Słyszę od ludzi na ulicy: Pani prezydent, niech nas pani nie zostawi!

Ryszarda Wojciechowska
- Nie wiem, czy czuję się silna. Ja chyba nie miałam innego wyjścia. Ale jest coś takiego jak powinność - Aleksandra Dulkiewicz m.in. o tym, dlaczego zdecydowała się kandydować w marcowych wyborach na prezydenta Gdańska.

Słysząc, że nie zapłakała pani po śmierci prezydenta, pomyślałam: „Twarda baba”.

Nie mogłam. Za to reagowałam inaczej. Pamiętam, że tuż po ataku na pana prezydenta wpadłam do domu po kluczyki do auta. Chciałam jechać do szpitala. I w emocjach wykrzyczałam jedenastoletniej córce, że wujka Pawła zaatakowali nożem i walczy o życie. Ona natychmiast się rozpłakała.

Potem rozmawiałam z psychologami o tym zachowaniu. I usłyszałam, że to nie była zła reakcja. Swoje emocje, po prostu, wykrzyczałam.

Decyzja o kandydowaniu na prezydenta Gdańska nie była dla pani łatwa.

Przed jej podjęciem rozmawiałam najpierw z rodziną, a potem z córką. Zapytałam, co ona o tym sądzi. I Zosia odpowiedziała, że wujek by sobie tego życzył. - Musisz, mamo - usłyszałam. Dla niej to nie będzie łatwe. Ale to rozumie. Przez ostatni tydzień nie byłyśmy razem. Zosia mieszkała z moimi bliskimi, ponieważ ja zajmowałam się od rana do nocy organizacją pożegnania pana prezydenta. Pewnego dnia, kiedy przyszła do domu po ubrania, zostawiła mi liścik: :Jesteś silna, wszyscy są z ciebie dumni, a ja najbardziej”.

Fotel prezydenta Gdańska nigdy nie był wygodny. A teraz jeszcze, jak widać, może być niebezpieczny.

Rozważając decyzję o kandydowaniu, nie myślałam o niebezpieczeństwie. W gronie prezydentów innych miast, z którymi się spotkałam w miniony weekend, rozmawialiśmy o tym, pytając siebie nawzajem: To znaczy, że co, że teraz nie będzie wydarzeń na otwartej przestrzeni dla ludzi? Że wszędzie będziemy stawiać bramki i zapory? Nie chcę zmieniać swojego życia. Chcę normalnie chodzić po ulicy. Nie można dać się zwariować. Dla mnie trudne przy podejmowaniu decyzji o kandydowaniu było to, że mam zająć miejsce pana prezydenta. Przecież byłam blisko niego. Znaliśmy się wiele lat. I jestem, jak wielu gdańszczan, dotknięta tą tragedią.

Co więc o tym zdecydowało?

Jest coś takiego jak powinność. Myślę o wypełnieniu testamentu pana prezydenta. Przecież my jeszcze nie zaczęliśmy realizować programu 50 celów, dzięki którym pan prezydent wygrał wybory. W ubiegłym tygodniu miała się odbyć konferencja prasowa, na jednej chcieliśmy opowiedzieć o programie żłobkowym i zaprezentować kandydatów z naszego stowarzyszenia „Wszystko dla Gdańska” na radnych dzielnic.

Nie wiem, czy czuję się silna. Ja chyba nie miałam innego wyjścia. Ale też nie jestem w urzędzie sama. Jesteśmy drużyną, którą dobrał sobie pan prezydent.

Gdańsk jest już chyba gotowy na prezydentkę.

Chodzę po ulicach Gdańska, tak jak to jeszcze niedawno robiłam z panem prezydentem. Wtedy z boku patrzyłam, jak ludzie z nim rozmawiają, jak się do niego uśmiechają. Teraz to mnie zatrzymują. Jedni potrzebują przytulenia. Zdarza się, że ktoś mi na ramieniu zapłacze. Inni chcą porozmawiać i podziękować za to, że postaraliśmy się tak zorganizować to wszystko, żeby mieszkańcy mogli uczestniczyć w tym ostatnim pożegnaniu pana prezydenta. Ale słyszę też słowa: Pani prezydent, niech nas pani nie zostawi!

Czeka panią kampania, pewnie dużo łatwiejsza niż ta, którą z prezydentem Adamowiczem ostatnio wygraliście. Rozumiem, że będzie pani kontynuatorką programu. Czy może zechce pani coś swojego doń wprowadzić?

Czuję się współautorką tego programu, który kilka miesięcy temu przedstawialiśmy. Ja też się pod nim podpisałam. To także mój program. Uważam więc, że jakakolwiek jego rewizja byłaby nie fair wobec gdańszczanek i gdańszczan, skoro dwa miesiące temu w wyborach samorządowych na niego zagłosowali.

Na razie rozmawiamy w pani dotychczasowym gabinecie. Przeprowadzi się pani do gabinetu prezydenta?

Na pewno do czasu wyborów nie przeprowadzę się. Co będzie dalej, zastanowimy się. Ja w tamtym gabinecie mam swoje miejsce. Ale to miejsce przy stole dla wiceprezydentów. Miejsce przy biurku było pana prezydenta.

Będą zmiany w składzie wiceprezydentów? Bo ktoś musi panią zastąpić.

Na pewno. Potrzebujemy jeszcze jednej osoby, ale na to przyjdzie czas po wyborach.

Pani mówi po wyborach, ale już się pierwsze nazwiska na giełdzie dziennikarskiej pojawiają.

Tak? To proszę powiedzieć.

Na przykład Paweł Orłowski.

Za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Na razie staramy się tak poukładać pracę w urzędzie, żeby wszystko przebiegało w mieście sprawnie.

Trwa dyskusja, jak uhonorować w Gdańsku prezydenta. Jedni mówią, że może ECS powinien mieć jego imię, inni, że może uniwersytet.

Nie szłabym w nazwomanię.

Prof. Jerzy Limon powiedział, że to dzisiejszy Gdańsk jest jego pomnikiem. I że ten pomnik jest nieusuwalny.

Ładnie powiedziane i takie bardzo prawdziwe. Wiele razy rozmawialiśmy z panem prezydentem o pomnikomanii związanej z Janem Pawłem II. I wiem, że szef by tego nie chciał. Że dla niego najważniejsze są wartości społeczno-obywatelskie. Mieliśmy zorganizować huczne święto z okazji 30. rocznicy wyborów z 4 czerwca. To było dla niego bardzo ważne. Ale zdaję sobie sprawę, że w przestrzeni publicznej ludzie potrzebują takiego upamiętnienia. Bo nie ma co dyskutować, panu prezydentowi to się należy. Ale muszą opaść emocje, żebyśmy mogli wybrać najlepszy sposób upamiętnienia.

Na razie pracujemy nad „żywym” pomnikiem jego pamięci, czyli nad tym, jak to jego dziedzictwo dobrze zagospodarować.

To będą obchody w oprawie międzynarodowej?

Jeszcze za wcześnie na odpowiedź. Wiem, że panu przewodniczącemu Donaldowi Tuskowi bardzo zależy na tych obchodach.

On już panią niejako namaścił, pisząc na Twitterze: „Olu, prowadź nasze miasto. Teraz nie ma wyjścia”.

To najważniejszy gdańszczanin w Europie, więc też nie mogłam nie brać tego głosu pod uwagę. Donald Tusk bardzo mocno przeżył morderstwo Pawła. Rozmawialiśmy kilka razy w ostatnich dniach i wiem, że on też myśli o tym, w jaki sposób upamiętnić pana prezydenta.

Wdowa po prezydencie nazwała to zabójstwo mordem politycznym. Pani też by to tak nazwała?

Chciałabym, żebyśmy zło przekuli w dobro. Z rozmów z ludźmi, którzy nie zawsze byli życzliwi panu prezydentowi, wiem, że jakieś wyhamowanie nastąpiło. Słyszę od nich: My też musimy przemyśleć swoje słowa i zachowania. I jeśli kilka osób zrewiduje swój sposób mówienia i pisania o innych, to już będzie coś. Bo to nas najbardziej zatruwa.

Nie wiem, czy to był mord polityczny. Ale na pewno wiem, że atmosfera wrogości, nienawiści, sączącej się także z telewizji publicznej, jest dla mnie czymś przerażającym. Prezes Kurski mówi, że będzie pozywać ludzi, którzy tak mówią. Proszę bardzo, niech pozwie.

Pojawiło się pani zdjęcie w objęciach wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, członka PiS. To było jak światełko w tunelu.

Z panem wojewodą od tamtej niedzielnej nocy jesteśmy niemal codziennie w kontakcie. Wzruszył się bardzo, wręczając mi nominację, więc go przytuliłam, a on mnie. Bądźmy dobrzy, po prostu. W mojej rodzinie nie ma podziału, ale mam znajomych, których rodziny są dotknięte takim politycznym podziałem. Tak, że nawet trudno im siedzieć przy wspólnym stole. Jedni oglądają jedną telewizję, drudzy inną i nie są w stanie znaleźć wspólnego języka.

To nas niszczy, podobnie jak hejt.

Hejt pewnie będzie zawsze. Moja córka, kiedy jedzie ze mną samochodem, puszcza mi nieustająco piosenkę Zuzi Jabłońskiej pt. „Powiedz mi to w twarz”. To jest też taka akcja społeczna. Bo kiedy piszesz w internecie, czujesz się bezkarny. Ale jak już stajesz z człowiekiem twarzą w twarz, to dużo trudniej powiedzieć mu to, co chcesz napisać. Wierzę, że spotkanie twarzą w twarz z drugim człowiekiem zmienia nasze zachowanie.

Dużo jest w pani optymizmu.

Bo ja płaczę tylko na filmach, i to tych, które oglądam wspólnie z Zosią. Kiedy idziemy do kina, słyszę od niej: Mamo, tylko nie płacz. Ale i tak się wzruszam.

Niewiele wiemy jeszcze o pani poglądach. Czy one są bardziej konserwatywne, a może liberalne?

Co do mojej drogi politycznej i poglądów... Ona zaczęła się w 1995 roku w Stowarzyszeniu Młodzi Konserwatyści. Nie miałam jeszcze praw wyborczych, kiedy pomagałam już w pierwszej kampanii wyborczej. Ukształtowało mnie więc środowisko młodych konserwatystów, do którego należał też pan prezydent Adamowicz. Pamiętam, że w swoim mieszkaniu organizował takie pogadanki dla młodych. Na pierwsze spotkanie przyniosłam ciasto z zakalcem. Wtedy rozmawiało się o książkach. I pan prezydent jako wykładowca doktryn politycznych i prawnych dzielił się z nami wiedzą. Mam pełno książek od niego z karteczką: „Olu, przeczytaj”.

Zmieni pani coś w tych urzędowych nawykach?

Wiem, co chciałabym robić tak samo. Czyli chcę sama, jak do tej pory, jeździć samochodem, bez kierowcy. Wiadomo, że nie zawsze da się to zrobić, bo ta praca wymaga czasami szybkiego przemieszczania się.

Dlaczego pani chce jeździć sama?

Już wtedy szefowi tłumaczyłam, że jak się prowadzi samochód, to się inaczej widzi miasto. A ja jadę i od razu dostrzegam, że to trzeba poprawić, tam zmienić, a na tej budowie nic nie robią.

Kiedy zostanie pani już prezydentem, czego będzie się pani najbardziej bała?

Tego, żeby nie zawieść gdańszczanek, gdańszczan i pana prezydenta. On patrzy z góry i czuję, że się uśmiecha, widząc tę eksplozję dobra w mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Słyszę od ludzi na ulicy: Pani prezydent, niech nas pani nie zostawi! - Plus Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl