Zgłoszenia typu "leży" to w żargonie ratowników medycznych sytuacja, w której nieprzytomny z powodu zatrucia alkoholowego leży na ławce, chodniku lub trawniku. Trudno nawet stwierdzić czy oddycha. Nierzadko ubrudzony jest swoimi wymiocinami. Obok leżą puste butelki po tanim winie, piwie lub wódce, a przechodnie boją lub brzydzą się go dotknąć i zapytać co się stało. Wtedy dzwonią po karetkę pogotowia. Ta musi przyjechać do mężczyzny. To konieczność, mimo że prawie we wszystkich przypadkach okazuje się, że pijanemu - poza zatruciem alkoholowym - nic nie dolega.
Zobacz też:
Ratownicy medyczni nie chcą sprzątać, tylko ratować pacjentów
Sławomir Dziekański, ratownik medyczny z czternastoletnim stażem, mówi, że wezwania tego typu to prawdziwa plaga i zmora pogotowia.
- Jeszcze kilka lat temu były incydentami. Nie ma dyżuru, podczas którego nie byłoby takich wezwań - opisuje ratownik. Jego słowa obrazują twarde dane.
- Tylko od początku roku karetki pogotowia musiały wyjeżdżać do 690 osób, które były pijane, ale zdrowe - mówi Joanna Kaczor z Rejonowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. Część z nich policja lub straż miejska odwiozła do domów, część trafiła na badania do szpitalnych oddziałów ratunkowych. Nikomu nie stało się nic poważnego. - A w tym czasie ratownicy mogli pomagać bardziej potrzebującym - dodaje Joanna Kaczor.
O tym, że zdecydowanie za często ratownicy wyjeżdżają do ludzi pod wpływem alkoholu, mówi również Robert Mazurek, kierownik do spraw lecznictwa z Wielkopolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego w Koninie. Jego zdaniem, pijany pacjent to ogromny problem, który jest ciężarem dla całej służby zdrowia.
- Dyspozytor musi zadecydować czy konieczne jest wysłanie karetki. Ratownicy nie wiedzą, czy pijany powinien trafić na oddział ratunkowy - tłumaczy Robert Mazurek. - A jak już trafi do szpitala, to lekarz ma problem, bo nie wie co dolega pacjentowi, bo kontakt z nim jest utrudniony.
Jak przyznaje, każdy taki przypadek to najczęściej kilka godzin pracy na darmo. Robert Mazurek mówi wprost: - To interwencje niepotrzebne. W Koninie było ich już 116. I to tylko dane za pierwszy kwartał roku.
Zobacz też:
Szybka rehabilitacja? Nie w Poznaniu
W całej Wielkopolsce statystyki są przerażające. Joanna Bierła z Centrum Medycznego HCP w Poznaniu, mówi, że na Szpitalny Oddział Ratunkowy w ostatnim półroczu 2013 roku trafiło ponad 1200 takich pacjentów. Martwią też dane ze Szpitala Miejskiej przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Jak przyznaje Stanisław Rusek, co trzeci pacjent, który trafia na SOR, jest pijany.
Sławomir Dziekański mnoży przykłady zbędnych interwencji. Na pytanie, kiedy ostatnio jechał do nietrzeźwego, odpowiada:
- W poniedziałek. Agresywny mężczyzna zwyzywał mnie i próbował uderzyć - wspomina i podaje jeszcze inny przykład. - Podczas jednej z interwencji jeden z ratowników cudem uniknął okaleczenia. Pijany, zdrowy, ale agresywne, zaatakował go... szablą - mówi Sławomir Dziekański i podaje kolejny przykład: - Jakiś czas temu mieliśmy zgłoszenie z parku Kasprowicza w Poznaniu. Kiedy pojawiliśmy się na miejscu okazało się, że pijanych, którym trzeba było się zająć było dziewięciu - opowiada Sławomir Dziekański i dodaje: - Zdarzały się takie sytuacje, w których na przyjazd radiowozu czekaliśmy nawet kilka godzin.
Nic jednak nie wskazuje na to, aby tacy jak on przestali jeździć do pijanych, którzy nie potrzebują pomocy ratownika, a pomocy psychologa od uzależnień.
- Sytuacja jest patowa, bo zgodnie z prawem ratownicy muszą zareagować na każde zgłoszenie i muszą pomagać każdemu potrzebującemu, nawet takiemu, który tej pomocy nie wymaga - dodaje Joanna Kaczor.
WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?