I od razu powiem, które racje dla mnie przeważają: bardziej podobają mi się działania zmierzające do tego, że wszyscy będziemy płacić mniej za leki. Że firmy farmaceutyczne nie będą wręcz łupić za swoje produkty, bo nierzadko ceny nowoczesnych specyfików oferowanych na polskim rynku są wyższe od tych proponowanych w Europie Zachodniej.
CZYTAJ TEŻ: Pacjenci dopłacą aż 302 mln zł. Raport o nowej liście leków refundowanych
Z całym szacunkiem dla lekarzy, ale też ciężko, tak po ludzku, jest mi pogodzić się z taką oto sceną: przychodzi przewlekle chory pacjent do gabinetu, a doktor na jego recepcie, patrząc mu w oczy, z zimną krwią wbija jakąś pieczątkę, która oznacza kłopoty dla chorego. Ale mam też argument na usprawiedliwienie protestu lekarzy: pomysł karania medyków za problemy wynikające na linii chory - jego ubezpieczyciel uważam za głupi.
I jeszcze o konsekwencjach politycznych. To, co dzieje się wokół ustawy refundacyjnej w wykonaniu urzędników i samego rządu, jest takim samym partactwem jak słynne potyczki byłego ministra Cezarego Grabarczyka z wprowadzeniem nowego rozkładu jazdy na kolei. Najpierw zamieszanie wokół samej listy leków, przesunięcia w ostatniej chwili, wrażenie ogólnego bałaganu i poszkodowania szczególnie wrażliwych grup pacjentów, jak choćby kobiety w ciąży czy chorzy na nowotwory. Teraz mam wrażenie, że skądinąd racjonalne argumenty ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o tym, że zapłacimy w sumie mniej za leki, są kompletnie zagłuszone. Przez niedopracowanie samej listy leków refundowanych, na której wciąż znajdują się oczywiste pomyłki. Gratuluję też jakiemuś genialnemu PR-owcowi Donalda Tuska, który na kilka miesięcy zakneblował usta nowych ministrów, w tym samego Arłukowicza, pod pretekstem konieczności pobrania nauki w nowych resortach. Gdy Arłukowicz zaczął się wreszcie odzywać, mleko było już rozlane.
CZYTAJ WIĘCEJ KOMENTARZY PAWŁA SIENNICKIEGO W SERWISIE POLSKATIMES.PL
To wszystko skłania do wniosku: to największa porażka wizerunkowa obecnej ekipy. I kto wie, czy nie rozpocznie erozji notowań samego Tuska. I jeszcze warty odnotowania paradoks: kilka lat temu to PiS groził posłaniem lekarzy w kamasze, dziś konsekwencjami grozi obecny premier, a obrońcą lekarzy jest Jarosław Kaczyński.
Paweł Siennicki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?