Śmierć na ringu. Ciemna strona boksu zbiera krwawe żniwo

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
- Jeżeli zatłukę go na śmierć, to mówi się trudno - zapowiadał Adrien Broner przed walką z Marcosem Maidaną (w niedzielę rano czasu polskiego, wygrał... Maidana). Sparafrazował słowa Ivana Drago z filmu Rocky 4: "Jeśli umrze, to trudno". Wypowiedź Bronera wzbudziła wiele kontrowersji. Tym bardziej że w ostatnich tygodniach świata boksu nie oszczędziły tragedie.

Szokiem była śmierć 16-letniego pięściarza z Filipin Jonasa Joshuy Garcii. Po drugiej rundzie amatorskiej walki licealista poczuł zawroty głowy i został przewieziony do szpitala. Garcia doznał krwotoku wewnętrznego i zapadł w śpiączkę. W środę lekarze stwierdzili u niego śmierć mózgu, kilka dni później zmarł.

22 października, trzy dni po walce z Raulem Hiralesem, zmarł 26-letni Francisco Leal. Po mocnym ciosie w ósmej rundzie Meksykanin wstał, ale po chwili stracił przytomność. W szpitalu zapadł w śpiączkę, z której już się nie wybudził.

- Frankie był dobrym dzieciakiem, wojownikiem w ringu i poza nim. Robiliśmy wszystko, by go ratować. Łączymy się w bólu z jego rodziną - powiedział promotor Fernando Beltran.

Niektórzy twierdzą jednak, że Leal nigdy nie powinien wrócić do ringu po brutalnym nokaucie, jaki w marcu 2012 r. zafundował mu Jewgienij Gradowicz, aktualny mistrz świata IBF wagi piórkowej. "Franky" opuścił ring na noszach. Po hospitalizacji wrócił między liny jeszcze pięć razy.

Do boksu nigdy nie wróci już Magomed Abdusalamow. Król nokautu (18 KO w 18 walkach), nadzieja wagi ciężkiej. Na początku listopada zmierzył się z Mikiem Perezem. Kubańczyk był lepszy, ale "Mago" dzielnie przyjmował ciosy przez 10. rund. Po walce trafił do szpitala, gdzie ze względu na m.in. zakrzep w mózgu lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Aby zmniejszyć obrzęk mózgu, konieczne było usunięcie fragmentu czaszki Rosjanina. Przy życiu przez kilka tygodni podtrzymywała go aparatura.

We wtorek z USA przyszły dobre wieści. - Magomed oddycha samodzielnie i został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Jeszcze nic nie powiedział, ale reaguje na stymulacje audiowizualne. Reaguje też na dotyk. Wciąż jest podłączony do kroplówki, która podaje mu środki rozrzedzające krew - ujawnił Bo-ris Grinberg, menedżer "Mago". Teraz Rosjanina czeka długa i żmudna rehabilitacja.

Na szczęście podobne tragedie są rzadkością, przynajmniej w Europie i USA, gdzie zasady bezpieczeństwa (m.in. dokładne badania medyczne pięściarzy) są bardzo restrykcyjnie przestrzegane. 13 listopada minęło 31 lat od walki, która na zawsze zmieniła podejście do kwestii bezpieczeństwa.

W legendarnym Caesars Palace w Las Vegas o mistrzostwo świata WBA wagi lekkiej zmierzyli się Ray "Boom Boom" Mancini i Kim Duk-koo. Walka była transmitowana na żywo w telewizji CBS, oglądało ją kilkanaście milionów widzów. Od pierwszych sekund było brutalnie, po 13 rundach obaj pięściarze ledwie trzymali się na nogach. Przez opuchnięte powieki 21-letni Amerykanin i dwa lata starszy Koreańczyk mieli problemy z dostrzeżeniem nadciągających ciosów. W następnym starciu sędzia przerwał walkę, choć Duk-koo zdołał się podnieść po nokdaunie.

Koreańczykowi usunięto skrzep z mózgu i podłączono do aparatury podtrzymującej funkcje życiowe. - Operowałem więcej głów bokserskich niż jakikolwiek inny lekarz i wiem, że był w bardzo złym stanie - wspominał chirurg Lonnie Hammargren. Cztery dni później Duk-koo zmarł.

Kilka miesięcy po walce matka Koreańczyka popełniła samobójstwo, wypijając butelkę pestycydów. Życie odebrał też sobie sędzia Richard Green, chociaż nikt nie miał do niego pretensji o to, że nie zakończył walki wcześniej. Mancini zmagał się z depresją i nigdy nie był już takim samym bokserem.

Promotor Bob Arum wezwał do zawieszenia boksu na kilka miesięcy i powołania specjalnej komisji mającej wyjaśnić przyczyny tragedii. Organizacja WBC nie traciła czasu i jeszcze w 1982 r. skróciła mistrzowskie walki do 12 rund (według badań pięściarze doznawali najcięższych urazów w ostatnich trzech rundach). W jej ślady poszły później WBA i IBF. Zwiększono też liczbę lin wokół ringu do sześciu oraz wprowadzono obowiązek specjalistycznych badań zawodników przed walką i po walce. Wcześniej wymagano tylko pomiaru pulsu i ciśnienia krwi.

Zmiany z pewnością uratowały zdrowie i życie wielu bokserów. Niestety, co jakiś czas przekonujemy się, że nawet najdalej posunięte środki bezpieczeństwa nie gwarantują stuprocentowej skutecznośći.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
Pacyfista
Nie wierzę że w tak wzniosły sposób wypowiada się o sporcie, w którym celem jest zrobienie człowiekowi krzywdy. Może od razu przywrócmy walki gladiatorów i niech się mordują te zwierzęta.
Wróć na i.pl Portal i.pl