrum. Chcemy świętować. Nie dla wszystkich, także ochrzczonych, ta potrzeba realizuje się w Kościele. Dla niektórych będzie to spacer i obcowanie z pięknem przyrody. Dla innych spotkanie ze sztuką. Jeszcze innym wystarczy trochę „świętego” spokoju, żeby poczuć się, jakby egzystowali w innym „świętym” świecie. To wszystko tworzy atmosferę święta, ale dla katolika jest niewystarczające. Dla niego transcendencja, absolut i sacrum mają realne rysy Człowieka-Boga – Jezusa Chrystusa. Spotkanie z Nim stanowi więc sedno i szczyt świętowania. Bardzo realnie dokonuje się to w liturgii. Coraz częściej jednak w obchodach Narodzenia Pańskiego ludzie nie oczekują Boga i spotkania z Nim, ale uniesień i „magii świąt”. Niektórzy chcieliby znaleźć prawdziwe sacrum, ale nie wiedzą, gdzie i jak to robić. Problem jest więc tu nie z tyle wiarą, ile z wiedzą i świadomością.

Pogrzeb ks. Leszka Surmy. Duchowny zmarł nagle na plebanii w Świdniku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl