Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć dzieci z Pucka. Tragedia trójki rodzeństwa. Wstrząsająca opinia psychologiczna

Aleksandra Dylejko, Szymon Zięba
Biologiczni rodzice - Hanna i Daniel (po lewej), rodzice zastępczy - Anna i Wiesław Cz. (po prawej)
Biologiczni rodzice - Hanna i Daniel (po lewej), rodzice zastępczy - Anna i Wiesław Cz. (po prawej) Przemek Świderski, Karolina Misztal
Trwa proces rodziców zastępczych z Pucka. Dotarliśmy do opinii psychologicznej dzieci, którymi opiekowali się Anna i Wiesław Cz. Ustalenia są wstrząsające. Wynika z nich m.in. że w rodzinnym domu dzieci nie miały należytej opieki. W świetle nowych ustaleń mecenas Piotr Pawłowski, który na sali sądowej reprezentuje Hannę i Daniela, zapowiadał, że zrobi wszystko, aby rodzeństwo wróciło do rodzinnego domu, dziś wycofuje się z pomagania rodzicom biologicznym.

Pracownicy opieki społecznej o Danielu, Oli i Krzysiu mówią, że dorośli zniszczyli im życie, zanim ono na dobre się rozpoczęło. Że dzieci z deszczu trafiły pod rynnę. Zabrane z trudnego środowiska trafiły do rodziny zastępczej, w której miały być bite. Na własne oczy widziały śmierć dwójki rodzeństwa - pięcioletniej Klaudii i trzyletniego Kacpra. Anna i Wiesław Cz., rodzice zastępczy, którzy piątce rodzeństwa z Odargowa w gminie Krokowa mieli zapewnić spokój i opiekę, odpowiadają dziś przed gdańskim Sądem Okręgowym za spowodowanie śmierci dwójki dzieci. On może spędzić w więzieniu długie lata, jej grozi dożywocie.

Mecenas Piotr Pawłowski, który na sali sądowej reprezentuje Hannę i Daniela, rodziców biologicznych (w procesie pełnią rolę oskarżycieli posiłkowych), jeszcze w kwietniu zapowiadał, że zrobi wszystko, aby rodzeństwo wróciło do rodzinnego domu. W imieniu swoich klientów złożył też do sądu wniosek o zasądzenie od Cz. zadośćuczynienia w wysokości 200 tys. zł. Dziś jednak - w świetle pojawiających się nowych dla niego faktów - wycofuje się z obu zamiarów.

- Nim będą mogli swobodnie pomyśleć o tym, żeby odzyskać dzieci, Hanna i Daniel muszą uporać się z własnymi, wewnętrznymi problemami - mówi nam Pawłowski.

Kluczy jednak, odpowiadając na pytanie, czy w momencie, gdy podejmował decyzję o reprezentowaniu przed sądem Hanny i Daniela, wiedział o kłopotach, jakie w ich domu występowały. A te dotyczyły m.in. zaniedbywania dzieci i przemocy wobec nich. Potwierdza to opinia psychologiczna z lipca 2013 roku, do której dotarliśmy. Psychologowie mieli określić rodzaj więzi łączącej Olę, Krzysia i Daniela z rodzicami biologicznymi.

Odwołując się do wydarzeń z czasów, gdy rodzina mieszkała razem, i do sytuacji, jaka ma miejsce obecnie, wskazują, że rodzice biologiczni nie sprostaliby trudom opieki nad czwórką dzieci. Czwórką, bo mieszkający dziś w Gdyni Hanna i Daniel wychowują 14-miesięczną Marysię. Z tego zadania, zdaniem specjalistów, wywiązują się poprawnie. Tymczasem Ola, Daniel i Krzyś to dzieci "przysparzające trudności wychowawczych, wymagające uwagi i kontroli. Ponadto Ola i Krzysztof mają skłonność do zachowań agresywnych, wykazują cechy nadpobudliwości".
Daniel, Ola, Krzyś oraz nieżyjący już Klaudia i Kacper do rodziny zastępczej Anny i Wiesława Cz. skierowani zostali przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku. Trafili tu 19 stycznia 2012 roku. W uzasadnieniu decyzji o odebraniu rodzeństwa biologicznym rodzicom podkreślono, że ci "nie wywiązywali się należycie z obowiązków rodzicielskich".

- Byłam obecna w momencie odbierania dzieci Hannie i Danielowi - mówiła przed sądem asystentka rodziny z GOPS w Krokowej, która jako ostatnia tam zajmowała się małżeństwem. - Widziałam, jak wyglądała sytuacja w ich domu. Było zimno, brudno, dzieci biegały nieubrane.

Mówiła, że matka biologiczna piątki dzieci wyraziła zgodę na współpracę z GOPS. - Ale faktycznie było inaczej, z moich obserwacji wynikało, że - kolokwialnie mówiąc - pani Hania uznała, że będę ich służącą, że zrobię obiad i będę się bawiła z dziećmi - mówiła pracownica socjalna.

A dzieci łaknęły kontaktu z rodzicami.

Torcik, którego nigdy nie było

W opinii psychologicznej czytamy, że Danielek jest uczuciowo związany z biologicznymi rodzicami. Jednak te więzi - podobnie jak krótkie życie chłopca - nie kształtują się prawidłowo. Pięciolatek chce, by rodzice biologiczni się zmienili. Mówi wprost, że Hanna i Daniel krzywdzili jego i rodzeństwo. Bał się sytuacji, kiedy ojciec "krzyczał i bił". Chciałby, aby w domu "było pogodnie, wesoło, a także by z okazji jego urodzin pojawił się w domu torcik i prezent dla niego, ponieważ dotychczas nie miało to miejsca".

Ola nie chciała ani oglądać bajek, ani się bawić. Wolała sprzątać, np. myć podłogę - twierdzili rodzice zastępczy z powiatu kartuskiego, do których trafiła trójka rodzeństwa po tragedii, jaka rozegrała się w domu Cz.

Dziewczynka, choć poczyniła postępy w nauce, budziła zastrzeżenia nauczyciela. Nie słuchała poleceń, wychodziła z klasy, miała trudności w skupieniu się na zadaniach. Zabierała dzieciom słodycze, ginęły pieniądze. Przynosiła do domu cudze ołówki, gumki, zabierała do swojego pokoju rzeczy córek opiekunów.
Z kolei rozwój psychomotoryczny Krzysia jest "dysharmonijny ze współwystępującymi objawami zaburzeń rozwoju społeczno-emocjonalnego".

Połamane papierosy, przez które dostał pasem

- Była raz taka sytuacja, że syn dostał paskiem po pupie. Dostałem za to wyrok sześciu miesięcy w zawieszeniu. Ale nie było tak, jak tu było powiedziane, żebym się znęcał nad dziećmi, żebym je bił - zeznawał podczas jednej z rozpraw w procesie Anny i Wiesława Cz. Daniel, ojciec biologiczny Danielka.

Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że chłopiec wspominał o tym, że ojciec go bił, i dokładnie opisywał, gdzie uderzył go pasem z klamrą.

Po tym zdarzeniu Hanna wezwała do domu policję. 7 sierpnia 2010 roku, w czasie przesłuchania, Daniel podał, że uderzył dwuletniego wówczas Danielka z powodu papierosów. Trzech ostatnich. A chłopcu wcześniej zdarzało się je łamać.

Mężczyzna relacjonował, że w złości chwycił wiszący na wieszaku pas od spodni i uderzył dziecko. "Otwartą dłonią w pośladki, potem dwukrotnie pasem w twarz i z tyłu ciała" - czytamy w dokumentach. Dodał, że wcześniej zdarzało mu się sporadycznie uderzyć dziecko dłonią w pośladki, ale nigdy przed tym zdarzeniem "nie uderzył żadnego z dzieci jakimś przedmiotem".

6 grudnia 2011 roku Daniel trafił do zakładu karnego. Hanna coraz gorzej radziła sobie z obowiązkami domowymi i sprawowaniem opieki nad dziećmi. Najmłodszy Krzyś nie miał szczepień ochronnych. Efekt: obustronne zapalenie płuc i 12-dniowe leczenie w szpitalu.

Nie zawiozła go tam jednak Hanna, bo jak w kwietniu mówiła nam asystentka rodziny z GOPS w Krokowej, nie widziała potrzeby choćby odwiedzenia lekarza rodzinnego, mimo że chłopiec gorączkował i miał duszności. O dziecko zatroszczyli się lokatorzy wynajmujący mieszkanie w piwnicy domu, w którym kobieta mieszkała. - Można powiedzieć, że uratowali chłopcu życie - zauważają w GOPS. - W obawie przed kolejnym takim zajściem złożyliśmy do sądu wniosek o ustalenie miejsca pobytu dzieci. Już wcześniej rodzina była objęta nadzorem kuratora.

W styczniu 2012 r. Hannie i Danielowi odebrano dzieci w trybie interwencyjnym z powodu niewydolności i nieporadności wychowawczej biologicznej matki. Ojciec przebywał wówczas w zakładzie karnym.

Potrzebna fachowa opieka

W styczniu 2012 r. Ola, Klaudia, Krzyś, Daniel i Kacper trafili pod opiekę rodziny Cz. We wrześniu okazało się, że w ich domu rozgrywał się dramat zakończony śmiercią Klaudii i Kacpra. Oba zgony miały nastąpić w wyniku nieszczęśliwych wypadków. Obrażenia odniesione przez dzieci wskazywały jednak na przemoc.

Anna i Wiesław Cz. trafili do aresztu. Olą, Krzysiem i Danielem zaopiekowała się rodzina zastępcza z powiatu kartuskiego. Do Hanny zgłosił się mecenas Piotr Pawłowski i zaproponował udzielenie jej wsparcia. Zorganizował przeprowadzkę do Gdyni, gdzie kobieta wraz z mężem objęta została wsparciem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. I o ile czynione przez oboje postępy w pracy z asystentką mogą napawać optymizmem, o tyle pojawiające się fakty związane z postępowaniem sądowym zdają się oddalać moment, w którym Hanna i Daniel będą mogli przejąć opiekę nad trójką swoich dzieci. Ograniczyły też szansę uzyskania od Cz. 200 tys. zadośćuczynienia za śmierć dzieci.

- Dziś ten wniosek nie ma najmniejszego sensu - tak Piotr Pawłowski mówi o odstąpieniu jego klientów od roszczeń. - Pierwszy to powód finansowy. Państwo Cz. bardzo długi czas będą utrzymywani przez podatników i prawdopodobieństwo odzyskania tych pieniędzy jest bardzo małe. Nawet gdyby okazało się, że mają jakiekolwiek możliwości finansowe, trzeba pamiętać o ich biologicznych dzieciach. Ich biologiczna córka też okazała się osobą bardzo pokrzywdzoną w tej sprawie.
Happy endu nie będzie?

Ola, Krzyś i Daniel przebywają dziś w trzeciej już rodzinie zastępczej. Trud opieki nad trójką rodzeństwa przerósł bowiem małżeństwo, które jako pierwsze zajęło się dziećmi po tragedii w Pucku. Rodzice biologiczni składają nieregularne wizyty. Dzieci są z nimi związane, ale nie jest to więź prawidłowa, co ma związek z sytuacją panującą w domu w Odargowie.
Hanna i Daniel podczas rozmowy z psychologami przyznali, że chcieliby, aby dzieci "były urlopowane pod ich opiekę na kilka godzin". Ich determinacja do zajęcia się dziećmi na stałe określana jest jako "niska".

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki