Śmierć 2,5 mln pszczół w pasiece Rafała Szeli w Chmielniku. Są wyniki badań Państwowego Instytutu Weterynaryjnego

BB
Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach zakończył badania próbek pszczół, które padły w pasiece Rafała Szeli. Z przesłanej przez pszczelarza z Chmielnika informacji wynika, że do wyginięcia 2,5 miliona owadów przyczynił się człowiek. Sprawę bada policja.

O sytuacji Rafała Szeli, właściciela pasieki w Chmielniku koło Rzeszowa, pisaliśmy kilkanaście dni temu. Zginęło mu blisko 2,5 miliona pszczół z 66 rodzin.

Okazało się, że w okolicy ucierpiała tylko jego pasieka. Wtedy Rafał Szela sprawę zgłosił policji w Tyczynie, a próbki martwych pszczół trafiły do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.

Do tej dramatycznej sytuacji doszło w pasiece założonej w podrzeszowskim Chmielniku przez Rafała Szelę. Widok jaki zastał kilkanaście dni temu był szokujący. - To była totalna agonia. Nie miałem żadnych wątpliwości – moja pasieka została zatruta. Okazało się, że zatrucie dotyczy całej liczącej 66 uli pasiek – mówi pszczelarz. Z pasieki zostały pobrane próbki, które bada aktualnie Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach. Sprawę zatrucia pasieki bada policja. Właściciel szacuje straty na ok. 100 tys. zł. Pomimo tak trudnej sytuacji pan Rafał nie traci wiary w odbudowę pasieki. ZOBACZ TEŻ: Co nam dają pszczoły? Co stałoby się, gdyby ich zabrakło?

Ktoś zatruł pasiekę w Chmielniku koło Rzeszowa. Zginęło 2,5 ...

Właściciel pasieki poinformował, że na podstawie badań toksykologicznych stwierdzono obecność trzech substancji. Dwie z nich to pochodne leku stosowanego do zwalczania pajęczaków - pasożytów pszczoły miodnej. Trzecia substancja nie jest związana z pszczelarstwem. Jak informuje Rafał Szela, ze sprawozdania Instytutu wynika, że to tzw. pirymifos metylowy, czyli bardzo toksyczny środek dla pszczół. Jest używany do zwalczania insektów magazynowych, takich jak wołek zbożowy, czy spichrzel surinamski. Substancja nie może być stosowana w pracach polowych, ale jest dopuszczona do dezynsekcji pustych pomieszczeń magazynowych. - To właściwie jedyna możliwa przyczyna zatrucia naszej pasieki. Zawartość pirymifosu metylowego ponad siedmiokrotnie przewyższa spodziewane maksimum. Pozostałe substancje polekowe nie mogły stanowić jakiegokolwiek zagrożenia dla pszczół - twierdzi Rafał Szela.

Pszczelarz uważa, że wskazuje to na celowe działanie osób trzecich.

- Zastosowanie substancji zgodnie z jej przeznaczeniem, czyli w zamkniętym pomieszczeniu, całkowicie wyklucza możliwość wtargnięcia naszych pszczół i przypadkowego zatrucia, tym bardziej w tak ogromnej liczbie. Mam nadzieję, że dochodzenie policji przyczyni się do wyjaśnienia sprawy - dodaje Szela.

Straty w pasiece sięgają 100 tys. zł. Pan Rafał jednak nie poddaje się i próbuje ratować to, co zostało. Niezbędna będzie utylizacja wszystkich elementów ula mogących mieć jakikolwiek kontakt z substancją toksyczną.

- Część rodzin była już wielokrotnie łączona, by mieć jakąkolwiek szansę na przetrwanie zimy. Nie wiemy jednak, w jakim stopniu użyta substancja skróciła życie każdej z pszczół. Zrobiliśmy dla nich wszystko, co było możliwe, zgodnie z dobrą praktyką pszczelarską - tłumaczy.

Nadal trwa zbiórka, która ma pomóc w odbudowie pasieki. Wystarczy wejść na www.pomagam.pl/pasiekarafalszela. Do tej pory zebrano ponad 21 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śmierć 2,5 mln pszczół w pasiece Rafała Szeli w Chmielniku. Są wyniki badań Państwowego Instytutu Weterynaryjnego - Nowiny

Wróć na i.pl Portal i.pl