Spór o słowa. Izrael broni zwrotu „polskie obozy śmierci”

Agaton Koziński
Agaton Koziński
Anna Azari (ur. w 1959 r. w Wilnie), ambasador Izraela w Polsce, na stanowisku jest od 2014 r.
Anna Azari (ur. w 1959 r. w Wilnie), ambasador Izraela w Polsce, na stanowisku jest od 2014 r. Fot.Szymczak Krzysztof / Polska Press
Izrael wywiera presję, by Polska nie wprowadzała kar za używanie zwrotów typu „polskie obozy śmierci”. Pomiędzy wierszami sugeruje, że to sformułowanie nie jest całkowicie bezpodstawne.

Ten kryzys pojawił się z najmniej oczekiwanej strony. Gdy wydawało się, że zwrot „polskie obozy śmierci” został dość skutecznie skompromitowany, a przepraszanie za jego użycie stało się normą, nagle doszło do potężnego zamieszania, którego echa słychać na całym świecie.

Polska po raz kolejny musi udowadniać, że nie jest wielbłądem - tym razem w kontekście najbardziej dramatycznym, bo zarzutu współuczestnictwa w Holokauście po stronie oprawców.

Poszło o ustawę dotyczącą karania za użycie sformułowań, które stawiają Polskę do stronie współsprawców zagłady Żydów w czasie II wojny. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało nowelizację istniejących przepisów, która zakładała karę (grzywna lub więzienie do trzech lat) za używanie - „wbrew faktom”, jak zaznacza ustawa - zwrotów typu „polskie obozy śmierci”. Nowela została w ostatni piątek zatwierdzona przez Sejm - i pracami nad nią zamierzał zająć się Senat.

Jednak zanim izba wyższa pochyliła się nad tą nowelizacją, wybuchła wokół niej burza. Nic jej nie zapowiadało. Jak podkreśla resort sprawiedliwości, prace nad tymi zmianami trwały półtora roku i były szeroko konsultowane - jednak do opinii publicznej nie przebiły się żadne zastrzeżenia, tym bardziej ze strony izraelskich władz czy mediów. Wydawało się, że proponowane w Polsce regulacje są jak najbardziej naturalne i konieczne.

Jednak w sobotę okazało się, że jest inaczej. Podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, które odbywały się w sobotę, ostro przeciwko nowelizacji zaprotestowała ambasador Izraela Anna Azari. Szybko wyszło na jaw, że to nie przypadek, czy nadgorliwość urzędniczki, gdyż jej słowa potwierdził premier Benjamin Netanyahu, a w ślad za nim inni izraelscy politycy oraz media. Wszystkie media. „Nacjonalistyczna większość w polskiej polityce próbuje przeforsować historyczny rewizjonim i ukryć fakt, że w narodzie polskim były i ofiary, i kolaboranci. Często polscy Żydzi byli zabijani przez sąsiadów, zanim zobaczyli niemieckiego żołnierza, albo po tym, jak udało im się przeżyć obóz” - napisał lewicowy dziennik „Haarec”.

CZYTAJ TAKŻE: Paweł Siennicki: To były niemieckie obozy zagłady

„Izrael mniej się kłopocze frazą „polskie obozy koncentracyjne”, a bardziej prawem, które może mieć łagodzący skutek na akademickie badania dotyczące roli Polski w Holokauście. Niezgodne z faktami historycznymi jest stwierdzenie, że „naród polski” nie miał z nim nic wspólnego” - podkreślał prawicowy „Jerusalem Post”.

Co ważne, w polskiej nowelizacji przepisów było wybite, że nie można karać osób, które prowadzą działalność naukową i artystyczną.

Teraz polskie władze będą starały się rozwiązać problem. Spotkania z izraelską ambasador zaproponowali i marszałek Senatu Stanisław Karczewski, i prezydencki minister Krzysztof Szczerski. Z kolei premier Izraela zalecił swojej wysłanniczce do Polski, by spotkała się z Mateuszem Morawieckim - jednak kancelaria prezydenta przekazała, że takie spotkanie w najbliższym czasie nie wchodzi w grę. Beata Mazurek, rzeczniczka PiS-u, już zapowiedziała, że żadne zmiany w proponowanej nowelizacji nie wchodzą w grę.

Na pewno spotkania z przedstawicielami izraelskiego rządu są ważne. Z dwóch powodów. Pierwszy - natury ogólnej. Izrael to ważny partner Polski, a także wpływowy kraj na świecie. Na pewno nie jest w naszym interesie zaognianie z nim stosunków. Rząd jest tego świadomy, widać to było podczas niedawnego głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, gdy Polska nie zagłosowała za potępieniem Donalda Trumpa za jego decyzję o przeniesieniu ambasady USA z Tel-Awiwu do Jerozolimy. Dlatego też teraz w negocjacje w kłopotliwej sprawie zaangażują się czołowe nazwiska obozu władzy - wiedzą, jak ważne jest szybkie uspokojenie sprawy.
I jest też powód drugi - natury szczegółowej. Chodzi o zmianę stanowiska Izraela w tej sprawie. Jeszcze w 2016 r. Netanyahu mówił całkowicie inaczej. Podczas wizyty premier Beaty Szydło w Izraelu w ramach konsultacji międzyrządowych, oboje szefowie gabinetów wydali oświadczenie, w którym wspólnie potępili używanie zwrotów „polskie obozy śmierci”. „Oba rządy zdecydowanie sprzeciwiają się jakimkolwiek formom dyskryminacji rasowej i antysemityzmowi, tak samo jak sprzeciwiają się podważaniu lub pomniejszaniu ofiary Żydów w czasie Holokaustu oraz używaniu tak błędnych sformułowań jak „polskie obozy śmierci” - napisano we wspólnym oświadczeniu.

CZYTAJ TAKŻE: Paweł Siennicki: To były niemieckie obozy zagłady

Skoro więc wtedy Netanyahu uważał tego rodzaju zwrot za kłamstwo historyczne, to dlaczego teraz protestuje przeciwko próbie penalizacji odpowiedzialności? „Gdy palec wskazuje księżyc, tylko głupiec patrzy na palec” - mówi chińskie powiedzenie. Pytanie, co jest palcem, a co księżycem - bo nie można wykluczyć, że sprawa noweli ustawy jest właśnie tym pierwszym. Oczywiście robienie polityki na tak trudnej i delikatnej kwestii jak Holokaust jest cokolwiek dwuznaczne, ale też w przypadku Izraela nie byłaby to pierwsza sytuacja, w której uruchamiają ostrą dyskusję na drażliwy temat, tylko po to, by mieć możliwość poruszyć kwestię całkowicie inną. Taka sytuacja miała miejsce choćby w 2013 r., kiedy Izrael bardzo ostro protestował przeciwko zmianie przepisów dotyczących rytualnego uboju zwierząt. Mało istotna, czysto branżowa sprawa nagle znalazła się w sercu politycznego głównego nurtu, głównie za sprawą bardzo ostrych ataków ze strony izraelskich mediów i polityków.

Nie można wykluczać, że teraz mamy podobną sytuację. Właśnie kwestia intencji i pobudek, którymi kierowały się izraelskie władzy uruchamiając całe zamieszanie są najmniej czytelne. Tym ważniejsze są rozmowy polskich władz z wysłannikami Izraela, tylko w ten sposób uda się rozwikłać ten galimatias. Bo na pewno nie jest w interesie Polski wchodzenie na ścieżkę wojny z Izraelem - łączy nas zbyt wiele, by do tego dopuścić, dodatkowo scalać nas mogą dobre stosunki z USA (na pewno należy pamiętać o fakcie, że izraelskie zastrzeżenia zaczęły się tego samego dnia, w którym doszło do spotkania Mateusza Morawieckiego z sekretarzem stanu Rexem Tillersonem). I mimo wszystko trudno uwierzyć, by Izrael naprawdę chciał przekonywać świat, że zwrot „polskie obozy śmierci” jest w jakiś sposób uzasadniony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Spór o słowa. Izrael broni zwrotu „polskie obozy śmierci” - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl